Burdel – symbol europejskiego upadku
„Niedawno dowiedziałem się, że już i we Włoszech zamykają burdele. O tempora, o mores! Św. Polikarp pewnie przewraca się ze zgorszenia w grobie. Cóż za haniebny upadek kultury. Był to ostatni kraj w Europie, który jeszcze utrzymywał te przybytki, te miejsca odprężenia dla ludzi samotnych i zmęczonych szczęśliwym pożyciem małżeńskim, dzięki którym szczęśliwe małżeństwo stawało się jeszcze szczęśliwszym, a nieszczęśliwe znośnym, gdzie po kątach kryła się mimo wszystko jakaś poezja, gdzie nawet zawsze „to samo” zabierało cech „niespodziewanego”, niemal przygody. I masz – nawet i to diabli biorą. Ohydna pruderia, śmierdzący purytanizm marksowski biorą górę i tratują, spychają w błoto to wszystko, co te „przybytki rozpusty” potrafiły mimo wszystko ukulturalnić, ująć w ramy, złagodzić. Rozpusta to te biedne dziwki wałęsające się po ulicach lub siedzące w bistrach, niepewne jutra, zdane na łaskę KAŻDEGO klienta, pijanego lub chama (w burdelach miały prawo odmowy) zaczepiające na ulicy ze strachem. Panie – gdy byłem w lecie 56 w Paryżu miałem ochotę wyć, tarzać się po chodniku pod Madeleine z żalu i wściekłości. W ostatnim „Time” (3 marzec) jest w dziale MEDICINE artykulik pod tytułem Psychology and Prostitution. Niech Pan to przeczyta. Streszczenie studium à la Kinsey przeprowadzonego na amerykańskich call girls. Even those with creative ability had such a short attention span that they could not stick at their avocations. The rest had difficulty watching a TV program, through, or reading for more than few minutes.
Nie twierdzę, że spotkałem dziwki czytające Pascala lub Naśladowanie Chrystusa, (zresztą potwornie przereklamowane i słabizna), ale spotkałem jedną, która pasjonowała się Niebezpiecznymi związkami, a choćby czytanie Przygód króla Pauzola, czy Pierre Louys’a Pieśni Bilitis lub Brantôm’a dawało im pewną kulturę. W burdelach miały czas, czytały. Teraz też i Europa zejdzie do poziomu chamstwa call girls. Flaubert był wielkim prorokiem: „Poganizm, chrześćijaństwo, chamstwo (mouflerie): oto trzy wielkie ewolucje ludzkości. Jest rzeczą smutną znajdować się na progu trzeciej”, pisał aż w dwóch listach raz do Mme Reginier i drugi raz do George Sand, tego samego 11-go marca 1871. Nie można mu zarzucić niewłaściwego wyczucia zbliżającej się epoki. Jesteśmy w niej, jeszcze trochę, a będzie łatwiej polecieć na księżyc [lot na księżyc odbył się 11 lat później – przyp. mój] lub na Marsa, niż pójść do przyzwoitego, chrześcijańskiego burdelu. Passe – teraz zdecydowanie wolę moją Gwatemalę, nie mówiąc o Panamie.”
— Andrzej Bobkowski w liście do Mieczysława Grydzewskiego z dn. 4 marca 1958 r. [Andrzej Bobkowski, „Listy do różnych adresatów”, red. Krzysztof Ćwikliński, ARCANA, Kraków, 2003, s.60-63]
