Czas na podsumowanie kolejnych rozważań o różnych aspektach innowacyjności. Gospodarka jest tworem ewoluującym spontanicznie i oceniać ją trzeba w takim właśnie kontekście. Jeżeli nie należymy do najbardziej innowacyjnych gospodarek świata, to wynika z faktu, iż w procesie tej ewolucji znajdujemy się na jakimś etapie, na którym ten poziom innowacyjności jest umiarkowany. Nie rozumieją tego krytycy domagający się, aby państwo powzięło „zdecydowane kroki”, zaangażowało „poważne środki” i wytyczyło „strategiczne cele” dla poprawy innowacyjności. Wszystko to są zamki z plasteliny, zbudowane z niezrozumienia tego, czym są innowacje, jak i gdzie powstają – i jak niewiele w tym zakresie zależy od państwa, od jego „kroków”, „środków” i „celów”.
Statystyki dotyczące wydatków na B+R i innowacji (pamiętajmy, że są to dwie różne kategorie: nakłady i efekty!) rzadko są szczegółowe. Jeśli przyjrzeć się jednak dobrze prowadzonym amerykańskim statystykom wydatków w układzie branżowym, to okaże się, iż znaczna większość tych wydatków koncentruje się w kilku „naukochłonnych” branżach: informatycznej, maszyn i urządzeń, farmaceutycznej, biotechnologicznej, czy chemii małotonażowej.
To zaś są branże, których szeroki rozwój następuje w najwyższej fazie ewolucji struktury przemysłu. Dlatego np. wydanie 3% PKB w gospodarce słabo czy nawet średnio rozwiniętej więcej może zaszkodzić niż pomóc, ponieważ nie ma w niej lub są zbyt słabo rozwinięte te branże, które ponoszą najwięcej wydatków! A państwowa darmocha odciągnęłaby od współpracy z przemysłem i firmami innych branż tych naukowców, inżynierów i techników, którzy w nich pracują. Poszli by bowiem do lepiej opłacanych i dających większy „luz” państwowych instytutów i innych tworów organizacyjnych.
Kolejne raporty o innowacyjności, proponujące poodejmowanie „zdecydowanych kroków” są zwykle nieporozumieniem. Kraj średnio rozwinięty, taki jak Polska, zwykle wydaje na badania i rozwój (w skrócie: B+R) względnie niedużo pieniędzy: od 0,5% do maksimum 1,5% PKB – i to łącznie pieniędzy państwowych i prywatnych. Nie dlatego, że – jak sądzą amatorzy wiecznego majstrowania przy gospodarce – przedsiębiorcy są leniwi, mało ambitni i nie chce im się szukać nowych technologicznych, organizacyjnych i innych rozwiązań. Tylko wynika to z przedstawionych wcześniej cech strukturalnych gospodarki.
Wreszcie, na zakończenie, chciałbym zwrócić uwagę na dwie ważne kwestie. Pierwsza, to słabo rozumiane związki między pracami badawczo-rozwojowymi i poziomem rozwoju gospodarczego. Na ogół można stwierdzić, iż są one odwrotne od dość powszechnych wyobrażeń. To nie wysokie wydatki na B+R prowadzą do wyższego poziomu rozwoju gospodarczego, ale odwrotnie. Wyższy poziom rozwoju gospodarczego oznacza, że w gospodarce dużego znaczenia nabierają „naukochłonne” branże, które wydają na badania znaczną część swoich dochodów ze sprzedaży (według niektórych szacunków ponad 5%). To właśnie dlatego wydatki na B+R są wysokie – ponad 2% PKB – w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Finlandii, Japonii, czy Korei Płd. Jeśli jedni produkują kalesony, a inni światłowody, nie wynika to z faktu, iż ci pierwsi nie chcą produkować światłowodów, lecz dlatego, że struktura ich gospodarki nie jest jeszcze do tego gotowa (pisałem o tym już 10 lat temu!).
Przyjrzyjmy się Korei Płd. W 1970r., gdy jej poziom rozwoju był znacznie niższy od naszego obecnie, wydawano tam na B+R 0,39% PKB. Osiągnąwszy w połowie lat 80. status gospodarki średnio rozwiniętej, wydawano tam ok. 1% PKB, w 1994r. 2,3%, a obecnie ok. 2,8%. Wyższy poziom rozwoju wiąże się z większymi wydatkami, a nie odwrotnie!
Druga ważna kwestia ma charakter instytucjonalny. Ten sam poziom rozwoju gospodarczego, mierzony PKB na mieszkańca, osiągają kraje rozwinięte przy różnym poziomie wydatków na B+R. Tak więc, poziom 20-25 tys $ PKB na mieszkańca osiągnęła na początku XXIw. grupa krajów wydających na B+R od prawie 4% PKB (Szwecja) do 1,5% (Włoch i Irlandia), z Francją, Niemcami, Belgią, czy Austrią pomiędzy tymi skrajnymi wielkościami. Czyli w grę wchodzą także kwestie różnic w strukturze bodźców między tymi krajami. Wracamy, więc, do kwestii wolnego rynku, czyli najważniejsza jest struktura bodźców; całą reszta go przypisy…