Gdybym 11 maja 2012 był posłem, głosowałbym za podniesieniem wieku emerytalnego do 67 lat dla obydwu płci.
Kiedy w 1889 roku Niemcy wprowadzały pierwszy na świecie powszechny system ubezpieczeń społecznych, wiek emerytalny ustalono na 70 lat. Średnia długość życia w Prusach wynosiła wówczas około 45 lat, a kanclerz Bismarck miał lat 74. Dziewiętnaście lat później, gdy brytyjski parlament zatwierdził powszechne świadczenia dla robotników powyżej 70 roku życia, większość Brytyjczyków z klasy pracującej nie dożywała 50-ki. W 1935, kiedy emerytury wprowadzono w Stanach Zjednoczonych, przeciętny Amerykanin żył 62 lata, ale wiek emerytalny ustalono na lat 65.
Tymczasem, w roku 2012 przeciętny Polak przechodzący na emeryturę mógł oczekiwać, że spędzi na niej ponad 17 lat. Polka – ponad 23 lata, czyli więcej niż połowę czasu, przez który była zatrudniona. Wraz ze spodziewanym wzrostem średniej długości życia, relacja ta jeszcze bardziej zmieniać się będzie na niekorzyść czasu aktywności zawodowej. Podwyższenie wieku emerytalnego pozwala na zachowanie uważanej za bezpieczną proporcji między latami pracy i odpoczynku – 2 do 1. Ponieważ kobiety żyją statystycznie dłużej od mężczyzn, zrównanie wieku emerytalnego dla obu płci jest bardziej niż uzasadnione.
Głosowanie „w sprawie 67” powszechnie uznano za początek końca Ruchu Palikota. Decyzja była niepopularna, ale wcale nie dlatego że zabierała ludziom dwa – lub siedem – lat emerytalnej bezczynności. Polacy, jak usłyszeliśmy podczas wielu spotkań, mieli za złe wcale nie to, że będą musieli dłużej pracować, lecz to, że dłużej mogą być bezrobotni. To właśnie trudności ze znalezieniem pracy po ukończeniu 50 roku życia są głównym powodem dla którego ludzie chcą przechodzić na emeryturę jak najwcześniej.
Zwiększenie zatrudnialności osób starszych (oraz rozwój profilaktyki medycznej by utrzymać je w dobrym zdrowiu) było warunkiem pod jakim Ruch Palikota zgodził się poprzeć rządowy projekt podwyższenia wieku emerytalnego. Chcieliśmy być odpowiedzialni nie tylko za budżet państwa, lecz także za ludzi. Donald Tusk nie dotrzymał jednak słowa. To wiarołomstwo nie zmienia jednak tego, że późniejsze przechodzenie na emeryturę jest koniecznością. Zdają sobie z tego sprawę rządy większości państw UE, a niektóre wprowadziły wręcz automatyczne mechanizmy uzależniające wiek uzyskania uprawnień od statystycznej długości życia. „Ustawa 67” była i jest niepopularna. Nie można jednak być poważnym politykiem podejmując tylko łatwe i lubiane decyzje.