Zawsze uważałem nasz rząd za w miarę rozsądny, tzn. taki, który nie podejmuje jakichś absurdalnych decyzji i czasem słucha tłumów potrafiąc się z tymi tłumami zgodzić i przyznać do błędu jak to miało miejsce w przypadku Acta. Nie znaczy to oczywiście, że zgadzam się z każdą decyzją rządzących, ale żadna z nich (nawet żadna wypowiedź) nie zbliżyła się nawet do teatru absurdu jaki serwował czy nadal serwuje nam PiS.
Tak samo było gdy usłyszałem o ustawie, która rzekomo ma umożliwić wprowadzenie na nasz rynek żywności modyfikowanej genetycznie (GMO). Teraz okazuje się, że wraz z tą ustawą zostaną wprowadzone regulacje zakazujące sprzedaży czy hodowli takiej żywności, jednak dla bezpieczeństwa wolałbym szczerze aby została ona zawetowana. Ale dość o politykach… postaram się wyjaśnić dlaczego tak myślę.
Otóż nie czytałem nawet argumentów „za” i argumentów „przeciw” ponieważ moja wiedza (dosyć nikła) z biologii w zupełności mi wystarczy do osądu sytuacji. Nie przekona mnie żaden nawet najwybitniejszy naukowiec mówiący, że ta żywność jest nieszkodliwa. Otóż żadne badania nie stwierdziły jej szkodliwości (przynajmniej tak utrzymują niektórzy uczeni), co nie znaczy, że ta szkodliwość nie może być na pierwszy rzut oka niezauważalna (na przykład otyłość u Amerykanów), czy nie działać w dłuższym okresie, na przykład w skali pokoleń.
Wracając do mojej wiedzy na ten temat. Otóż genetyka jest nauką świeżą (przynajmniej na zaawansowanym poziomie), uczeni niedawno odczytali genom i co jakiś czas wygłaszają przypuszczenia (dość mgliste), że znaleźli na przykład gen odpowiedzialny za alkoholizm. Z tym, że za alkoholizm odpowiadać może wysoki poziom niepokoju czy lęku i gen ten być może powoduje jego zwiększenie tylko pośrednio przyczyniając się do alkoholizmu a gdyby go zlikwidować ludzie przestaliby się bać co miałoby opłakane skutki. To tylko taki teoretyczny przykład.
Do czego dążę… otóż wiedza o genetyce jest tak mała, że każda manipulacja przy genach szczególnie jeśli chodzi o żywność obarczona jest wielkim ryzykiem. Nie wiadomo co tak naprawdę zmieniamy i jakie to będzie miało konsekwencje dla naszego DNA o ile nie dla nas samych. Pamiętamy co było z owieczką Dolly, która według naukowców powinna być całkowicie zdrowa. I była z tym, że urodziła się mając fizycznie ten sam wiek co owca, której była kopią więc jej życie było dużo krótsze. Już teraz żywność jest tak nieprawdopodobnie modyfikowana, że na żadne dalsze eksperymenty (na ludziach) zgody być nie może. Tym bardziej, że zyskują na tym chyba tylko korporacje.