
Przeczytałem ostatnio, że Gustave Flaubert w korespondencji do George Sand (swojej przyjaciółki, ekscentrycznej pisarki i kochanki Chopina) polecał poczytać jej Frédérica Bastiata, żeby zniechęcić ją do coraz bardziej popularnego ówcześnie socjalizmu. Flaubert był też zajadłym anty-demokratą.
Flaubert w tych listach oburza się na zmiany w moralności politycznej:
„[r]ząd koryguje Prawo naturalne i miesza się do prywatnych umów. Ogłasza, że nienależne jest to, co się należy, i że za usługę nie trzeba odpłacać usługą. – Monstrualna głupota i niesprawiedliwość”.
O tej korespondencji pierwszy raz przeczytałem u Bobkowskiego, który za dewizę wziął sobie słowa Flauberta:
„Pogaństwo, Chrystianizm, Chamstwo – oto trzy wielkie etapy rozwoju ludzkości. To smutne znaleźć się na początku trzeciego”.
Co ciekawe, w tym cytacie Flaubertowi chodzi o Chrześcijaństwo jako cywilizację, a nie religię. Tej drugiej był zdecydowanym przeciwnikiem i widział w niej ziarno lewicowej autodestrukcji, która zrodziła rewolucję francuską:
„Grzęźniemy w popłodach Rewolucji, która – cokolwiek by mówiono – była czymś poronionym, kompletnie nieudanym, wręcz klapą, a to dlatego, że wywodziła się ze Średniowiecza i chrystianizmu, religii antyspołecznej. Idea równości (czyli cała nowoczesna demokracja) jest ideą czysto chrześcijańską, sprzeczną z poczuciem Sprawiedliwości. Proszę zauważyć, jak teraz dominuje Łaska. Uczucie jest wszystkim, prawo niczym! Nawet mordercy już nie budzą oburzenia. – A ludzie, którzy podpalili Paryż, są karani łagodniej niż oszczerca ministra Favre’a”.
George Sand (stara romantyczka) sekunduje Flaubertowi w tej ocenie:
„Przeszłam przez rewolucje, widziałam z bliska ich głównych aktorów; zajrzałam im w głąb duszy, powinnam raczej powiedzieć: w głąb mózgu – nie było tam żadnych zasad, ani prawdziwej inteligencji, ani siły, ani wytrwałości. Same środki i prywatne cele”.
Ciekawe co by powiedzieli, jakby zobaczyli jak „ukarano” Brevika.
