Kultura i edukacja, aksjologia kultury, podział na wysoką i tę masową, kultura a tożsamość, kultura w kryzysie i kryzys w kulturze, etyka w sztuce i estetyzacja etyki – nie ma limitu dla intelektualnej przygody, w której kultura nie byłaby odmieniana przez wszystkie przypadki.
Czy to co piękne jest dobre? Czy to co dobre ma być piękne? Za tymi dwoma pozornie nieskomplikowanymi pytaniami kryje się złożony, niejednoznaczny świat wątpliwości, sporów i rozważań o relacjach pomiędzy sztuką i etyką, stanowiących kontynuację tradycji filozoficznej, sięgającej starożytności. Świat kultury i sztuki, ze swoim materialnym i niematerialnym bogactwem, daje nieskończone możliwości do intelektualnej, estetycznej i emocjonalnej przygody. Nieskończone, bo nie ma granic ludzkiej kreatywności, ciekawości i ekspresji. Doświadczamy tego świata na sposób fizyczny, obcując z materialnymi wytworami kultury – choćby dziełami sztuki, i subtelny – w sferze wartości, idei, emocji, relacji, mentalności. Orientacja w świecie kultury jest niezbędna do utrzymania cywilizacyjnych osiągnięć i dalszego rozwoju. Wymykający się prostym definicjom i szufladkom świat sztuki konfrontuje człowieka z wielkimi pytaniami dotyczącymi sensu i treści życia, ale skłania także do refleksji o sens i treść kultury, o to co w niej jest najważniejsze, co na nią wpływa, a na co ona oddziałuje. Kultura i edukacja, aksjologia kultury, podział na wysoką i tę masową, kultura a tożsamość, kultura w kryzysie i kryzys w kulturze, etyka w sztuce i estetyzacja etyki – nie ma limitu dla intelektualnej przygody, w której kultura nie byłaby odmieniana przez wszystkie przypadki. Okazuje się jednak, że wymiary estetyczny i etyczny sztuki mylą się i mieszają odbiorcom. W estetycznym wymiarze pole do porozumienia, albo pokojowego różnienia się, jest zdecydowanie większe niż w wymiarze etycznym, w którym powodowani emocjami odbiorcy z trudem znajdują kryteria jego odbioru pozwalającymi wyjść poza spontaniczną reakcję. Jeśli pomiędzy indywidualnym kodeksem etycznym odbiorcy a jego interpretacją dzieła istnieje dysonans, łatwo ulegają oburzeniu, obrazie i emocjonalnemu wzmożeniu, uznając dzieło za wadliwe moralnie, a przez to odrzucając jego walory estetyczne.
W życiu jednostki i zbiorowości sztuka pełni wiele funkcji – poznawczą, komunikacyjną, emocjonalną, rozrywkową, edukacyjną, wychowawczą, propagandową, rozrywkową, metafizyczną, terapeutyczną, integracyjną, identyfikacyjną, użytkową, czy wreszcie estetyczną – odwołując się do piękna, oraz etyczną – odwołując się do idei dobra. Spełnienie tych funkcji – łącznie lub wybiórczo, nie określa granic sztuki, które podlegają ciągłej dyskusji i redefinicji. We współczesnej kulturze obserwujemy przede wszystkim napięcia na styku dwóch ostatnich wymiarów z powyższej listy – estetycznego i etycznego. W pierwszym toczą się spory o to, w dużym uproszczeniu, co piękne i co się komu podoba – tak wśród krytyków artystycznych, jak i publiczności. W tym drugim często iskrzy. Po 1989 roku nie tylko kraj przeszedł gwałtowną transformację polityczną, ekonomiczną i społeczną, dynamicznie zmieniała się też kultura i sztuka, konfrontując odbiorców z coraz to nowymi wyzwaniami intelektualnymi, emocjonalnymi i percepcyjnymi. Proces kształcenia do odbioru sztuki, nauki nowych języków artystycznych i sposobów twórczej ekspresji jest długotrwały i ustawiczny. Nieustannie pojawiają się dzieła, które formą i treścią przekraczają dotychczasowe konwencje, wymagając od odbiorcy wysiłku w odbiorze i rozumieniu sztuki oraz treści, jakie ze sobą niesie.
W odniesieniu do istotnych społecznych kwestii, w tym rasizmu, homofobii, seksizmu, etyczna dyskusja o wartości sztuki jest żywa tak w kręgach profesjonalnych krytyków artystycznych, jak i w potocznym odbiorze widzów, czytelników i słuchaczy. Czy namysł etyczny nad dziełem artystycznym jest prawomocny i wystarczający? Oskar Wilde twierdził, że nie istnieje literatura moralna czy niemoralna – są tylko książki dobrze lub źle napisane. Czyli sztuka stanowi osobny porządek estetyczny i nie należy stosować dla jej oceny kryteriów z autonomicznego porządku etycznego. Amerykański filozof Noël Carroll twierdzi, że „tylko czasami moralny defekt w dziele sztuki stanowi estetyczną wadę, oraz ze czasem cnota moralna może być poczytana za cnotę estetyczną”. Doskonałym przykładem dzieła, którego estetyczna wartość dzieła przewyższa jego etyczne niedoskonałości, jest choćby Triumf woli Leni Riefenstahl. Długo można rozprawiać o jego kinematograficznej maestrii, choć jego propagandowe przesłanie i apoteoza przywódcy nazistowskich Niemiec budzą moralny sprzeciw.
Nierozstrzygnięty spór o relacje etyki i sztuki nieustannie elektryzuje odbiorców stawiając ich przed percepcyjnymi, emocjonalnymi i intelektualnymi wyzwaniami. Iskrzy zwłaszcza gdy nowoczesne, dyskursywne, często prowokacyjne wypowiedzi artystyczne spotykają się z konserwatywnym podejściem do sztuki. Sztuka śmiało przekraczająca granice między kreacją artystyczną, a rzeczywistością społeczną, polityczną medialną, powoduje dezorientację odbiorców. Dość wspomnieć o wystawie Piotra Uklańskiego z 2000 roku w warszawskiej Zachęcie, która prezentowała fotosy filmowe, przedstawiające aktorów w kostiumach hitlerowskich żołnierzy w polskich i zagranicznych filmach. Oburzony wykorzystaniem swojego wizerunku Daniel Olbrychski zdemolował wystawę posługując się szablą – rekwizytem z filmu Potop. W ocenie Olbrychskiego wystawa służyła promocji ideologii nazizmu i tym samym uznał ją za moralnie szkodliwą. Pamiętamy o wieloletnim procesie Doroty Nieznalskiej oskarżonej o obrazę uczuć religijnych za umieszczenie zdjęcia penisa na krzyżu, ostatecznie oczyszczonej z zarzutów po batalii sądowej i odwołaniu od wyroku skazującego. Jeszcze inny przykład to wystawiona w Zachęcie przed dwoma dekadami rzeźba Maurizio Cattelana przedstawiająca papieża Jana Pawła II przygniecionego meteorem, która tak zelektryzowała i wzburzyła niektórych odbiorców szarganiem „świętości”, że aż zmobilizowała posłów Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego do „ratowania” papieża Polaka, którzy zdjęli z figury kamień, a przy okazji ją zniszczyli. Ostatnie lata dostarczyły wielu przykładów „świętego oburzenia”, by wspomnieć o oprotestowanej Śmierci i dziewczynie w reżyserii Eweliny Marciniak we Wrocławiu, zdjętym z programu festiwalu Malta spektaklu Golgota Picnic, Klątwie Olivera Frljića w warszawskim Teatrze Powszechnym.
Niedawno znowu zawrzało wokół sztuki i znowu z udziałem wielkiego symbolu Polaków – przed Muzeum Narodowym w Warszawie stanęła rzeźba Jana Pawła II, brodzącego w wypełnionej krwawą cieczą sadzawce, unoszącego nad głową ogromny głaz. Instalacja Jerzego Kaliny wywołała lawinę komentarzy i sporów interpretacyjnych (papież-tytan, heroicznie dźwigający ciężar trosk całego świata), szybko zapładniając wyobraźnię autorów internetowych memów, którzy z właściwą sobie ironią przetworzyli propozycję twórcy. Mniej jednak czasu poświęcono estetycznemu wymiarowi dzieła, choć tu wiele pozostaje do życzenia, skojarzenie jest banalne i łopatologiczne, zamiast patosu mamy groteskę, zamiast jakości tandetne wykonanie. Wszelkie próby interpretacji zamyka jednak wypowiedź samego autora, który wyjaśnił w mediach swoją intencję: przedstawił papieża wojującego z „czerwoną zarazą”, skradającą się pod płaszczykiem choćby tzw. ideologii LGBT.
I co teraz? Czy nadal spieramy się o sztukę w jej estetycznym wymiarze, czy debata ogniskuje się wokół etycznej wymowy dzieła? W ogólnym rozrachunku ten i wcześniej przywołane przykłady elektryzujące odbiorców rodzą fundamentalne pytania o wymiar i sens sztuki – czym jest, jakie są jej granice, co chce przekazać i jakiej sprawie służy. Co nas elektryzuje, co oburza, co wywołuje gniew? Kiedy ten gniew jest słuszny, a kiedy sprowadza się do „świętego oburzenia”? Czy etyczny osąd jest uprawniony, czy prowadzi nas na manowce, upolityczniając sztukę i prowadząc do cenzury? Pytania wciąż bez odpowiedzi, choć już samo ich zadawanie sprawia, że pozostajemy w żywym nurcie rozmowy o sztuce, która powstaje przecież z intencją wywołania w odbiorcach reakcji, emocjonalnej i intelektualnej. Rozmawiajmy.