W związku z protestami antyszczepionkowców przeciwko restrykcjom pandemicznym, zaczęto się odwoływać do starego mitu o genie niezależności i wolności cechującego Polaków. No cóż, gdyby tak rzeczywiście było, to PiS nigdy nie doszedłby do władzy. Potrzeba wolności nie jest u nas większa niż w innych nacjach, natomiast nasze tradycje kulturowe, wciąż jeszcze żywe w dużej części społeczeństwa, są poważnym utrudnieniem w zrozumieniu istoty demokracji.
Podstawowe znaczenie ma bowiem stosunek do władzy. Czy uważa się ją za lepszą wtedy, gdy pochodzi z nadania oddolnego czy odgórnego; czy powinna być uniwersalna, czy partykularna; trwała czy zmienna; oparta na formalnych regułach czy na woli ludzi ją pełniących? Chodzi więc o to czy stosunek do władzy wyraża się w pochwale egalitaryzmu, czy elitaryzmu.
Istotą demokracji jest egalitaryzm, niechęć do hierarchii, do dzielenia ludzi na lepszych i gorszych, ważnych i nieważnych. Bardziej ceniony jest w niej awans będący skutkiem poparcia ze strony obywateli, niż otrzymany z nadania wyższej instancji. W demokracji władza ma ściśle ograniczony zasięg i nie rozciąga się na wszystkie aspekty życia człowieka; z natury rzeczy jest zmienna, bo cyklicznie poddawana ocenie wyborców. Demokracja jest wreszcie typową władzą reguł, ściśle określonych procedur, zasad postępowania i przepisów, które mają chronić przed woluntaryzmem rządzących. Elitaryzm rozumiany tutaj jako dokładne przeciwieństwo wyżej wskazanych przekonań demokratycznych, jest z kolei istotą systemów autorytarnych.
Elitaryzm, jako stosunek do władzy, akceptowany zarówno przez rządzących, jak i rządzonych, może przybierać różne formy w zależności od typu relacji między władzą a jej poddanymi. Inaczej te relacje wyglądały w despotii, w której monarcha przejawiał skłonności paternalistyczne w stosunku do swoich poddanych, a inaczej tam, gdzie te skłonności były mu obce. Inny był stosunek władcy do ludu w absolutyzmie klasycznym, gdzie krępowały go jedynie bardzo ogólne reguły postępowania, a inny w absolutyzmie oświeconym, gdzie jego władza była bardziej ograniczona. Na tym tle pewnym ewenementem, choć wyraźnie nawiązującym do epoki niewolnictwa, była władza właściciela ziemskiego nad chłopem pańszczyźnianym w okresie feudalizmu w Polsce. Ten szczególny rodzaj elitaryzmu zaciążył na mentalności Polaków i do dzisiaj niektóre jego elementy widoczne są w świadomości społecznej.
Prof. Andrzej Leder relacje między panem a chłopem w Polsce od XVI do początku XIX wieku określił mianem kultury folwarcznej. Relacje te charakteryzowały się absolutną dominacją i pogardą, jaką pan żywił do chłopa, zaś z drugiej strony podziwem i lękiem, jaki chłop odczuwał w stosunku do pana. Prowadziło to do wyzysku chłopów, w dodatku bitych i poniżanych, których sytuacja ta zmusiła do przyjęcia specyficznej strategii przetrwania. Polegała ona na tym, że chłopi pokornie znosili swój los, świadomi całkowitej zależności od pana, zgodnie z przysłowiem: „pokorne ciele dwie krowy ssie”. Jednocześnie jednak markowali swoje zaangażowanie i kradli co się da z pańskiego majątku. Ten folwarczny elitaryzm zaowocował nieufnością w relacjach władzy, która nie tylko nie znikła wraz ze zmianą stosunków społecznych na wsi w XIX wieku, ale przeciwnie, rozszerzyła się na relacje między państwem a społeczeństwem. Stało się tak pod wpływem zaborów i komunistycznych rządów w PRL-u. Wówczas też, aby przetrwać, trzeba było podporządkować się niechcianej władzy, a zarazem szukać możliwości jej oszukania. Swój wpływ na przetrwanie wzorów kultury folwarcznej miał również Kościół katolicki, będący nośnikiem cech feudalizmu, a więc hierarchicznej wizji społeczeństwa, archaicznego myślenia o relacjach płci czy patriarchalnego wzoru rodziny.
Środowisko polityczne PiS-u i jego elektorat są w polskim społeczeństwie najbardziej widocznymi depozytariuszami wartości folwarcznego egalitaryzmu. Przejawia się to w sposobie myślenia i zachowaniach przedstawicieli władzy i jej zwolenników. Do przejawów tych trzeba zaliczyć często prezentowane oznaki autokratyzmu, klientelizmu, familiaryzmu i fasadowości.
Autorytaryzm
Ta cecha jest aż nadto widoczna w poczynaniach pisowskiej władzy i w zachwytach dla niej jej zwolenników. Jarosław Kaczyński jest urodzonym autokratą. Jego okrzyk w Sejmie: „To my jesteśmy panami” – nie był przypadkowy, podobnie jak jego narzekania na imposybilizm prawny. Autokraci nie znoszą ograniczeń; według nich władza polega na tym, że można swobodnie robić to, co się chce. Dlatego PiS nie wahał się dokonywać deliktów konstytucyjnych, interpretując przepisy ustawy zasadniczej zgodnie ze swoimi zamiarami, naginając regulamin sejmowy, aby doprowadzić do reasumpcji głosowań, czy wręcz ignorując go i przenosząc obrady do Sali Kolumnowej, bez udziału opozycji. Swoje ustawy wprowadza ekspresowo, rezygnując z konsultacji społecznych i odrzucając poprawki opozycji. Prawo ma służyć centrum woli politycznej, a nie ją ograniczać.
Dotyczy to nie tylko prawa, ale także Unii Europejskiej. Władza autorytarna to władza suwerenna. Kiedy PiS mówi o suwerenności państwa, ma na myśli własny rząd. Władza jest suwerenna wtedy, kiedy nikt się nie wtrąca w jej decyzje i postanowienia. Dlatego szybko musiało dojść do kolizji między rządem Zjednoczonej Prawicy, a wymaganiami traktatowymi Unii Europejskiej. I tu wyszła na jaw kolejna cecha autokracji, jakże typowa dla dumnej postawy dawnego właściciela folwarku, a mianowicie nieustępliwość. Spowodowała ona ignorowanie wyroków TSUE w sprawie Turowa i ustawy kagańcowej. Mimo że ta duma sporo nas kosztuje, Zbigniew Ziobro, za oczywistym przyzwoleniem Kaczyńskiego, tępi w obozie władzy wszelkie próby wychodzenia naprzeciw stanowisku Komisji Europejskiej, nazywając ich zwolenników „miękiszonami”. Takie przeciąganie liny musi w końcu doprowadzić do polexitu. Podobną nieustępliwość pisowski rząd zaprezentował w stosunku do uchodźców i imigrantów na białoruskiej granicy, stosując bezwzględny push-back skutkujący katastrofą humanitarną.
Otóż wyborcom PiS-u ten autokratyzm się podoba. Silna władza, która nie liczy się z niczym, im imponuje, podobnie jak chłopom pańszczyźnianym imponowała potęga ich pana. Rządzić musi człowiek, a nie papierowa konstytucja – powiadają. Wola suwerena musi być ponad prawem, a ta władza głosi, że suwerenem jest lud, w imieniu którego ona rządzi. To też się bardzo podoba. O sile władzy świadczy też jej nieustępliwość w relacjach z innymi państwami i Unią Europejską. Wyborcy PiS-u są tym zachwyceni, bo większości z nich agresja i konflikt kojarzy się z ludową formą obrony godności. Negocjowanie i kompromis są dla nich oznaką słabości. Inteligencka powściągliwość i grzeczność wydaje im się wyniosła, a przede wszystkim mało skuteczna. Wolą brutalność i tłamszenie przeciwnika. Pisowska władza, jak żadna inna, spełnia z naddatkiem ich oczekiwania.
Klientelizm
Klientelizmem nazywam relacje między stronami o nierównym statusie polegające na wzajemnej wymianie korzyści. W tym wypadku chodzi o relacje między władzą, która świadczy korzyści na rzecz swoich wyborców, otrzymując w zamian ich poparcie. Klientelizm jest formą korupcji politycznej, ponieważ władza nie zabiega o dobro całego społeczeństwa w dłuższej perspektywie czasu, tylko zapewnia sobie poparcie określonej grupy społecznej, zaspokajając jej bieżące potrzeby. Ten sposób postępowania władzy trafia do przekonania tym, którzy nie interesują się jej programem i celami, a jedynie tym, co im władza konkretnie i osobiście daje. Zwykle są to ludzie mało przedsiębiorczy i oczekujący opieki ze strony państwa. Tutaj także widoczne są pozostałości kultury folwarcznej. Przecież tak właśnie myśleli chłopi na folwarku. Nie interesowały ich poczynania i osiągnięcia pana poza nim. Chcieli tylko, żeby pan był ludzki i niezbyt skrupulatny w liczeniu zebranych plonów. Czasy się jednak zasadniczo zmieniły, więc folwarczna mentalność przejawia się dzisiaj w oczekiwaniu od władzy znacznie większych korzyści. Nie zmieniło się w niej tylko to, że korzyści te muszą być konkretne i osobiście odczuwane; a więc pieniądze muszą trafić do kieszeni, a nie na budowę dróg.
Politycy PiS-u doskonale to rozumieją, bo prezentują tę samą mentalność. Ludziom trzeba dawać ile tylko można, najlepiej przed wyborami, bo pamięć wyborców jest krótka. Trzeba przy tym mocno nagłaśniać, co władza im daje. Powinni być bowiem przekonani, że ten „pan” jest szczodry, jak żaden inny. Więc natychmiast pojawił się program 500+, znacznie potem rozszerzony. Pojawiły się wyprawki szkolne, 13 i 14 emerytura, podniesiono wysokość płacy minimalnej. Zapowiadane są ulgi dla rolników, a system podatkowy w „Polskim Ładzie” ma zwiększyć dochody mniej zarabiających.
Wszystkie te transfery socjalne dokonywane są w głośnej oprawie propagandowej. Informują o tym liczne billboardy na ulicach, reklamy i afisze na środkach komunikacji miejskiej, częste programy w telewizji publicznej. W związku z inflacją, pomniejszającą wartość tych transferów, rząd wystąpił z programem tarczy inflacyjnej, znoszącej VAT na paliwo i produkty żywnościowe. Aby nikomu nie umknęła dobroć rządu, w każdym punkcie sprzedaży wywieszone są informacje o likwidacji VAT-u i spowodowanej tym obniżce cen. PiS stara się przekonać społeczeństwo, że za drożyznę odpowiada Unia Europejska, a nie sprawnie działający rząd Morawieckiego. Spółki skarbu państwa wykupiły kampanię reklamową głoszącą, że za wysokimi cenami energii elektrycznej stoi Unia Europejska. Na prostej grafice znajduje się informacja, że 60% kosztów wytworzenia energii to opłata klimatyczna UE. Jest to kłamstwo, którego nie omieszkał powtórzyć premier Morawiecki. Analitycy Forum Energii opublikowali wyniki analizy, według której w rachunku, który trafia do odbiorców, opłata klimatyczna odpowiada za 23% kwoty. Za wysokość tej opłaty w dużym stopniu odpowiada rząd Zjednoczonej Prawicy, który nie wykorzystał właściwie środków uzyskanych z UE na zmniejszenie emisji dwutlenku węgla.
Ale wyborcy Prawa i Sprawiedliwości wciąż pamiętają, że dostali to, na czym im zależało, a ponadto ciągle otrzymują obietnice, że w przyszłości dostaną więcej. Dlatego będą ufali tej władzy tak długo, jak długo transfery będą do nich płynąć. Argumenty opozycji, wskazujące na błędy i niegodziwości tej władzy, do nich nie trafiają, ponieważ dotyczą spraw, które ich nie interesują.
Familiaryzm
Fmiliaryzm rozwija się w społeczeństwach rozbitych, w których więzi społeczne koncentrują się w małych grupach rodzinnych lub koleżeńskich. Polega on na przekonaniu, że grupy te funkcjonują w obcym i konkurencyjnym środowisku, w którym wszyscy walczą o swoje. W tej sytuacji ufać należy tylko swoim i tylko w stosunku do nich obowiązują uczciwość i przestrzeganie zasad moralnych. Skłania to do tworzenia rozmaitych układów interesów, na bazie nepotyzmu i kolesiostwa, bez liczenia się z interesem społecznym. Familiaryzm jest nie tylko zjawiskiem niemoralnym, ale również niszczącym tkankę społeczną i wykluczającym społeczeństwo obywatelskie. Liczą się bowiem tylko relacje klanowe, a ci, którzy do tego klanu nie należą, są albo wrogami, albo nie mają znaczenia. W Polsce tradycje familiaryzmu są bardzo stare, bo sięgają czasów sarmackich i zaborów, a później okupacji niemieckiej i PRL-u, kiedy to ludzie różnymi sposobami próbowali sobie radzić z władzą słabą, wrogą lub nie w pełni akceptowaną. Stąd, mimo istotnych zmian kulturowych spowodowanych transformacją ustrojową, wciąż popularne jest w niektórych kręgach społecznych wzajemne załatwianie sobie spraw, dbanie tylko o swoich, szczególne traktowanie w relacjach zawodowych osób, z którymi łączy więź rodzinna lub koleżeńska. Jest to szczególnie widoczne w małych miejscowościach, skąd rekrutuje się większość elektoratu PiS-u.
Jarosław Kaczyński wykorzystuje familiaryzm jak pan na folwarku. Stworzył bowiem mechanizm wykorzystania nepotyzmu, chciwości i zdolności do przekrętów dla umocnienia swojej władzy. Pozwala robić błyskotliwe kariery sprzyjającym mu biznesmenom, urzędnikom, politykom i funkcjonariuszom służb mundurowych, wspaniałomyślnie przymykając oko na różne nieprawości, których się wcześniej dopuścili lub obecnie dopuszczają. W ten sposób tworzy nowe elity, całkowicie mu podporządkowane, bo ma na nie haki. Prezes PiS-u uczynił z siebie patrona całego licznego dworu, którego członkowie zdają sobie sprawę, że dzięki niemu uzyskali wyjątkową pozycję, którą jednak, także dzięki niemu, mogą natychmiast stracić. Są więc nadzwyczaj lojalni i posłuszni. Wyżej postawieni członkowie tego dworu także tworzą sobie kręgi zależnych od nich beneficjentów. W ten sposób powstaje skorumpowana struktura władzy, opartej na wzajemnej zależności i lęku. Struktura ta dba o własne interesy, zamykając się na otoczenie, które uważa za wrogie. U podstaw tej struktury znajduje się elektorat PiS-u, który zgodnie z jej logiką, musi być ustawicznie przekonywany o swoim awansie ekonomicznym i godnościowym.
Wyborcy PiS-u w większości doskonale rozumieją mechanizm familiaryzmu, ponieważ sami w nim uczestniczą, choć na nieporównanie mniejszą skalę. Dlatego nie gorszą ich doniesienia opozycyjnych mediów o aferach, w których uczestniczą politycy z obozu Zjednoczonej Prawicy. Nie robi to na nich wrażenia, tym bardziej, że nikt nie zostaje aresztowany, a sprawy są szybko zamiatane pod dywan. Wzruszają ramionami twierdząc, że takie informacje to żadna sensacja, bo przecież wszyscy kradną jak nadarza się okazja. A ta władza jest lepsza od innych, bo chociaż kradnie, to się z nimi dzieli.
Fasadowość
Fasadowość, czyli udawanie, hipokryzja, rozmijanie się myśli ze słowami, jest nieodłączną cechą folwarcznego elitaryzmu. Jest ona charakterystyczna dla relacji między silnym patronem a słabymi poddanymi. W polskim społeczeństwie wieloletnie doświadczenia historyczne nauczyły ludzi zachowań obronnych, polegających na stosowaniu kamuflażu, aby się nie narażać władzy i uzyskać jej aprobatę. Kamuflaż był niezbędny, aby nielubianą władzę można było oszukać. Tak postępował chłop pańszczyźniany, który zrozumiał, że okazując służalczość swojemu panu, zmniejsza jego czujność na próby obejścia jego wymagań. Fasadowość była aż nadto widoczna w pozorowanych aktach poparcia dla komunistycznej władzy. Kłóciło się to z autentyczną siłą protestów społecznych, wybuchających co pewien czas, czego ta władza często nie potrafiła zrozumieć, uśpiona fasadowymi inscenizacjami.
Tak zachowują się również funkcjonariusze pisowskiej władzy na kolejnych szczeblach jej hierarchii. Z jednej strony są wdzięczni swoim dobroczyńcom, dzięki którym objęli urzędy i stanowiska, o którym im się dotąd nawet nie śniło. Z drugiej jednak strony tych dobroczyńców się panicznie boją, bo narażenie się im w czymkolwiek spowodować może utratę tego, co dzięki nim uzyskali. Prowadzą więc grę, maskując swoje potknięcia i podlizując się ile wlezie swoim patronom. Na samym dole, pragmatyczny elektorat PiS-u też nie zamierza narażać się władzy, z której socjalnych transferów korzysta. Ludzie nie reagują więc na przekręty lokalnych kacyków partyjnych, a na wiecach ochoczo popierają hasła i apele władzy, chociaż ich ideologiczne zaangażowanie jest na ogół bardzo powierzchowne. Uczestnictwo w rytuałach i działaniach symbolicznych traktują raczej jako formę wyrażenia wdzięczności swoim dobroczyńcom, chociaż nie wierzą w ich uczciwość i bezinteresowność, podobnie jak w przypadku wszystkich przedstawicieli elit.
Fasadowość nie jest cechą zachowań wyłącznie ludzi komuś podporządkowanych. Jest ona z równym, a może jeszcze większym rozmachem, stosowana przez ludzi na wyższych szczeblach władzy w stosunku do tych, którzy jej podlegają. W szczególności na fasadowości oparty jest cały public relations władzy skierowany do społeczeństwa. Hipokryzja, sloganowość, efekciarstwo, a często zwykłe kłamstwa, stanowią treść większości oficjalnych wystąpień najważniejszych przedstawicieli pisowskiego rządu i polityków Zjednoczonej Prawicy, a także akcji propagandowych w mediach podległych temu środowisku politycznemu.
x x x
Silny wpływ elementów kultury folwarcznej na kulturę społeczną współczesnej Polski wyjaśnia kilka zjawisk, które nie pozwalają na właściwe funkcjonowanie ustroju demokracji liberalnej. Po pierwsze, jest to mocno utrwalony podział społeczeństwa, który umownie można określić mianem „miasto” kontra „wieś”. Miasto jest bogate, leniwe i zepsute oraz nastawione na wykorzystywanie wsi, która jest biedna, pracowita i bogobojna. Miastem są elity, które swoją dominację budują na krzywdzie ludu. Ten stary populistyczny mit jest prostym odwzorowaniem relacji między panem a chłopem na folwarku. PiS skutecznie ten mit wykorzystał, odwołując się do feudalnych resentymentów, które wciąż tkwią w świadomości wielu ludzi. Po drugie, cechy kultury folwarcznej wyjaśniają powszechny brak zaufania w społeczeństwie polskim, zarówno w relacjach wertykalnych, jak i horyzontalnych, co jest europejskim ewenementem. Po trzecie wreszcie, tendencja do klientelizmu i familiaryzmu, w połączeniu z nieufnością, jest zasadniczą przeszkodą w rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, bez którego nie ma demokracji liberalnej.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl
