Parafrazując znaną frazę z Manifestu Partii Komunistycznej Marksa i Engelsa, dzisiaj to nie widmo komunizmu, ale populizmu krąży po Europie. Czym jest populizm, którego tak bardzo obawiają się zwolennicy demokracji liberalnej? Otóż o populizmie można mówić w dwóch znaczeniach: jako typie kultury społecznej i jako instrumencie walki o władzę.
Populistyczna kultura społeczna występuje w środowiskach mających poczucie krzywdy z powodu zajmowanej pozycji społecznej i związanych z nią poczuciem niedocenienia i poniżenia. Podstawą populistycznej kultury jest brak akceptacji dla istniejącej stratyfikacji społecznej, który wyraża się się w nienawiści do elit ekonomicznych, merytokratycznych i politycznych. Elity te traktowane są jako winne krzywdy ludu, co jest przyczyną nieufności do ludzi i instytucji decydujących o funkcjonowaniu państwa. Wynika stąd silna roszczeniowość w odniesieniu do polityki socjalnej, upraszczanie procesów poznawczych, czyli silne przywiązanie do stereotypów, oraz przekonanie, że politycy dbają wyłącznie o własne interesy. Nasilanie się i upowszechnianie cech kultury populistycznej może prowadzić do sytuacji, w której duże grupy społeczne odmawiają swoim dotychczasowym autorytetom prawa przewodzenia, pozbywając się zarazem poczucia wstydu i niepewności, które zawsze do tej pory towarzyszyło wyłamywaniu się z reguł ustanowionych przez elitę. Zjawisko to J. Ortega y Gasset nazwał buntem mas. Bunt ten oznacza kryzys w funkcjonowaniu państwa, do którego rządzący starają się nie dopuścić, albo szybko rozwiązać, stosując rozmaite strategie: od terroru po daleko idące ustępstwa na rzecz buntowników.
Szczególnie trudne zadanie demokratycznego rządu pojawia się w przypadku koniecznych reform. Przedstawiciele kultury populistycznej boją się zmian, które mają dalekosiężne cele, ale bieżąco mogą pogorszyć ich sytuację. Podstawowy dylemat reformatorów polega wówczas na wyborze jednej z dwóch możliwości: minimalizowania kosztów społecznych przez spowolnienie i zmniejszenie stopnia radykalizmu reformy, co może grozić całkowitym zniweczeniem jej efektów, albo przyspieszenie procesu reformowania, co może doprowadzić do utraty poparcia społecznego i wyobcowania elit politycznych przeprowadzających reformę. Dobrym przykładem skutków pierwszej z tych możliwości są losy „Zielonego Ładu” w Unii Europejskiej, natomiast przykładem drugiej – decyzja rządu PO-PSL o wydłużeniu wieku emerytalnego.
Populizm, jako kultura, jest zjawiskiem niekorzystnym dla funkcjonowania państwa. Jest on skutkiem traumy doznanej przez ludzi reprezentujących, ich zdaniem, dyskryminowaną grupę społeczną. Często jest to trauma przekazywana z pokolenia na pokolenie, będąca skutkiem doświadczeń wojennych, wyzysku robotników i pańszczyźnianych chłopów, rozmaitych resentymentów oraz sytuacji ludzi, dla których zmiany cywilizacyjne okazały się niekorzystne, bo stracili dobrą pracę lub pozycję społeczną, w związku z ograniczeniem produkcji przemysłowej. Niekoniecznie musi ona odzwierciedlać rzeczywisty poziom życia i możliwości rozwoju ludzi przywiązanych do kultury populizmu. Zadaniem władzy demokratycznej jest dążenie do wykorzenienia wzorów tej kultury poprzez edukację, stwarzanie równych szans awansu społecznego i odpowiednią politykę socjalną.
Populizm jako instrument walki o władzę oznacza próbę wykorzystania przez daną partię polityczną poczucia krzywdy szerokich kręgów społecznych. Są więc siły polityczne, zarówno w Polsce, jak i w innych krajach europejskich, wspierające wzory kultury populistycznej. Ogłaszają się one obrońcami ludu i bliskiej mu tradycji narodowej, pozyskując w ten sposób liczny i wierny elektorat. W Europie doszło do tego, że niższa klasa społeczna nie upatruje już swojego reprezentanta w partiach lewicowych, a w ugrupowaniach populistycznej prawicy. Ugrupowania te zamiast walczyć ze stereotypami, utrwalają je. Zamiast tłumaczyć potrzebę zmian rozwojowych, których ludzie się obawiają, krytykują te zmiany. Stosowane są trzy formy pozyskiwania zwolenników. Pierwsza ma charakter korupcji politycznej, poprzez transfery socjalne i inne rodzaje zachęt ekonomicznych, których nie stosowali lub nie stosują konkurenci polityczni. Drugą formą jest apoteoza ludu, czyli suwerena. Przypisywana jest mu wyjątkowa wartość moralna i traktowanie go jako jedyną zdrową moralnie część społeczeństwa. Tworzona jest wizja moralności, której wzorcem jest zwykły człowiek, większość czyli lud, zwany też suwerenem. Wreszcie trzecią formą pozyskiwania zwolenników jest kreowanie wrogów ludu, tych, którzy są winni jego krzywd. Wykorzystywane są w tym celu rozmaite stereotypy i uprzedzenia oraz głoszenie przekonania o wyższości wiedzy potocznej, składającej się na tzw. mądrość ludową, nad teoriami i twierdzeniami naukowymi. Antyszczepionkowcy i przeciwnicy obrony przed katastrofą klimatyczną, zmuszającą do rozmaitych wyrzeczeń, mogą więc liczyć na zrozumienie ze strony populistycznego rządu.
Spośród tych trzech form wpływu stosunkowo najmniej szkodliwa z punktu widzenia wartości liberalnych i humanistycznych jest korupcja polityczna. Tzw. kiełbasa wyborcza jest powszechnie przyjętym sposobem działania partii politycznych. Często jest to działanie niekorzystne z punktu widzenia rozwoju ekonomicznego kraju, zwłaszcza wtedy, gdy w gorączce wyborczej licytacji obietnice zostaną znacznie przesadzone. To zresztą też nie jest wielkim nieszczęściem, ponieważ, jak wiadomo „z pustego i Salomon nie naleje”. Niektóre z tych obietnic mogą się okazać typowymi gruszkami na wierzbie. Przesada w transferach socjalnych może zakłócić równomierny i długofalowy rozwój kraju, zwłaszcza wtedy, gdy – jak w przypadku PiS-u – pieniądze trafiają bezpośrednio do ludzi, a nie na inwestycje służące zaspokajaniu potrzeb społecznych.
Znacznie gorzej należy ocenić pozostałe dwie formy wpływu amatorów wykorzystania kultury populistycznej w dążeniu do władzy. Działania podejmowane przez populistyczną partię zmierzają bowiem w tym wypadku do wydobycia z ludzi najgorszych cech i instynktów, aby pozyskać ich poparcie. W zdecydowanej większości politycy, którzy to robią, cynicznie kreują się na obrońców niższej klasy społecznej. Ich celem jest przede wszystkim władza, a nie rzeczywista poprawa bytu ludzi, których nazywają solą ziemi i w których budzą nienawiść do swoich przeciwników politycznych. Apoteoza ludu w tej propagandzie celowo poszerza się na cały naród, do którego jednak zaliczają się tylko ci, którzy akceptują politykę partii populistycznej.
Podstawowym założeniem tej polityki jest wmawianie społeczeństwu roli ofiary od wieków krzywdzonej przez wrogie siły zarówno w kraju, jak i zagranicą. Zjednoczona Prawica stara się usilnie propagować typ polityki historycznej, w której szlachetni, uczciwi i religijni Polacy doznawali niezasłużonych cierpień ze strony innych narodów: Niemców, Rosjan i Ukraińców. W tej narracji Polacy nigdy nie byli ciemiężcami, natomiast zawsze byli ofiarami obcych ciemiężców. W populistycznej polityce historycznej zaprzecza się oczywistym faktom, dotyczącym stosunku Polaków do Żydów w czasie II wojny światowej. Nie bierze się pod uwagę, że ten stosunek był bardzo zróżnicowany, że oprócz prób pomocy Żydom, co groziło utratą życia, przedwojenny antysemityzm w czasie okupacji hitlerowskiej owocował działalnością szmalcowników i łowców żydowskich majątków. Byli też Polacy otwarcie współpracujący z Niemcami w piekle Holokaustu. Polityka ta ma być zaprzeczeniem „polityki wstydu”, poprzez przemilczanie i próbę zapomnienia licznych pogromów ludności żydowskiej w Polsce w okresie powojennym. Ci, którzy usiłują dojść przerażającej prawdy, traktowani są w środowiskach prawicowych jako narodowi zdrajcy.
Ten obraz umęczonego, szlachetnego narodu ma dawać prawo do rozlicznych roszczeń w stosunku do zagranicznego otoczenia.. Rząd PiS-u wystąpił z niedorzecznym żądaniem reparacji wojennych od Niemiec, chociaż sprawa odszkodowań została już dawno zamknięta. Zgodnie z tą polityką również uczestnictwo Polski w Unii Europejskiej powinno polegać na otrzymywaniu przez Polskę finansowego wsparcia, bez wymagania przystosowania się jej do unijnych wartości i obowiązującego prawa. To wsparcie to przecież nic innego jak zasłużona rekompensata za zatrzymanie prącej na Zachód nawały bolszewickiej w 1920 roku, a także za brak pomocy ze strony Zachodu w 1939 roku i pozostawienie nas po wojnie w sferze wpływów sowieckich. Jakakolwiek próba domagania się przez spadkobierców choć częściowej rekompensaty za przejęte po wojnie przez Polaków mienie pożydowskie, budzi gniew populistycznych polityków i traktowana jest niemal jak wypowiedzenie wojny.
Łatwo zauważyć, że populistyczna polityka prowadzi do triady: poczucie krzywdy – roszczeniowość – nienawiść. Ostatni element tej triady służy umacnianiu rządów populistycznych i jest warunkiem populistycznie pojmowanej suwerenności. Wrogi, a przynajmniej nieufny stosunek do zagranicznych partnerów, wyklucza bliższe kontakty i współpracę. Populistyczny rząd nie musi więc w swoich planach i decyzjach uwzględniać ograniczeń wynikających z zagranicznych relacji, bo te relacje stają się szczątkowe. Ponieważ w UE nie jest to możliwe, to stąd brały się ciągłe konflikty między kierownictwem Unii, a dążącym do swoiście pojmowanej suwerenności rządem Zjednoczonej Prawicy.
Umacnianiu rządów populistycznych służy także rozbudzanie nienawiści do części własnych obywateli, reprezentujących środowiska niechętne tym rządom, czyli liberalne i lewicowe, albo nie mogące się pogodzić z kłamstwem i demagogią rządowej propagandy. Tych ludzi wykluczano z narodu, nazywając ich zdrajcami lub ofiarami wrogiej manipulacji. Tę manipulację PiS obwinia za swoją porażkę w wyborach parlamentarnych w 2023 roku. A przecież Kaczyński, jego gwardia i podległe mu media robili w czasie kampanii wyborczej wszystko, aby obrzydzić wyborcom Donalda Tuska, lidera opozycji demokratycznej. Kaczyński wie, że kreowanie wrogów jest silnym czynnikiem poparcia ze strony ludzi mających kompleks niższości, straumatyzowanych, mających jakąś psychiczną zadrę. Takich ludzi jest większość. Jeśli towarzyszy temu skłonność do upraszczania procesów poznawczych, wówczas łatwo im uwierzyć, że przyczyną ich frustracji i życiowych niepowodzeń są działania środowisk, które im wskazuje „emerytowany zbawca Polski”. Obciążanie odpowiedzialnością innych za własne kłopoty pozwala poczuć się lepiej, pozbyć się bezradności, gdy wróg jest określony i można na niego skierować swój gniew. To na tym polega „wstawanie z kolan” i godnościowy aspekt populistycznej polityki.
Sianie nienawiści i dzielenie społeczeństwa na swoich i obcych, to największe zło, którego dopuszczają się populistyczni politycy. Nacjonalizm i ksenofobia zawsze są źródłem pogromów i wojen, wykluczeń i dyskryminacji. Zadaniem wszystkich ludzi dobrej woli jest walka z uprzedzeniami, będącymi skutkiem intelektualnej gnuśności i moralnej degrengolady. Tymczasem prawicowy populizm sprzyja upowszechnianiu stereotypów, będących przyczyną uprzedzeń. Do stereotypów tych prowadzi generalizacja i kategoryzacja. Można krytykować i potępiać konkretnych ludzi za konkretne czyny, ale nie wolno tego robić w stosunku do całych grup społecznych. A tak właśnie się robi, kiedy przynależność do określonej grupy lub narodu wystarcza, aby kogoś nienawidzić i dyskryminować. Prowadzi to do antysemityzmu, rasizmu czy homofobii, wykluczających ze wspólnoty ludzi ze względu na ich narodowość, kolor skóry czy orientację seksualną. Uprzedzenia są zaprzeczeniem humanistycznej zasady głoszącej, że nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Nie wolno dezawuować kogoś, kto należy do grupy, w której ktoś inny popełnił czyn niegodziwy.
Inną przyczyną stereotypów, przez pryzmat których oceniają rzeczywistość populiści, jest petryfikacja. Stereotyp ten polega na niedostrzeganiu zmian, jakim podlegają w czasie ludzie, grupy społeczne i sytuacje, w których się znajdują. Ma on często zastosowanie w stosunkach z innymi krajami, kiedy pamięć o dawnych konfliktach i zbrodniach jest wciąż żywa i mimo długiego upływu czasu domaga się rewanżu lub zadośćuczynienia. Jak długo można się tego domagać od Niemców, którzy już dawno i wielokrotnie potępili faszystowskie zbrodnie? Jak długo można mieć pretensje do współczesnych Ukraińców, których przodkowie dokonali rzezi Polaków na Wołyniu? Śmieszna jest ta nacjonalistyczna wiara w ciągłość pokoleń, która domaga się przeprosin za czyny przodków. To nic innego jak kolektywistyczna aberracja, będąca generalizacją w aspekcie historycznym. O dawnych konfliktach i zbrodniach nie należy zapominać, ale nie po to, aby ludzie nie mający z nimi nic wspólnego wzajemnie się obwiniali, ale po to, aby ustalić ich przyczyny i nie dopuszczać do ich ponownego pojawienia się.
Populizm można przezwyciężyć, a przynajmniej osłabić, zmniejszając atrakcyjność wzorów jego kultury społecznej oraz ograniczając jego skuteczność jako instrumentu walki o władzę. W pierwszym przypadku chodzi o podniesienie poziomu życia wszystkich obywateli, zwłaszcza tych ekonomicznie najsłabszych, oraz upowszechnianie wartości liberalnych. Natomiast w drugim przypadku sprawa jest trudniejsza. Powodem bowiem tego, że wiele osób, niekoniecznie akceptujących kulturę populistyczną, ulega propagandzie partii populistycznej, jest silne poczucie tożsamości narodowej.
Poczucie to wyzwala potrzebę solidarności z przedstawicielami własnego narodu, co w ich kontaktach z cudzoziemcami utrudnia obiektywizm ocen. „My Country, Right or Wrong” – powiadają Anglicy. Od XIX wieku ludzie są wychowywani, nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach, w atmosferze pochwały narodowego egoizmu i megalomanii. Służyły temu programy nauczania w szkole i mity nadające tożsamości narodowej rangę religijnych powinności. Nasze myślenie i język zostały zdominowane przez pojęcia tradycyjne, wyrosłe na gruncie konkurencji i walki z innymi narodami. Dlatego wciąż posługujemy się stereotypami i płaskimi sloganami. A przecież stosunek do ojczyzny i własnego narodu można wyrazić zupełnie inaczej, nie uciekając się do zaklęć na temat naszej wielkości i martyrologii w odwiecznym i krwawym wyścigu międzynarodowym. Zamiast emocjonalnego zadęcia wystarczy uczciwość i poczucie odpowiedzialności obywatelskiej, wynikające z faktu narodowej przynależności i czerpanych z tego tytułu korzyści.
Człowiek ma obowiązek być uczciwym i rzetelnym w stosunku do wspólnoty, w której żyje, ale ma również prawo wyboru tej wspólnoty i zachowania krytycznego stosunku do niej. Bezkrytyczna identyfikacja z grupą etniczną lub wyznaniową, tak często gloryfikowana, może prowadzić do najgorszych zjawisk społecznych. Ślepa miłość do własnego narodu pozwala nie dostrzegać haniebnych czynów, których dopuszczali się lub dopuszczają jego członkowie. Poczucie tożsamości z grupą chroni przed lękiem osamotnienia, ale wymaga podporządkowania się grupowym normom i wzorom zachowań. Daje to poczucie bezpieczeństwa, ale zarazem pozbawia wolności.
Ludzie zarażeni populistyczną narracją, pozbawieni krytycznego osądu, bo przekonani, że prawdziwy Polak zawsze jest uczciwy i dobry, chętnie wierzą w te bajki i tłumią w sobie humanistyczne skrupuły i odruchy. W końcu jak wielu odważy się przyznać, że nie abstrakcyjny naród jest najważniejszy, ale konkretny człowiek, bez względu na miejsce urodzenia, kolor skóry, wyznanie czy orientację seksualną? Populistyczna większość, traktująca identyfikację tożsamościową jako podstawę patriotyzmu, natychmiast nazwałaby tych, którzy tak sądzą zdrajcami i zaprzańcami.
Postawa obywatelska oznacza wzorzec człowieka wrażliwego na ludzkie sprawy wykraczające poza granice narodowej wspólnoty. Jest to wzorzec obywatela kierującego się etyką uniwersalną i wartościami liberalizmu. Jest to wzorzec człowieka jednakowo szanującego innych ludzi bez względu na to kim są i skąd pochodzą. Jest to wzorzec człowieka odpornego na propagandę populistyczną. Gdyby taki typ ludzi się upowszechnił, świat z pewnością byłby lepszy. Może kiedyś przyjdzie czas klęski populizmu i autorytaryzmu, kiedy ludzie będą troszczyć się o siebie sami, bez oczekiwania tego od jakiegoś dyktatora, i pomagać zatroszczyć się o siebie tym, którzy z różnych powodów nie radzą sobie w życiu, kiedy poczują się wolni i odpowiedzialni za siebie i innych. Może wówczas znikną granice między państwami, zniknie duma z przynależności narodowej i imperialne marzenia. Zamiast ze sobą walczyć i rywalizować, ludzie będą ze sobą współpracować i pojawi się hasło: „Jest jeden naród, ludzki naród”.
Tak, dzisiaj jest to iluzją, ale taką, którą warto się kierować, nie po to, aby świat był dobry, ale żeby był choć trochę lepszy niż teraz.