O demokracji
„Nie przestaje mnie zdumiewać akt wyborów, ten dzień, w którym głos analfabety tyle znaczy, co głos profesora, głos głupca, co głos mędrca, głos rzezimieszka, co głos porządnego, jest dla mnie najbardziej pomylonym z dni! Nie rozumiem jak ten akt fantastyczny może wyznaczać na kilka następnych lat coś tak ważnego w praktyce jak rządy krajem. Na jakiejże bajce opiera się władza! Jakimże sposobem ta pięcioprzymiotnikowa fantastyczność może stanowić podstawę bytowania społecznego.”
O równości
„Piszę to po nowej rozmowie z Cortesem, która, zamiast załagodzić, zaostrzyła. Byłem zirytowany. Drażniła mnie anielskość komunistycznego kapłana.
Nie będę streszczał całej rozmowy. Powiedziałem, że idea równości jest sprzeczna z całą strukturą gatunku ludzkiego. Co jest najwspanialsze w ludzkości, co wyznacza jej genialność w stosunku do innych gatunków, to właśnie, iż człowiek nie jest równy człowiekowi — gdy mrówka jest równa mrówce. Oto dwa wielkie kłamstwa współczesne: kłamstwo Kościoła, że wszyscy mają taką samą duszę; kłamstwo demokracji, że wszyscy mają to samo prawo do rozwoju. Pan myśli, że te idee są triumfem ducha? Ależ skąd, wywodzą się z ciała, ten pogląd ufundowany jest w gruncie rzeczy na tym, że wszyscy mamy takie samo ciało.
Nie przeczę (mówiłem dalej), wrażenie optyczne jest niewątpliwe: wszyscy jesteśmy mniej więcej tego samego wzrostu i mamy te same narządy… Ale w jednostajność tego obrazu wdziera się duch, ta specyficzna właściwość naszego gatunku, i ona sprawia, ze gatunek nasz staje się w łonie swoim tak zróżnicowany, tak przepaścisty i zawrotny, że między człowiekiem a człowiekiem powstają różnice stokroć większe niż w całym świecie zwierzęcym. Pomiędzy Paskalem lub Napoleonem, a chłopkiem ze wsi większa jest przepaść, niż między koniem a glistą… Ba, mniej się różni chłop od konia niż od Valerego lub św. Anzelma. Analfabeta i profesor tylko na pozór są takimi samymi ludźmi. Dyrektor jest czymś innym niż robotnik. Czyż panu samemu nie jest dobrze wiadomo — tak intuicyjnie, na marginesie teorii — że nasze mity o równości, solidarności, braterstwie są niezgodne z naszą prawdziwą sytuacją?
Ja, przyznam się, w ogóle podałbym w wątpliwość, czy w tych warunkach można mówić o ,,gatunku ludzkim” — czy to nie jest pojęcie zanadto fizyczne?
Cortes spoglądał na mnie okiem zranionego inteligenta. Wiedziałem co myśli: faszyzm! a ja szalałem z rozkoszy proklamując tę Deklarację Nierówności, bo mnie inteligencja w ostrość, w krew się przemieniała!”
— Witold Gombrowicz, Dziennki