Tegoroczne wybory prezydenckie bez wątpienia będą istotnym wydarzeniem na fińskiej arenie politycznej, wydaje się jednak że bardziej w wymiarze symbolicznym. Rezultat wyborów pokaże bowiem, jak sami Finowie podchodzą do kwestii doktryny bezpieczeństwa oraz roli Unii Europejskiej w ich polityce. Zdecydują on także, czy chcą w najbliższym czasie na kolejne minimum 3 lata oddać decydującą władze w państwie w ręce jednej partii politycznej.
Cechą charakterystyczną niemal wszystkich kampanii wyborczych jest fakt, że oprócz nie zawsze merytorycznej dyskusji, wzbudzają ogromne emocje. Odwoływanie
się do szczególnych dla danej zbiorowości ideałów i wartości jest bowiem jedną z powszechniejszych strategii politycznych kandydatów. Przyglądając się kampanii prezydenckiej mającej obecnie miejsce w Finlandii nie powinniśmy mieć żadnych wątpliwości, że i w tym kraju niektórzy kluczowi politycy starają się grać na ludzkich emocjach kosztem merytorycznego wymiaru swoich argumentów. Tym razem jednak wybory, które odbędą się 22 stycznia bieżącego roku mogą okazać się bardzo istotne w swoich rezultatach zarówno w wymiarze polityki wewnętrznej Finlandii, jak i zewnętrznej. Przede wszystkim, chodzi tutaj o sytuację ekonomiczną całej wspólnoty europejskiej, a co za tym idzie Finlandii. Ów temat, w obliczu pogłębiającego się kryzysu gospodarczego jest jednym z najważniejszych aspektów toczących się debat. Także polityka zagraniczna i bezpieczeństwa oraz powracające pytanie o militarną przyszłość Finów po raz kolejny powraca jako narzędzie polityczne. Dyskutując bowiem na ten temat, być może nie do końca oficjalnie, zawsze pośrednio nawiązuje się do roli Rosji we współczesnej fińskiej aktywności międzynarodowej oraz kierunku w jakim stosunki Finlandii z tym krajem mogą ewoluować. Oczywiście inne tematy, takie jak chociażby problem wzrastającej imigracji i wiążącej się z tym nietolerancji, czy też kwestie ekologiczne są także podnoszone, lecz ostatecznie wydają się one odgrywać mniejszą role.
Dotychczasowa Prezydent Finlandii, socjaldemokratka Tarja Halonen przez 2 kadencje, czyli aż 12 lat pełniła rolę „narodowego stabilizatora”. Nie chodzi tutaj być może o pozycję lidera będącego najbardziej wpływową pod względem politycznym osobą w państwie, mimo faktu, że fiński prezydent posiada nieco szersze kompetencje
niż większość europejskich głów państw. Określenie to odnosi się bardziej do jej roli jako osoby cieszącej się znaczącym poparciem społecznym, będącej autorytetem i równocześnie głosem zdrowego rozsądku, pilnującej porządku i ładu nie tylko w sferze publicznej. Była ona także pierwszą kobieta na stanowisku fińskiej głowy państwa, co nawet w liberalnej Finlandii było istotnym przełomem, świadczącym o zmianie mentalności wśród mieszkańców tegoż kraju. Wydaje się, że jej prezydentura jest w Finlandii oceniana dobrze, a tym samym poprzeczka dla jej następcy jest ustawiana bardzo wysoko.
Kandydaci startujący w nadchodzących wyborach to w większości osoby znane i rozpoznawane w Finlandii. Każda z większych partii politycznych wystawiła swojego kandydata, lecz w rzeczywistości pod uwagę bierze się czwórkę przedstawicieli 4 największych partii politycznych. Trójkę z nich bez wątpienia można uznać za weteranów politycznych, obecnych w fińskim życiu publicznym od wielu lat. Czwarty kandydat zaś, często określany jest mianem rewelacji ostatnich lat na scenie politycznej Finlandii. Warto zatem w tym miejscu przyjrzeć się pokrótce poglądom Sauli Niinistö, Paavo Lipponena, Timo Soiniego i Paavo Väyrynena na kluczowe kwestie dla obecnej fińskiej polityki i odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie mogą być potencjalne konsekwencje wyboru jednego z nich.
Sauli Niinistö to bez wątpienia jeden z najpopularniejszych fińskich polityków, znany między innymi z wielu zasług jako Minister Finansów, czy też Minister Sprawiedliwości. Równie istotny jest fakt, że w wyborach prezydenckich w 2006 jako jedyny kandydat zdołał zagrozić pozycji Halonen, rywalizując z nią w drugiej turze, którą przegrał zaledwie 3.6 % głosów. Od tego czasu uznawany jest za niemal pewnego kandydata na wygraną w kolejnych, nadchodzących wyborach, co potwierdzają sondaże, dające mu znaczącą przewagę nad pozostałymi uczestnikami od początku wyścigu wyborczego.Jako reprezentant partii Narodowej Koalicji reprezentuje poglądy centroprawicowe. Sam opisuje się jako demokrata, niektórzy z jego przeciwników określają go jednak mianem federalisty czy też neoliberała, co w ich ustach uchodzić ma za obelgę. Niinistö jednak konsekwentnie unika potyczek słownych i w swoim przekazie stara się skupić na konkretach. Można uznać, że jego poglądy są spójne i niemal niezmienne na przełomie ostatnich lat. Jak większość kandydatów jest on zwolennikiem idei europejskiej, ze szczególnym naciskiem na współpracę militarną w ramach Unii. Oficjalnie opowiada się też za jak najgłębszą integracją w tym zakresie. W kwestiach ekonomicznych, okazuje się być jednak nieco bardziej powściągliwy, zwłaszcza biorąc pod uwagę obecną sytuację ekonomiczną Europy. Jego zdaniem, metodą ponownej stabilizacji strefy Euro jest powrót do jej korzeni, czyli pierwotnej unii monetarnej, przy jednoczesnym odwrocie od polityki hojnego przyznawania państwom członkowskim pomocy finansowej w razie potencjalnego kryzysu. Wszystko to ma na celu odbudowę dawnej wiarygodności Unii Europejskiej jako międzynarodowego gracza. Sauli Niinistö jest zdania, że w ostatnim czasie uległa ona znacznemu osłabieniu, co miało także decydujący wpływ na sytuację ekonomiczną całej strefy Euro. Rozwiązaniami wewnątrzpolitycznymi dotyczącymi gospodarki, które popiera jest na przykład podniesienie podatków między innymi dla najbogatszych mieszkańców Finlandii, przy jednoczesnych zdecydowanych cięciach budżetowych. Warto zaznaczyć, że główną siłą polityczną, która ma rzeczywisty wpływ na gospodarkę Finlandii jest rząd, dlatego też dopiero współpraca z nim może dać głowie państwa możliwość oddziaływania na omawianą sferę. Obecny premier Finlandii, Jyrki Katainen także wywodzi się z Narodowej Koalicji dlatego wydaje się, że współpraca z jego gabinetem w przypadku Niinistö może dojść do skutku.
Innym palącym problemem tej, podobnie jak wielu poprzednich kampanii, jest kwestia sojuszu z NATO. Aspekt ten już dawno temu nabrał charakteru straszaka, zaś oskarżanie swoich kontrkandydatów o popieranie idei akcesji stało się bardzo istotną bronią polityczną. Także Niinistö stał się ofiarą takiej działalności, ponieważ nigdy jednoznacznie nie wykluczył możliwości ubiegania się Finlandii o członkowstwo w tej organizacji. Wielokrotnie zaznaczał, że jeżeli Unia Europejska nie będzie w stanie zaspokoić potrzeb bezpieczeństwa Finlandii, to wówczas sojusz z NATO stanie się jedną z opcji wartych rozważenia. Bezsprzecznie jest on szanowany i ceniony nie tylko przez większość fińskich polityków, ale wydaje się, że również przez obywateli, na co dowodem są sondaże, w których dominuje niemal od początku wyścigu wyborczego. Jego ewentualne dojście do władzy w rzeczywisty sposób mogłoby wpłynąć na dalszą zmianę w fińskiej polityce w zgodzie z kursem wyznaczanym przez większość rządową, to zaś mogłoby stanowić prawdziwe wyzwanie dla dotychczas obowiązującej fińskiej doktryny częściowego niezaangażowania.
Timo Soini to niewątpliwie gwiazda, która w ostatnim czasie wywołała prawdziwy zamęt na fińskiej scenie politycznej. Mowa tutaj oczywiście o spektakularnym wyniku osiągniętym przez jego partie wcześniej nazywaną Prawdziwymi Finami, w ostatnim czasie przemianowaną na partię Finów, w wyborach parlamentarnych w 2011 roku. W ciągu zaledwie jednej kadencji parlamentu, udało mu się doprowadzić swoją partie do zdobycia trzeciego miejsca w ogólnym rankingu i stać się najpopularniejszym politykiem w kraju. Zapewne większość mogłaby uznać, że mało komu w statecznej Finlandii udało się kiedykolwiek zdobyć tak wiele w tak krótkim czasie, jednak hasła, które wykorzystuje Soini mają zdecydowanie populistyczny charakter, co nadaje jego zawrotnej karierze zupełnie innego wymiaru. Często przysłuchując się jego wypowiedziom można odnieść wrażenie, że odwraca się on od większości wartości, z którymi Skandynawia, uznawana za region wolności i postępowości, była zawsze utożsamiana. Soini jest zagorzałym katolikiem, odwołującym się do takich wartości jak tradycyjny model rodziny, Bóg i fińskość. Efektem takiej postawy jest silny nacisk na ograniczenie aborcji, zakaz małżeństw homoseksualnych i adoptowania przez nie dzieci, ograniczenie wpływów religii niechrześcijańskich, propagowanie idei patriotyzmu wśród społeczeństwa, przy jednoczesnym wyeliminowaniu obowiązkowej nauki języka szwedzkiego przez dzieci i młodzieży oraz zaostrzenia polityki imigracyjnej.
Jeżeli chodzi o kwestie natury ekonomicznej, to Timo Soini jako utalentowany mówca i zdecydowany eurosceptyk, za wszystkie niepowodzenia gospodarcze państw strefy euro stara się obwinić Unię, oskarżając Brukselę między innymi o zniewalanie swoich członków oraz zarzuca jej skrajny brak efektywności. Na swoim blogu podkreśla jej słabość, uzupełniając to wypowiedzią udzieloną dziennikarzowi brytyjskiego „The Guardian”, w której porównuje on Unię Europejską do Związku Sowieckiego, który upadł mimo niemal powszechnego przeświadczenia o jego wieczności. Bez wątpienia Soini posłużył się powyżej metaforą silnie działającą na wyobraźnię, szczególnie uwzględniając postawę Finów wobec Unii, która wbrew pozorom nigdy nie była szczególnie entuzjastyczna. Wyrazem tego jest również negatywne stanowisko Soiniego wobec pomocy finansowej udzielanej tym państwom Unii, które znajdują się w niekorzystnej sytuacji ekonomicznej. Przewiduje on, że na skutek pomocowej polityki Unii inne państwa europejskie zaczną upadać, co wywoła efekt domina i doprowadzi do całkowitego upadku Europy. Jego sposobem poradzenia sobie z kryzysem są ostre cięcia długu zagranicznego oraz pomoc finansowa wyłącznie z wykorzystaniem mechanizmów Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Niestety, nie podaje on więcej konkretnych rozwiązań, czy też pomysłów na polepszenie stale pogarszającej się sytuacji ekonomicznej zarówno kraju, jak i strefy euro, co więcej próżno szukać w jego programie dużej ilości konkretów. Bez wątpienia konkretne za to jest jego stanowisko wobec NATO i potencjalnego członkowstwa Finlandii w jego strukturach. Soini jest przeciwnikiem tej koncepcji, choć przyznać należy, że Sojusz wydaje mu się mniej szkodliwy niż Unia Europejska. Konsekwencje wyboru Timo Soiniego na fińską głowę państwa mogą być bardzo poważne i wydaje się, że mimo wszystko Finowie zdają sobie z tego sprawę. Zazwyczaj bowiem populiści mimo mocnych słów nie oferują użytecznych rozwiązań, które mogłyby zaradzić poważnym problemom, z którymi borykają się dane państwa. Sondaże dają liderowi partii Finów drugą pozycję, co prawdopodobnie pozwoli mu wziąć udział w drugiej turze.
Paavo Väyrynen to prawdziwy weteran fińskiej sceny politycznej, który rozpoczął swoją karierę już w latach siedemdziesiątych, kiedy głową państwa był kontrowersyjny polityk Urho Kekkonen. Niezmiennie od tego czasu jest on członkiem Partii Centrum, pełniąc w trakcie swojej działalności politycznej wiele odpowiedzialnych funkcji. Poglądy Väyrynena uznać można za dosyć kontrowersyjne, zaś taktyka jaką przyjął w wyścigu wyborczym ma wyjątkowo ofensywny charakter. Krytykuje on zawzięcie niemal wszystkich, rozpoczynając od swoich kontrkandydatów, na rządzie i całej koalicji rządowej, w której zabrakło miejsca dla jego partii, kończąc.
Väyrynen uznawany jest przez cześć opinii publicznej za eurosceptyka, jednak w wielu swoich wypowiedziach podkreślał on, że jego zdaniem Unia Europejska jest obecnie wiodącą światową siłą polityczną w sferach rozwoju międzynarodowego, handlu i polityki ochrony środowiska. Krytykuje on jednak zdecydowanie idee zintegrowanej unii gospodarczej i decyzję Finlandii dotyczącą włączenia się do unii walutowej, wskazując na innych skandynawskich członków Unii Europejskiej, którzy znacznie lepiej radzą sobie w dobie kryzysu utrzymując swoje narodowe waluty. W wypowiedzi udzielonej niedawno fińskiemu nadawcy YLE stwierdził on nawet, że „możliwość wycofania się Finlandii z Eurostrefy powinna być rozważona” proponując jednocześnie powrót do fińskiej markki. Wydaje się zatem, że Väyrynen postrzega Unie Europejską jako organizację, która nie powinna zbytnio ingerować w politykę wewnętrzną Finlandii i pomagać w realizacji uniwersalnych wartości, po części zgodnych z doktryną neutralizmu, charakterystyczną dla fińskiej polityki z okresu zimnej wojny. Zgodnie z tym założeniem krytykuje on militarny wymiar działalności Unii, twierdząc, że przekształca on wspólnotę w europejski filar NATO.
Stanowisko przedstawiciela Partii Centrum wobec ewentualnego członkowstwa Finlandii w Sojuszu jest bowiem zdecydowanie negatywne. Zaznacza on jednak, że być może opcja ta będzie warta rozważenia, lecz dopiero za wiele lat. Sojusz militarny byłby sprzeczny z fińską doktryną militarnego niezaangażowania i stanowiłby zagrożenie dla dobrych sąsiedzkich stosunków Finlandii z Rosją. Doprowadziłby on także do naruszenia ciągłości strategii polityki zagranicznej zapoczątkowanej przez Urho Kekkonena i Juho Paasikiviego. Odwoływanie się to tych dwóch polityków, symboli poprzedniej epoki, przez jednych uważanej za niemal dyktaturę, przez innych zaś za okres świetności to bardzo odważny krok, dzięki któremu Väyrynen może wiele zyskać. Co raz częściej bowiem w obliczu niepokojącej sytuacji między innymi gospodarczej, społeczeństwo powraca myślami do czasów dobrobytu i silnego przywództwa w państwie. Zabieg ów może także nieść za sobą szereg negatywnych konsekwencji, z oskarżeniami o populizm włącznie. Wydaje się jednak, że polityk ten, reprezentant poprzedniej epoki, nie myśli o tym, licząc że Finowie zapomnieli już o spornych kwestach związanych z rządami dwóch wyżej wspomnianych polityków. Także z samym Väyrynenem związanych jest kilka kontrowersji, między innymi dotyczących jego sprzeciwu wobec uzyskania niepodległości przez Estonię w 1991 roku czy też oskarżeniem Gruzji o atak na rosyjskich żołnierzy sił pokojowych w 2008 roku. Także jego poglądy dotyczące sfery wewnątrzpolitycznej, takie jak twarde stanowisko wobec imigrantów, sprzeciw wobec małżeństw czy też adopcji par homoseksualnych, świadczą o tym, że jego poglądy nie do końca przystają do obecnych politycznych trendów w Skandynawii. Efektem tego jest jego trzecia pozycja w większości sondaży przeprowadzanych dotychczas wśród Finów, dających mu zaledwie około 7-8 % głosów.
Reprezentant Socjaldemokratów, jeden z najbardziej znanych polityków fińskich, Paavo Lipponen, zajmuje czwartą pozycję w większości przedwyborczych rankingów. Zważywszy na fakt, że był między innymi dwukrotnie premierem, który wprowadził swój kraj do Unii Europejskiej oraz że należy do współtwórców inicjatywy Wymiaru Północnego UE, należy zauważyć, że jego pozycja w wyścigu wyborczym jest wyjątkowo słaba. Jeszcze dwa lata temu zdecydowanie zaprzeczał on wszelkim spekulacjom dotyczącym swojego ewentualnego startu w wyborach prezydenckich w 2012 roku, lecz wyzwania wynikające z obecnej sytuacji międzynarodowej, zwłaszcza kryzys ekonomiczny zmieniły jego podejście i tak we wrześniu 2011 roku został on wybrany przez swoją rodzimą partię na oficjalnego kandydata na prezydenta. Lipponen w nadchodzących wyborach nie walczy jedynie o swoją kandydaturę, walczy on także o kontynuację prezydentury socjaldemokratów, których przedstawiciele sprawują w Finlandii kolejno funkcje głów państwa od 1981 roku.
Były premier Finlandii na swoim blogu za główne cele międzynarodowe swojej przyszłej prezydentury wskazuje poprawę dobrych stosunków swojego kraju parterami zagranicznymi oraz promowanie idei światowego pokoju, bezpieczeństwa i stabilizacji. Opowiada się on za silną pozycją Unii Europejskiej, zaś za metodę poprawy sytuacji gospodarczej kontynentu uznaje wzmocnienie współpracy wewnątrz wspólnoty oraz wprowadzeniem większej dyscypliny finansowej jej członków. Paavo Lipponen jest jednocześnie zwolennikiem neutralności, zwłaszcza w wymiarze militarnym, czego efektem jest jego jednoznacznie negatywne stanowisko wobec potencjalnego fińskiego członkowstwa w NATO. W sferze wewnętrznej Lipponen kładzie szczególny nacisk na takie wartości jak społeczny egalitaryzm, walka z nietolerancją oraz równość prawa prawa zagwarantowane w oparciu o ideę demokracji. Wspiera on intensywny rozwój polityki regionalnej oraz opowiada się za utrzymaniem statusu języka szwedzkiego jako drugiego, oficjalnego języka w Finlandii.
Wydaje się, że ewentualna prezydentura Paavo Lipponena nie różniłaby się w znacznym stopniu od prezydentury ustępującej wkrótce Tarji Halonen. Istnieje jednak pewien element, który wzbudza kontrowersje – współpraca Lipponena z rosyjskim Gazpromem. Kiedy spółka Nord Stream, zależna od prokremlowskiego giganta energetycznego, ogłosiła projekt stworzenia Gazociągu Północnego łączącego Rosję z Niemcami przez dno Bałtyku, wśród mieszkańców większości państw basenu Morza Bałtyckiego, w tym Finlandii zawrzało. Wkrótce okazało się, że jej zgoda na poprowadzenie rurociągu pod powierzchnią jej wód terytorialnych była niezbędna dla powodzenia inwestycji, czego efektem był wzmożone rosyjskie naciski na fińskie władze. Wobec niezdecydowania Finów, Rosjanie zdecydowali się w 2008 roku na zatrudnienie na pozycji niezależnego konsultanta, którego działalność miała na celu przekonanie fińskich władz do poparcia rosyjskiego projektu byłego fińskiego premiera Paavo Lipponena. Decyzja ta wywołała szereg negatywnych komentarzy, zaś popularność tegoż polityka znacznie zmalała. Wydaje się nawet, że efekty tego wydarzenia widoczne są do dziś, dlatego też sondaże nie dają Lipponenowi zbyt dużych szans na zwycięstwo w zbliżających się wyborach prezydenckich.
Pozostali kandydaci biorący udział w kampanii, to reprezentanci niewielkich ugrupowań, których sondażowe wyniki nie przekraczają średnio 2-3 % ogólnego poparcia. Chodzi tutaj o przedstawicielkę Szwedzkiej Partii Ludowej, Evę Biaudet, chrześcijańską demokratkę Sari Essayah, reprezentanta Sojuszu Lewicy Paavo Arhinmäki oraz wywodzącego się z Ligi Zielonych Pekki Haavisto.
Analiza sondaży pozwala założyć z dużą pewnością, że stanowisko głowy państwa po nadchodzących wyborach obejmie reprezentant partii Narodowej Koalicji, Sauli Niinistö. Najprawdopodobniej dojdzie również do drugiej tury wyborów, w której wraz z Niinistö weźmie udział jeden z trzech pozostałych reprezentantów największych partii politycznych. Jego wygrana mogłaby się stać zapowiedzią zmiany, zwłaszcza w sferze polityki zagranicznej. Jedna z ostatnich zdecydowanych zwolenniczek obecnie obowiązującego systemu militarnego niezaangażowania, Tarja Halonen odda bowiem wkrótce władzę prawdopodobnie w ręce przedstawiciela ugrupowania sprzyjającego fińskiemu członkowstwu w NATO. Wszystko to mogłoby zatem świadczyć o tym, że Unia Europejska nie jest już w stanie w wystarczającym stopniu zagwarantować bezpieczeństwa, które od dziesięcioleci jest najważniejszym aspektem fińskiej polityki. Byłoby to potwierdzeniem faktu, że mimo zmieniających się warunków geopolitycznych na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci Finowie pozostają wierni swojemu politycznemu pragmatyzmowi w wymiarze zagranicznym, który oznacza realizację zasady większych korzyści. Uwzględniając ów fakt oraz trwający obecnie kryzys w Unii, wydawać by się mogło, że członkowstwo Finów w NATO wydaje się bliższe niż kiedykolwiek. Ten sam kryzys jednak wymusza na Finlandii większe zaangażowanie się we wspólne umacnianie strefy Euro, dlatego też o całkowitej reorientacji polityki mowy być nie może.
Tegoroczne wybory prezydenckie bez wątpienia będą istotnym wydarzeniem na fińskiej arenie politycznej, wydaje się jednak że bardziej w wymiarze symbolicznym. Rezultat wyborów pokaże bowiem, jak sami Finowie podchodzą do kwestii doktryny bezpieczeństwa oraz roli Unii Europejskiej w ich polityce. Zdecydują on także, czy chcą w najbliższym czasie na kolejne minimum 3 lata oddać decydującą władze w państwie w ręce jednej partii politycznej.