W okolicach Wielkanocy spożywamy kilkakrotnie więcej jaj niż w pozostałych okresach roku. Czy wiemy jednak co tak właściwie jemy?
Rozmawiam z Mieszkiem Kurasikiem, menadżerem podłódzkiej firmy Ovovita, jednego z wiodących producentów i przetwórców jaj.
Agnieszka Kożańska: Na sklepowych półkach mamy jaja z różnymi oznaczeniami: klatkowe, ściółkowe, wolnowybiegowe i ekologiczne. Zastanawiam się, jaka jest najważniejsza różnica między kategorią „0” – ekologiczne a „1” – z wolnego wybiegu?
Mieszko Kurasik: Przypomnę na początek, że „trójki” to jajka pochodzące z produkcji konwencjonalnej, klatkowej – najlepszej z punktu widzenia bezpieczeństwa żywności. „Dwójki” to jaja z chowu ściółkowego, w którym kury mogą swobodnie chodzić po kurniku. „Jedynek” dostarczają kury, które mogą wychodzić z kurnika i mają dostęp do wybiegów zielonych. Natomiast w przypadku „zerówek” dodatkowo kury żywione są wyłącznie paszą ekologiczną.
Produkcja jaj z oznaczeniem „1” i „0” na skorupce jest dość zbliżona. Jaja z chowu ekologicznego pochodzą z małych, wiejskich gospodarstw, liczących z reguły maksymalnie kilka tysięcy ptaków. Kury utrzymywane są w kurniku, jednak w odróżnieniu od hodowli klatkowej czy ściółkowej mogą z niego swobodnie wychodzić. Mają stały dostęp do zielonych wybiegów i łąk. Na noc ptaki wracają do kurnika, który wyposażony jest w gniazda, grzędy, poidła ze świeżą wodą oraz karmniki z pokarmem.
Co konkretnie oznacza, że podawana ptakom pasza jest ekologiczna?
Że została zrobiona ze zbóż pochodzących z upraw ekologicznych. Takie uprawy nie mogą być zasilane syntetycznymi nawozami azotowymi a jedynie obornikiem lub naturalnymi nawozami mineralnymi. Niedozwolone jest stosowanie herbicydów i innych chemicznych środków ochrony. Używa się środki zawierające wyłącznie substancje biologicznie czynne oraz mikroorganizmy.
Jako jedyne jaja ekologiczne podlegają certyfikacji, a ich produkcja uregulowana jest oddzielnymi normami prawnymi. Aby gospodarstwo mogło produkować i sprzedawać jaja ekologiczne musi zostać zatwierdzone przez jedną z 10 jednostek certyfikujących, które kilka razy w roku kontrolują dobrostan zwierząt i skład paszy. Odpowiedni certyfikat muszą również posiadać wytwórnie produkujące pasze ekologiczne. Oznacza to kontrole jednostek certyfikujących, które skrupulatnie sprawdzają pochodzenie zbóż oraz pobierają próby do badań.
Nie jest zatem łatwo prowadzić ekologiczną produkcję. Czy klienci czekają na takie jaja? Jak zmienia się sprzedaż w zależności od oznaczenia jaj – w perspektywie ostatnich lat?
Sprzedaż jaj z chowów alternatywnych sukcesywnie rośnie, choć w Polsce nadal ponad 85% jaj pochodzi z chowu klatkowego. Ok. 10% to jaja ściółkowe , 5% przypada na jaja z chowu na wolnym wybiegu i ekologiczne. Najbardziej widoczne zmiany dopiero nadchodzą – najbliższe 3-4 lata powinny ukształtować strukturę sprzedaży.
Klienci wybierający wyższe kategorie liczą na bardziej wartościowy produkt. Czy faktycznie oznaczenie jaja świadczy o jego wartości odżywczej?
Zdecydowanie świadczy tylko o dobrostanie znoszącej je kury. Nie ma badań ani opracowań naukowych, które wskazywałyby, że jaja z chowów alternatywnych są bardziej wartościowym źródłem składników odżywczych, witamin czy minerałów niż te pochodzące z konwencjonalnej hodowli. Na wartości odżywcze, a przede wszystkim na smak jaj największy wpływ ma odpowiednio zbilansowane żywienie niosek. Natomiast w chowach z dostępem do wybiegów zielonych, trzeba zauważyć, nioski mają dostęp do pokarmu (roślinność zielona, owady) niewiadomej jakości.
A może kolor jaja gwarantuje jego właściwości odżywcze? Mówi się, że lepsze jaja mają bardziej intensywny kolor żółtka.
Na kolor żółtka czy smak jaj ma wpływ wiele czynników m.in.: skład pasz, jakimi żywione są kury (zwłaszcza obecność kukurydzy), składniki, jakie kura wydziobuje na wybiegach zielonych, pora roku (czyli ilość pokarmu pobierana poza paszą), a także wiek i rasa kury.
Kolor żółtka nie ma wpływu na wartości odżywcze jaj, pokazuje bardziej jak żywiona jest kura.
Potocznie przyjęte przekonanie, że jaja z pomarańczowymi żółtkami pochodzą od kur wiejskich jest mylne, bo jest dokładnie na odwrót. Znacznie częściej spotykane w jajach pochodzących od kur chodzących po wybiegach są żółtka bledsze.
„Bez GMO” – takie oznaczenia znajdujemy na opakowaniach jaj. Czy niosą one za sobą realne korzyści dla konsumenta?
To tylko chwyt marketingowy. Liczne badania dowodzą, że GMO zawarte w komponentach paszowych w żadnym stopniu nie przechodzi do treści jaj. Każde jajko jakie konsumenci kupują w sklepach jest wolne od GMO.
Niektórzy preferują jaja „wiejskie”, z indywidualnego chowu. Jednocześnie czytamy o ich skażeniu dioksynami z zanieczyszczonej ziemi.
Dioksyny to grupa niebezpiecznych dla zdrowia związków chemicznych powstałych m.in. w wyniku spalania śmieci i innych resztek pochodzących z gospodarstw domowych. Szkodliwe związki zawarte w dymie opadają na roślinność i glebę w okolicy domostw i utrzymują się w niej przez wiele lat. Kury „wiejskie”, podobnie jak te z wolnego wybiegu czy ekologiczne, mają dostęp do terenów zielonych. Jeśli obszar, na którym bytują ptaki, jest skażony, na pewno część z niebezpiecznych związków trafi do organizmu kury wraz z pokarmem, który dostarcza sobie skubiąc roślinność porastającą wybiegi. Takie niebezpieczeństwo nie istnieje w przypadku kur z chowu klatkowego czy ściółkowego gdyż są utrzymywane w bezpiecznym środowisku i nie mają kontaktu z otoczeniem zewnętrznym.
Zanieczyszczona gleba to oczywiście nie jedyne źródło skażenia jaj. Kilka lat temu w Niemczech nieuczciwy producent pasz stosował przepracowany olej silnikowy zamiast olejów roślinnych, co skutkowało wystąpieniem podwyższonych poziomów dioksyn w jajach.
Myślę, że przy tym pytaniu warto jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy: produkcja w systemach alternatywnych (1 oraz 0) jest o wiele bardziej szkodliwa dla środowiska naturalnego niż chów konwencjonalny (3 oraz 2). Wysokie zanieczyszczenie odchodami wybiegów na których poruszają się ptaki powoduje, iż taka produkcja zostawia za sobą odcisk „śladów węgla” (carbon footprint).
Sieci handlowe deklarują sukcesywne wycofywanie jaj „3” ze sprzedaży. Co to oznacza dla producentów?
Nie można jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Trzeba pamiętać, że raptem kilka lat temu cała branża wymieniała wyposażenie kurników tak, aby spełniało surowe normy UE, które zaczęły obowiązywać od 2012 roku. Wiązało się to z wielomilionowymi inwestycjami i kredytami jakie fermy zaciągały na wiele lat. Zobowiązania te nie miały się szansy jeszcze spłacić, a producenci mają postawione kolejne wyzwanie wiążące się z olbrzymimi nakładami inwestycyjnymi. Wielu z nich na pewno nie zdecyduje się na przejście na chów ściółkowy i będzie nadal produkować jaja klatkowe, które najpewniej będą w dalszym ciągu sprzedawane jako jaja konsumpcyjne (przecież nie wszystkie sieci sklepów zadeklarowały rezygnację sprzedaży jaj „trójek” po 2025 roku) oraz będą wykorzystywane w przemyśle przetwórczym.
Jakie perspektywy dla branży przewidują Państwo na najbliższy rok?
Rynek jaj jest bardzo nieprzewidywalny. Jest wiele czynników mających na to wpływ. Zeszłoroczna afera fipronilowa spowodowała wzrost cen o ponad 100%. W ostatnich miesiącach obserwujemy coraz śmielsze poczynania ukraińskich producentów jaj, którzy zostali dopuszczeni do sprzedaży swojej produktów na terenie Unii, mimo że przepisy i nadzór w ich kraju są znacznie mniej restrykcyjne niż w Europie.
W najbliższych latach będziemy obserwować sukcesywny wzrost produkcji jaj z chowów alternatywnych. Z punktu widzenia dobrostanu zwierząt to dobrze, niestety odwrotnie ma się sytuacja jeżeli chodzi o bezpieczeństwo zdrowotne produkowanych jaj. Stada utrzymywane na wybiegach są znacznie bardziej narażone na choroby (np. Salmonellozę, ptasią grypę), a co za tym idzie, jaja znoszone przez te kury nie są tak bezpieczne jak pochodzące z chowu konwencjonalnego.
Warto to wziąć pod uwagę. A na koniec: najdziwniejsza rzecz związana z jajkami to…?
Że w dalszym ciągu nie wiadomo co było pierwsze – jajko czy kura (śmiech).
Dziękuję za rozmowę.
KOMENTARZ
Marek Lewoc
Obozy koncentracyjne dla kur a troska o konsumenta
„Bezpieczeństwo konsumentów” to chwyt marketingowy, który skutecznie przykrywa to, co faktycznie stoi za większością decyzji producenckich czyli interes ekonomiczny. Wielkie fermy wciąż są bardziej opłacalną formą produkcji jajek. Ale już wkrótce się to zmieni.
Chów klatkowy oznacza, że w jednej klatce przebywa po kilka kur, co praktycznie uniemożliwia ptakom poruszanie się, czy nawet rozprostowanie skrzydeł. Jedynym celem ptaków jest produkcja. To pozostałość czasów, w których los zwierząt był najmniejszym zmartwieniem wobec potrzeby wykarmienia rosnącej populacji. Opór producentów przed zmianą sposobu hodowli to zwykła gra rynkowa..
Z perspektywy typowego konsumenta, wykazującego nawet pewną dozę wrażliwości, poczucie dyskomfortu związanego z cierpieniem zwierząt równoważy to, że za jajko z trójką płacimy o połowę mniej niż za jedynki i zerówki oraz świadomość w pełni kontrolowanego procesu produkcji. Fakt, że sporadyczne przypadki skażenia jaj wykrywane były w tych pochodzących od szczęśliwszych kur powinien jednak skutkować większym naciskiem na ich hodowców w zakresie warunków żywienia zwierząt, a nie być sygnałem do tego, by zaprzestali produkcji.
Z pewnością naturalnym skutkiem przekształcenia ogromnych ferm w wolnowybiegowe hodowle byłoby znaczne zmniejszenie wielkości ferm a co za tym idzie mniejsza podaż i wzrost cen jajek. Znaczyłoby to jednak tyle, że taka jest ich aktualna faktyczna wartość. Zresztą, skoro 15% rynku należy do producentów jaj jedynek i zerówek, ta forma hodowli też musi się komuś opłacać.
Na szczęście zmiana dokonuje się sama i polscy producenci jajek będą się musieli do niej dostosować, czy tego chcą czy nie. Wielkie sieci handlowe, m.in. Biedronka, Lidl, Kaufland, Aldi i Netto zapowiadają wycofanie ze swoich półek jaj pochodzących z chowu klatkowego do 2025 roku.
