Spotkać można ostatnio dość często polityków, sugerujących, że są oni pragmatykami nastawionymi na działanie – a kwestie ideowe są rzekomo mało ważne w realnej polityce. Nie dajcie się na to nabrać.
Zacząć trzeba od tego, że samo państwo, jego ustrój, polityka – są ideami. W naturze takie rzeczy nie występują. Ideami są też konkretne pomysły dotyczące funkcjonowania państwa. Uporządkowany zespół idei – to ideologia. Usystematyzowana, zapisana ideologia, stanowi doktrynę. Polityczne ideologie czy nurty – takie jak liberalizm, katolicyzm, komunizm, libertarianizm – wskazują ogólny kierunek kształtowania państwa. Pomniejsze, konkretne idee – wyznaczają drogę realizacji wcześniej postawionych ogólnych celów, na szczeblu centralnym i samorządowym.
Politycy mówiący, że są przede wszystkim pragmatykami – próbują w ten sposób się wyróżnić od pozostałych. Pokazać, że są lepsi. Pojęcia takie jak „idee”, „ideologia”, „światopogląd” próbują zawęzić do wąskiej sfery atrakcyjnych dla mediów tematów – jak aborcja, czy dostęp do broni. Pytanie więc – do czego będzie się odnosił ten ich polityczny pragmatyzm? Co jest celem polityka pragmatyka? Zawsze bowiem istnieje jakiś punkt odniesienia, względem którego wyznacza się cele i ocenia na ile zostały wykonane. Te cele wytyczają właśnie polityczne nurty, doktryny, ideologie, idee (przypominam, że samo państwo jest też ideą). Jeżeli więc ktoś twierdzi, że ideologia jest nieistotna, a ważne jest tylko podejście pragmatyczne, to jest bezideowym kłamcą, niewiedzącym nawet w którą stronę chce pchać politykę – lub też ów pragmatyzm w rzeczywistości odnosi do siebie samego, czyli działa w polityce wyłącznie dla własnych korzyści.
Ktoś tu być może powie zaraz, że celem polityka jest przecież dobro i szczęście obywateli, a ten pragmatyzm jest niejako naturalny. To jednak skrajnie naiwna wymówka. Istnieją bowiem takie choćby zjawiska, jak sprzeczność interesów pewnych grup społecznych (np. pracownicy i właściciele firm). Skupienie się na zadowoleniu jednej grupy, zaszkodzi drugiej. To z ideologii – bądź prywatnych powiązań polityka, jeżeli jest pragmatycznym cynikiem – wynika, po której stronie stanie. Może też spróbować sprawiedliwie pogodzić interesy stron – tak by żadna nie została pokrzywdzona. To jednak też wymaga odniesienia do idei – wyznaczenia celów, granic które nie powinny być przekraczane oraz metod realizacji takiej polityki.
Wyrobienie sobie spójnych poglądów politycznych jest pewnym wysiłkiem, który nie musi przekładać się na wyborczy sukces. Jeżeli bowiem z zadeklarowanych poglądów wynikłoby, że jakaś grupa społeczna ma zostać poszkodowana, to kandydat (na burmistrza, członka rady, posła, prezydenta) na tym straci. Lewicowcy nie polubią anarchokapitalisty. Środowiska katolickie nie zaakceptują liberała, demokraty. Socjalistyczne feministki nie poprą raczej maskulisty. Wielu polityków więc poglądów nie deklaruje (co jest nietrudne, jeżeli się ich nie ma), a skupia się na tym, by być lubianym przez wszystkich – czemu służą właśnie naiwne frazesy o pragmatyzmie, wsłuchiwaniu się w potrzeby i zadbaniu o dobro wszystkich. Sporo ludzi nabiera się na to – i potem są lamenty, że kandydat zawiódł, że oczekiwano od niego czegoś całkowicie innego.
Pamiętać trzeba, że jasne zadeklarowanie przez polityka poglądów, komunikuje czego w przybliżeniu można się od niego spodziewać. Polityczne określenie siebie przez kandydata, potwierdzone spójnymi z tym działaniami i zaniechaniami – powinny więc być dla wyborcy głównym kryterium przy głosowaniu. Wyborczym cwaniakom, którzy nie chcą nawet oznajmiać do czego ma się odnosić ich rzekomy polityczny pragmatyzm – ufać nie można. Dziś powiedzą jedno, jutro najprawdopodobniej zrobią coś całkowicie przeciwnego. W końcu żadna idea ich nie wiąże.
