Wskutek proceduralnych trików klubów poselskich SP i PO, zmiany w systemie emerytalnym głosowano pakietowo: mądre przemieszane z głupimi. Postawiony wobec takiego wyboru pewnie bym się wstrzymał. Mimo iż mam bardzo jasny pogląd, jak powinien wyglądać system emerytalny.
Minister Rostowski miał rację wskazując na absurd sytuacji, w której państwo emitowało obligacje by wypłacić świadczenia obecnym emerytom, a prywatne fundusze emerytalne miały obowiązek zakupu tych obligacji, formalnie po to by zapewnić bezpieczeństwo środków gromadzonych przez pracujących. Jedyną korzyścią z tego przekładania pieniędzy pomiędzy kieszeniami było ujawnienie skali zobowiązań – ale i to miało swój koszt, bo w międzynarodowych (np. unijnych) porównaniach Polska wydawała się bardziej zadłużona niż kraje, które podobnych rozwiązań nie wprowadziły.
Dlatego umorzenie obligacji posiadanych przez OFE i zapisanie odpowiadających ich wartościom sum na indywidualnych kontach w ZUS było rozsądnym posunięciem. Tak czy owak, dotrzymanie obietnicy emerytalnej uzależnione jest od przyszłej kondycji finansów państwa.
Druga z przeforsowanych zmian – zmuszenie ludzi do ponownego złożenia deklaracji o wyborze OFE, a w razie ich braku automatyczne przeniesienie całości składek do ZUS, była błędna. Wszyscy pracujący powinni inwestować pewną część swoich oszczędności emerytalnych na giełdzie, bo inaczej trudno będzie im osiągnąć stopę zwrotu pozwalającą myśleć o przyzwoitych wypłatach na starość. Więcej: część tych środków powinna trafiać na giełdę inną niż warszawska, nie tylko po to, żeby dzielić ryzyko, lecz także dlatego, że z samego porównania sytuacji demograficznej wynika, że gospodarki azjatyckich, afrykańskich i latynoskich tygrysów będą rosnąć szybciej niż polska. Mówiąc inaczej, zamiast sprowadzać do Polski imigrantów, żeby pracowali na nasze emerytury, możemy zainwestować w miejsca pracy w ich krajach pochodzenia – a do Polski trafiać będą zyski z tych inwestycji.
Podczas obecnej kampanii wyborczej PO przyznała, że przeforsowana przez nią w roku 2013 „reforma” systemu emerytalnego nie miała większego sensu: skoro państwo i tak musi dopłacać do emerytur, zbieranie oddzielnych składek do ZUS jest drogą i uciążliwą zabawą. Zwłaszcza, że większość świadczeń wyliczonych na podstawie tych składek i tak będzie tak niska, że zostaną podciągnięte do poziomu emerytury minimalnej. Chcąc nie chcąc Polska zmierza więc w kierunku emerytury obywatelskiej, jednakowej dla wszystkich i finansowanej z budżetu. Taką właśnie koncepcję, z planem wdrożenia rozpisanym na 40 lat, dwa lata temu przedstawił Twój Ruch. Z jedną ważną różnicą: nasza propozycja zakładała utrzymanie i rozwój obecnych OFE, jak również wzrost znaczenia dodatkowych „filarów”, np. pracowniczych programów emerytalnych. To oznaczałoby emerytury o kilkadziesiąt procent lub nawet dwukrotnie wyższe niż zakładane przez Platformę – ale wymagało pozostawienia w spokoju tej części OFE, która przeznaczona była na rzeczywiste inwestycje.