Tak jak w loterii, istnieje szansa trafienia w „10” i zapisania się w historii jako ten, który przewidział zręby świata po koronawirusie, więc ulegamy pokusie sygnowania nazwiskiem prognoz.
Nastała epoka światowej pandemii, a wraz z nią – dla analityków, badaczy i publicystów – epoka wróżenia z fusów o naszej przyszłości politycznej, społecznej i gospodarczej. Bardzo trudno dzisiaj przewidzieć, w jakim stopniu, a zwłaszcza w jakim kierunku kryzys epidemii przeora mentalność, postawy i światopoglądy ludzkie. Nie znamy podstawowej zmiennej, jaką jest długość okresu stosowania strategii społecznej izolacji. Od niej zależy w ostatecznym rozrachunku siła ciosu w naszą gospodarkę, wielkość bezrobocia, liczba upadłych firm, głębokość recesji i wysokość inflacji. Te zmienne zaś pociągną za sobą potencjalne zmiany (kryzysy) społeczne i polityczne – dziś jeszcze niemożliwe do precyzyjnego naszkicowania. Ale, tak jak w loterii, istnieje szansa trafienia w „10” i zapisania się w historii jako ten, który przewidział zręby świata po koronawirusie, więc ulegamy pokusie sygnowania nazwiskiem prognoz. Rwą się do tego publicyści lewicowi, często ci sami, którzy po zapaści roku 2008 ogłosili śmierć gospodarczego liberalizmu i nastanie nowego paradygmatu (dziś, snując prognozy na czas po kryzysie pandemii 2020, narzekają, że wtedy powrócono do business as usual, co stanowi dobitną samoocenę ich ówczesnych prognoz). Bardziej skupieni w sobie są zwolennicy prawicy, którzy przez ostatnie 12 lat udowodnili, że specjalizują się nie tyle w głoszeniu manifestów nastania „nowego świata”, co chłodno, praktycznie i realnie wykorzystują kolejne kryzysy do swoich politycznych celów.
Nie oznacza to jednak, że nie warto zapoznawać się i oddawać zadumie nad prognozami co światlejszych umysłów współczesnej politologii. Do tej grupy niewątpliwie należy m.in. Ivan Krastev, który już w pierwszych dniach ogarnięcia Europy pandemią koronawirusa sformułował katalog siedmiu trendów, które z obecnego kryzysu mogą się zrodzić. Pochylmy się w tym miejscu nad jego sugestiami i uzupełnijmy je o własne komentarze i wątpliwości.
1.
Pierwsza prognoza Krasteva dotyczy powrotu polityki w stylu big government, do czego – wbrew oczekiwaniom – jednak nie przyczynił się kryzys finansowy sprzed 12 lat. Argumenty na rzecz tej propozycji są jasne: wobec powszechnego zagrożenia zdrowia i życia wielu ludzi, wobec opierania się przez państwa na publicznym modelu służby zdrowia, wobec regulacji związanych z zarządzaniem sytuacjami kryzysowymi, wobec nadchodzącej wskutek zamknięcia ludzi i firm zapaści gospodarczej, jest oczywistym, że rządy państw staną się aktorami pierwszorzędnymi. To klarowne, ponieważ tylko rządy dysponują splotem kompetencji i środków, aby w tej sytuacji zachować zdolność podejmowania skutecznych działań. Tego nikt nie jest w stanie (ani nie ma zamiaru) kontestować. Oczywistym jest także, że wsparcie ze strony programów rządowych (tudzież w najprostszej formie rezygnacji z pobierania podatków i innych danin narzuconych wcześniej na ludzi i firmy) będzie konieczne dla – mozolnej zapewne – odbudowy potencjału gospodarki. Gospodarka w końcu podupadnie nie przez rzekome defekty w działaniu mechanizmów wolnego rynku (z czego zwolennicy big government uczynili zarzut i oręż w 2008 r.), a wskutek niezależnych od wymiany rynkowej okoliczności rozprzestrzenienia się zakaźnej choroby na cały świat.
Jednak pod pojęciem big government rozumiemy nie tyle rozwiniecie aktywów państw w toku walki z ostrym kryzysem, co przejęcie na trwałe przez państwo aktywnej roli w życiu gospodarczym, objęcie go gęstą siecią regulacji. Na razie brak przesłanek, aby w dłuższej perspektywie antycypować tego rodzaju procesy. Zakres sympatii obywateli dla filozofii etatystycznej wzrośnie tylko i wyłącznie, jeśli reagowanie rządów na kryzys epidemii zostanie na jego koniec ocenione jako skuteczne, efektywne i adekwatne. To będzie różnicować oceny opinii publicznej w różnych krajach. Dość łatwo wyobrazić sobie, że w postrzeganiu społecznym rygory, strach i dramaty czasu epidemii sprzężą się z reżimem omnipotencji państwa, narzuconych przez nie na obywateli ograniczeń, kar i obostrzeń. Polityka silnego i stosującego przymus rządu wywoła zmęczenie analogiczne do zmęczenia wirusem, aresztem domowym, godziną policyjną i nudą lockdownu. Odreagowanie tych miesięcy może wówczas objąć nie tylko zrzucenie z siebie oków rygoru sanitarnego, ale także objawić się w postaci impulsu do rychłego ponownego ograniczenia roli i zakresu działania rządu na rzecz spontanicznego, rozkwitającego na nowo życia społecznego, którego będziemy nadzwyczaj głodni. Niewykluczony jest nawet antyrządowy backlash tam, gdzie uzna się, że czas epidemii został wykorzystany do nadużyć władzy.
2.
Druga prognoza Krasteva dotyczy renesansu nacjonalizmu. Epidemia miałaby spowodować wzmocnienie roli państwa narodowego w ramach struktury UE, czego przejawem jest zamykanie granic czy preferencyjne traktowanie własnych obywateli przez państwowe systemy ochrony zdrowia. Ludzie rzucili się, aby w strachu wracać w rodzinne strony i być wśród swoich w czasie największej trwogi. To dość naturalna reakcja, jednak zasadnym jest pytanie, jak epidemia rzeczywiście przyczyni się do utrwalania postaw nacjonalistycznej preferencji i odsuwania się od obcych. Już dzisiaj można dość jasno zauważyć, że w niektórych krajach koronowirusowa ksenofobia była zjawiskiem pierwszej fazy epidemii, gdy to obcokrajowców (początkowo Azjatów, później wszystkich) postrzegano jako główne zagrożenie zakażaniem. To się skończyło. W obecnej fazie zarażamy się od najbliższych: członków rodziny, sąsiadów, sprzedawców, listonoszy, kurierów, policjantów i lekarzy. To od nich się uczymy izolować. To wobec nich jesteśmy nieufni, wobec innych Polek i Polaków. Tak samo jest w innych krajach.
Zamykanie granic nie jest żadnym znakiem wzmacniania państw narodowych. To praktyczne narzędzie (najprostsze do odruchowego zastosowania) służące wygenerowaniu barier dla niekontrolowanego ruchu ludzi w dobie epidemii. Przejściowo w dyskusji znalazła się sugestia zamykania miast (we Włoszech blokadę regionów „zagłębia” koronawirusa wprowadzono), ostatecznie zamknięto ludzi nawet w węższych ramach wyznaczonych przez obieg dom – sklep spożywczy – apteka – miejsce pracy. A przecież zastosowanie tych ograniczeń nie wzmacnia patriotyzmu lokalnego… Wraz z rozwojem kryzysu powszechna stała się świadomość, że od zdrowia także imigrantów wokół nas zależy zdrowie nas wszystkich i tkwimy w tym razem. To bardzo kosmopolityczny wniosek, bo i wirus żadnej z narodowości, etniczności czy ras nie „dyskryminuje”. Jest doświadczeniem ogólnoludzkim i zbliża nas do siebie. Współodczuwamy ze sobą ponad tymi technicznie zamkniętymi granicami. Niemcy udzieliły medycznej pomocy bardziej przeciążonym szpitalom włoskim i francuskim w regionach przygranicznych, a całe to doświadczenie ma szansę zrodzić świadomość potrzeby nowej wspólnej polityki unijnej związanej z koordynacją działań przy zapobieganiu rozprzestrzeniania się epidemiom.
3.
Z liberalnego punktu widzenia najbardziej obiecująca jest trzecia prognoza Krasteva. Kryzys pandemii miałby – odwrotnie niż napędzające populizmy kryzysy finansowy z 2008 i uchodźczy z 2015 roku – odbudować zaufanie społeczeństw wobec rad ekspertów, a także wzmocnić pozycję elit wiedzy. Rzeczywiście jest tak, że wystraszeni ewentualnością choroby, trafienia do źle przygotowanego szpitala i śmierci ludzie zwracają się do ekspertów w sposób niespotykany od czasów upowszechnienia Internetu (a zwłaszcza mediów społecznościowych).
Ale już dyskusja o przyszłości gospodarki i walki z pewną recesją jest zdominowana przez znany schemat „każdy obywatel zna się na polityce”. Pojawiają się liczne, mgliste propozycje eksperymentów na (ledwie) żywym organizmie, a ich wspólnym mianownikiem jest brak poczucia odpowiedzialności. W toku dyskusji nad strategią społecznej izolacji rośnie też już niepokojąco liczba świeżo upieczonych „ekspertów” nawet od epidemiologii, o innych relewantnych w tej sytuacji dziedzinach nie wspominając. W dodatku politycy ściśle selekcjonują ekspertów wspierających ich strategię, dezawuują innych, a w Polsce stosuje się sankcje wobec medyków zbyt dokładnie informujących opinię publiczną od realiach walki z wirusem. W tych okolicznościach prognoza Krasteva może okazać się niestety zbyt optymistyczna.
4.
Czwarta prognoza Krasteva jest niestety bezdyskusyjnie trafna. Doświadczenie pandemii i związane z nim poczucie utraty bezpieczeństwa wzmocnią przyzwolenie na tendencje autorytarne wyrażane zbieraniem danych z prywatnej sfery życia obywateli. Żyjemy w czasach, w których większość zachowań ludzkich związanych z życiem osobistym (widzianym dotąd jako sfera, którą inni nie powinni się interesować), jest postrzegana w charakterze potencjalnego zagrożenia epidemiologicznego dla ludzi wokół. W efekcie radykalnemu zawężeniu uległa strefa wolności indywidualnej człowieka, w której nie narusza on wolności innych (w sensie bezpieczeństwa przed zagrożeniem epidemii). To co prawda realia przejściowe, ale przyzwolenie dla rządów, aby kontrolować ściśle ludzi ze względu na najróżniejsze zagrożenia – bardzo silne także już przed epidemią – zostanie najpewniej mocniej ugruntowane. Także dlatego, że reakcja Chin na epidemię oceniana jest wyżej aniżeli państw demokratycznych, a społeczeństwo zdyscyplinowane i pozbawione niektórych elementów wolności okazuje się lepiej przygotowane na walkę z tego rodzaju epidemią, a więc – można zasugerować – i z innymi typami zagrożeń. Kontrola obywatela w jego najintymniejszej sferze życia ma wielką przyszłość. To już raczej nieuniknione.
5.
Piąte spostrzeżenie Krasteva dotyczy zmian w zarządzaniu sytuacją kryzysową. W przypadku wcześniejszych zdarzeń, takich jak załamania koniunktury czy ataki terrorystyczne, rządy apelowały do obywateli, aby nie ulegali panice i nadal żyli normalnym tokiem swojego życia. Realia epidemii zmieniają tą sytuację. To właśnie strach, panika, a nawet histeria są teraz korzystnymi czynnikami skłaniającymi ludzi do podporządkowania się obostrzeniom i przestrzegania zasad społecznej izolacji. Spadek poziomu strachu może skutkować naruszeniem zasad sanitarnych i nasileniem się epidemii.
Prawda jest jednak taka, że to nic nowego. Rządy w demokracjach od wielu dekad za pomocą propagandy manipulują poziomem strachu obywateli. Gdy załamuje się koniunktura i zachowania ostrożnościowe (spadek konsumpcji, run na banki) mogłyby pogorszyć sytuację, rządy wzmacniają poczucie bezpieczeństwa. Gdy dostrzegają w strachu paliwo dla własnej reelekcji lub uzyskania poparcia dla wyprawy wojennej, strach potęgują. Obywatel wystraszony to obywatel spolegliwy, niemy, bezkrytyczny, ujęty w ryzy niemocy, sterowalny. Dla rządu zaś potęgowanie kryzysu ponad jego prawdziwe rozmiary stanowi szansę wystąpienia przed wyborcami w roli wybawcy. W efekcie to w krajach demokratycznych potencjał dezinformacji i szafowania strachem jest wyższy aniżeli w krajach autorytarnych, a okoliczności epidemii zmniejszają stopień trudności w korzystaniu z tych narzędzi.
6.
Szósta prognoza Krasteva dotyczy wpływu epidemii na dynamikę konfliktu międzypokoleniowego. Dotychczas ludzie młodzi wydawali się bezradni wobec sprawowanej przez starych władzy nad światem, zwłaszcza w kontekście kryzysu klimatycznego, ale lokalnie, w wielu państwach także w kontekście kryzysu zadłużenia. Konflikt pokoleń ma wszelkie podstawy, aby w XXI wieku stać się głównym motorem polityki, niczym onegdaj pozbawiony już sensu (mimo zaklęć młodej lewicy) konflikt klasowy. Koronawirus może okazać się czynnikiem zmieniającym jego dynamikę. Dotychczas ludzie starzejący się – pomimo przybierającego na sile kryzysu demograficznego – byli raczej spokojni o emerytalne zabezpieczenie. Dzięki przewadze liczebnej, w warunkach ilościowych głosowań demokratycznych, mogli być pewni politycznego poparcia dla odpowiednio wysokiego opodatkowania i oskładkowania pracujących ludzi młodych na rzecz wygodnego życia emerytów. Teraz w tyle głowy tli się myśl, że koronawirus będzie emerytalnym game changerem. Ponadprzeciętna śmiertelność ludzi starszych może – gdyby epidemia osiągnęła większy niż obecnie się wydaje rozmiar i trwała kilka lat – zmienić demograficzne struktury społeczeństw zachodnich oraz międzypokoleniowy układ sił. Zwłaszcza w sytuacji głębokiej, wieloletniej recesji, będzie to amunicją polityki zmiany systemów emerytalnych, które mogą być skrajnie niekorzystne dla seniorów, którzy przeżyli epidemię.
7.
W końcu, siódma prognoza Krasteva, dotyczy tego, że rządy w końcu staną przed arcytrudnym wyborem pomiędzy strategią walki o ochronę każdego życia zagrożonego wirusem, ale kosztem totalnego zniszczenia gospodarki, a strategią ratowania firm i miejsc pracy, ale kosztem zaakceptowania wyraźnie wyższej liczby zgonów.
Trudno uniknąć dotarcia do tego dylematu. Dla demokratycznych rządów będzie on niezwykle trudny i może stać się zaczynem dramatycznych zawirowań w systemach polityczno-partyjnych państw. Trzeba brać pod uwagę przejmowanie władzy przez ugrupowania dotąd marginalne lub nieduże: libertariańskie, zielone, narodowo-konserwatywne, ultrasocjalistyczne. Niezwykle ważne będzie środowisko rozstrzygania powyższego dylematu. Jakie będą nastroje społeczne? Która grupa się zbuntuje: tracący środki do życia czy przerażeni wirusem? Która grupa uzyska większe wpływy polityczne? Czy dojdzie do wybuchu w postaci starć? Czy rządy wezmą finansową odpowiedzialność za lockdownowe bankructwa? Czy siły polityczne głównego nurtu unikną logiki dzielenia grup społecznych na własny i na cudzy elektorat, projektując programy pomocy dla gospodarki i pracowników? Jak długo epidemia będzie postrzegana jako większe zagrożenie niż upadek gospodarczy? Kwartał? Pół roku? Czyżby dłużej? Jak będzie wyglądało starcie grup interesów: rosnących w siłę finansową podmiotów zarabiających na strachu przed epidemią ze słabnącymi w oczach podmiotami tracącymi w lockdownie? Jak długo będzie można wypłacać pomoc bez oglądania się na dyscyplinę finansów publicznych? Matematyka pozostanie bowiem bez zmian, tyle wiemy. Czy zostanie dostrzeżone, że większy potencjał ratowania gospodarki mają państwa, które przed epidemią prowadziły oszczędną politykę finansową? Czy ich obywatele będą mieli większe szanse po prostu przeżyć w przypadku zachorowania?
Dużo pytań, prawie żadnych odpowiedzi. Ale niekiedy nawet stawianie pytań i udzielanie na nie kilku różnych, alternatywnych odpowiedzi bywa pouczające. To taki właśnie moment.
