_
Aby iść naprzód, trzeba umieć
korzystać z doświadczeń przeszłości,
a chcąc to czynić, trzeba mieć o niej dokładne pojęcie.
George Orwell, Rok 1984
Próbujemy to jakoś poukładać. Krok za krokiem, wiersz za wierszem. Uporządkować, zarchiwizować, opatrzyć właściwymi przypisami, znaleźć fakty na potwierdzenie hipotez, znaleźć obrazy dla poświadczenia faktów; znaleźć świadectwa. Próbujemy to poskładać. Tą naszą historię, wszystko co o nas. Bliższych, dalszych, przeszłych, dzisiejszych, wciąż niedokonanych. Piszemy po swojemu, dla siebie nawzajem, dla tych, co mają pamiętać. Dla pamięci własnej. Milcząc, nie dopowiadając, krzycząc, czasem przeklinając, znów milcząc, tęskniąc za historią, co się wydarzyła/nie skończyła. Bo historii nie opowiada się bez słów. Bo fakty, obrazy krzyczą, pociągają, stawiają wymagania, przywołują pytania, zmuszając do poszukiwania odpowiedzi, do ocen… Doświadczone raz nie zostawiają nas spokoju. Mnie, ciebie, kolejnych łańcuchów myśli, co idą do przodu, ale i wstecz. Co wybaczają wszystko, albo nie wybaczają niczego.
Piszemy zatem o pamiętaniu, o korzeniach rzeczy, tożsamościach; o tym co nas kształtuje – jako jednostki, jako wspólnoty, jako społeczeństwa. Piszemy, ale też uczymy. I nie ma – a przynajmniej nie powinno być – tu wyboru, że o tym „tak”, ale o tamtym „nie”, bo… taka władza/system/widzimisię. Niewygodne, niezbyt chwalebne, bo być może będziemy musieli zrewidować nasze małe i wielkie dumy, a sięgnąć do zapomnianego rodzaju pokory i wstydu. Tu nawet „dawno, dawno temu” ma przełożenie na dziś. Na jakość naszych relacji, instytucji, na kondycję naszego państwa. Na dziś i jutro. I nie ma tak, że historia jest dobra czy zła, ona po prostu jest. A uparcie zamiatana pod dywan sprawia, że w końcu przyjdzie się nam o nią potknąć. By ją pisać – jak chciał Napoleon – „trzeba być więcej niż człowiekiem, ponieważ autor trzymający pióro wielkiego sędziego powinien być wolny od wszelkich uprzedzeń lub próżności”. Zadbać o prawdę. W jej poszukiwaniu nie możemy myśleć… hic sunt dracones… tu są już tylko smoki. Że oto dojechaliśmy do końca „mapy” niewzruszonej pewności. Przecież tam są miejsca/tematy/problemy do odkrycia, poznania, obłaskawienia. Tu terra incognita daje się nazwać domem. Jeśli tylko wychylimy głowę poza schemat podziałów na „nasze” i „obce”, „bezpieczne” i „śliskie”, „opłacalne” i „ryzykowne”. Gdy oportunizm ustępuje miejsca możliwości spokojnego popatrzenia sobie samemu w oczy. Jeśli tylko mamy odwagę by poskładać potrzaskane kawałki w jedną całość. Może nie najłatwiejszą, może wypieraną, niewygodną, ale prawdziwie naszą. Bez barw ochronnych, wojennych, bez ruchów pozorowanych, za to… ze światłocieniem.
Bo historii stale się uczymy. Warto przy tym pamiętać, że uczymy się (a przynajmniej powinniśmy się uczyć) tej przez małe „h”, jako „rzeczownika pospolitego, pisanego oczywiście mała literą i odnoszącego się do faktów. Duże «H» – jak pisał Paweł Jasienica – na początku tego słowa powinno działać jak sygnał ostrzegawczy”. Duże „H” buduje chwałę niezasłużoną, wielkość bez pokrycia, mit bez refleksji, narrację wykluczającą, głos przeciwny/odmienny od „H” oficjalnej, tłumiący krzykiem, groźbą bądź pięścią. Tyle że na tej drodze niechybnie się pogubimy. Nie zbudujemy/odbudujemy żadnej wspólnoty, póki nie będziemy się umieli z historią/faktami pogodzić. Z tym, że nie zawsze jesteśmy kryształowi, że czasem bywamy podli.
Na koniec warto pamiętać, że „są epoki stworzone do dziesiątkowania trzód, mieszania języków i rozpraszania plemion” (Alejo Carpentirer)… Pytanie, jaka jest nasza.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl