W ostatnim czasie granice stały się przedmiotem wielu dyskusji politycznych i społecznych. I choć nie zostało to powiedziane wprost, były one także ważnym tematem w trakcie 20., jubileuszowej edycji Przeglądu Filmowego Kino na Granicy, która właśnie dobiegła końca. Już po raz kolejny to nietuzinkowe wydarzenie, organizowane rokrocznie w trakcie majówki, przyciągnęło do Cieszyna tłumy kinomanów głodnych zarówno filmowych nowości, jak i klasyków.

Granice geograficzne
Kino na Granicy nietypowy charakter zawdzięcza w znacznej mierze swojej lokalizacji. Organizowane w Cieszynie, mieście położonym na dwóch brzegach Olzy, pozwala na swobodne przemieszczanie się między stroną polską a czeską, z miejscami festiwalowymi rozłożonymi stosunkowo równomiernie po obu stronach – Teatr i Kino Piast po stronie polskiej, Central i KaSS „Střelnice” (czyli Czesko-cieszyński Ośrodek Kultury) po czeskiej. Łącznikiem między tymi dwoma symbiotycznie egzystującymi częściami stało się w tym roku plenerowe kino Olza. Widzowie, siedząc na jednym brzegu rzeki, wzrok kierowali na brzeg przeciwległy, gdzie znajdował się specjalnie przygotowany ekran. Choć sam pomysł nie jest nowością – skonstruowane w podobny sposób kino na świeżym powietrzu pojawiało się już w trakcie edycji sprzed kilku lat – to przy tegorocznej iście wakacyjnej pogodzie bezapelacyjnie podbił on serca kinomanów, co wieczór przyciągając nad rzekę tłumy.
Granice filmowe
Wpisując się w trendy międzynarodowych festiwali filmowych, jedną z charakterystycznych cech Kina na Granicy jest stawianie zarówno na produkcje najnowsze, jak i przegląd filmów związanych z konkretnym motywem lub twórcą. W trakcie tegorocznej edycji widzowie mieli okazję wziąć udział w sześciu retrospektywach, wśród których znalazł się między innymi cykl poświęcony znanemu czeskiemu aktorowi, Ivanowi Trojanowi, który był jednym z gości festiwalu. W ramach pokazów zaprezentowano łącznie siedem filmów, w tym, między innymi, zrealizowane we współpracy z Petrem Zelenką „Opowieści o zwyczajnym szaleństwie” (2005) oraz „Bracia Karamazow” (2008) – adaptację słynnej powieście Fiodora Dostojewskiego, która w filmie pojawia się w formie spektaklu wystawianego w alternatywnej przestrzeni krakowskiej stalowni. Wyświetlono także dwa filmy w reżyserii Jiříego Stracha „Brainstorm” (2008) i „Ósemka” (2014), a także film Davida Ondříčka – utrzymany w stylistyce filmu noir „W cieniu” (2012), w którym Trojan wciela się w rolę detektywa na tropie kasiarzy.
Oprócz tego, odbyły się retrospektywy poświęcone artystom tak różnym, że obok klasycznego zestawu filmów Krzysztofa Zanussiego (począwszy od „Śmierci prowincjała” z 1965 roku, po nowsze dzieła Mistrza, jak choćby „Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową” z roku 2000), przedstawiono cykl filmów z Danutą Stenką, który stanowił mieszankę mainstreamowych klasyków polskiego kina pokroju „Nigdy w życiu” (2004), „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” (2017) czy „Chopin. Pragnienie miłości” (2002) z produkcjami bardziej nietypowymi – jak choćby tegorocznym pretendentem do Oscara, animacją stworzoną z obrazów, „Twój Vincent” (2017), czy mniej znane „Łagodna” (1995) Mariusza Trelińskiego i nowy film Macieja Sobieszczańskiego, „Zgoda” (2017).

I chociaż na przykładzie choćby tych kilku elementów programowych całość repertuaru może sprawiać wrażenie radosnego, nieco absurdalnego miszmaszu, to – cytując Shakespeare’a – „w tym szaleństwie jest metoda”. Organizatorzy stawiają bowiem na zapewnienie oferty filmowej, która będzie w stanie zadowolić gusta jak najszerszej gamy widzów (według wstępnych informacji, w tym roku sprzedano ponad 700 pełnych akredytacji). I choć silny nacisk położony jest już tradycyjnie na kino polskie, czeskie i słowackie, to znajdziemy tu też także takie kinematograficzne kwiatki jak choćby najmłodsze dziecko węgierskiej reżyserki Ildikó Enyedi, podejmujące temat nieoczywistej historii miłosnej z pogranicza jawy i snu dwojga pracowników rzeźni, czyli „Dusza i ciało” (2017). Odwagę organizatorów w selekcji produkcji można było dostrzec już na filmie otwarcia, na który wybrano słowackiego „Tłumacza” (2018) w reżyserii Martina Šulíka, z fenomenalnymi kreacjami Jiříego Menzela (rola tytułowa) oraz Petera Simonischeka, który z kolei wciela się w syna niemieckiego nazisty próbującego na starość rozliczyć się z przeszłością ojca i wyrusza w podróż jego śladami z czasów wojny.
Granice (między)ludzkie
Tutaj? Nie istnieją. Twórcy są niczym elektrony – swobodnie poruszają się między projekcjami, zaś cały Przegląd daje niepowtarzalną możliwość zamienienia kilku słów z ulubionymi (lub nowo poznanymi) aktorami, reżyserami, dźwiękowcami i całą filmową świtą.
Wszyscy mają do siebie mnóstwo dystansu. W trakcie uroczystości otwarcia didaskalia w ogóle nie istniały – prowadzący bez ceregieli oświadczył, iż „całość potrwa długo”, a następnie czytał scenariusz jak leci, łącznie z zapiskami typu „teraz burmistrz schodzi, zastępca wchodzi”. Lekko stremowany burmistrz miasta Cieszyna, Ryszard Macura, przywitał zgromadzonych roztargnionymi słowami „Stoimy przed wami jak zawsze na stole…”, wzbudzając salwy śmiechu, które w zasadzie były bardziej przyznaniem oficjelowi racji, aniżeli wyłącznie radosną reakcją na to iście freudowskie przejęzyczenie. Granice między tym, co wypada, a tym, co się właściwie dzieje, tutaj się zacierają, sprawiając wrażenie zbędnej fikcji, a tym samym tworząc atmosferę nieustającego wesołego zaskoczenia na granicy absurdu – niczym rodem z prawdziwie czeskiego filmu.
Foto: Wojciech Wandzel – materiały prasowe.
