Spór o krzyż pod Pałacem Prezydenckim naznaczył czas wakacyjnej kanikuły w Polsce spychając w cień takie polityczne błahostki jak Wieloletni Plan Finansów Państwa czy zakończenie prac komisji hazardowej. Aby nie popaść w kompleksy i frustracje związane z takim politycznym stanem rzeczy, warto przyjrzeć się polityce francuskiej, pełnej nieformalnych „układów” i „salonów” oraz polityków, których niektórzy nie zawahaliby się nazwać „aferałami”.

Sex, kłamstwa i kampanie wyborcze
W marcu 2010 roku we francuskiej prasie gruchnęła wieść, że Nicolas Sarkozy i jego trzecia (a już druga w tej kadencji) żona Carla Bruni są bliscy rozstania, a każde z nich utrzymuje relacje pozamałżeńskie. Opinia publiczna zatrzęsła się z oburzenia – dezynwoltura obyczajowa prezydenta, jego zamiłowanie do luksusu i ostentacyjne przyjaźnie z celebrytami od dawna łamały niepisany zwyczaj, w którym politycy nie obnoszą się ze swoim życiem prywatnym, a Francuzi interesują się nim w ograniczonym stopniu. Awantury wokół życia rodzinnego prezydenta wybuchały w ostatnich latach jedna za drugą. Sarkozy źle zaczął prezydenturę wybierając się, jako prezydent-elekt, w rejs luksusowym jachtem wypożyczonym przez swojego przyjaciela-biznesmena. Zaraz potem nastąpił rozwód z drugą żoną Cecylią i próba osadzenia 23-letniego syna prezydenta Jean’a na czele spółki zarządzającej biznesową dzielnicą Paryża La Défense. Końcowo plotki o rozstaniu pary prezydenckiej zostały zdementowane – Sarkozy najwyraźniej podjął decyzję o kontynuowaniu małżeństwa przynajmniej do końca swojej pierwszej kadencji (2012 rok).
Lewica nie pozostawała oczywiście w tyle. Podczas gdy w Polsce ster władzy dzierżyli bliźniacy, we Francji o władzę starało się małżeństwo (choć nie sformalizowane). W 2007 roku, drogę do prezydentury zagrodziła Sarkozy’emu piękna socjalistka Ségolene Royal, której ówczesnym partnerem był szef Partii Socjalistycznej François Hollande. Podczas kampanii para snuła w kolorowej prasie plany rychłego sformalizowania swojego ponad 20-letniego związku. Wkrótce po przegranej kampanii, Hollande wyprowadził się od Royal, a opinia publiczna dowiedziała się, że François był daleki od ideału wiernego partnera, a ich małżeństwo od dawna było fikcją.
W 2009 roku skandal wybuchł wokół ministra kultury Frédérica Mitterand (bratanka byłego prezydenta), który w jednej ze swoich książek wprost pisał o swoich kontrowersyjnych, wakacyjnych eskapadach do Azji. Minister z najwyższym trudem utrzymał stanowisko po publicznym potępieniu turystyki seksualnej.
W tym samym czasie urzędująca minister sprawiedliwości Rachida Dati urodziła dziecko odmawiając podania do publicznej wiadomości tożsamości jego ojca. Prasa spekulowała nawet, że może nim być sam prezydent! Niedługo potem Dati straciła posadę, choć powodem miała być podobno jej niekompetencja.
„Najlepszy z nas” i skandale korupcyjne
Koniec skandalu obyczajowego oznacza zazwyczaj we Francji, że lada chwila można spodziewać się wybuchu afery korupcyjnej. Każdy francuski prezydent obszernie zapisał tu swoją kartę. Valéry Giscard d’Estaing stracił na początku lat 80-tych szansę na druga kadencję, ponieważ nie potrafił się wytłumaczyć ze sprawy diamentów rzekomo otrzymanych od afrykańskiego dyktatora Bokassy. Z kolei w epoce Mitteranda, skandal ze sprzedażą fregat dla Tajwanu zatopił kilku lewicowych polityków, a w nielegalny handel bronią zamieszany był również syn prezydenta Jean-Christophe. Inną aferę związaną z handlem bronią z krajami afrykańskimi badała przez wiele lat sędzia Eva Joly, obecna eurodeputowana Zielonych. W 2002 roku Joly porzuciła zawód i wyjechała na kilka lat z Francji skarżąc się na ostracyzm środowiska sędziowskiego i brak możliwości działania.
Jacques Chirac, choć sam „zaledwie” zmagał się ze sprawą tajemniczej dotacji państwowej na remont jego prywatnego zamku w Correze, musiał patrzeć na sądowe męczarnie swojego politycznego syna – Alain’a Juppé – zamieszanego w aferę fałszywych etatów w paryskim merostwie za kadencji Chiraca. Sprawa przez wiele lat torpedowała karierę Juppé, nazywanego przez byłego prezydenta „najlepszym z nas”, i uniemożliwiła mu starania o prezydenturę po Chiracu.
Nicolas Sarkozy miał już okazję, aby poczuć się w skórze swoich poprzedników. Wychodzi on właśnie z afery, która osłabiła pozycję polityczną jego i prawicowego rządu François Fillona. Eric Woerth, minister pracy i skarbnik rządzącej UMP (Union pour un Mouvement Populaire, Unia na Rzecz Ruchu Ludowego), został oskarżony o przyjmowanie nielegalnych wpłat na kampanię wyborczą Sarkozy’ego od najbogatszej Francuzki Liliane Bettencourt, właścicielki koncernu L’Oreal. Co więcej, w toku afery okazało się, że dla Bettencourt pracowała również żona Woertha, a on sam mógł wpływać na korzystne dla niej decyzje podatkowe. Póki co, Woerth stracił funkcję skarbnika UMP ale straty wizerunkowe UMP i Sarkozy’ego zapewne zaciążą na kolejnej kampanii. Prezentowana w kampanii wyborczej 2007 roku prezydencka wizja zaprowadzenia we Francji „ustroju, któremu nie można niczego zarzucić” („République irréprochable”) poszła już dawno w zapomnienie.
Wakacje przyniosły prawicowej większości rządowej wytchnienie od afery Bettencourt, która potwierdziła to, co wszyscy wiedzieli od zawsze – francuscy politycy, a w szczególności Nicolas Sarkozy, utrzymują nader zażyłe, niemal „zblatowane” relacje ze światem biznesu.
Nicolas Sarkozy wycofał się w ciągu ostatnich trzech lat z wielu obietnic wyborczych. On sam i jego zaplecze polityczne targane było skandalami, a jego życie osobiste można określić jako co najmniej burzliwe. Jednak wszytko to, o dziwo, nie przeszkodziło prezydentowi w prowadzeniu polityki – w ciągu trzech lat przeprowadził m.in. reformę konstytucyjną, grał pierwsze skrzypce na arenie europejskiej, wprowadził Francję do struktur wojskowych NATO, a obecnie prawicowa większość pracuje nad podwyższeniem wieku emerytalnego do 62 lat.
Nie namawiajmy oczywiście, aby polscy politycy upodabniali się do Sarkozy’ego w każdej opisanej powyżej sprawie. Ale może przynajmniej niektórzy z nich pójdą w jego ślady w prowadzeniu polityki z dłuższą perspektywą, niż tylko „tu i teraz”?
