Szalenie łatwo jest wstrząsnąć tzw. opinią publiczną. Wystarczy w tekście napisać o homoseksualizmie i debata wybucha, nawet jeśli wypowiedź nie jest warta uwagi.
Doświadczamy tego po publikacji rewelacji Elżbiety Janickiej na temat „Kamieni na szaniec” ogólnych, a jej podejrzeń co do orientacji seksualnej „Zośki” i „Rudego” szczególnych.
Przyznam, że kompletnie nie rozumiem, czemu mają służyć akurat te rozważania? W imię czego p. Janicka pakuje się w sferę intymną bohaterów powieści Kamińskiego? O ile rozumiem w badaniach literaturoznawczych rozważania na temat seksualności czy pochodzenia społecznego, etnicznego itp. autorów – bo to często pozwala pojąć sens ich dzieł, rozszyfrować wątki – o tyle kompletnie nie wiem, jakie znaczenie dla oceny Bytnara i jako bohatera literackiego i jako postaci historycznej ma jego orientacja seksualna.
Powieść Kamińskiego jest poświęcona młodym ludziom w walce z okupantem – przyjaźni, lojalności, bohaterstwu –warstwa obyczajowa, czy erotyczna praktycznie w niej nie występuje. Autor wyraźnie skupia się na zupełnie innych aspektach młodości pokolenia Szarych Szeregów.
Janicka mnie nie przekonuje – oparcie tezy na jednym fragmencie tekstu i interpretowanie go na bazie idiotycznego stereotypu, w którym heteroseksualny mężczyzna nie może wziąć za rękę, przytulić, umierającego przyjaciela jest metodologiczną kompromitacją. Wrzucanie takiego wątku, nie mającego żadnego znaczenia dla oceny opisanej historii, pachnie pogonią za „pudelkową” sensacją, a nie badaniem literatury.
Nie miałbym najmniejszego problemu z tym, że postać z panteonu bohaterów narodowych jest gejem. Bo to dla mnie nie ma znaczenia, nie stygmatyzuje, bo to prywatna sprawa każdego z nas. Także tych nieżyjących.
Janicka wpisuje się w myślenie rodem z ONR – gdzie najpierw musimy zbadać czy ktoś jest Żydem czy gejem, jakby to było jedyną i podstawową cechą konstytuującą człowieka. Kamiński w swojej opowieści takich wyznaczników nie szukał. Jego bohaterami są bohaterscy, młodzi Polacy. Oczywiście sens ich walki, koszty oporu, wymowa powieści to temat na odrębną dyskusję.
Podobnie niestety wygląda sprawa z domniemanym antysemityzmem harcerzy z liceum Batorego. Oparcie się na ogólnym stwierdzeniu, że były w tym liceum w latach 30 –tych antysemickie ekscesy (zapewne można to napisać o wielu liceach warszawskich) i wywodzenie stąd oenerowskiej proweniencji Bytnara czy Zawadzkiego – to też warsztatowa klęska. Żeby postawić takie twierdzenie warto by znaleźć jakieś źródło, jakieś przesłanki lepsze, niż twierdzenie któregoś z liderów dzisiejszych narodowców, że bohaterów akcji pod arsenałem można znaleźć na jakichś przedwojennych spisach organizacji. Jeśli byli – proszę o potwierdzające tezę wiarygodne źródło – jeśli takiego nie ma, nie piszmy bzdur!
Postawy opisywanych postaci w czasie wojny konsekwentnie przeczą takim tezom. Elżbieta Janicka zdaje się nie wiedzieć, że na początku wojny środowisko 23 DH (w tym bohaterowie „Kamieni..”) zasiliło organizację PLAN – zdecydowanie lewicującą. Jakoś to nie gra z oenerowskim podobno charakterem „Pomarańczarni”. Potem walczyli w ruchu oporu polskiego państwa podziemnego. Jak wiadomo narodowcy i komuniści posiadali własne formacje, niepodporządkowane rządowi polskiemu. Przedwojennych oenerowców znaleźlibyśmy raczej w formacjach NSZ.
„Kamienie na szaniec” zasługują na krytyczną analizę, o którą apeluje p. Janicka. Może nawet na gruntowną reinterpretację. Ale przeprowadzoną w oparciu o badanie źródeł, ich krytykę, dokumenty i relacje. Taką analizą na pewno nie są duby smalone opowiadane przez p. Janicką
Marcin Celiński
Na zdjęciu: Alek (Maciej Aleksy Dawidowski) – o jego preferencjach jeszcze nikt nie napisał