W XXI wieku seanse kinowe, zakupy, rozmowy ze znajomymi i salony gier w części przeniosły się do Internetu. Życie w Hawkins, czy to sezonowa praca w lodziarni, czy wypad do kina, zaczyna toczyć się wokół zbiorowiska sklepów.
Welcome to Hawkins
Ekonomia to niekończąca się opowieść. Snują ją modele ekonomiczne, politycy, rozpadające się slumsy na obrzeżach Buenos Aires i twoja karta kredytowa (wtedy masz szczęście, jeśli nie jest to mroczna historia o zeszłonocnej imprezie). Sam najczęściej słucham pełnych akcji opowiadań z rynku finansowego i sagi godnej Władcy Pierścieni, którą stale rozwija ekonomia rozwoju. ,,Ekonomia polega na tym, że ludzie ludziom opowiadają o ludziach”[1].
Popkultura – zbiór mitów na miarę naszych czasów – stale mówi o ekonomii. Gdzie byłby Batman bez odziedziczonego majątku, dlaczego korzysta z niego żeby tłuc superzłoczyńców, czemu nie pozbędzie się ich raz na zawsze, tylko stale wysyła przestępców (na koszt podatnika) do Arkham Asylum, a w końcu co ta oglądana, czytana, grana i słuchana przez miliony historia o szlachetnym bogaczu mówi o nas samych? Popkultura to ważne i niedoceniane źródło ekonomicznej Never Ending Story.
Zatem, Panie i Panowie, tym razem Welcome to Hawkins. Zapraszam, jeśli tylko interesują was wątki ekonomiczne w „Stranger Things 3” i, o czym lojalnie ostrzegam, jeśli nie boicie się spoilerów (tak, w tekście są spoilery trzeciego sezonu serialu).
Galeria handlowa jako źródło wszelkiego zła
Między 2-gim, a 3-cim sezonem w Hawkins zbudowano amerykańską agorę, Starcourt Mall. Centrum handlowe w latach 80-tych pełniło rolę jak współcześnie, tyle, że do kwadratu. W XXI wieku seanse kinowe, zakupy, rozmowy ze znajomymi i salony gier w części przeniosły się do Internetu. Życie w Hawkins, czy to sezonowa praca w lodziarni, czy wypad do kina, zaczyna toczyć się wokół zbiorowiska sklepów.
Starcourt Mall, jak każde centrum handlowe, to ucieleśnienie konsumpcjonizmu. Istnieje tylko by generować transakcje. Transakcje z kolei mają sprawić, że będzie smacznie, zabawnie, modnie, przydatnie, ładnie. Innymi słowy, Starcourt Mall chce twojej kasy w zamian za szczęście przelane w nowe buty i hot-doga na patyku. Żyjesz by mieć i masz żeby żyć, a „Starcourt Mall has it all!”. Zresztą, spójrz!
Za sznurki konsumpcji pociąga niewidzialna ręka rynku – indywidualne egoizmy tworzące powszechny dobrobyt. Jednak świątynia kapitalizmu zostaje splugawiona u samych korzeni; w podziemiach galerii handlowej mroczne rytuały odprawiają komuniści. Pod przykrywą amerykańskiego snu kwitnie radziecka inwazja, a przejście do kolorowego świata towarów i usług mają zastąpić wrota obrzydliwej krainy śmierci. Łupieżca umysłu nie bawi się w subtelności: „Zamierzamy zakończyć ciebie, a kiedy zginiesz, zakończymy twoich przyjaciół. A potem zamierzamy zakończyć wszystkich”.
Starcourt Mall sam w sobie nie jest zły. Staje się „źródłem wszelkiego zła” za sprawą, jakby nie patrzeć, ludzkiej żądzy władzy, gotowej otworzyć bramy piekieł żeby tylko osiągnąć cel. Z drugiej strony, świątynia kapitalizmu nikogo nie uświęca. Kiedy przychodzi do finałowej walki dobra ze złem, staje się wyłącznie polem bitwy. W samym centrum Starcourt Mall, pośród materialnych towarów i kas z pieniędzmi, bohaterowie pokonują zło dzięki zaufaniu i współpracy. Dzięki wartościom zupełnie niematerialnym i niepieniężnym.
Szczątki Starcourt Mall zdają się mówić: niewidzialna ręka rynku może dać szczęście, może wzbogacić, ale to nie ona rozwiąże część poważnych problemów. Słowa klucze są podobne jak w przypadku walki z Łupieżcą Umysłu: #zaufanie i #współpraca. Zaufanie między stronami transakcji znacznie zmniejsza jej koszty np.: poszukiwania wiarygodnego kontrahenta, negocjacji, zabezpieczenia umowy i monitorowania jej wykonania. Z kolei tylko współpraca jest niezbędna przy rozwiązaniu wielu globalnych problemów typu kryzys klimatyczny, konflikty zbrojne, kryzys migracyjny. Innymi słowy, Starcourt Mall nie ma wszystkiego.
Nieudolna władza na wschodzie i zachodzie
Władza w Stranger Things zawsze zawodzi. Skorumpowany burmistrz Hawkins, który zasłania się prawem i jednocześnie sam łamie prawo? ✓. Amerykański rząd prowadzący niebezpieczne eksperymenty, które wymykają się spod kontroli? ✓. Armia Radziecka, która jakimś cudem buduje superlaboratorium pod amerykańskim centrum handlowym, a następnie przegrywa z ekspedientką, fanem teorii spiskowych, policjantem i grupką wścibskich dzieciaków?
Nawet szeryf Hopper staje się skuteczny dopiero kiedy przestaje działać w ramach policyjnej struktury. W „Stranger Things” skuteczni są ci, którzy mają więcej wspólnego z indywidualizmem, niż rozkazem np. pomysłowe dzieci, zrozpaczona matka, zakochany nastolatek. Wszystkie problemy wynikały z niekompetencji kolektywistycznej władzy i wszystkie problemy rozwiązano, kiedy indywidualistom-bohaterom pozwolono działać. Laissez faire, pozwólcie działać – do tego hasła jest najbliżej bohaterom. Byłoby dużą przesadą napisać, że serial jest hołdem dla ekonomicznego leseferyzmu, ale z pewnością podkreśla zawodność państwa oraz rolę przedsiębiorczości, pomysłowości i indywidualizmu jednostki.
Sklepikarze vs. Centrum handlowe
Epizodycznym wątkiem w trzecim sezonie jest protest drobnych sklepikarzy przeciwko Starcourt Mall – nowe centrum handlowe doprowadza ich do ruiny. I tak historia o potworach, Armii Radzieckiej i grupce przyjaciół pyta o istotę konkurencyjności. Sklepikarzom pracę odebrał nie tyle Starcourt Mall, co ich własna nieatrakcyjność, a w efekcie klienci, którzy postanowili zagłosować portfelem. Nic dziwnego, że to rozzłościło przyzwyczajonych do starego układu sił handlarzy z downtown. To właściwie mówi czarny charakter, burmistrz Larry Kline, choć nie jest łatwo przyznać mu w tym przypadku rację (jest paskudniejszą postacią od wszystkich potworów razem wziętych).
Kategoria wielkości przedsiębiorcy oczywiście odgrywa istotną rolę (sklepik i supermarket mają inne możliwości, ryzyko, potrzeby), ale z perspektywy konkurencji nie jest ona jedynym czynnikiem. W końcu istnieją, wręcz w obok siebie, targowiska i supermarkety. Czasem w grę wchodzi specjalizacja np. bazarek na którym można kupić zdrową żywność prosto od rolnika, czy niewielki sklep z autorską odzieżą. Innym razem może być to lokalizacja (osiedlowy sklepik do którego wszyscy mają blisko), czy nawet relacja (z taką panią Halinką sklepową to i pogadać można chwilę, pośmiać się, a nawet dowiedzieć czegoś nowego). Co więc powinni zrobić sklepikarze z Hawkins? Z całą pewnością nie marnować czasu i sił na protesty, tylko np.: znaleźć przewagę konkurencyjną, a być może – tu słowo klucz – zacząć ze sobą współpracować.
Inną sprawą jest wątek prawny. Działający pod przykrywką komuniści nakłaniają burmistrza Hawkins do bezprawnej pomocy w zdobyciu nieruchomości wokół Starcourt Mall. W serialu widzimy też aresztowanego człowieka, któremu władza nielegalnie zabrała własność. Ani ochrona własności, ani wolności nie są dane obywatelom raz na zawsze. Nie trzeba komunistycznego spisku z istotami z innego wymiaru w tle by je stracić. Wystarczy nieuczciwa, choć demokratycznie wybrana władza.
Dziesięciolatka i jej przyjaciel, kapitalizm.
Dziesięcioletnia Erica zostaje poproszona przez bohaterów o prześlizgnięcie się przez szyb wentylacyjny i otworzenie od środka drzwi do tajemniczego hangaru komunistów. Dziewczynka zdradza się ze swoją sympatią do kapitalizmu („Wiecie co najbardziej lubię w tym kraju? Kapitalizm”) i wyjaśnia na czym on polega: „To oznacza, że obowiązuje wolny rynek. To znaczy, że ludzie dostają wynagrodzenie za swoje usługi w zależności od wartości ich wkładów. I wydaje się, że moja umiejętność zmieszczenia się w tym małym otworze jest dla was bardzo, bardzo wartościowa”. Erica podaje cenę za udział w misji: darmowe lody do końca życia.
Erica odkrywa jedną z funkcji rynku: wycenę. Rynek, czyli ludzie i ich decyzje, wyceniają towary i usługi przez miliony większych i mniejszych negocjacji, licytacji, czy poszukiwań lepszej oferty. Alternatywnym systemem wyceny jest np.: gospodarka centralnie planowana (czyli nie najlepsze towarzystwo). Dziś żaden rynek nie jest w pełni wolny. Trwa odwieczny spór o granice wolności (np. o zasadność płacy minimalnej, czy niektórych zasad wyceny praw autorskich), ale całkowicie wolny rynek to utopia, przeciwko której był również liberał Adam Smith, twórca ekonomii klasycznej.
Kiedy jednak ktoś mówi o godnej zapłacie albo słusznej cenie trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie kto będzie poszukiwał godności zapłaty i decydował o słuszności ceny, jeśli nie wolne strony dobrowolnej transakcji? Państwo? Wypowiadający słowa o godności i słuszności? Bardzo łatwo dokonywać za kogoś wyceny, gdy w grę wchodzą cudze pieniądze. Ingerencja państwa, niekiedy konieczna (np. prawo antymonopolowe), powinna być wyjątkiem od zasady, którą wyłożyła dziesięcioletnia Erica. Nawet za cenę darmowych lodów do końca życia – nadmierny interwencjonizm państwowy kosztuje znacznie więcej.
[1] T. Sedláček, ,,Ekonomia dobra i zła”, tłum. D.Bakalarz, Wydawnictwo Studio EMKA, Warszawa 2012