Znów zostałem platformerskim akolitą, ślepo zapatrzonym w partię Grzegorza Schetyny. Do tego zarzucono mi, że kryję się za Klubem Swobodnej Myśli (którego jestem współtwórcą), bo boję się mówić otwarcie pod swoim imieniem i nazwiskiem o swoich poglądach. Większej niedorzeczności dawno nie słyszałem, ale “dyskusja” owa podsunęła mi pomysł na temat wiodący tego felietonu. Zapraszam.
Od kogo dostałem owe “cięgi”? Od jakiegoś wprawionego w bojach trolla z prawej strony Twittera? Nie – “oberwało mi się” z naszej, liberalnej strony. Przy okazji zarzucono mi, że Klub Swobodnej Myśli jest jednostronny, bo zaprasza tylko polityków Platformy. Oto więc lista gości, którzy już byli w Klubie:
Maciej Lasek – były szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych
Olgierd Geblewicz – PO, Marszałek woj. zachodniopomorskiego
Joanna Scheuring-Wielgus – Liberalno-Społeczni (wcześniej Nowoczesna)
Paweł Zalewski – PO
Izabela Leszczyna – PO
Michał Boni – PO
Piotr Misiło – Nowoczesna
Monika Wielichowska – PO
Barbara Nowacka – Inicjatywa Polska (spotkanie przełożone na inny termin)
Katarzyna Lubnauer – Nowoczesna
Andrzej Halicki – PO
Paweł Wroński – dziennikarz
Jan Grabiec – PO
Marcin Matczak – profesor UW, prawnik
Kto będzie w najbliższym czasie i z kim rozmawiamy:
Michał Stasiński, Paweł Pudłowski i Rafał Zahorski – kolejno: poseł PO, poseł Nowoczesnej i ekspert zewnętrzny
Piotr Pytel i Michał Bardoń – generał i chorąży Wojska Polskiego
Jarosław Wałęsa – PO
Agnieszka Ścigaj – Kukiz’15
Przemysław Szubartowicz – dziennikarz
oraz cała lista osób ze świata polityki, nauki, mediów i sztuki, o których za wcześnie jeszcze mówić.
Jeśli zatem ta lista ma świadczyć o braku pluralizmu lub skupieniu się jedynie na jednej opcji, to chyba nie rozumiem, czym jest pluralizm.
Drażni mnie malkontentyzm, wieczne narzekanie i nie dostrzeganie rzeczywistości oraz brak zwykłego obiektywizmu.
Nigdy nie ukrywałem swoich sympatii politycznych, ale to nie przesłania mi trzeźwego spojrzenia na życie. Nazywanie mnie niedojrzałym emocjonalnie i politycznie odbieram jako krytykę nieuprawnioną i zbyt daleko posuniętą, delikatnie mówiąc.
Życie nauczyło mnie też tego, aby patrzeć na świat i poczynania innych ludzi możliwie jak najbardziej obiektywnie, co absolutnie nie stoi w sprzeczności z uzasadnioną krytyką. Ale krytykować trzeba rozumnie, bo często krytyka przesadzona przynosi efekt całkowicie odmienny od oczekiwanego.
Opozycji (w domyśle – Platformie) część liberalnego elektoratu zarzuca przede wszystkim brak wizji i brak skuteczności, zapominając o tym, że arytmetyka w Sejmie jest nieubłagana, nie mówiąc o tym, że głos opozycji w dzisiejszym parlamencie jest konsekwentnie rugowany i ograniczany na wszelkie sposoby. Większość parlamentarna robi po prostu, co chce. Czyżbyśmy tego nie rozumieli? Część wyborców oczekuje jakiś radykalnych działań, ale jakich dokładnie, do końca nie wiadomo. Ok, częściowo wiemy. Opozycja (w domyśle – Platforma) ma wyprowadzić ludzi na ulice w ilości miliona. Świetnie, to oczywiście konieczny ruch, ale zapomina się chyba, że do tego potrzeba chęci wszystkich na antypisowskiej stronie, a nie tylko samej PO. Czynienie natomiast zarzutu wyłącznie Platformie, to niedorzeczność. Jednocześnie zaś zapomina się, że to właśnie Schetyna jest inicjatorem wspólnego frontu przeciwko obozowi prawicy, który, póki co, składa się wyłącznie z samej tylko Nowoczesnej.
Ale czy winna temu ma być wyłącznie Platforma? Malkontentom przeszkadzają nawet “pilniczki wstydu”, czyli rozdawany podczas spotkań #SprawaPolek gadżet, drobiazg w narodowych barwach. Krytycy Platformy rzucili się na organizatorki akcji, jakby pilnik do paznokci był tu najważniejszy. Oburzył się nawet portal Na Temat. Czy są jakieś granice krytyki? Czy są w niej jakieś granice śmieszności? Mam wrażenie, że nie ma żadnych. Nie obruszam się na łajanie Platformy, uważam jedynie, że kontestacja musi mieć granice. A nade wszystko krytyka powinna być konstruktywna, czyli winna pokazywać propozycje lub rozwiązania, inaczej staje się po prostu coraz bardziej nudną demonstracją.
Co mi się nie podoba?
Jako rzekłem, nie jestem platformerskim akolitą. Jest kilka spraw, które mi się nie podobają i uważam, że można je robić lepiej. A nawet trzeba.
Nie podoba mi się zaniechanie tematu zwrotu nagród. To jak zatrzymanie się w pół drogi Busha ojca, gdy szedł na Bagdad. W tej sprawie Platforma ma PiS na widelcu, bo prezes jasno określił datę, do kiedy nagrody te ministrowie i wiceministrowie powinni zwrócić. Każdy głupi wie, że nie zwrócili. Ale co innego być przekonanym, a co innego mieć pewność. Ten temat wyraźnie został odłożony na bok. A przecież akcja “konwój wstydu” zaczęła przynosić już efekty, zwłaszcza w Polsce powiatowej, gdzie PiS króluje. Kto i dlaczego wydał polecenie, aby stanąć w pół kroku – nie mam pojęcia.
Nie podoba mi się odpuszczanie ważnych spraw, dotyczących matactw PiSu. Nie podoba mi się dezercja w sprawach SKOK-ów, Srebrnej, czy spółki GetBack. Nie podoba mi się odpuszczanie tematu dojenia spółek skarbu państwa przez samorządowców obozu zjednoczonej prawicy. Coś się zaczyna, pojawia się w przestrzeni publicznej, a potem po jakimś czasie ginie.
Nie podoba mi się całkowita dezercja polityków Opozycji w gminach i powiatach. O ile jeszcze w gminach jestem w stanie tę dezercję zrozumieć, o tyle w powiatach już nie. Nie od dzisiaj wiadomo, że Opozycji tam nie ma. Za to PiSu pełno. A nie da się wygrać wyborów będąc tylko w dużych i średnich miastach. Nie podoba mi się, że Opozycja (Platforma) kompletnie nie czuje tego, gdzie leży sedno wygranej PiS. A leży ono w sercach wyborców żyjących na tzw. prowincji i to bez znaczenia, w której części Polski, bo linia podziału dzisiaj biegnie nie wzdłuż Wisły, tylko między Polską miejską a pozamiejską, niekoniecznie też wiejską. Póki co Opozycja oddaje tu pole wyraźnie, sama dzieląc Polaków na dwie kategorie. Mam nadzieję, że tylko chwilowo.
Nie podoba mi się pewna inercja w działaniach Opozycji, głównie Platformy. Czasem mam wrażenie, że w ich szeregach panuje chaos i brak decyzyjności, ciągnący się tygodniami. Wygląda to tak, jakby nikomu tam nie zależało na pokonaniu obozu prawicy i odsunięciu go od władzy. Parafrazując: skoro władza się wyżywi, to i Opozycja również.
Nie podoba mi się także zamknięcie się na głosy wyborców. Tego już w ogóle zrozumieć nie mogę, bo przecież jednym z powodów klęski w 2015 roku było właśnie zamknięcie się na swój własny elektorat. Niby słuchają, potakują, kiwając głowami, ale wrażenie jest takie, jakby to było kiwanie głową pieska w samochodzie podczas jazdy po wybojach.
Nie podoba mi się wreszcie to, że Opozycja praktycznie nic nie mówi o programie. Rozumiem, że na kilka miesięcy przed wyborami z przyczyn taktycznych nie ujawnia się wszystkiego, ale uważam, że o paru wiodących sprawach należy mówić jak najwięcej i to już teraz. Tempus fugit!
Skąd się to wszystko bierze? Według mnie powód jest prosty – brak jednego superwizora, który by tym wszystkim zarządzał. I wcale nie mam na myśli szefa Platformy, tylko jakiegoś jego pełnomocnika do spraw Ogarnięcia Tematów Ważnych z glejtem od przewodniczącego, że słowo superwizora jest święte. Dziś w Opozycji panuje chaos. Zwłaszcza informacyjny.
Co mi się podoba?
Jako, że rzekłem, iż staram się być obiektywny, są także tematy, które mi się podobają.
Podoba mi się konsekwentne budowanie Koalicji Obywatelskiej, silne zaangażowanie Schetyny i Lubnauer w porozumienia w kolejnych miastach. Podoba mi się to, że oboje są w ciągłej trasie i że autentycznie tym żyją. Tak to w każdym razie wygląda.
Podoba mi się akcja #SprawaPolek. I tu także podoba mi się zaangażowanie posłanek w ten ważny projekt.
Podoba mi się odkrywanie kolejnych szwindli obozu władzy. Podoba mi się zaangażowanie w te sprawy powszechnie znane posłanki i posłów głównie z Platformy. Szkoda tylko, że nie ma woli, aby postawić kropkę nad i.
Podoba mi się to, że Opozycja zbojkotowała “obrady zgromadzenia narodowego” z okazji 550 rocznicy polskiego parlamentaryzmu. Wzięcie udziału w tym wątpliwej proweniencji wydarzeniu, byłoby tragedią i deprecjonowało Opozycję w całości.
Podoba mi się konsekwentna obrona sądów, czyli obrona pryncypiów demokracji. Niestety to dociera tylko do wyborców wielkomiejskich, dezercja z powiatów powoduje, że tam suweren kompletnie nie rozumie istoty sprawy, mało tego odbiera ją jako obronę “utraconych koryt”.
Wreszcie podoba mi się wszystko to, co Opozycja robi w Sejmie, będąc totalnie rugowana, blokowana i szykanowana w sposób bezprecedensowy. Tutaj w pełni zgadzam się z Donaldem Tuskiem, który w wywiadzie dla TVN24 powiedział: Opozycja robi, co może…
Dziś, krytykując głównie Platformę, krytycy zapominają, co przez 8 lat robił Kaczyński i jego drużyna. Przy znacznie większej swobodzie działania, poczynania ówczesnej opozycji jawiły się, niczym bezradność dziecka. Kolejne wnioski o odwołanie ministrów, donoszenie na Polskę w Brukseli, konferencje prasowe organizowane z najbardziej nawet błahych powodów, czy wreszcie niekończący się serial pt. “Zajęcie dla Glińskiego”. Patrząc na poczynania dzisiejszej Opozycji, nie widzę jakiś wielkich różnic. Problem jest natomiast w czym innym – wyborców liberalnych jest bardzo trudno usatysfakcjonować. Zdecydowanie trudniej, niż wyborcę PiSu. Jest to wynikiem pryncypiów właśnie.
Na koniec jeszcze trzy spostrzeżenia.
Jak wyjawił szef Rady Europejskiej we wspomnianym już wywiadzie dla TVN24, premier rządu RP, Mateusz Morawiecki, konsekwentnie odmawia spotkań z przewodniczącym Rady Europejskiej tylko dlatego, że nazywa się on Donald Tusk. To jest bardziej śmieszne, czy żałosne?
I drugie: Po obejrzeniu Roberta Biedronia w #TakJest mam wrażenie takie:
Najgorzej, gdy a) polityk uwierzy, że jest wielki; b) polityk nie rozumie, o co chodzi w nowej ordynacji wyborczej PiS, w której pojawia się próg wyborczy na poziomie 15-20%; c) polityk uwierzy, że wyborcy chcą trzeciej nowej partii w ciągu kolejnych 5 lat.
Co gorsza, mam coraz częściej przekonanie, że jest pewna grupa wyborców, którzy dokładnie, tak jak Robert Biedroń, odlatują w kosmos. I to jest spostrzeżenie trzecie.
Good night and good luck Państwu.