Paweł Luty: W ostatnich dniach doszło do białorusko – rosyjskiego kryzysu gazowego. Białoruś była winna Gazpromowi miliony dolarów. Mińsk odpowiadał tym, iż także Rosjanie nie uregulowali do końca swoich zobowiązań wynikających z tranzytu błękitnego paliwa. Czy poza powodami stricte ekonomicznymi dostrzega Pan jakieś drugie dno tego konfliktu, jakieś inne przyczyny sporu?
Przemysław Żurawski vel. Grajewski: Oczywiście możemy się bardziej domyślać niż wiedzieć czy powody ekonomiczne nie są tutaj rozstrzygające. Należy jednak pamiętać, iż Gazprom potrzebuje funduszy, gdyż to właśnie ta firma w znacznym stopniu subsydiuje bardzo energochłonną, gospodarkę rosyjską. Aż 70% wydobywanego rosyjskiego gazu jest konsumowane w Rosji. Gazprom sprzedaje błękitne paliwo na rynku rosyjskim po bardzo niskich cenach, więc musi sobie „odbić” na odbiorcach zagranicznych.
Do marca 2006 roku, z powodów politycznych, Białoruś była dotowana przez Rosję. Gdy Łukaszenka wygrał wybory prezydenckie Moskwa uznała, iż scenariusz „pomarańczowej rewolucji” na Białorusi jest raczej nierealny. Związku z tym, uznano, iż finansowanie białoruskiej gospodarki nie jest warunkiem koniecznym dla utrzymania reżimu.
Z drugiej jednak strony Łukaszenka opiera się próbom przejęcia przez Rosjan infrastruktury tranzytowej gazu i ropy naftowej znajdującej się na terytorium Białorusi. W ciągu ostatnich dwóch lat pokazał, że nie zawsze podąża za wyznacznikami polityki zagranicznej, które są określane przez Moskwę. Mińsk nie uznał przecież niepodległości ani Abchazji ani Osetii Południowej, a ostatnio udzielono azylu obalonemu, z rosyjskiej inspiracji, prezydentowi Kirgistanu – Kumanbekowi Bakijewowi. Zatem możemy się domyślać, iż aktualny kryzys jest elementem nacisku Rosji na Łukaszenkę w sferze zmiany polityki zagranicznej.
P.L.: Czy istnieje jakakolwiek szansa, iż Łukaszenka stracił na tyle dużo w oczach Moskwy i, być może, własnego społeczeństwa, iż przegra tegoroczne wybory prezydenckie? Czy może dojść w wyniku tego kryzysu do zmiany reżimu na Białorusi?
P.Ż.v.G.: Nie sądzę. Myślę, że Moskwa nie ma równie pewnego zamiennika. Nie chce przez to powiedzieć, że darzę jakąś szczególną sympatią Łukaszenkę, ale proszę pamiętać, że najważniejszą rzeczą z rosyjskiego punktu widzenia jest to aby Białoruś pozostała w strefie wpływów Moskwy i nie weszła do strefy zachodniej. Łukaszenka to gwarantuje. Nie ma potrzeby zmiany i podejmowania niepotrzebnego ryzyka.
Z drugiej strony reżim Łukaszenki nie stanowi żadnego wyzwania systemowego dla wewnętrznej polityki rosyjskiej. Takim zagrożeniem był „pomarańczowy” rząd na Ukrainie, który podminowywał ideologicznie porządek w Rosji. Rosjanie w dużej mierze postrzegają Ukraińców czy Białorusinów jako Rosjan, moim zdaniem błędnie. Ma to jednak taki wpływ na politykę wewnętrzną Rosji, iż jeśli okaże się, że zachodni model demokratyczny „wypali” w Kijowie czy Mińsku to może także odnieść sukces w Moskwie. A byłoby to nie po myśli Kremla propagującego rodzimy model demokracji sterowanej. Zatem nie ma żadnych ideologicznych przyczyn zwalczania reżimu Łukaszenki, nie zagraża on stabilności władzy Putina i Miedwiediewa w Rosji.
Sądzę, że Moskwa nie odczuwa konkurencji ze strony Unii Europejskiej na tym obszarze. Zatem najważniejsze dla Rosjan jest obniżanie kosztów podtrzymywania swojej dominacji na Białorusi. I to właśnie można zaobserwować na przykładzie obecnego kryzysu. Rosja nie godzi się już na dotowanie białoruskiej gospodarki. Jednakże trzeba podkreślić, iż wszelkie należności i ze strony rosyjskiej jak i białoruskiej zostały uregulowane.
P.L.: Czy zatem można mówić o jakiekolwiek poważnej zmianie polityki Rosji wobec Białorusi?
P.Ż.v.G.: Myślę, że gdyby Moskwa podjęła taką decyzję to byłaby w stanie doprowadzić do przewrotu pałacowego. Na dodatek uwarunkowania zewnętrzne są bardzo korzystne dla Kremla, gdyż można byłoby dokonać takiego przewrotu pod płaszczykiem demokratyzacji Białorusi. Takie działanie mogłoby uzyskać poparcie Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Zachód chętnie przyjąłby rosyjską interpretację mówiącą o obaleniu dyktatury. Myślę, że jest to technicznie i politycznie całkowicie wykonalne. Aczkolwiek nie sądzę, że się Rosji to opłaca.
Moim zadaniem Łukaszenka obawiając się takiego scenariusza nie poparł interwencji rosyjskiej w Gruzji. Należy jednak zauważyć, iż Mińsk wciąż realizuje strategiczne zamierzenia Moskwy, czego przykładem są zeszłoroczne wielkie manewry „Ładoga”, na których Białoruś pokazała, że jest częścią strategicznych sił rosyjskich a nie autonomicznym czynnikiem militarnym w stosunkach międzynarodowych.
P.L.: Skoro nie można mówić o żadnych zmianach na linii Moskwa-Mińsk to warto się zastanowić jakie implikacje dla Polski może mieć ten kryzys?
P.Ż.v.G.: Obawiam się, iż możemy odczuć same negatywne skutki tego kryzysu. Otóż kraje Unii Europejskiej, a zwłaszcza Niemcy, będą naciskały na przyspieszenie realizacji inwestycji w ramach budowy Gazociągu Północnego. Polska może oczywiście wykorzystać pewną koniunkturę psychologiczną dla przyspieszenia prac nad prawnymi przemianami systemu Unii Europejskiej pod względem bezpieczeństwa energetycznego. Polski rząd powinien twardo postawić kwestię unijnej solidarności w wypadku kolejnych kryzysów gazowych, ale należy pamiętać, że o skuteczności tej solidarności decyduje infrastruktura przesyłowa a nie podpisane pakty. Zatem dopóki nie powstaną interkonektory, które przesyłały by gaz płynący do Unii także na nasze terytorium, dopóty najszczersze nawet zapewnienia o pomocy nie będą mogły być fizycznie zrealizowane. Nie należy jednak spodziewać się jakichkolwiek dużych inwestycji w tym zakresie ze względu na kryzys w Grecji i potrzebę stabilizacji strefy euro. Po prostu nie znajdą się na to pieniądze. Można za to spodziewać się deklaracji politycznych. Należy wykorzystać ten kryzys gazowy aby dopiąć kwestie prawne. Bardziej prawdopodobne jest przeznaczenie przez największych unijnych graczy funduszy na budowę Gazociągu Północnego pod pretekstem uwolnienia się od zagrożenia dla tranzytu gazu wynikającego z kolejnych ukraińsko czy białorusko – rosyjskich konfliktów. To zaś niestety będzie dla Polski niekorzystne.
P.L.: Mówił Pan o możliwościach poprawy naszego bezpieczeństwa energetycznego na forum unijnym. A jaka powinna być polityka Polski względem naszego wschodniego sąsiada w tej materii? Czy należy współpracować z reżimem Łukaszenki czy też promować demokratyzację Białorusi? Czy możliwa jest białoruska „pomarańczowa rewolucja”?
P.Ż.v.G.: Perspektywy demokratyzacji Białorusi nie są obiecujące. Nastroje raczej temu nie służą. Ewentualne gospodarcze zdestabilizowanie reżimu Łukaszenki mogłoby otwierać drogę ku demokratyzacji, ale w tej chwili nie mamy z czymś takim do czynienia. Mimo to Polska faktycznie powinna „grać” na demokratyzację Białorusi, bardziej niż na porozumienie z dyktatorem. Nawet jeśli on okresowo będzie przeciwny zakusom rosyjskim, tak ja to wygląda w tej chwili, to nie jest to trwała i stabilna tendencja. Prawdziwie prozachodnia białoruska orientacja może się wyłonić tylko pośród, nieistniejącej jeszcze, mocnej demokratycznej opozycji. Póki co ruch anty-łukaszenkowski jest jeszcze za słaby, niemniej jednak jest prozachodni. Dopiero w warunkach demokratycznych Białoruś może zwrócić się w stronę Zachodu niekoniunkturalnie, tak jak to jest w tej chwili, lecz trwale. Dziś Moskwa ma w swym
ręku szereg środków nacisku na Łukaszenkę, które mogą spowodować powrót Mińska do realizowania polityki milej wdzianej na Kremlu, niejako przywołujących Białoruś do porządku.
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski – Adiunkt w Katedrze Historii Stosunków Międzynarodowych Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego. Były pracownik Biura Ministra Obrony Narodowej ds. Planowania Polityki Obronnej, Biura Pełnomocnika Rządu ds. Integracji Europejskiej i Pomocy Zagranicznej. Pracował także jako ekspert w Parlamencie Europejskim odpowiedzialny za monitorowanie polityki wschodniej. Zainteresowania naukowe: bezpieczeństwo państwa, przede wszystkim w zakresie polityki bezpieczeństwa Polski oraz polityka bezpieczeństwa Unii Europejskiej. Autor monografii i artykułów naukowych.