Na temat Grecji, jej wyjścia lub nie, pisze się setki komentarzy w Europie i gdzie indziej. Pominę cały ten utopijny socjalny lament. Gdy czyta się w gazecie, że silna Europa mówi Grecji: „skoro jesteście winni, nie oczekujcie litości”, można tylko wzruszyć ramionami nad ślepotą i głuchotą naszego polskiego pseudo-humanistycznego lewactwa. Nic nie czytali o setkach miliardów euro przyznawanych Grecji? Część tych pieniędzy pomaga temu krajowi spłacać (i tak już pomniejszone) długi, ale też część idzie np. na … pobory dla urzędników. A urzędników w Grecji jest pięć razy więcej niż w Wielkiej Brytanii w relacji do liczby ludności! Poza tym: gdzie ta silna Europa, na litość boską?…
Problemem już nie Grecji, ale Europy jest stanowcza odmowa spojrzenia prawdzie w oczy. Grecja jest pierwsza, ale nie ostatnia, a wszystkie prawie problemy biorą się z jednego źródła – rozbuchanego państwa socjalnego. Tej jemioły, której narosło tyle, że drzewo kapitalizmu wyraźnie usycha pod ciężarem wysysanego „socjalu”. Stąd właśnie bierze się owo zapożyczanie się państw i kryzys finansowy.
Kryzys w strefie euro w stosunku do zasadniczych problemów, o których mowa, jest po części incydentalny; dotyczy złych instytucji unii walutowej. Jednak to, że większość krajów strefy euro nie dotrzymywała warunków ustalonych w pakcie stabilizacji i wzrostu na starcie wspólnej waluty, czyli prowadziła politykę nadmiernych deficytów budżetowych i długu publicznego, kieruje snop światła reflektora z powrotem na nadmierny ciężar „socjalu”, przygniatający gospodarkę krajów Europy (nie tylko eurostrefy!).
Do tego dołożyć należy wielkie ambicje niektórych krajów, które kiedyś wiele znaczyły w świecie, a dziś już znacznie mniej. „Wielka Europa” przemawia do ich marzeń o – minionej lub mijającej – wielkości W rezultacie szermuje się hasłami „wielkiego projektu europejskiego” dla uzasadnienia zdecydowanie złych, bo niesłychanie ryzykownych, rozwiązań kryzysu eurostrefy. I w tym miejscu zbiegają się ryzykowne pomysły ratowania strefy euro z odmową zaakceptowania realiów – czyli konieczności powrotu do państwa opiekuńczego wobec tych głównie, którzy pomóc sobie nie są w stanie. A to dlatego, ponieważ przemożna chęć przedłużenia żywota rozbuchanego państwa socjalnego t e ż podpowiada podobnie szkodliwe rozwiązania. Np. wspólnych obligacji europejskich.
„Obligacje europejskie” to brzmi dumnie. Może warto jednak zwrócić uwagę, że to i inne, podobne rozwiązania opierają się na j e d n y m f i l a r z e. Tym filarem jest wysoki standing finansowy Niemiec. Doskonale rozumiem obawy samych Niemców przed kolektywizacją kosztów eurostrefy i prywatyzacją korzyści dla Greków i innych amatorów „jazdy na gapę”. Warto sobie bowiem odpowiedzieć na pytanie: co się stanie, gdy ten filar się zawali, gdyż zbyt dużo ponakłada się nań wspólnych zobowiązań?
Mamy w tym również i nasz, polski oświecony interes własny. Nam również powinno zależeć, aby Niemcy pod międzynarodową presją nie dały na siebie nałożyć zbyt wielkich ciężarów. Od tego bowiem zależą w jakiejś części perspektywy przyszłych pokoleń także i w naszym kraju. Histeryczne – i krótkowzroczne – akcje ratunkowe spowodować mogą erozję nie tylko niemieckiej gospodarki…