Z okazji zbliżających się Igrzysk Wolności 2018 przypominamy wystąpienie jednego z gości tegorocznej imprezy – Brendana Simmsa, wykładowcyą historii w Centrum Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Cambridge, współprzewodniczącego Stowarzyszenia Henry’ego Jamesa oraz szefa Projektu Unii Demokratycznej. Wystąpienie zostało wygłoszone podczas 1. edycji Igrzysk Wolności w 2014 roku.
Brendan Simms: Tematem mojego wystąpienia będzie Europa po supremacji. Zagadnienie, które jeszcze mniej więcej sto lat temu mogłoby się wydawać nieco dziwne. Europa była wówczas bezapelacyjnie uznawana za siłę dominująca, tymczasem tę supremację straciliśmy. Moja najnowsza książka traktuje o sprawie niemieckiej, tym samym podtytułem wystąpienia chciałbym uczynić „Kwestię niemiecką i rozwiązania angloamerykańskie”. Spróbuję wskazać wyzwania, jakie w dniu dzisiejszym stoją przed Europą, oraz przypomnieć o tych, z którymi zmagała się w przeszłości. Postaram się udzielić odpowiedzi na pytania: „Jak państwa mierzą się z owymi wyzwaniami?”, „Jak zastosować naukę zaczerpniętą z historii dla współczesnej Europy?” oraz „W jaki sposób osiągnąć najbardziej pożądane dziś dla nas rezultaty?”.
Mówiąc o wyzwaniach, mam na myśli przede wszystkim kryzys niezależności w Europie, problemy z euro, kryzys ekonomiczny, stagnację, recesję, a nawet coś, co ośmieliłbym się nazwać depresją panującą w znacznej części Unii Europejskiej. Mamy do czynienia z gwałtownym osłabieniem Unii na scenie światowej: w zakresie gospodarczym względem Chin, militarnie zaś wobec potęgi Rosji. Nie muszę przypominać, co działo się w ciągu ostatnich kilku miesięcy na Krymie i Ukrainie. Na skutek strategii przyjętych wobec tamtych wydarzeń Unia Europejska okazała się na scenie międzynarodowej słabym partnerem dla Stanów Zjednoczonych. Sądzę, że mamy do czynienia z dwoma fundamentalnymi problemami. Po pierwsze, z mocno dyskutowaną kwestią deficytu demokracji. Deficyt ów polega na paradoksie dysponowania demokracją konfederacyjną, opartą na systemie wybieralnych przywódców, przy jednoczesnym nieistnieniu federacji, czego skutkiem jest brak bezpośredniego wpływu obywateli ze strefy euro na przywództwo europejskie. Uwidacznia się to choćby w procesie wyboru przewodniczącego Parlamentu Europejskiego i szefa Komisji Europejskiej. Po drugie, istotnym problemem pozostaje kwestia bezpieczeństwa w Europie. Niemcy są w niewystarczającym stopniu politycznie i militarnie zaangażowane w zapewnienie bezpieczeństwa Europy. W tym względzie wyjątkowo paląca pozostaje sprawa rosyjskich aspiracji terytorialnych na wschodzie Europy. Oba te problemy są zakorzenione w historii europejskiej, a szczególnie w dziejach Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Cesarstwo rzymskie, struktura niegdyś rządząca Europą Środkową, której dziedzictwo trwa do dziś – zostało stworzone, by zająć się problemem Niemiec. Pod kątem historycznym problem ów dotyczył ich rozmiaru terytorialnego, skali populacji, ale również ogromnego, wypracowanego przez wieki potencjału gospodarczego i zbrojnego połączonego ze znacznymi podziałami wewnętrznymi. Niemcy jak żaden inny kraj skupiały ogromną liczbę frakcji religijnych, politycznych i gospodarczych. Wszystko to sprawiało, że kraj ów przez pierwsze kilkaset lat istnienia imperium były celem dla innych potęg. Gdy zaś dla odmiany Niemcy się zjednoczyły – a zatem w latach 1871–1945 – dysponowały ogromnym potencjałem wpływającym na destabilizację systemu europejskiego.
Gdy przyjrzymy się umowom jałtańskim, ustaleniom wersalskim, a także kolejnym traktatom unijnym, z łatwością dostrzeżemy wspólne cechy owych porozumień. Wszystkie wspomniane umowy zostały stworzone, by rozproszyć moc niemiecką. Pozostawiały Niemcom tyle mocy i siły, aby mogły się one bronić przed agresorami zewnętrznymi, nie pozwalały im jednak stać się państwem tak potężnym, by zagrażać swoim sąsiadom. W istocie przez setki lat (z wyjątkiem okresu 1871–1945) głównym celem polityki europejskiej było okiełznanie potęgi Niemiec. Proces integracji europejskiej wprowadził w tym względzie wiele rozwiązań, które stały się konstytutywnymi elementami kultury politycznej Unii Europejskiej. Struktury stworzonej po to, by rozproszyć, a nie skupiać siłę. Gdybyśmy jednak przed laty obrali inną strategię, byłoby nie do pomyślenia, by prezydent Putin próbował obecnie zbliżyć się do naszych wschodnich granic.
Zastanówmy się teraz, w jaki sposób podobnym wyzwaniom stawiali czoła politycy w przeszłości. Najpierw przyjrzyjmy się Wielkiej Brytanii z początku XVIII w., kiedy to Anglia i Szkocja występowały jako oddzielone byty polityczne. Wyczuwały one silne zagrożenie ze strony Francji Ludwika XIV, obawę przed ideologicznym absolutyzmem i katolicyzmem, z północy zaś niebezpieczeństwo w postaci interwencji francuskiego wojska przez terytorium Szkocji, która była wówczas ekonomicznie rozbita. Pieniądze zostały przeznaczone na nieudane projekty kolonialne. Pojawiły się więc problemy ideologiczne, gospodarcze i militarne. Podobnie Ameryka Północna w drugiej połowie XVIII w. miała szereg problemów, mimo że zabezpieczyła swoją niepodległość przed Brytyjczykami. Mierzyła się z ogromnymi długami i zagrożeniem zewnętrznym, ot, choćby ze strony Hiszpanów na południu Florydy. Problemów nastręczała także polityka wewnętrzna: otwarta pozostawała kwestia niewolnictwa, stworzenia republiki, kontrola Zachodniego Wybrzeża. W jaki zatem sposób kraje anglosaksońskie stawiły czoła tym wyzwaniom?
Anglia i Szkocja w 1707 r. powołały wspólny parlament, wspólnego władcę, połączyły także swoje długi i armię. Szkoci zachowali swoją suwerenność w zakresie religii i prawa, jednak wspólnie z Anglikami stworzyli projekt imperium przeciwko Francji. Anglia i Szkocja, czyli Wielka Brytania, od tej pory występuje na scenie światowej jako jedna siła. W 1787 r. Amerykanie na zjeździe konstytucyjnym powołali urząd prezydenta, senat, Izbę Reprezentantów, utworzyli skarb, stworzyli wspólną armię. To zapewniło im wspólną tożsamość. W ten sposób Stany Zjednoczone stały się najpotężniejszym krajem na świecie. Te dwa wydarzenia to przykłady momentów w historii, w których przeciwnicy razem stawiali czoła problemom i podejmowali radykalne decyzje. Jak więc ową historyczną lekcję angloamerykańskich rozwiązań – które stanowią najbardziej efektywną strukturę dla zapewnienia wewnętrznej stabilizacji i zewnętrznej potęgi – można zastosować dla przezwyciężenie naszych dzisiejszych problemów?
Zwracam tu też uwagę na Polskę, która powinna włączyć się do strefy euro i stać się częścią tej dyskusji. Tym, czego bez wątpienia potrzebujemy, jest angloamerykańska struktura konstytucyjna. By ją wprowadzić, musimy porzucić tradycję cesarstwa rzymskiego w Europie. Tradycję, która opiera się na powolnej polityce, na założeniu, że rozwiązaniem problemów europejskich będzie proces, a nie określone zdarzenie. Obawiam się, że proces integracji europejskiej będzie trwał w nieskończoność. Lekcja płynąca z angloamerykańskiego przykładu pozwala przyjąć, że można zrobić wszystko za jednym razem, a szczegóły dopracować nieco później. Oczywiście, nie jest to proste, musimy wszak połączyć obywateli różnych państw, połączyć nasze długi, stworzyć jedną armię, a nawet jeden język władz, którym służyłby do porozumienia. To doprowadziłoby do paneuropejskiej konwencji konstytucyjnej opartej na propozycji głosowania we wszystkich krajach tego samego dnia. Konieczne byłoby tu wyrażenie głosu w jednorazowym demokratycznym referendum.
Chciałbym podsumować ten fragment odniesieniem do moich politycznych afiliacji, w tym projektu Unii Demokratycznej z siedzibą w Monachium, a także w Brukseli i Londynie. W przedsięwzięciu tym staramy się mówić o dwóch znamiennych dla Europy pojęciach: demokracji i unii. Ich znaczenie jest o wiele silniejsze niż sama idea Europy. Staramy się stworzyć grupę zaangażowanych aktywistów, którzy będą działać na rzecz Unii Demokratycznej. W naszym przekonaniu jedynie unia tego typu będzie mogła rozwiązać problemy, z którymi musimy się obecnie zmierzyć. Szczególnie, gdy chodzi o wspomniany deficyt demokratyczny oraz problem Niemiec. Niemcy wspierają strefę euro, są jednak słabe, jeśli chodzi o zaangażowanie militarne we wspólny projekt europejski. Musimy w tym względzie wyciągać wnioski z nauki historii, odpowiedź zaś leży, jak się wydaje, w rozwiązaniach angloamerykańskich. Czy uda nam się przezwyciężyć kryzys, zależy jedynie od nas.