Coraz więcej komentarzy – i to nie tylko z kręgów lewicowej politycznej poprawności – „miele” kolejny nowy temat, mianowicie przesuwanie się sympatii politycznych w lewo. Zanim media i eksperci stworzą nową zbitkę pojęciową w postaci „zwrotu w lewo” w polskiej polityce, radzę jednak zastanowić się nad przejawami tego zwrotu – i nad ich charakterem.
Nauczyciele protestują przeciwko zamykaniu szkół i innym zmianom tychże szkół dotyczących. Ile jest lewicowości w tym, aby utrzymać swoje przywileje z 18-godzinnym tygodniem pracy na czele? Tak przy okazji: w ciągu 10 lat mojej pracy w Niemczech na Uniwersytecie Europejskim-Viadrina dwukrotnie podniesiono tam minimum godzinowe w szkolnictwie. Najpierw z 21 godz. do 24, a następnie do 27-28 godz. Nie słyszałem tam jednak, by niezadowolenie nauczycieli uznano za przejaw lewicowości. Hasła: „Nie dla cięć socjalnych!” i „Szkoła to nie towar!” na demonstracji przed warszawskim ratuszem są przejawem zwykłego wygodnictwa i zamykania oczu na rzeczywistość, czyli szkół z nauczycielami, ale za to prawie bez dzieci. Wprawdzie lewicowcy mają niewątpliwe ciągoty do zamykania oczu na rzeczywistość, ale gdyby ich spytać, czy jest to kwintesencja lewicowości, zaprotestowaliby zapewne z oburzeniem.
Protesty w sprawie ACTA mają u podstaw jedną nie dającą się ukryć cechę, mianowicie chęć „jazdy na gapę”, czyli domaganie się dostępu do informacji i dóbr kultury bez towarzyszącej temu chęci zapłacenia za ten dostęp. Podskakujący podczas demonstracji internauci chowają się za tarczę obrony wolności, ale w decydującej mierze jest to wolność korzystania z cudzej własności. W tym kontekście hasło: „Wolność jest ważniejsza niż własność!” ma bardzo szczególny odorek. A poza tym stanowi większe zagrożenie cywilizacyjne niż to się wydaje (o czym niżej).
Związkowcy i niektórzy politycy protestują przeciwko wydłużaniu wieku przechodzenia na emeryturę, a także „poczepiają” się pod wszelkie inne akcje protestacyjne, starając się poprawić swoja zaszarganą reputację. Ile jest w tym lewicowości, a ile chęci realizacji grupowych interesów, najczęściej kosztem całego społeczeństwa, a w każdym razie podatników?
Jeżeli w populistycznej retoryce polityków wszystkich maści używa się terminologii: „lobby firm farmaceutycznych”, działających we własnym interesie, powyższy termin stosuje się do wszystkich wymienionych wyżej grup (i wielu innych zresztą!). Mówmy otwartym tekstem. Są to lobbies, które w ten czy inny sposób chcą wyszarpnąć od nas – podatników – jakieś beneficja (podwyżki, wcześniejsze emerytury, itp.), bądź obronić chcą beneficja wcześniej otrzymane.
Czy suma rozmaitych lobbies walczących o swoje, partykularne interesy tworzy jakąś swoistą lewicowość? Nie lewicowość jest wspólnym mianownikiem wymienionych i innych amatorów „rwania z podszewką”, lecz r o s z c z e n i o w o ś ć. A roszczeniowość prowadzi nas tam, gdzie już dziś znajdują się w większości państwa zachodnie, mianowicie u progu finansowego załamania się państwa opiekuńczego. Będzie to widoczne znacznie ostrzej za kilka lat.
Oczywiście, lewicowość historycznie związana była z zabieraniem tym, którzy bogactwo tworzą, i rozdawaniem go innym. Tyle, że wiek dwudziesty i upadek komunizmu nauczył czegoś – jak się wydawało – także i lewicę. A jeśli nie nauczył i powzięte zostaną kolejne próby redystrybucyjne tego rodzaju, to nauczy w najbliższych 5-10 latach. Państwa zachodnie j u ż t e r a z zabierają podatnikom połowę i więcej tego, co zostało wytworzone; kolejne próby redystrybucji przyspieszą tylko załamanie państwa opiekuńczego.
I jeszcze ostrzeżenie na zakończenie felietonu. Ci, którzy gotowi są uznać za słuszne hasło amatorów jazdy na gapę w internecie, że wolność jest ważniejsza niż własność, niech podadzą choćby jeden przykład kraju, w którym zlikwidowano własność prywatną, a udało się utrzymać wolności obywatelskie i polityczne. Historia ludzkości nie zna takiego przypadku.