WPROWADZENIE
Nie można zrozumieć liberalizmu bez sięgnięcia do jego klasyków. Trudno wyobrazić sobie poznanie tej politycznej doktryny bez lektury tekstów tego, który zbudował jej fundamenty i przedstawił najważniejsze założenia, czyli Johna Locke’a. Spośród traktatów, których jest on autorem, najważniejsze z punktu widzenia refleksji politycznej są Dwa traktaty o rządzie i List o tolerancji. W tym numerze proponujemy fragment z Traktatów poświęcony własności (jest to piąty rozdział drugiego traktatu), którą wskazać trzeba jako jedną z najważniejszych zasad tego, co liberalizmem nazywamy.
W Traktatach Locke’a zapisane zostały te zasady, które dziś stanowią szkielet współczesnych państw demokratycznych. Szkielet, na bazie którego państwa te w ogóle mogą funkcjonować. Są to chociażby: zasada konstytucjonalizmu, rządy prawa, formuła demokracji reprezentacyjnej, swoboda wypowiedzi, zrzeszania się i prowadzenia działalności gospodarczej a także zasada pluralizmu i tolerancji. Obok nich funkcjonuje również poszanowanie prawa do własności. Trzeba jednak wszystkie te reguły rozpatrywać nie tylko jako pewne ramy instytucjonalne, techniczne podstawy tego systemu, ale również – jeśli nie przede wszystkim – wartości składające się na swoisty ethos demokratyczny.
Prawo do własności a także szereg mechanizmów je chroniących odsyłają nas do jednostki i jej wolności, które przecież liberałowie wypisują na swoich sztandarach. Antropologiczne podwaliny liberalizmu, na które składają się: optymistyczne przekonanie o naturze ludzkiej, indywidualizm oraz wiara w racjonalność człowieka, każą liberałom stawać w jego obronie. Jednostka ludzka ma mieć swobodę podejmowania działań w każdej sferze życia: społecznej, politycznej, gospodarczej, podobnie jak w życiu prywatnym. Granicą działalności ma być jedynie wolność drugiego człowieka. John Locke pokazuje, jak istotna w całym tym procesie obrony człowieka i jego swobód jest ochrona prawa do własności.
Człowiek Locke’a nie jest egoistą z Hobbesowskiego stanu natury, nie jest egocentrykiem zainteresowanym tylko swoimi interesami i dobrami. Idea wspólnotowości pojawia się w pismach Locke’a i dziś powiązalibyśmy ją zapewne z koncepcją społeczeństwa obywatelskiego. Człowiek ma być aktywny, ma uczestniczyć w procesie decyzyjnym w państwie, między nim a jego reprezentantami ma istnieć więź, dzięki której będzie on odczuwał, że państwo, w którym żyje, jest jego państwem. To własność pozwala człowiekowi być aktywnym. Nie tylko sprawia, że chętniej podejmuje on wysiłek, przyjmuje na siebie kolejne zadania, oddaje się pracy – również pracy dla swojej społeczności. Własność umacnia poczucie własnej wartości oraz sensu podejmowanych aktywności.
Proponujemy, aby pójść tropem klasyka i prześledzić wraz z tokiem jego refleksji genezę prawa własności, jego funkcje i cele. Wiele wyjaśnień Locke’a zainteresuje zapewne nie tylko tych, którzy z liberalizmem czują się związani, którzy myślą tą się interesują, ale również ci, dla których sama kwestia prawa własności wydaje się być intrygująca i zagadkowa.
§ 28. Można by przyjąć, że Dawid w tym tekście traktował uprawnienia królów, jako darowiznę Boga, tak samo jak nasz autor. W jego komentarzu – jak uczony i rozumny Ainsworth5 nazywa Psalm 8 – nie znalazł on jednak żadnego uprawnienia do władzy monarszej. Oto jego słowa: Uczyniłeś go – tzn. człowieka i syna człowieczego – niewiele mniejszym od aniołów, chwalą i czcią go uwieńczyłeś. Obdarzyłeś go władcą nad dziełami rąk Twoich, położyłeś wszystko pod jego stopy: owce i bydło wszelkie, a nadto i polne stada, ptactwo powietrzne oraz ryby morskie, wszystko, co szlaki mórz, przebiega. Jeśli ktoś może w tych słowach znaleźć jakąkolwiek władzę monarszą jednego człowieka na innymi, która jest inaczej pojmowana niż panowanie całego rodzaju ludzkiego nad niższymi istotami, to, o ile wiem, zasługuje on, ze względu na rzadkość tego odkrycia na to, by zostać jednym z monarchów nie w rzeczywistości, lecz potencjalnie u sir Roberta. Mam nadzieję jednak, że teraz już jasne jest, iż Ten, kto nadał Adamowi panowanie nad wszelką istotą życia, która chodzi po ziemi, nie dał mu żadnej władzy nad istotami jego gatunku. Wykażę to jeszcze pełniej w kolejnym miejscu.
§ 29. 2. Jakiegokolwiek nadania dokonał Bóg w słowach zawartych w Rdz. 1.28, nie dotyczyło ono tylko samego Adama z wyłączeniem wszystkich pozostałych ludzi. Niezależnie od tego, jakie panowanie on mógł otrzymać, nie było to źle osobiste panowanie, lecz powszechne, dotyczące całej reszty rodzaju ludzkiego. To, że ta darowizna nie dotyczyła tylko samego Adama, wynika oczywiście ze słów tekstu, gdzie zostało to wielokrotnie powtórzone w liczbie mnogiej: Bóg błogosławił im mówiąc do nich: panujcie; Bóg powiedział do Adama i Ewy: panujcie. Nasz autor powiada jednak, że Adam w ten sposób został penem świata. Darowizna została przyznana im obojgu, dlatego Bóg przemówił także do Ewy, stąd wielu interpretatorów słusznie sądzi, iż słowa te zostały wypowiedziane, kiedy Adam miał już żonę. Czyż nie powinna ona, zatem zostać panią świata, tak samo jak on jego panem? Kiedy powiada się, że Ewa była poddana Adamowi, to wydaje się, iż nie była ona mu poddana w ten sposób, by mogło to przeszkadzać w jej panowaniu nad innymi istotami lub w ich własności. Czy mamy może powiedzieć, że Bóg obdarował ich wspólnie, a tylko jedno z nich miało z tej darowizny korzystać?
§ 30. Możliwe, że będzie się twierdzić, iż Ewa została później stworzona. Nawet, jeśli tak było, na cóż przyda się to naszemu autorowi? Słowa tekstu i tak będą przemawiać przeciw niemu, wskazując, iż Bóg przyznając tę darowiznę podarował świat, jako dobro wspólne rodzajowi ludzkiemu, a nie samemu Adamowi. To słowo im w tekście musi dotyczyć ludzkiego gatunku, z pewnością, bowiem nie może dotyczyć samego Adama. Jasne jest, że w wersecie 26, gdzie Bóg zwiastował swoje plany nadania tego panowania, miał On na myśli, że uczyni to dla całego gatunku istot, które winny panować nad innymi gatunkami na kuli ziemskiej. Oto te słowa: A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam, aby panował nad rybami morskimi itd. Oni zatem powinni sprawować panowanie. Kto? Ci, którzy mieli być stworzeni na obraz Boga, jednostki ludzkiego gatunku, które właśnie miał On zamiar stworzyć. Twierdzenie, że to im mogło dotyczyć tylko Adama z wyłączeniem pozostałych, którzy w tym samym czasie żyli na świecie, jest sprzeczne z Pismem św. i wszelkim rozumem. Nie miałoby to też sensu, by człowiek w poprzedniej części wersetu nie oznaczał tego samego co w następnej. Tylko zatem wtedy, kiedy człowiek, jak to jest przyjęte, oznacza gatunek, a oni stanowią jednostki tego gatunku, tekst ten ma sens. Bóg stworzył człowieka na Swój obraz, podobnego Sobie, stworzył go istotą rozumną i dlatego zdolną do panowania. Gdziekolwiek bowiem istnieje podobieństwo Boga, rozum jest z pewnością jego częścią. Należy on do całego gatunku i umożliwia mu panowanie nad niższymi istotami. Dlatego powiada Dawid w cytowanym już Psalmie 8: Uczyniłeś go niewiele mniejszym od aniołów […], obdarzyłeś
go władcą. Król Dawid nie mówi tu o Adamie, ponieważ z wersetu 4 jasno wynika, iż mówi o człowieku i synu człowieczym należących do ludzkiego gatunku.
§ 31. To, że nadanie, z którym Bóg zwrócił się do Adama, zostało przyznane jemu i całemu gatunkowi ludzkiemu, jasno wynika z własnych dowodów naszego autora, które przejął od psalmisty. Psalmista powiada, że ciernia postała nadana synom człowieczym. Wskakuje to, /’? roszczenie wynika z ojcostwa. Są to słowa sir Roberta pochodzące z wyżej cytowanej Przedmowy, w których prezentuje on dziwną konkluzję: Bóg nadał ziemię synom człowieczym, ergo roszczenie wynika z ojcostwa. Szkoda, że w języku hebrajskim nie używa się słów „ojcowie człowieczy” zamiast „synowie człowieczy” na określenie rodzaju ludzkiego. Nasz autor mógłby wtedy co najmniej opierać się na brzmieniu wyrazu, by dołączyć to roszczenie do ojcostwa. By jednak wnioskować, że ojcostwo daje uprawnienie do świata, bowiem Bóg nadał go synom człowieczym, jest to już sposób argumentacji właściwy naszemu autorowi. Doprawdy, potężny musi być umysł naszego autora, skoro dochodzi on swego wbrew brzmieniu i sensowi słów, którymi się posługuje. Sens tych słów odbiega jednak od celów naszego autora. Jak to wynika z jego Przedmowy [187-188], ma on udowodnić, iż Adam był monarchą. Tak więc ostateczna konkluzja brzmi: Bóg nadał Ziemię dzieciom ludzkim ergo Adam był monarchą świata. Przyznam każdemu, iż trudno o wyciągnięcie bardziej zabawnej konkluzji niż ta, która tak długo pozostanie oczywistą niedorzecznością, dopóki nie udowodni się, że coś wspólnego ma z synami człowieczymi ten, kto nie miał żadnego ojca, a mianowicie Adam. Niezależnie od tego, co jeszcze wymyśli nasz autor, Pismo św. nie głosi jednak żadnych niedorzeczności.
§ 32. By podtrzymać tę własność i osobiste panowanie Adama, nasz autor stara się na kolejnej stronie [64] zniszczyć to, co zostało wspólnie, jednocześnie nadane Noemu i jego synom (Rdz. 9. 1. 2- 3). Próbuje on dokonać tego w dwojaki sposób.
1. Sir Rober/ chciałby nas przekonać, że – wbrew wyraźnym słowom Pisma św. – to, co zostało przyznane Noemu, nie zostało przyznane mu wspólnie z jego synami. Oto jego słowa: Co zaś dotyczy powszechnego, wspólnego posiadania Noego i jego synów, które to Mr. Selden chciałby widnieć jako przyznane im wspólnie, Rdz. 9.2, nie postało to potwierdzone przez tekst. Jakiegoż to potwierdzenia jeszcze wymaga nasz autor, gdy zupełnie jasne słowa Pisma Św., które nic innego nie mogą oznaczać, nie przekonują go? Trudno sobie wyobrazić, że nie przekonują one tego, kto utrzymuje, iż sam wszystko opiera tylko na Piśmie św. Tekst powiada: Bóg pobłogosławił Noego i jego synów mówiąc do nich, to znaczy, jak chciałby nasz autor, do niego. A zatem – mówi on – chociaż synowie przy błogosławieństwie Zostali wymienieni wraz Z Noem, to można to najlepiej rozumieć w sensie podporządkowania bądź błogosławieństwa w dziedziczeniu, O. 211 [64]. Oczywiście nasz autor rozumie to tylko w takim sensie, który najlepiej służy jego celowi. Jednakże w rzeczywistości najlepiej zrozumie to ten kto zgodzi się z prostą konstrukcją słów i oczywistym znaczeniem, jakie wynika z danego miejsca w tekście. Wtedy słowa podporządkowanie i dziedziczcie nie dadzą się najlepiej zrozumieć wraz z nadaniem Boga, skoro On sam ani ich nie używa, ani nie wspomina o takich ograniczeniach. A jednak nasz autor ma powody, dla których właśnie nie tak mają być one najlepiej rozumiane. Powiada on: Błogosławieństwo mogło tylko wtedy zostać spełnione, kiedy synowie albo pod władzą ojca, albo po nim posiadali osobiste panowanie, O. 211 [64]. Oznacza to, że to nadanie, którego wyraźne słowa dają wspólne uprawnienie w czasie teraźniejszym (tekst powiada bowiem, że zostało ono złożone w ich ręce), należy rozumieć w sensie podporządkowania bądź błogosławieństwa w dziedziczeniu- Jest zatem możliwe, by cieszyć się nim w podległości bądź oczekując dziedziczenia. Równie dobrze można utrzymywać, że przez przyznanie obecnie jakiejś rzeczy w posiadanie należy najlepiej rozumieć dopiero jej odziedziczenie, ponieważ istnieje możliwość, że uzyska się ją w wyniku dziedziczenia. Jeśli przyznanie takie dotyczy ojca, a jego synów dopiero po nim, ojciec zaś jest tak łaskawy, że dopuści swoje dzieci do wspólnego z nim udziału, to słusznie można powiedzieć, że jedno nie różni się od drugiego. Nigdy nie może być jednak prawdą, że to, co wyrażają słowa nadania we wspólne posiadanie należy najlepiej rozumieć jako dziedziczenie. W sumie wszystkie jego wnioski sprowadzają się do tego, że Bóg nie nadał świata synom Noego wspólnie z ich ojcem, ponieważ było możliwe, iż będą oni mogli korzystać z tego nadania pod jego władzą, bądź dziedzicząc po nim. Jest to rzeczywiście znakomity rodzaj argumentacji przeciw wyraźnemu tekstowi Pisma św. Cokolwiek zatem powiada lub czyni Bóg, a nie zgadza się to z hipotezą sir Roberta, nie należy temu wierzyć, jeśli nawet On sam to mówi.
§ 33. Jakkolwiek nasz autor tak chętnie chce wykluczyć z tego synów, to jasne jest, że część tego błogosławieństwa, które on chce rozumieć także jako dziedziczenie, koniecznie należy rozciągnąć na synów, nie zaś tylko na samego Noego. Bóg mówi w swym błogosławieństwie: Bądźcie płodni i mnóżcie się, abyście zaludnili ziemię. Ta część błogosławieństwa, jak się zaraz okaże, nie dotyczy wcale Noego. Nie dowiadujemy się przecież niczego o dzieciach, które miał on po potopie. Także w następnym rozdziale, gdzie zostało wyliczone jego potomstwo, nie ma o tym żadnej wzmianki. Tak więc to błogosławieństwo w dziedziczeniu nie miałoby miejsca wcześniej, jak po 350 latach6. By ratować wyimaginowaną monarchię naszego autora, zaludnienie ziemi musiałoby zostać przesunięte o 350 lat. A zatem tej części błogosławieństwa nie należy traktować jako podporządkowania, chyba że nasz autor chce utrzymywać, iż synowie musieli prosić swego ojca Noego o pozwolenie, kiedy chcieli zbliżyć się do swych żon, by płodzić z nimi dzieci. W jednym tylko pozostaje nasz autor wierny sobie we wszystkich rozprawach. Przywiązuje on wielką wagę do tego, by byli na świecie monarchowie, nie troszcząc się przy tym o to, by zamieszkiwały go także ludy. W rzeczy samej jednak jego forma rządu nie może być dobrym sposobem na zaludnienie ziemi. Jak dalece absolutna monarchia przyczynia się do spełnienia tego pierwszego i wielkiego błogosławieństwa Boga Wszechmogącego: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ciemię, które zawiera w sobie także doskonalenie sztuk i nauk oraz wygody życia, można zaobserwować w tych niegdyś wielkich i bogatych krajach, które teraz mają szczęście znajdować się pod tureckim panowaniem. Dziś nie ma tam jednej trzeciej, ba, jeśli nie jednej trzydziestej, może nawet trzeba powiedzieć jednej setnej byłej ludności. Może się o tym łatwo przekonać każdy, kto porówna dzisiejsze doniesienia z historią starożytną. Ale o tym wspominam tylko przy okazji.
§ 34. Dalsze części tego błogosławieństwa, bądź nadania, są tak wyrażone, że nie mogą one być inaczej rozumiane, jak tylko dotyczące zarówno Noego, jak i jego synów, a nie tylko jego synów w sensie ich podporządkowania bądź dziedziczenia. Bóg powiada: Wszelkie zaś zwierze na ziemi i wszelkie ptactwo powietrzne niechaj się was boi i lęka. Czy ktokolwiek poza naszym autorem chce utrzymywać, że zwierzęta odczuwały strach i bojaźń przed Noem, nie zaś przed jego synami, jeśli on za swego życia na to nic zezwolił, a następujące słowa: zostały oddane wam we władanie, należy rozumieć, jak p
owiada nasz autor — kiedy waszemu ojcu się spodoba – bądź też, że miały one zostać im nadane później? Jeśli to mają być argumenty pochodzące z Pisma Św., to nie wiem, czego w ten sposób nie można jeszcze udowodnić. Nie mogę także zrozumieć, jak mało różni się to od fantazji i fikcji, bądź jak dalece tworzy to pewniejsze podstawy niż przekonania filozofów i poetów, których tak surowo osądza nasz autor w swej Przedmowie.
§ 35. Nasz autor dalej jednak udowadnia, iż można to najlepiej rozumieć jako podporządkowanie bądź błogosławieństwo w dziedziczꔂ”- Powiada on: Nie jest prawdopodobne, by osobiste panowanie, jakie, Bóg nadal Adamowi, zostało odwołane na mocy jego darowizny, przekazania lub rezygnacji na rzecz jego dzieci, a zatem, by między Noem a jego synami powstała wspólnota dóbr. Noc był jedynym dziedzicem świata. Dlaczego ma się przyjmować, iż Bóg chciał pozbawić go przyrodzonych uprawnień i uczynić jedynym człowiekiem na świecie, który tym, co posiada, dysponuje wspólnie ze swoimi dziećmi? O. 211 [64].
Fragment na podstawie: J. Locke, Dwa traktaty o rządzie, przeł. Z. Rau, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1992.
Wybrał: Sławomir Drelich