Dlaczego zatem cały świat nie żyje zgodnie z zasadami etycznego weganizmu skoro jest to nie tylko możliwe, ale wręcz wskazane – nie tylko przez wzgląd na dobrostan zwierząt, ale i kwestie klimatyczne?
Ignorance is bliss. W końcu łatwiej jest przeżyć całe życie z zamkniętymi oczami, zrzucając całą odpowiedzialność za swoje postępowanie na brak świadomości. Czy jednak na pewno chcemy, by nasze niedoinformowanie1 utwierdzało status quo i przyczyniało się do utrwalenia błędnego koła cierpienia zwierząt? Z moralnego punktu widzenia, odpowiedź powinna brzmieć: Nie, nie chcemy. Dlaczego zatem cały świat2 nie żyje zgodnie z zasadami etycznego weganizmu skoro jest to nie tylko możliwe, ale wręcz wskazane – nie tylko przez wzgląd na dobrostan zwierząt, ale i kwestie klimatyczne?
Odpowiedź jest prosta, choć zapewne zostanie uznana przez wielu za kontrowersyjną: Bo nie chce nam się podjąć wysiłku i zacząć zmiany od nas samych. Zazwyczaj mamy też na tę bierność milion wymówek. W końcu, jak zauważa Peter Singer w posłowiu do wznowionego wydania Wyzwolenia zwierząt, „człowiek jest niezwykle twórczy jeśli chodzi o wynajdywanie racjonalnych uzasadnień dla robienia czegoś, co chce robić”3 – lub w tym przypadku tego, czego nie chce robić. Inercja jest, bez dwóch zdań, plagą wśród społeczeństwa XXI wieku. A jednak, warto próbować, bo najgorszym, co może się stać to to, że dołączymy do ruchu na rzecz pozytywnej zmiany i staniemy się aktywnymi obywatelami naszej planety dbającymi o jej dobro.
Weganizm to nie tylko kwestia żywieniowa
Nie ulega wątpliwości, że żyjemy w czasach, w których większość kluczowych faktów mamy na wyciągnięcie ręki. Z drugiej jednak strony, coraz częściej zdarza się, że w natłoku informacji czujemy się przytłoczeni i w efekcie świadomie (lub podświadomie) ignorujemy pewne kwestie, aby móc wieść swe życie we „względnym” spokoju. I tak, choć media donoszą, iż diety bezmięsne (wegetarianizm i weganizm) święcą tryumfy zarówno na całym świecie4, jak i w Polsce. Podaje się, że już ponad 3 miliony Polek i Polaków przeszło na żywienie oparte o produkty roślinne5, a jednak dyskusja o weganizmie nadal ignoruje wiele kluczowych zagadnień i zamiast tego kręci się wokół sposobu odżywiania. Bo tak jest, po prostu, łatwiej. Podczas gdy, tak naprawdę, weganizm to postawa z gruntu etyczna odnosząca się do wszystkich sfer naszego życia – od tego, w jaki sposób się ubieramy, jakich środków czystości używamy w domu, jakie kosmetyki stosujemy, jakie wino pijemy, po to, jak spędzamy czas wolny. Jak zauważają Peter Singer i Jim Mason w książce Etyka a to, co jemy (Czarna Owca 2012), weganizm to – parafrazując ich ogólny przekaz – kompleksowy i skrajnie nonkonformistyczny styl życia. To także podejmowanie aktywnych działań na rzecz poprawy dobrostanu wszystkich zwierząt – czy to poprzez udział w akcjach ulicznych, wolontariat w organizacjach prozwierzęcych, czy edukowanie współobywateli.
Na początku 2020 roku sąd w Norwich w Wielkiej Brytanii orzekł, iż etyczny weganizm winien być kwalifikowany jako „przekonanie filozoficzne” i jako taki jest chroniony prawem6. Co to oznacza w praktyce? Obecnie, w świetle brytyjskiego prawa etyczni weganie powinni mieć te same prawa co inne wspólnoty religijne – szczególnie w odniesieniu do praw pracowników. Co ciekawe, podobna dyskusja zaistniała także w Polsce – jednak w naszym kraju przybrała ona charakter zgoła prześmiewczy, porównując postulaty uznane przez brytyjski wymiar sprawiedliwości za zasadne jako „otwierające furtkę ekooszołomom”7. Sami zaś weganie otrzymali łatkę „aroganckich hipokrytów”8, którzy z zasady wzbudzają niechęć w społeczeństwie9. Czy takie postrzeganie jest słuszne w odniesieniu do osób, których nadrzędnym celem w życiu jest nie przyczynianie się do wywoływania cierpienia naszych braci mniejszych? Wydaje się, że jest to zgoła niesprawiedliwe. I rzeczywiście, niektórzy etyczni weganie mogą sprawiać wrażenie nadmiernych zapaleńców, podczas gdy podstawą ich (a raczej naszego, gdyż piszę te zdania z perspektywy osoby praktykującej etyczny weganizm) zachowania powinna być wyrozumiałość i stosunkowa (choć nie przesadna) cierpliwość. Dobrze ujął to Tobias Leenaert w Jak stworzyć wegański świat: Podejście pragmatyczne: „[c]hociaż rozumiem, że trudno mieć pozytywny ogląd ludzi ze względu na hurtową przemoc wobec innych gatunków, uważam, że pozytywny stosunek do naszych bliźnich jest bardziej przydatny dla wszystkich zaangażowanych”10. Tylko wyrozumiałość i aktywne promowanie etycznego weganizmu nas zatem uratuje.
Wydaje się tym samym, że etyczny weganizm wciąż pozostaje powszechnie niezrozumiany i przyrównywany do zespołu fanatycznych zachowań, które mają za cel działanie na szkodę tradycyjnie postrzeganej polskości (a w szerszej perspektywie także tradycyjnych wartości, którym hołdują inne narodowości lub kultury). Tymczasem, nic bardziej mylnego, gdyż postawa ta z założenia nie ma za zadanie stygmatyzować, a raczej edukować i dążyć do budowy świata, w którym prawa zwierząt11 są powszechnie szanowane. Niestety, już samo to stwierdzenie niejednokrotnie budzi kontrowersje. Należy zatem zmienić obecną perspektywę i postawić sprawę jasno: etyczny weganizm jest przejawem aktywnej obywatelskości. A jako obywatele naszego kraju, jak i całej planety, mamy wrodzony obowiązek zadbać o to, by przyszłość wszystkich zwierząt – ludzkich i pozaludzkich – malował się w jaśniejszych barwach.
Obywatelskość 2.0
W dzisiejszym świecie chodzenie na wybory i podejmowanie odpowiedzialnych decyzji politycznych i społecznych już nie wystarcza. Obecnie musimy rozszerzyć nasze rozumienie obywatelskości na obszary, które dotychczas nie trafiły jeszcze powszechnie do kanonu zachowań racjonalnych i słusznych z etycznego punktu widzenia. Jak inaczej jednak traktować naszą obojętność wobec losu zwierząt hodowlanych (nie tylko tych „przeznaczonych na mięso, ale i tych wykorzystywanych w przemyśle mleczarskim), tzw. „futerkowych”, tych wyzyskiwanych w przemyśle rozrywkowym (od cyrków, po zoo, angażowanie ich w dyscypliny sportowe, czy też w kinematografii, wreszcie jako środek rekreacyjnego transportu), i konsumowanie produktów ich pracy12? Jak zaznacza Jaś Kapela w książce Polskie mięso: Jak zostałem weganinem i przestałem się bać, „[o] społeczeństwie najlepiej świadczy to, jak traktuje najsłabszych. Według tego kryterium wypadamy fatalnie. Obojętność na cierpienie zwierząt wydaje się powszechna (…)”13. Nie ulega zatem wątpliwości, iż powinniśmy dążyć do tego, by tej obojętności się wyzbyć.
Dlatego też, jak Marta Zaraska pisze w Mięsoholikach, „[w]ażne, abyśmy byli świadomi czynników wpływających na nasze wybory i abyśmy nie naśladowali ślepo zwyczajów, zjawisk kulturowych i zachowań znanych z reklam”14. Nie czekajmy więc aż reszta świata zrobi coś za nas. Już teraz podejmijmy ten pierwszy śmiały krok i zrezygnujmy z wykorzystywania zwierząt pozaludzkich do własnych celów. Bo przecież wcale nie ma takiej potrzeby, doskonale poradzimy sobie bez tego, a jakże lżej będzie nam na duszy ze świadomością, że zrobiliśmy to, co należy.
I tym właśnie jest etyczny weganizm: manifestacją aktywnej obywatelskości na miarę naszych czasów i troską o całą planetę wraz z istotami, które ją zamieszkują. To świadomość, że nasze zachowania zawsze pociągają za sobą konsekwencje (zamierzone lub nie), zaś to, że mamy ochotę na krwistego steka, herbatę z miodem, sweter z angory lub buty ze skóry nie stanowi żadnego usprawiedliwienia dla faktu, że dokonamy tego kosztem innej, czującej istoty. Do tego prawa zwyczajnie nie mamy.