Piątkowemu ogłoszeniu wyroku dla Andersa Breivika towarzyszyły ogromne emocje, emocje zupełnie uzasadnione biorąc pod uwagę ogrom tragedii jaka spotkała Norwegów z jego rąk nieco ponad rok temu. Proces, który toczył się w Oslo od kilku miesięcy
był bezprecedensowy i zakończył się zasądzeniem wyroku 21 lat pozbawienie wolności
dla zamachowca, będącej najwyższą możliwą karą w Norwegii. Niestety, kontrowersje wiążące się z przebiegiem wyroku, jak również z zasądzoną karą nie ustają i zapewne jeszcze przez wiele lat będą nam towarzyszyć.
Kiedy pod koniec lipca zeszłego roku do mediów na całym świecie dotarły informacje
o zamachach w Oslo, niemal wszyscy zadawali sobie pytanie, jak to możliwe, żeby tego typu wydarzenie miało miejsce z Norwegii, będącej symbolem dobrobytu, multikulturalizmu i demokracji. Zachowanie samego Breivika w trakcie przesłuchań w sądzie, po schwytaniu go przez policje
i osadzeniu w areszcie udowodniło, że problem ekstremizmu w Norwegii ma o wiele większą skalę niż wcześniej przypuszczano. W trakcie jednego z przesłuchań zamachowiec niemal z uśmiechem na twarzy wykonał na powitanie faszystowski gest pozdrowienia, który większość Europejczyków przyprawia o dreszcz niepokoju.
Jeszcze przed ogłoszeniem wyroku zarówno w samej Norwegii, jak i poza jej granicami toczyły się zażarte dyskusje na temat potencjalnej zasądzonej kary oraz norweskiego systemu sądownictwa. Kiedy eksperci oświadczyli, że najwyższą możliwą karą, jaką można zarządzić
w Norwegii jest 21 lat więzienia, do tego spędzonych w stosunkowo komfortowych warunkach, nawet w porównaniu z Polską, opinia publiczna zawrzała. Nagraniom z przesłuchań, których część nie została upubliczniona, przyglądały się miliony ludzi na całym świecie zadając sobie wiele pytań, spośród których jednym z najważniejszych było to dotyczące poczytalności Breivika. Dla większości z nas bowiem nikt przy zdrowych zmysłach, nie byłby w stanie z jakichkolwiek pobudek zamordować z zimną krwią dziesiątek ludzi. Ewentualne zdiagnozowanie u niego niepoczytalności doprowadziłoby do umieszenia go na wiele lat na oddziale psychiatrycznym, lecz warunki panujące w tego typu placówkach w Norwegii są jeszcze lepsze niż te które panują w więzieniach. Oddziały takie nie mają
z reguły charakteru zamkniętego, co pozwoliłoby Breivikowi mieć regularny kontakt ze światem zewnętrznym i dzielenie się z nim jego poglądami. W trakcie przesłuchań okazało się jednak, że mimo wnikliwych badań przeprowadzonych przez najlepszych specjalistów w kraju, nie udało
się jednoznacznie zdiagnozować u niego choroby psychicznej. Sąd potrzebował jasnego stwierdzenia uznającego lub wykluczającego takową chorobę. Takiego stwierdzenia jednak zabrakło. Jedną
z najgorszych konsekwencji zdiagnozowania u niego choroby miałaby jednak zupełnie inny wymiar. Jak stwierdził jeden z obrońców rodzin ofiar w wywiadzie z angielskim The Guardian „Jeżeli jest
on szalony, nie w pełni odpowiedzialny za siebie, jeżeli nie jest winny, to będzie oznaczać, że musimy mu współczuć…„. W odniesieniu do zamachowca, który dopuścił się takich czynów, współczucie wydaje się być jednak uczuciem możliwie najmniej adekwatnym.
Wyrok
Skazanie Andersa Breivika na 21 lat więzienia oraz przyznanie mu możliwości ubiegania
się o wcześniejsze opuszczenie więzienia już po 10 latach zyskało aprobatę aż 85 % Norwegów. Sędzina ogładzająca wyrok zaznaczyła także, że w razie zauważenia u niego nieustępujących oznak stwarzania zagrożenia dla społeczeństwa wyrok może być wielokrotnie przedłużany. Oznacza to,
że de facto zamachowiec może spędzić w więzieniu całe życie, jeżeli nie podda się procesowi resocjalizacji, będącej najważniejszym elementem norweskiego systemu penitencjarnego. Wiele osób zadaje sobie jednak pytanie, czy w przypadku Breivika, proces ten będzie mieć jakikolwiek sens, bowiem wydaje się on na tyle fanatyczny, że nawet 20 lat intensywnych działań resocjalizacyjnych może nic nie zmienić w jego poglądach.
Nie tylko proces resocjalizacji znalazł się na fali krytyki i niezrozumienia, reakcje te dotyczą całego norweskiego systemu prawno-sądowego oraz rozważań na temat jego przyszłości. Obecnie możemy zaobserwować, że zarówno reprezentanci sądownictwa oraz władz państwowych za wszelką cenę starają się udowodnić, że nie poniósł on klęski w zetknięciu z niewątpliwie precedensowym wymiarem sprawy, jaką okazał się kazus Breivika. W rzeczywistości jednak zarówno reakcja służb porządkowych przed i w trakcie zamachów oraz przebieg procesu świadczą w znacznej mierze
o czymś odwrotnym. Mimo zapewnień norweskiego premiera Jensa Stoltenberga, stwierdzającego
że sąd zdał egzamin i poradził sobie ze sprawą w skuteczny i zorganizowany sposób, pojawiło
się wiele pytań o rzeczywistą skuteczność sfery sądowniczej w Norwegii. Trudnym do zrozumienia bowiem wydaje się m.in. zignorowanie aspektu popularyzacji poglądów zamachowca, co rzecz jasna było i jest jednym z jego głównych celów, poprzez niemal pełną transmisję jego przesłuchań w sądzie. Dodatkowo, umieszczenie go w celi z dostępem do Internetu, umożliwiającym mu publikowanie
i dalsze propagowanie swoich poglądów, byłoby jeśli taka sytuacja faktycznie miałaby miejsce, bardzo nierozsądne. Poparcie dla grup ekstremistycznych w Norwegii jest niewielkie, acz stałe, dlatego też zasadnym wydaje się prowadzenie strategii w jak największym stopniu eliminującym propagowanie tego typu treści w sferze publicznej.
Norwegowie jednak, z podziwu godną konsekwencją, bronią zarówno przebiegu procesu, wyroku sądu jak i samego systemu. Są dumni z tego, że nawet w stosunku do człowieka o takim statusie jak Breivik, udało się im zachować godność i człowieczeństwo. Paradoksalnie, sami mieszkańcy Norwegii nie debatują zbyt często o zmianie systemu, nawet najbardziej pokrzywdzone rodziny ofiar ataków wypowiadają się pozytywnie o wyniku procesu. Najważniejsze dla wszystkich jest to, że człowiek ten, w pełni świadom swoich czynów zostanie ukarany najsurowiej jak zezwala
na to norweskie prawo. Nam Polakom, trudno to zrozumieć, lecz Norwegowie bardzo silnie wierzą
w swój system prawny. Fakt ów jest dowodem stabilności norweskiej demokracji, której zasady były wypracowywane przez setki lat i które, mimo wyzwań przed nimi stojących, są nadal bardzo silne.
Zmiany?
Debata na temat zmian systemu prawno-sądownego, jak również zmian w podejściu
do norweskiego obywatela trwa i zapewne zakończy się wprowadzeniem pewnych modyfikacji. Wydaje się jednak, że władze norweskie dalekie są od rewolucji i dążą do wprowadzania jak najbardziej rozsądnych rozwiązań, najmniej pod wpływem emocji jak to jest tylko możliwe. To
co najważniejsze raczej nie ulegnie zmianie, Norwegowie chcą pozostać otwartym, tolerancyjnym
i ufnym narodem. Jak zauważają specjaliści, największą klęską Andresa Breivika będzie zapomnienie. Propagowanie jego „zasług” oraz idei daje mu bowiem nieśmiertelność oraz przypomina o nim całej rzeszy osób, które nie umieją do końca poradzić sobie z zachodzącymi zmianami cywilizacyjnymi i rozważają podążanie jego drogą.