Unia Europejska koncentruje się obecnie na 4 podstawowych wyzwaniach – ociepleniu klimatu czyli polityce energetycznej, bezpieczeństwu militarnemu – czyli polityce obronnej zagrożeniom wynikającym z masowej imigracji do Europy z krajów północnej Afryki oraz integracji wewnętrznej i organizacji jej struktur. Polski rząd konsekwentnie odmawia udziału w rozwiązaniu każdego z tych fundamentalnych wyzwań wspólnoty, realizując de facto działania sprzeczne z jej interesem. Podczas gdy UE odchodzi od energetyki opartej na węglu, rząd w Warszawie wspiera nierentowne kopalnie i inwestuje w elektrownie opalane węglem. Podwyższenie opłaty przesyłowej jaką płaci każde gospodarstwo domowe ma wygenerować dodatkowe środki na subsydiowanie nierentownych kopalń. Wbrew długofalowym planom UE rząd PiS ustawowo praktycznie zablokował rozwój energetyki opartej na odnawialnych źródeł energii. Gdy Unia niepewna trwałości sojuszu z fundamentem NATO – USA rozwija własne struktury obronne – rząd Beaty Szydło idzie dokładnie w przeciwnym kierunku, starając się o względy Donalda Trumpa, nie zważając na jego wielokrotnie wyrażany sceptycyzm co do zasadności utrzymywania sojuszu oraz groźnie brzmiący, a wielokrotnie przez Trumpa prezentowany, dystans wobec jego fundamentu czyli paragrafu 5 mówiącego o wspólnej obronie każdego jego członka według zasady „wszyscy za jednego”. Antoni Macierewicz wycofał Polskę ze wszystkich unijnych inicjatyw obronnych. Nasz kraj nie uczestniczy nawet w projektowaniu wspólnego budżetu obronnego czy w projekcie koordynacji zakupów na ten cel.
Polityka emigracyjna Unii jest w sposób jawny i otwarty bojkotowana przez rząd. Nie przyjmiemy żadnego uchodźcy. Nie ma powodu by obniżać standardu życia Polaków – głosi Jarosław Kaczyński, jednoznacznie sabotując wysiłki wspólnoty zmierzające do rozwiązania problemu.
Polityka antyuchodźcza PiS jest spoiwem łączącym politykę zagraniczną z wewnętrzną. Propaganda Prawa i Sprawiedliwości przekonuje Polaków, że uchodźcy to terroryści a walka z Brukselą jest w istocie obroną bezpieczeństwa mieszkańców. Unia Europejska przedstawiana jest w tej retoryce jako agresor zagrażający naszemu bezpieczeństwu. Jest to polityka skuteczna. Kaczyński ma doświadczenie i cierpliwość w realizacji procesów niszczenia instytucji w długiej perspektywie. Wie, że dobrze, konsekwentnie uprawiana propaganda może zmienić nastawienie wyborców w każdej kwestii. Przykładem był upadek autorytetu Trybunału Konstytucyjnego. Kiedyś jedna z instytucji cieszących się najwyższym prestiżem i zaufaniem Polaków, dzisiaj praktycznie pozbawiona szacunku i znaczenia. Entuzjazm rodaków wobec unii Europejskiej jest mitem. Już dzisiaj większość z nas jest gotowa zrezygnować z funduszy strukturalnych będących fundamentem naszego skoku cywilizacyjnego ostatnich lat. Mało tego, przytłaczająca większość deklaruje gotowość wyjścia ze struktur UE, jeśli pozostanie w niej miałoby się wiązać z koniecznością partycypacji Polski w realizacji polityki realokacji uchodźców. Jarosław Kaczyński skutecznie i konsekwentnie obrzydza Polakom Unię. Z jednej strony robi to po to by móc ją opuścić nie narażając się na falę protestu w kraju. Z drugiej strony, by zyskać wolną rękę przy dekonstrukcji demokratycznego ustroju sprawowania rządów. Nie przypadkiem przecież ministrowie tego rządu na czele z jego premierem, Beatą Szydło, przedstawiali krytykę płynącą ze strony Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i Komisji Weneckiej jako atak Brukseli na Polskę. Utożsamienie rządu PiS z Polską służyło zarysowaniu linii konfliktu – z jednej strony naród i jego ojczyzna z drugiej brukselscy biurokraci. Taka retoryka z sukcesem została przetestowana na Węgrzech przez Wiktora Orbana. Przestawianie opozycji jako donosicieli na Polskę realizuje dwa cele równolegle. Z jednej strony buduje przekonanie, że rząd i partia to naród i państwo, Polska = PiS. Z drugiej, że opozycja jest przedstawicielem obcych interesów i zagranicznych instytucji mających ingerować w wewnętrzne sprawy Polaków.
Z perspektywy bezpieczeństwa kraju najpoważniejsza jest polityka obronna. I w tej dziedzinie rzeczywiście wieje grozą. Minister Obrony Narodowej podejmuje kolejne kroki na drodze do rozbrojenia Polski. Jeśli podnoszone z coraz większą intensywnością zarzuty, że jest on agentem wpływu Rosji są prawdziwe, to jest on najbardziej skutecznym rosyjskim szpiegiem w historii. W czasie swoich rządów doprowadził do praktycznego zniszczenia polskiego wywiadu wojskowego. Dekonspirując zagranicznych jego współpracowników, sparaliżował działania tej instytucji na lata. Siłą polskiego wywiadu była przecież dobrze rozwinięta siatka szpiegowska, świetne rozeznanie w krajach Bliskiego Wschodu i szerokie struktury lokalnych współpracowników. To dzięki tym atutom byliśmy cenionym sojusznikiem NATO. To praca wywiadu była głównym polskim wkładem w obie wojny w Zatoce, na czele z operacją Samum, która otworzyła nam drogę do negocjacji o przystąpieniu Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego 9 lat później. Z punktu widzenia obronności kraju, roli Polski w NATO, obiekt ataku został wybrany bardzo trafnie. To wywiad na Bliskim Wschodzie był naszym najcenniejszym wkładem w międzynarodowych strukturach obronnych. Nie dziwi zatem, że przy kolejnej okazji Macierewicz uderzył znowu w ten sam cel realizując nocny najazd na Centrum Szkolenia Wywiadu NATO w Warszawie i konfiskując zastane tam dokumenty. Zniszczenie polskiego wywiadu w największym stopniu uderzyło w potencjał obronny całego sojuszu. Po tym, na liście ataków pozostały cele stanowiące o lokalnych zdolnościach obronnych kraju. Po pierwsze dewastacja dowództwa poprzez gruntowną wymianę kadr. Doświadczonych, cieszących się zaufaniem generałów, posiadających doświadczenie we współpracy ze strukturami Sojuszu, często po NATOwskich szkoleniach, zastąpili ludzie anonimowi. Jedyna polska brygada pancerna, która mogła stawić skutecznie czoła przeciwnikom ze wschodu, została praktycznie pozbawiona zdolności bojowych poprzez jej podział i dyslokację. Proces przezbrajania polskiej armii w nowoczesny sprzęt został praktycznie zablokowany. Zerwanie kontraktu na Caracale, rezygnacja z zakupu nowoczesnych czołgów czy okrętów jest tego najlepszym dowodem. Zakup rakiet Patriot odwleczono o kolejne 5 lat. Coraz częściej mówi się o likwidacji najlepszej polskiej jednostki bojowej – Grom. Zmiana jej dowódcy wydaje się pierwszym krokiem prowadzącym do tego celu. W zamian za realne działania podnoszące nasz potencjał obronny kreowane są de facto oddziały paramilitarne Obrony Terytorialnej, które co znamienne, nie funkcjonują w strukturach obronnych NATO i nie podlegają dowództwu polskiej armii a bezpośrednio raportują do Ministra Obrony. Lista zniszczeń dokonanych w tak krótkim czasie przez Antoniego Macierewicza jest długa, a ich skala i kolejność działań wskazuje, że polityka ta jest nieprzypadkowa. Jej celem jest maksymalne obniżenie zdolności bojowej polskiej armii.
Z geopolitycznego punktu widzenia oba procesy – wyjście Polski ze struktur integracji Unii Europejskiej i osłabienie jej obronności realizują interesy Rosji. Nie ulega wątpliwości, że Polska jest w oczach Kremla kluczowym polem geopolitycznej rozgrywki. Już prosty rzut oka na mapę Europy daje odpowiedź na pytanie dlaczego. Polska jest jedną z nielicznych demokracji obok krajów bałtyckich i Finlandii posiadającą wspólną z Rosją granicę. Polska jako największy kraj regionu, z najsilniejszą gospodarką, pretendująca do roli regionalnego lidera i współrozgrywającego w głównym nurcie polityki europejskiej, była solą w oku Wladimira Putina. To polski cud gospodarczy i nasze sprawnie działające instytucje demokratyczne były inspiracją dla Gruzji i Ukrainy do wyrwania się z kręgu Ruskowo Mira. To nasz sukces cywilizacyjny był pożywką dla liberalnej opozycji w samej Rosji. Byliśmy żywym przykładem, że można żyć i rządzić się lepiej, że post komunistyczne społeczeństwo nie jest skazane na autokratyczny model „suwerennej demokracji”. Model budowany za naszą wschodnią granicą. Przykład tym bardziej niebezpieczny, że stanowiący istotny punkt odniesienia dla rosyjskiego społeczeństwa. „Kura nie ptica Polsza nie zagranica” mówi rosyjskie porzekadło. Polski sukces był w Rosji żywym symbolem tego, że można żyć inaczej, że droga do zachodniego standardu państwowości jest także dla Rosjan możliwa. Dlatego dekonstrukcja demokracji w Polsce jest z punktu widzenia władz na Kremlu bardzo ważnym geopolitycznym celem zarówno polityki międzynarodowej, poprzez rozszerzanie geopolitycznej strefy jej wpływów, jak w polityce wewnętrznej. Jest potężnym ciosem dla pro zachodnich aspiracji w samej Rosji, a z drugiej strony bardzo osłabia jej najpotężniejszego przeciwnika na kontynencie: Unię Europejską. Po zwycięskich manewrach przy wyborach w USA i wyraźnym osłabieniu konkurencyjnego supermocarstwa, przyszedł czas na UE. Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych to największe zwycięstwo Władimira Putina. Po pierwsze dlatego, że udało mu się skutecznie skompromitować symbol amerykańskiej demokracji. Po drugie dlatego, że w wyniku tych działań prezydentem USA został człowiek podważający rolę Stanów Zjednoczonych w sojuszu stanowiącym podstawę bezpieczeństwa zachodniego świata, od dawna przestawianego w rosyjskich mediach jako wroga. Niezależnie od wyniku dochodzeń Kongresu, już sam fakt ich prowadzenia stanowi symbol skuteczności i siły Rosji. Wbicie klina pomiędzy najważniejszy sojusz polityczny współczesnego świata: sojusz pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi, jest dla rosyjskiego prezydenta najświeższym sukcesem. Równoległym celem Putina jest osłabienie lub docelowo demontaż struktur Unii Europejskiej. Sprzyja temu wojna w Syrii i Iraku będąca źródłem fali imigracji skutecznie destabilizującej sytuację w UE. Putin nie przypadkowo zdecydował się na interwencję zbrojną w tym rejonie świata. Nie chodzi wyłącznie o budowanie pozycji Rosji, jako globalnego mocarstwa, czy zapewnienie sobie kontroli nad źródłami ropy, ale także na przedłużaniu stanu chaosu, będącego źródłem zagrożenia dla jedności współczesnej Europy. To właśnie kwestia uchodźców stanowi paliwo dla prawicowych ruchów politycznych w UE hojnie spieranych pieniędzmi Kremla. Kwestia ta pozwoli Kaczyńskiemu na wyprowadzenie Polski z jej struktur. Pierwszym poligonem doświadczalnym wprowadzenia rosyjskiego konia trojańskiego do Europy były Węgry. Wiktor Orban bardzo skutecznie zdemontował struktury liberalnej demokracji ustanawiając system rządów bliźniaczo przypominających „suwerenny” system obowiązujący w kraju swojego najbliższego politycznego sojusznika. Poszczególne rozwiązania prawne zostały żywcem przeniesione z Rosji nad Dunaj. Rozmontowanie sektora organizacji pozarządowych jako agentury zagranicznej są tego najlepszym przykładem. Orban bardzo wiernie zrealizował wymianę elit, ustanawiając oligarchiczny system gospodarczych zależności, które skutecznie cementują jego niepodzielną władzę. W podobny do Putina sposób zneutralizował media, które przeszły na własność uległych mu oligarchów. Bruksela podobnie jak w Moskwie, przedstawiana jest w Budapeszcie, jako źródło wszelkiego zła. Tą samą drogą idzie Jarosław Kaczyński ogłaszając wspólnie z Orbanem antyeuropejską kontrrewolucję.
Poza krótkofalowymi celami politycznymi Kremla, tak jak zablokowanie europejskiej polityki energetycznej czy obronnej, zniszczenie polskiej demokracji jako punktu odniesienia dla rosyjskiej opozycji, czy też eliminacja Polski jako lidera i ambasadora zmian w rosyjskiej strefie są także cele długofalowe i strategiczne. Celem długofalowym jest demontaż Unii Europejskiej, strategicznym odbudowa imperialnej pozycji Rosji i Rosyjskiej strefy wpływów. To za pomocą rządów Jarosława Kaczyńskiego Putin realizuje działania strategiczne a są to działania kulturowe. Chodzi o głęboką zmianę mentalności społeczeństw post komunistycznych tak by na trwale zapewnić sobie bezdyskusyjną dominację w tej strefie geograficznej zwanej Europą Środkową, by odwrócić przemiany społeczne i kulturowe, które oddalały ją od strefy Ruskowo Mira, I nie chodzi tu wyłącznie o kwestie formalne, prawne czy ustrojowe ale o głębokie zmiany w mentalności, w wyniku których Słowianie poczują się znowu częścią wielkiej wspólnoty której symbolem jest Kreml. Służyć temu ma nacjonalizm jako mit scalający wspólnotę. Odwrócenie się od oświeceniowego pojęcia społeczeństwa czyli zorganizowanej struktury obywateli na rzecz narodu w kształcie wspólnoty plemiennej, etnicznej, której bliżej będzie do wielkiej słowiańskiej rodziny niż zgniłych instytucji zachodu. Ten nacjonalizm właśnie wraz z głębokim obyczajowym konserwatyzmem łączy rosyjskie marzenia o odbudowie imperium ze snami o potędze polskiej prawicy. Analogie narzucają się same. Powrót do narodowych wartości. Polityka historyczna oparta na przekonaniu o wyższości moralnej własnego narodu nad zgniłym zachodem. Homofobia i patriarchalizm, stosunek do mniejszości etnicznych, światopoglądowych czy religijnych. Kult siły, sentyment za przeszłością, kult silnej sprawczej władzy, czyli wszystko to co składa się na suwerenność narodu. Putin tak samo jak Kaczyński podnosi Rosjan z kolan za pomocą nachalnej propagandy i leczenia narodowych kompleksów. Te zmiany mają perspektywę dziesięcioleci i nie bez kozery Kaczyński mówi o głębokiej przebudowie państwa, wymianie elit, tworzeniu nowej wspólnoty opartej na tradycji, religii i narodzie. Niezależnie od tego, którą z powyższych perspektyw czasowych przyjmiemy, jedno nie ulega wątpliwości: tak w pierwszoplanowych celach politycznych, jak w perspektywie kulturowych zmian planowanych na dziesięciolecia, celem Jarosława Kaczyńskiego jest zmiana dominującego przez ostatnie 25 lat niepodległości, niezależnie od orientacji politycznej sprawującej aktualnie władzę, kierunku rozwoju Polski jako państwa i społeczeństwa. Jest to odwrócenie geopolitycznego ruchu ze wschodu na zachód, na kierunek odwrotny: z zachodu na wschód. Z Unii Europejskiej w krąg kulturowo bliskich politycznych wpływów Rosji. Z tej perspektywy jest to polityka bardzo konsekwentna, obliczona na długotrwały, nieodwracalny efekt. Polityka realizująca doskonale cele dominującego imperium – polityka Rosji. Z tej perspektywy wracamy na swoje geopolityczne miejsce. A polskim prawicowym „patriotom” chcę przekazać tylko jedno – historia niestety lubi się powtarzać. Gdybyście uważnie przeczytali historię Targowicy – wiedzielibyście, po której stoicie stronie.
Jakub Bierzyński
