W poprzednim wykładzie nazwałem koronawirus widmem, które ujawnia widmowy charakter naszego życia. Wzbudziło to pewne kontrowersje. Postanowiłem jeszcze podrążyć tę, kluczową moim zdaniem, kwestię.
Co to znaczy być widmem, istnieć na sposób widma? Widmo ma charakter relacyjny, jest zawsze widmem czegoś. Być widmem to być przejawem czegoś, co jest, ale czego nie widać, bo jest utajone. Możliwe są tutaj dwa warianty. (1) Widmo jako powidok czegoś, co przemija i zanika: odchodzi, staje się więc niewidoczne. (2) Widmo jako zwiastun czegoś, co nastaje, co zbliża się i prześwituje, ale jeszcze się nie objawiło. Można więc mówić o widmie przeszłości albo widmie przyszłości, albo o jednym i drugim naraz. Może w ogóle czas widm to czas przejścia, to swoiste intermedium, gdy to, co stare, już niemal zanikło a to, co nowe, jeszcze nie nastało?
Koronawirus jako widmo to przede wszystkim powidok zarazy. „Zaraza” to coś, co przez wieki głęboko wryło się w nasz kulturowy genotyp. Gdy przychodziła, gwałtownie i szybko zabijała dużą część populacji. Jedną czwartą, jedną trzecią, czasem więcej. Umrzeć w czasie zarazy, to było naprawdę bardzo prawdopodobne. Styk z chorobą, zarażenie – to był bezpośredni kontakt ze śmiercią. Miał szczęście, kto się jej wywinął.
Koronawirus jest powidokiem zarazy i odpowiada za ten atawistyczny, zdecydowanie przesadny lęk, który przeżywamy. Jak niegdyś nasi przodkowie w obliczu dżumy, tak i dziś wielu z nas czuje, że samo zetknięcie się z azjatyckim wirusem to niemal pewna śmierć.
Każda śmiercionośna zaraza, której koronawirus jest widmem, sama też była widmem. Widmem czego? Czy pamiętacie opowieść o Nosferatu? Jedna z kluczowych scen: Hrabia Dracula przybywa do portowego miasta na statku widmie. Załogę zabiła zaraza. Dracula w towarzystwie szczurów – jej zwiastunów i siewców – schodzi na ląd. W mieście wybucha pandemia. Co ma wspólnego Dracula z zarazą? Dracula jest wampirem, a wampir jest widmem. Wampir-widmo to jednak nie tyle obraz przybywającej śmierci, co wyobrażenie zakazanej rozkoszy. Rozkoszy perwersyjnej, nienasyconej, lubieżnej, sadomasochistycznej, obsesyjnej, pełnej grozy i niesamowitej, bo prowadzącej do szaleństwa i śmiercionośnej. Dezintegrującej i obezwładniającej ludzki podmiot.
Opowieść o Nosferatu mówi nam, że zaraza niosąca śmierć była jednocześnie widmem takich rozkoszy, które, choć zakazane, są wciąż skrycie pożądane w świecie mieszczańskiego (czy szerzej: cywilizacyjnego) zadomowienia. I dlatego powracają wraz z wojną, anarchią, rewolucją i każdą inną formą stanu wyjątkowego, zawieszającego system społecznej kontroli normatywnej.
Gdy napisałem przed chwilą, że koronawirus nie jest zarazą, ale jej widmem, nie chodziło mi tylko o to, że jest mniej zabójczy. Koronawirus jest jedynie widmem zarazy, bo nie jest zwiastunem zakazanej rozkoszy, której wciąż się intensywnie i szaleńczo pragnie. On jest już tylko powidokiem tego pragnienia. Jest zacierającym się śladem czegoś już na zawsze utraconego i niedostępnego. Koronawirus jest widmem widma, czyli zwiastunem naszego ostatecznego zaimpregnowania na pragnienie życia i jego rozkoszy.
Jak długo żyliśmy w kulturze zakazu i represji nadmiernych i „zdrożnych” – ale realnych – pragnień, stan zarazy, zawieszający zasady społecznego życia, był zwiastunem ich powracania. Odkąd żyjemy w kulturze „fabryki snów”, czyli marketingowej produkcji pozornych i sztucznych pragnień, możliwe jest tylko widmo zarazy, które ukazuje nam nasz przesyt nimi i niesie ulgę ich zawieszenia. Koronawirus jest więc zwiastunem naszego bezbrzeżnego zmęczenia i wyjałowienia (pseudo)rozkoszą, której dostarcza nam współczesny świat: niekończącą się hiperkonsumpcją, płytką samorealizacją, pustą rozrywką, stadną identyfikacją (ta lista mogłaby być bardzo długa), z których wyjścia nie ma i jeszcze długo nie będzie.
Koronawirus jest zwiastunem bezwyjściowości naszego cywilizacyjnego położenia. I dlatego jest naprawdę przerażający. Jedyna „rozkosz”, jaką nam oferuje, to wieczny odpoczynek domowego zacisza i odosobnienia – stan zbliżony do wiecznej apatii, bezruchu, i nieodwołalnego zaniku jakiejkolwiek więzi i aktywności.
Aż strach pomyśleć, co będzie dalej. Widmo jakiej nowej rzeczywistości majaczy dziś przed nami?
