Nowy pomysł PiS na przejęcie władzy w samorządach polega na likwidacji drugiej tury wyborów. Kandydat który zajmie pierwsze miejsce, wygra. Nawet jeśli zdobędzie mniej niż 50% głosów. Taki pomysł jest efektem rozbicia opozycji, co zawsze będzie dawało PiSowi pierwsze miejsce, nawet po zdobyciu zaledwie 30-37%. Rozbicie opozycji prowokuje PiS do takich pomysłów, bo daje mu szanse powodzenia bez zdobycia większości i bez fałszowania wyborów. Dopóki opozycja jest rozbita, PiS wcale nie musi się martwić o zdobycie większości głosów, może jawnie ignorować, albo i obrażać większość społeczeństwa, wyprowadzać publiczne pieniądze do swoich mediów, wszędzie instalować misiewiczów. Wystarczy płacić Rydzykowi za napędzanie nawiedzonych babć do urn i można się nie starać. Okazja stwarza złodzieja.
Gdyby opozycja się zjednoczyła i miała w sondażach tyle samo co PiS, zaczęłaby się rozgrywka o elektorat umiarkowany. PiS musiałby złagodzić retorykę, schować Macierewicza, odwołać misiewiczów, pohamować rozwalanie Trybunału i Sądu Najwyższego. Ale nie musi. Opozycja woli mówić o zjednoczeniu i kąsać się nawzajem po kostkach. W ten sposób staje się współodpowiedzialna za rozwalanie kraju.
Tacy przyjaciele, co się nie lubią
W Nowoczesnej co poseł, to kandydat na prezydenta miasta. I oby tylko miasta. Nie mają interesu politycy .N w jednoczeniu się z PO, bo jeśli się zjednoczą, to po prostu stracą pewną nominację na kandydata w wyborach samorządowych. Że taka nominacja nic nie daje, bo potem trzeba jeszcze wygrać wybory? A tak daleko to akurat nikt myślą nie sięga. Lepiej i łatwiej jest wyobrażać sobie, że nominacja partyjna zapewni powodzenie, telewizyjne wywiady, billboardy z własnym obliczem na całym mieście i od razu robi się ciepło na sercu. I z tego mieliby posłowie Nowoczesnej zrezygnować? A walka o miejsca biorące na liście wyborczej do sejmu? Nawet wewnątrz jednej partii trudno jest ugrać dobre miejsce, a co dopiero po zjednoczeniu. A funkcyjni? Przecież lepiej piastować ważną funkcję w partii ośmioprocentowej, niż w dużej być nikim. Oficjalnie mówią zatem, że „koalicja jest koniecznością,” żeby dziennikarze ich nie rozszarpali, a tymczasem twitter aż puchnie od jadu, który wylewają na przyjaciół z PO.
W Platformie nastał czas napawania się lepszymi sondażami. Posłowie sycą oczy widokiem najnowszych sondaży, tym milszych, że Nowoczesna w nich dołuje. I z niekłamaną schadenfreude obserwują nowoczesnych kolegów przemykających po sejmowych korytarzach wzdłuż ścian i ze zwieszona głową. A jeszcze te plotki o konfliktach wewnątrz klubu Nowoczesnej! Albo te o 12 buntownikach, którzy myślą o opuszczeniu Petru. Czysta rozkosz! Tak jak pół roku temu ci z .N mówili, że nie potrzebują Platformy, bo i bez niej wygrają, tak teraz politycy PO snują rozważania czy Nowoczesna dotrwa do końca kadencji, liczą jej pieniądze, przeglądają struktury i z udawaną troską kręcą głową: „chyba nic z tego nie będzie.”
Tak to mija czas politykom PO i Nowoczesnej, a PiS spokojnie rozmontowuje wojsko, sieje misiewiczów, rozbija Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy i zabiera się do samorządów.