„Bób, hummus, włoszczyzna” to piękne, proekologiczne, prozwierzęce hasło, które w żadnych warunkach nie powinno nikogo obrażać. Rozumiem jednak święte oburzenie prawicy jednym z happeningów Klaudii Jachiry, wykorzystanym do bieżącej walki politycznej i koniunkturalnego zmieniania dyskursu politycznego. Opozycja, mimo wszystko, nie powinna dawać się w to wciągać.
Zielona „mowa nienawiści”
„Bób, hummus, włoszczyzna” w luźny, żartobliwy sposób nawiązuje do hasła „Bóg, honor, ojczyzna” – to oczywiste. Nierównoznaczne jednak z tym, że intencją tego, kto je wymyślił była obraza kogokolwiek, a w szczególności bojowników AK, powstańców warszawskich czy katolików. Ci ostatni – w kraju, w którym stanowią miażdżącą większość – coraz częściej uważają się za ofiary religijnej dyskryminacji, szydery i kpin. Oczywiście nie wszyscy, raczej Ci postrzegający arcybiskupa Jędraszewskiego za bojownika o wolność, miłość i tolerancję.
Wspomniane hasło zostało ukute na długo zanim Klaudia Jachira zrobiła sobie zdjęcie z transparentem na tle pomnika Polskiego Państwa Podziemnego. Dobrych kilka lat temu, mniej więcej w tym samym czasie, z pierwotnej sentencji wyewoluowało „Buk, humor, dziczyzna” nawiązujące do wizerunku rubasznego safanduły lubującego się jednak w zabijaniu zwierząt, czyli byłego prezydenta, Bronisława Komorowskiego. O ile pamiętam – prawica miała z tego hasła ubaw.
Wracając do pierwotnej przeróbki – w pewnym sensie to zawołanie stało się częścią polskiego manifestu wegetarian i wegan walczących o prawa zwierząt i klimat. Nie rozumiem, w jaki sposób mogłoby ono naruszać czyjąkolwiek godność. Pomnik nie został zbezczeszczony, nikt nie urągał pamięci poległych.
Podobnie nie rozumiem tych, których oburza zwrot „zwierzęcy Holocaust” w odniesieniu do przemysłowej hodowli zwierząt. Zwrot adekwatny, zważywszy na skrajne wyniszczenie wielu zwierząt trzymanych w tragicznych warunkach oraz ich bezdusznie eksploatowanie. Gdy dorzucimy przypadki brutalnego znęcania się i maltretowania przed śmiercią przez pracowników rzeźni – analogie do Auschwitz czy Sachsenhausen narzucają się same. Inna sprawa, że właśnie dlatego w działania na rzecz praw zwierząt zaangażowało się wielu ocalałych z obozów koncentracyjnych.
Powrót „pękających parówek”
Na autorce zamieszania – kandydatce Koalicji Obywatelskiej Klaudii Jachirze – uwaga prawicy i prorządowych mediów koncentruje się już od jakiegoś czasu. Wściekłe ataki na warszawską „trzynastkę” pokazują, że aktorka i performerka jest ich solą w oku bardziej niż Grzegorz Schetyna, oraz że trafia celnie. Happening z parówkami dużo mówi o naszym społecznym życiu. Jawnie nawiązuje do tego, co rozpętał PiS – tańca na grobach ofiar katastrofy smoleńskiej.
Rządząca partia przez lata budowała narrację o zamachu, o nieudolnej ekipie PO-PSL, która nie potrafiła odzyskać wraku tupolewa, polaryzowała, i tak już podzielone, polskie społeczeństwo wyciągając na Krakowskie Przedmieście wielu biednych, zmanipulowanych i zagubionych ludzi. Dowodami na zamach miał być szereg „eksperymentów” przeprowadzanych przez „ekspertów” powoływanych przez PiS. Wśród tychże prób pojawiły się właśnie pękające parówki. Gdy partia prezesa Kaczyńskiego doszła do władzy, sprawę „Zamachu Smoleńskiego” konsekwentnie i systematycznie wyciszano. Skończyły się zbiegowiska, ekshumacje, twierdzenia, według których „jesteśmy coraz bliżej prawdy”, na boczny tor odsunięto głównego teoretyka zamachu, Antoniego Macierewicza.
W obecnym wielostronicowym programie PiS jest jedynie wzmianka o smoleńskiej katastrofie. Szerokiej opinii publicznej do dziś nie przedstawiono wniosków z przeprowadzonych, w wielu przypadkach siłowo, i wbrew rodzinom, powtórnych ekshumacji. Nie znamy ostatecznych wyników prac komisji smoleńskiej. Mało kto chyba się już orientuje czy pisowscy eksperci wciąż biorą niebagatelne pieniądze za swoje badania i czy wreszcie dowiemy się, jak według nich było naprawdę. Jachira cały ten chocholi taniec obnaża krótkim happeningiem.
Jakość Jachiry
Klaudia Jachira jest tyle jasnym punktem Koalicji Obywatelskiej, co wyrazistym. Znamy jej poglądy na klimat, granice wolności słowa, podatki (w jednym filmiku zaprezentowała program dla KE, ośmieszając otoczenie Schetyny), rolę jaką w państwie prawa powinien odgrywać kościół. Z „trzynastki” emanuje to, czego nie ma, a co jest głównym problemem KO – „jakość”. Jachira jest jakaś. O kandydatce na premierkę, Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, z pewnością możemy powiedzieć, że jest kobietą pełną wdzięku, kultury osobistej, miłego usposobienia i niechęci do czytania z promptera. Pytanie, czy to trochę nie za mało jak na finisz kampanii. Wydaje się, że spolaryzowane społeczeństwo chce mocnych i radykalnych przekazów – to dają programy PiS i Lewicy. Program i koncepcje Koalicji Obywatelskiej, starającej się stać na gruncie centrum, mogą nieco uciekać z pola widzenia.
Koalicja Obywatelska jednak nie docenia barwności Jachiry, która mogłaby podbierać głosy Lewicy. Wycofuje się od niej rakiem. Główni politycy KO, z którymi rozmawiam twierdzą, że jest dla opozycji kłopotem. Być może istotnie tak jest, ale to po stronie liderów Koalicji powinien pojawić się odpór na koniunkturalne granie prawicy „Bobem, hummusem i włoszczyzną”.
PiS ma Dariusza Mateckiego, kandydata, którego popiera Zbigniew Ziobro i Patryk Jaki. Na swoim twitterowym koncie pisał on, że „ucinałby jajca kozojebcom”. To człowiek odpowiedzialny za nakręcanie internetowej spirali nienawiści i nie widać, żeby PiS się za niego tłumaczył. Zamiast potępiać w czambuł polityczkę ze swojej listy i dywagować nad odebraniem jej rekomendacji (co sugerowała między innymi Katarzyna Lubnaer), KO mogła wesprzeć Jachirę w walce o dobre imię. W rządowej telewizji kandydatka opozycji nazywana jest przez emerytowanego, nieśmiesznego komika „wynajętą ździrą” przy braku reakcji prowadzącego. To jest kolejny skandal z udziałem TVPiS, w przeciwieństwie do „bobu, hummusu i włoszczyzny”.
„Bo Jachira”
Opozycja ma jednak w ręce karty znacznie ważniejsze od kontrowersyjnych personaliów. Afera Banasia to poważny kaliber. Poza suchymi faktami, które wskazują na tragiczne obniżenie standardów, ośmieszenie państwa, ogromne lub celowe uchybienia służb, pojawiają się opinie prawicowych publicystów. Piotr Zaremba pisze o państwie z dykty i ciężko się z nim nie zgodzić. W toku, wbrew retoryce rządu, jest afera hejterska. Pojawiają się nowe wątki, tym razem z rzecznikiem KRS, Maciejem Miterą. Michał Szułdrzyński pisze z kolei o budowaniu nowej oligarchii. W normalnych warunkach obie afery wywróciłyby rząd. Wiadomo, PiS odwrócił warunki gry, ale jeśli opozycja w nadawaniu tonu da się ograć, okaże się na obecnym kilometrze kampanii amatorem.
Od opozycyjnych polityków słyszę, że Jachira to jednak niestety kłopot, bo demobilizuje elektorat Koalicji Obywatelskiej. Jeśli dla wyborców KO tylko część afer i spraw takich jak: przejęcie TK, brutalne uchwalanie budżetu i wykluczanie posła Szczerby, afera KNF, GetBack, Srebrna, afera aniołków Glapińskiego, działki Morawieckiego, KGHM, PiebiakGate czy ostatnio Afera Banasia są niewystarczającym powodem do pójścia na wybory „bo Jachira”, to znaczy, że ci wyborcy zasługują na kolejną kadencję z PiS-em.