Robiąc przez kilka dni czołówki z zamachu terrorystycznego, w którym zginęło kilka osób – wydarzenia bez wątpienia tragicznego – wyświadczacie przysługę terrorystom. Podniecając się przez tydzień tym, że kilku nastolatków rzuciło się na faceta w średnim wieku – nazywając ich brunatną falą, awangardą faszyzmu, niepotrzebne skreślić – robicie im fejm, dzięki któremu ci raczej śmieszni chłoptasie stają się w oczach swoich rówieśników bohaterami walki z systemem (zwłaszcza że włączyły się organy ścigania, które prawdopodobnie tylko dołożą swoją cegiełkę do nimbu ich chwały, bez wymierzenia żadnej znaczącej kary z racji znikomości społecznej szkodliwości czynu).
Grupka licealistów próbowała zakłócić radomską manifestację KOD „Radom’76. Droga do wolności”. Pytanie, dlaczego tzw. narodowcy nie chcą pamiętać o robotnikach, ofiarach komunistycznych prześladowań, należy pozostawić na inną okazję. Nie wymagajmy od średnio rozgarniętych młodzianów w przepoconych czarnych koszulkach, żeby w ten upał przegrzewali sobie jeszcze łepetyny myśleniem.
Skandowali bezmyślnie: „Raz sierpem, raz młotem”, licząc, że zbiją KOD-erów z pantałyku i uniemożliwią im manifestację. Ale okazało się, że samo ryczenie to za mało. Szybko zostali zaklaskani, zagłuszeni dużo lepszym nagłośnieniem KOD. Wszechpolacy byli jak gimnazjalna wycieczka we mgle. Stracili rezon, liczka pobladły, ryki ucichły. Jedyne, co przyszło im do głowy, to… rytmiczne podskoki. Serio. Warto zobaczyć to jeszcze raz. W zasadzie smutno na to patrzeć. Po prostu żałość.
KOD zmusił – bez przemocy – zawstydzonych chłoptasiów do odwrotu. Coś tam pokrzyczeli i z nosami na kwintę uciekli jak niepyszni przed lepiej zorganizowanym przeciwnikiem. Okazało się, że zimna krew i świetne przygotowanie profesjonalnych KOD-erów to za dużo na pospolite licealne ruszenie.
Jakiś typek zaczaił się na flagę KOD, którą próbował z zaskoczenia wyrwać jakiejś niewysokiej kobiecie (lub dziecku – nie jestem pewien, bo ujęcie jest krótkie). KOD-erzy natychmiast mu tę flagę wyrwali i zaczęli go gonić. Na co dzielni pryszczaci rzucili się w kilku na jednego pana w średnim wieku, obalili na ziemię i zaczęli kopać. Faktycznie odważni do szaleństwa. Odbicie Rudego pod Arsenałem się chowa. Straż KOD szybko przywróciła porządek i wiec można było kontynuować bez przeszkód.
Jaki morał z tej historii? Ci tzw. narodowcy to żadne bojówki i zagrożenie, ale śmieszni chłopcy, którzy niepowodzenie u płci przeciwnej i brak szerszych horyzontów nadrabiają niebezpieczną miną. Kiedyś przebierano się za rycerzy i krasnoludy, grając w gry fabularne, teraz w koszulki z husarią. Chłopaki, jeszcze nie jest za późno na zajęcie się fantasy, i tak jest bliższa rzeczywistości niż to, co koledzy kładą Wam do głów.
Okazało się, że KOD-erzy, starsi często od rodziców Wszechpolaków, mogą pogonić im kota i to tak, że aż się kurzy. Gdyby doszło do realnego starcia, stawiam dolary przeciw orzechom na facetów ze straży KOD – którzy wprawdzie nie ćwiczą zapadniętych klatek piersiowych na siłce, ale w kilku rozgoniliby tę szkolną wycieczkę na cztery wiatry. Oczywiście, nawet gimnazjaliści w kilku mogą okazać się niebezpieczni i z takiego założenia wychodzą też chłopcy z MW. W kupie siła. Ale kiedy dojdzie co do czego – to tchórze, którzy nawet nie mogą pozować na chuliganów, pewnie po cichu mają wzorowy ze sprawowania.
Mój postulat do policji. Jest prosty sposób, jak zniszczyć „brunatne zagrożenie” wiszące nad Polską i sprawić, żeby incydenty takie jak w Radomiu się nie powtarzały. Po prostu wezwijcie na rozmowę mamy tych dzielnych bojówkarzy. I skończy się rumakowanie.
