Nieubłaganie zbliża się moment wprowadzenia daleko idących zmian systemu emerytalnego. Konieczność przeprowadzenia tych reform jest bezdyskusyjna, brak jednak odważnego, który pierwszy zakomunikuje milionom obecnych i przyszłych emerytów, że nigdy wcześniej emerytury w Polsce nie były tak korzystne jak obecnie (wbrew temu co na ten temat zwykle plotą dziennikarze i politycy). Nie ma też możliwości, by tak samo korzystne pozostały w przyszłości.
Nie wyobrażam sobie, aby tak istotne decyzje nie były poprzedzone gruntowną publiczną dyskusją. Chciałbym dołożyć swoje trzy grosze do tej dyskusji i zaproponować dwa postulaty, które moim zdaniem powinny być podwaliną przyszłych zmian.
Emerytura socjalna.
Jeszcze do niedawna wydawało się, że ochrona praw nabytych stanowi istotną barierę dla przeprowadzenia niezbędnych zmian. Dziś po drastycznym zmniejszeniu składek przekazywanych do OFE takich skrupułów można już nie mieć. Wydaje się, że przyszedł już czas uznania, że emerytura nie jest wypracowanym profitem, lecz świadczeniem socjalnym solidarnego państwa przysługującym wszystkim, którzy osiągnęli odpowiedni wiek. Również tym, którzy nie przepracowali wymaganej ilości lat „składkowych”, bo pracowali „na czarno”, lub wychowywali dzieci, a którym z reguły i tak wypłacane są różne świadczenia socjalne chroniące przed ubóstwem. Emerytura socjalna powinna być równa dla wszystkich, bez związku z długością zatrudnienia i wysokością zarobków i odpowiadać dzisiejszemu średniemu świadczeniu emerytalnemu. Wszystkie prognozy, jak celnie zauważa minister Irena Wóycicka z Kancelarii Prezydenta, wskazują na to, iż relacje emerytur do wynagrodzeń spadną w przeciągu najbliższych 50 lat do poziomu 30%. Zestawiając to z przeciętną pensją netto za drugi kwartał 2011 w wysokości 2345,11 zł łatwo możemy wyliczyć, że świadczenie osoby przeciętnie uposażonej wyniesie według dzisiejszych relacji 703,53 zł.. Tymczasem od 1 marca 2011 kwota najniższego gwarantowanego świadczenia emerytalnego wynosi co najmniej (bez dodatków) 728,18 zł.. Zestawiając to z faktem iż uposażenia nie przekraczające średniej pobiera 70% pracujących łatwo można oszacować iż kosztowne wyliczanie świadczenia emerytalnego dla ¾ populacji nie ma sensu, gdyż ich misternie wyliczone kwoty trzeba będzie i tak ujednolicić i podnieść do poziomu minimalnego. Co więcej dla kolejnych 15 % wyliczona emerytura przekroczy poziom minimalny o zaledwie kilka, kilkanaście złotych. Najwyższe świadczenie dzisiaj w wysokości 1758,83 zł. otrzymają osoby zarabiające powyżej dwóch i pół średniej krajowej, czyli 8397,5 zł. brutto miesięcznie, a takich osób jest zaledwie około 1% ogółu zatrudnionych (dla porównania – osób które w zeszłym roku płaciły PIT według drugiej skali podatkowej, czyli zarabiających powyżej 7127 zł. było 1,89%). Powyższe wyliczenia wskazują, że w dotychczas obowiązującym systemie emerytura byłaby i tak niemal równa dla około 90% wszystkich świadczeniobiorców i wynosiła około 41,4% najwyższego świadczenia.
Nie ma zatem społecznego sensu ponoszenia gigantycznych kosztów tylko po to, by zróżnicować wysokość świadczeń dla pozostałych 10% osób bardzo zamożnych, takich dla których i tak świadczenie emerytalne najprawdopodobniej nie będzie ważyło na poziomie życia i które są w stanie zabezpieczyć się na starość. A potencjalne oszczędności są niebagatelne. Koszty funkcjonowania ZUS to przeszło 4 mld. zł. w bieżącym roku, do tego prowizje OFE i trudny do oszacowania społeczny koszt gromadzenia i przechowywania niezbędnej dokumentacji okresów zatrudnienia. Sam ZUS wskazuje, że co druga osoba nabierająca w przyszłym roku prawa do emerytury nadal nie ma ustalonego kapitału początkowego. Zgromadzenie niezbędnej dokumentacji płacowej zajmuje, według ZUS, kilka miesięcy , a nawet kilka lat przy czym często nawet tak długie i wyczerpujące poszukiwania kończą się fiaskiem. Zmuszamy w ten sposób 38 milionów obywateli do marnowania bilionów godzin i ponoszenia, często ogromnych, związanych z tym kosztów. A z każdym rokiem rodzą się kolejni przyszli emeryci i oni również będą te koszty musieli ponosić. Już dziś możemy zacząć używać terminów : „emeryt poczęty”, „emeryt nienarodzony” itd.
Wydaje się, że tak daleko idące uproszczenie systemu emerytalnego i po części socjalnego poprzez przyjęcie proponowanego rozwiązania pozwoli na likwidację nie tylko funduszy emerytalnych, ale także pozwoli na drastyczne odciążenie, a zatem i likwidację większej części Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Prowizje funduszy emerytalnych, koszty bieżące utrzymywania ZUS, amortyzacja jego majątku to rokrocznie miliardy do zaoszczędzenia. Wprowadzenie tych oszczędności spowoduje co prawda pojawienie się całej masy bezrobotnych pracowników tych instytucji, ale jak wiadomo, każde ograniczenie zatrudnienia w administracji sprzyja wzrostowi PKB.
Emerytura progresywna.
Drastyczna zmiana systemu emerytalnego polegająca na zmniejszeniu świadczeń, i, lub przesunięciu granicy wieku emerytalnego będzie dla społeczeństwa bardzo trudna do przyjęcia. „Krew, pot i łzy” możliwe są do przyjęcia, kiedy towarzyszy im nie tylko rozumienie potrzeby, ale również perspektywa poprawy. Proponuję zatem przyjęcie założenia progresywnej modyfikacji powszechnego systemu emerytalnego.
Należy zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn i ustalić jego poziom bazowy na 69 lat.
Dotychczasowy system emerytalny polegający na zmuszaniu do pełnej aktywności zawodowej do ostatniego dnia przed osiągnięciem określonego wieku i całkowitej rezygnacji z niej już od następnego dnia jest wielce marnotrawny i szkodliwy społecznie. Proponuję stopniowe przechodzenie na emeryturę i możliwość również stopniowego i całkowicie dobrowolnego ograniczania tej aktywności (praca na część etatu). Niezależnie od tego czy ktoś nadal pracuje i w jakim zakresie 20% bazowego świadczenia emerytalnego przysługiwałoby już po osiągnięciu 65 lat, kolejne 20% 66 lat itd. Po osiągnięciu 70 lat, co roku podwyżka świadczenia o kolejne 5% (niezależnie od waloryzacji inflacyjnej), dodatkowo dla wszystkich emerytów dodatkowe świadczenie w wysokości jednomiesięcznej emerytury z okazji każdych urodzin.
Jestem przekonany, że taka propozycja wygląda atrakcyjnie i ma ogromne szanse na uzyskanie społecznego przyzwolenia mimo, że oszczędności wynikające z jej wprowadzenia są porównywalne z maksymalnymi oczekiwaniami ekonomistów. Zwracam uwagę na niebagatelną korzyść wynikającą z możliwości częściowego wykorzystywania kwalifikacji i doświadczeń zawodowych seniorów, bardzo wyraźne poprawienie warunków bytowych osób najstarszych i odciążenie systemu opieki społecznej. Przykładowo każda osoba w wieku 90 lat otrzymywałaby świadczenie w wysokości odpowiadającej dwukrotności dzisiejszej średniej emerytury.