Kiedyś dawno temu za siedmioma górami i siedmioma lasami skończyłem studia na kierunku związanym z Handlem Morskim. Handel mi w życiu pozostał, Trójmiasto pozostanie w sercu już na zawsze, a do morza ciągnie mnie w różnych formach nieustannie. Nic dziwnego, więc, że choć w branży nie jestem na co dzień to staram się śledzić, co w morzu piszczy, a właściwie pluska. Cieszę się, więc, że branża w końcu rozkwita, ale czas biegnie nieubłaganie. Już nie długo, bo od 1 stycznia 2017 roku zacznie obowiązywać ,,dobra zmiana” w przemyśle stoczniowym. Jest to związane z przyjętym przez rząd, a przygotowanym przez Ministerstwo Marka Gróbarczyka ustawą o odbudowie przemysłu stoczniowego, która to ustawa wchodzi w życie od nowego roku. Jak słusznie pisała Fundacja Obywatelskiego Rozwoju już w kwietniu tego roku nasz niestrudzony rząd będzie próbował dokonać czegoś bardzo innowacyjnego nawet jak na nasze już wyczulone na absurd i groteskę zmysły – będzie, bowiem próbował reanimować bardzo zdrowego pacjenta.
Jak ozdrowiał ten obłożnie chory pacjent, po wieloletnich próbach ukatrupienia go przez polityków różnych opcji i różnych frakcji, pokazują liczby, którym trudno zaprzeczyć. Kiedyś wielka PRL-owska trójka, czyli stocznie – Stocznia Gdynia, Gdańska i Szczecińska – rzeczywiście przez lata utrzymywały produkcję i miasta, które z nich żyły. Z biegiem lat ten związek był coraz bardziej toksyczny i możliwy tylko dzięki subsydiowaniu ich produkcji z pieniędzy podatników. To marnotrawstwo skończyło się w końcu w 2008 r., kiedy Komisja Europejska zakwestionowała pomoc publiczną dla Stoczni Gdynia i Szczecińskiej i skończyło się zwolnieniem z pracy jednorazowo ok. 9 tys. pracowników likwidowanych stoczni. To nie Unia Europejska wbrew kłamliwym opowieściom polityków doprowadziła tragedii tych ludzi, a sami politycy tacy jak na przykład były Prezes Stoczni Gdańskiej Andrzej Jaworski, który w nagrodę za doprowadzenie do upadku Stoczni dziś zarabia dziś na innej ciepłej państwowej posadce w PZU tyle, że na dziennie wypitą butelkę dobrego rumu już wystarczy mu do końca życia. Nie zna życia, kto nie służył w Marynarce. Te ciągłe harce, na pogłębiarce…
Dzięki decyzji Unii Europejskiej pacjent w końcu musiał zostać odłączony od kroplówki i wypisany z państwowego szpitala. Okazało się, że gdy pozwolono mu stanąć samemu na nogi stał się cud. Pacjent przestał w końcu sikać na nawietrzną jak mu wcześniej kazano i silnik ruszył, a łajba odpłynęła. W moim Trójmieście jest aktualnie pięć bardzo dynamicznie rozwijających się stoczni, otoczonych kooperantami. Zatrudnienie ma tam 23 tys. osób, a w 2015 r. wypracowano w nich dużą część sponad 11 mld zł przychodów, jakie przyniosła branża. Polski sektor stoczniowy napędza w końcu rewolucja technologiczna. Jak już pisałem tutaj : https://liberte.pl/web/app/uploads/old_data/strategia-odpowiedzialnego-rozwoju/ według zeszłorocznych danych Ministerstwa Gospodarki polskie stocznie przerabiają pięć razy mniej stali niż przed laty, a wartość ich przychodów jest ok. cztery razy większa. Zatrudnienie w przemyśle stoczniowym wzrosło ostatnio o 39%. Już wynosi więcej niż przed 2008 rokiem. W tej chwili w branży stoczniowej za 90% sprzedaży sektora odpowiadają firmy prywatne. Co więcej jak podają statystyki GUS – jedno miejsce pracy w stoczni generuje, co najmniej 6-7 posad w głębi lądu. Aktualnie w Polsce działa około 12 tysięcy firm powiązanych z całą gospodarką morską, które zatrudniają około 120 tysięcy ludzi.
Obecnie w Europie nie produkuje się już „ciężarówek” oceanicznych, lecz morskie Porsche – złożone jednostki, o dużej wartości jednostkowej (Andrzej Wojtkiewicz, prezes zarządu Remontowa Shipbuilding). Polska temu wyzwaniu sprostała. Powstał od podstaw i rozwinął się nowy segment – produkcji różnych, wysokomarżowych jednostek pływających na potrzeby wież wiertniczych i poszukiwawczych, ale także elementów konstrukcji tych wież i morskich elektrowni wiatrowych. Firma Sunreef Yachts jest światowym liderem w projektowaniu i konstrukcji katamaranów żaglowych, motorowych oraz super jachtów typu „custom made” o długości od 18 do ponad 60 metrów. Stocznia Crist jest jednym z liderów branży offshore w realizacji skomplikowanych jednostek do budowy i obsługi morskich farm wiatrowych. Realizuje zamówienia dla wymagających klientów z Polski, Niemiec, Norwegii, Danii, Finlandii, Islandii, Francji, Belgii, Holandii i Szkocji. W lipcu 2016 r. położono stępkę pod prom P310 z napędem hybrydowym (diesel-elektryczny), dla fińskiego armatora. Prom o rozmiarach 96 m długości i ponad 15 m szerokości, pomieści 90 samochodów osobowych i 372 pasażerów. Jednostka skierowana zostanie na drogową przeprawę promową pomiędzy Parainen a Nauvo w Finlandii. Ten cud się wydarzył gdyż nastąpiła zmiana modelu biznesu. Niby oczywiste, że działalność musi być rentowna. Jednak, gdy Państwo kieruje biznesem i wydaje nie swoje pieniądze to jest to zbyt trudna sprawa dla polityków. Przykładem jest sytuacja, iż przed zapaścią branży w Polsce, ostatni duży statek z zyskiem wyprodukowano w 2004 r….
Przede wszystkim jednak, żeby stocznie mogły pracować i budować rentownie jak rząd chce wielkie statki, bo małe i na dodatek prywatne są nie na miarę ambicji tego rządu to muszą być zamówienia, bo bez nich nawet najlepiej zarządzana stocznia zbankrutuje, albo podatnik będzie musiał się znowu dołożyć, a rząd oszukać Unię, że to nie jest pomoc publiczna. Inaczej będzie znowu, tak, że czytamy w prasie, że ,,Stocznia Gdańsk bez finansowych zaległości”, ale jak się wczytamy dalej to cudu jednak nie ma, tylko to sprawka kolejnego porozumienia podpisanego z Pomorską Specjalną Strefą Ekonomiczną. Wartość tej transakcji to 10 milionów złotych. W zamian PSSE przejmie część majątku zakładu.
Koniunktura, bowiem na świecie na budowę statków jest fatalna i by uzmysłowić, w co chcemy się pakować rzucę parę danych:
-
BDI (Baltic Dry Index) – wskaźnik ekonomiczny ukazujący ceny stawek frachtowych
transportu towarów. 20 maja 2008 r. wyniósł – 11.793 pkt. 18 lipca 2016 r. wyniósł– 745 pkt
-
TCE (Time charter equivalent) – wskaźnik określający średni dochód statku po odjęciu kosztów, określany w USD na dzień. Czerwiec 2008 Handysize (56 938), Panamax (74 719). Czerwiec 2016 Handysize (4985), Panamax (4378)
-
Straty u dużych armatorów za 2015 rok. Wynik Polskiej Żeglugi Morskiej, dla której Państwo chce zapewne głównie budować statki, by pływały pod obcą (sic!) banderą z litości przemilczę:
-
Diana Shipping (46 masowców) – strata 64,71 mln USD
-
Dryships Inc (23 masowce) – strata 2,84 mld USD,
-
Lauritzen Bulkers A/S (136 masowców) – strata 313,44 mln USD
-
Norden A/S (228 statków) – strata 284,9 mln USD,
-
Safe Bulkers Inc (37 masowców) – strata 47,94 mln USD,
-
Scorpio Bulkers Inc (36 masowców) strata 510,78 mln USD,
-
Star Bulk Inc (70 masowców) – strata 458,17 mln USD.
-
w czerwcu 2016 roku japońskie stocznie miały 4 zamówienia (łączna pojemność 162 700 gt), podczas gdy w czerwcu 2015 r. było to 98 zamówień (4 671 040 gt)
-
stocznie południowokoreańskie poniosły rekordowe straty w 2015 roku 3 największe – Hyundai Heavy Industries Co., Samsung Heavy Industries Co., Daewoo Shipbuilding & Marine Engineering Co. poniosły łącznie 6,66 mld USD strat. To około 4 razy więcej niż w 2014 roku
-
wiosną 2016 roku ogłoszono upadłość trzech chińskich stoczni w Zoushan. Od 2010 r. około 140 chińskich stoczni zakończyło działalność,
-
włoski gigant stoczniowy Fincantieri poniósł w 2015 roku 289 milionów euro strat, podczas gdy w 2014 roku było to 55 mln euro zysku.
Te dane pokazują dobitnie jak niebezpieczne i jak dużym ryzykiem obarczone są pomysły rządzących, by dziś poprzez państwowe stocznie budować wielkie statki. Popyt na nie uzależniony jest, bowiem w dużej mierze od cen ropy oraz koniunktury gospodarczej w Azji, a w szczególności sytuacji gospodarczej Chin. Chin, co, do których mało jest w tej chwili optymistów, którzy wierzą, że to się może skończyć dobrze. Mniejszy prywatny podmiot będzie zawsze bardziej elastyczny i zawsze może zawrócić do portu, by przeczekać burzę. Duży państwowy moloch obciążony nadmiernym balastem związków zawodowych z dużą dozą prawdopodobieństwa wykona niekontrolowany zwrot przez rufę, a przelatujący na drugą stronę bom może znowu wyrzucić kogoś boleśnie za burtę. To i tak optymistyczny scenariusz. Gorzej jak łajba znowu jak w przeszłości bywało zacznie nabierać wody i w efekcie zatonie.
Dla naszego bezpieczeństwa powinniśmy porzucić marzenia o wielkiej Stoczni Szczecińskiej, którą naobiecywał pochodzący ze Szczecina minister Marek Gróbarczyk wyborcom w swoim regionie. Porzucić rojenia i marzenia o tym co było dawno i nieprawda. Pamiętajmy o 9 tysięcy stoczniowcach i ich rodzinach, które kiedyś musiały zapłacić za cwaniaków z Wiejskiej. Tym cwaniaczkom chodzi też o to, by znowu paru znajomych królika, albo paru Misiewiczom, którzy inaczej nie potrafią, zapewnić kosztem reszty społeczeństwa pracę, bo chyba tego przykładem jest sytuacja z gdyńskiej państwowej Stoczni Remontowej ,,Nauta” S.A. gdzie 23 marca tego roku przy sprzeciwie Międzyzakładowego Wolnego Związku Zawodowego Rada Nadzorcza Spółki została podwojona z pięciu osób do dziesięciu. Tak licznej Rady Nadzorczej nie było tam od czasu komercjalizacji Stoczni od 1999 roku. Stopka i śledź.
,,Raz w morzu rybki brały ślub,
Chlupały wodą chlup, chlup, chlup
A wtem wieloryb wielki wpadł,
I wszystkie rybki zjadł, zjadł, zjadł.”*
*Tekst: Spięty – płyta ,,Antyszanty” 2009- piosenka ,,Łódź Wariatów”