Na marginesie gorącej debaty na temat podniesienia wieku emerytalnego, skandalicznych wydarzeń wokół budynku na Wiejskiej, gdzie związek zawodowy przez godzinę demonstrował teoretyczną co najmniej gotowość do przeprowadzenia rokoszu, objawiła się nowa głośna postać na polskiej scenie politycznej, poseł Solidarnej Polski Jacek Bogucki. Polityk ten urósł w ten całej zawierusze do rangi symbolu. Do rangi symbolu polskiej polityki sejmowo-partyjnej, która dosięgnąwszy dna kilka dobrych lat temu nadal w dnie tym ryje i ryć nie przestaje.
Zaliczywszy jakiś banalny, niepoważny występ retoryczny na sejmowej mównicy, poseł Bogucki postanowił się czymś wyróżnić. Plecenie absolutnych farmazonów, okazywanie światu swojej totalnej niekompetencji i lżenie politycznych przeciwników poprzez porównania do dyktatorów czy pomawianie ich o zbrodnie, już w Polsce spowszedniały. Ogólna publika każdy kolejny tego rodzaju bluzg traktuje z narastającym zobojętnieniem niczym pacjent w fotelu dentystycznym potraktowany środkami znieczulającymi traktuje wiertło i różne inne ostre przedmioty. Dlatego Bogucki postawił na inne środki i postanowił po swojej „przemowie” rzucić w premiera piłką nożną. Zabłysnął, zaistniał, publikowane przez szereg mediów drukowanych zdjęcie z tego incydentu pewnie zachowa, a może nawet będzie z dumą pokazywać gościom i wnukom przez wiele kolejnych lat niczym mąż stanu, za którego zapewne się uważa.
Jeśli jest jakiś powód, dla którego cieszę się, że mojej działalności publicznej wyszły nici, to właśnie ten, że z ludźmi pokroju Jacka Boguckiego nie muszę się widywać, z nimi rozmawiać, czy, nie daj Boże, współpracować. Dla mnie zachowania tego typu są dla dorosłego człowieka, który aspiruje w dodatku do roli jakiegoś tam, przynajmniej lokalnego lidera, wysoce uwłaczające. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że większość współczesnych polskich polityków nie dostrzega tutaj żadnego problemu. Polska kultura polityczna została tak przeorana, że normalnością automatycznie akceptowaną przez „klubowych kolegów” stały się czyny, które kiedyś wiązałyby się z towarzyskimi sankcjami. Niby błahostka. Ale jednak jest to jeden z etapów niebezpiecznego procesu trwałej degeneracji „elit”, na którego końcu czeka nasz naród i kraj smutny los. Poseł Bogucki jest chodzącą i rzucającą przedmiotami prognozą upadku.