
Do niedawna mogło się wydawać, że problemy i zadania Koalicji Europejskiej na nadchodzące eurowybory, to stworzenie w miarę spójnego programu wyborczego, przekonanie wyborców do własnej narracji i wizji Europy oraz zaprezentowanie interesujących kandydatów w interesujący sposób. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że ostatnio głównym problemem polityków KE jest redaktor naczelny Liberte! Leszek Jażdżewski i jego słowa o polskim kościele. Z kolei głównym zadaniem chadeckich polityków jest w miarę sprawne i delikatne odcięcie się od stawianych przez Jażdżewskiego tez. Chyba wszystko wyszło średnio.
Polscy politycy mają problem z węchem. Obecnie nie zwęszyli wiatru zmian, który nadciąga z zachodu. Wiele badań pokazuje, że Polacy późno, ale jednak konsekwentnie zaczęli się laicyzować i dostrzegać toksyczne skutki sojuszu ołtarza z tronem. Zmiany w mentalności nie idą jednak w parze ze zmianami w prawodawstwie. Smutną wisienką na torcie jest utrzymywany przez lata przepis o tzw. obrazie uczuć religijnych i ostanie bohaterskie zatrzymanie przez policjantów działaczki, która przyozdobiła tęczą Maryjną podobiznę.
Głos parlamentarzystów Koalicji Europejskiej jest jednak donośniejszy w sprawie nazwania przez Jażdżewskiego po imieniu przywar i problemów trawiących polski kościół. Można by zapytać retorycznie – czego spodziewać się po politykach wyrosłych na tradycji chadeckiej, którzy poza niechęcią do kościoła toruńskiego są wiernymi synami kościoła?. Problem jest jednak bardziej złożony. Pokazuje on, że poza utkaniem misternie i długo przygotowywanej koalicji, trudno jest o wypracowanie minimum programowego. Zakładając, że takowe istnieje, widać, że jest bardzo w swej istocie kruche, skoro takim poruszeniem i echem odbija się kilka słów prawdy wyrażonych w kilku zdaniach.
W medialnym mainstreamie także zawrzało. Redaktor naczelny odwiedzając różne stacje telewizyjne i udzielając wywiadów prasowych zdążył nasłuchać się już, że stał się największym sprzymierzeńcem Jarosława Kaczyńskiego, któremu podał łatwą do rozgrywania piłkę. Wydaje się, że PiS dość sprawnie ostatnimi czasy rozgrywa. Szafuje społecznymi emocjami i kusi rozdawaniem fruktów, nie z powodu wykładu na Uniwersytecie Warszawskim, tylko raczej ze względu na zadyszkę swoich głównych oponentów politycznych.
Wielu z tych drugich wciąż wierzy, że antyklerykalizm to równia pochyła do porażki, a umiarkowane umizgi do kościoła mogą przynieść dobre efekty. Mogą się przeliczyć, gdyż część potencjalnych wyborców KE czeka na zdecydowane ruchy i deklaracje światopoglądowe. Koalicja stojąc w rozkroku może nie zauważyć, że część elektoratu odpłynęła do ugrupowań lewicowych lub zdecydowała się pozostać w domu i machnąć na wszystko ręką. Stawianie na obłaskawianie tych, którzy wypowiedziami Jażdżewskiego poczuli się realnie dotknięci, to stawianie na przegranego konia. Ten elektorat jest już w rękach PiS.
