Po raz pierwszy w polskim Sejmie mamy troje przedstawicieli Partii Zielonych. Można dyskutować o tym, czy jest to efekt poszerzenia elektoratu i Koalicji Obywatelskiej przez Grzegorza Schetynę, czy po prostu zmiana świadomości co do spraw ekologicznych wśród obywateli. Nie da się ukryć, że te dwie posłanki i jeden poseł pracują na rzecz całego środowiska ekologicznych organizacji rzeczniczych i pozarządowych. Widać ich na manifestacjach proaborcyjnych, są aktywni w mediach społecznościowych i dość awangardowo, w stosunku do ogółu posłów, zachowują pewną dyscyplinę i zawsze są obecni na posiedzeniach Sejmu czy posiedzeniach komisji tematycznych.
Beata Krawiec: Czy walką o prawa zwierząt można przekonać ludzi do zagłosowania i wygrać wybory?
Magdalena Gałkiewicz: Jestem przekonana, że świadomość społeczna w ostatnim czasie bardzo wzrosła i cały czas rośnie. Nie tylko ta związana z funkcjonowaniem państwa, partycypacją czy praworządnością, ale również w obszarze ochrony środowiska i klimatu oraz solidarności społecznej. Mówiąc o prawach zwierząt, czy prawnej ochronie zwierząt (polskie prawodawstwo nie uznaje przecież zwierząt za podmiot prawa), mówimy właśnie o sprawiedliwości społecznej, ale też bardzo silnie dotykamy aspektów związanych z ochroną przyrody, klimatu czy bioróżnorodności. Zwierzęta – szczególnie zwierzęta hodowlane – to najbardziej wykluczona i pozbawiona praw grupa społeczna, a przy tym najliczniejsza. Takie podejście spotyka się wciąż ze śmiechem dużej części społeczeństwa, ale też coraz więcej osób wyraźnie to widzi i rozumie, że potrzebujemy zmian systemowych, a zatem reprezentacji w parlamencie, czyli tam, gdzie tworzy się prawo. Jeżeli zaczniemy patrzeć holistycznie na sytuację, ogromnie ciężką, w jakiej się znajdujemy, to oczywistym jest także, że dobre prawo dla zwierząt to składowa szansy naszego, ludzkiego przetrwania.
Według raportu IPCC nawet 17% emisji gazów cieplarnianych pochodzi z przemysłowego modelu rolnictwa. Jeżeli doliczymy do tego wycinanie lasów pod pastwiska to mamy 23% globalnych emisji gazów. Masowa hodowla rujnuje naszą planetę, 1/3 powierzchni lądów dziś przeznaczona jest na wypas zwierząt. Utrata bioróżnorodności i szóste wielkie wymieranie, ściśle sprzężone z katastrofą klimatyczną, jest spowodowane przede wszystkim przez dzisiejszy model rolnictwa i hodowle przemysłowe. Podobnie jest ze zużyciem wody pitnej, której brakuje. Młodzi ludzie, którzy maszerują dzisiaj w strajkach klimatycznych, przyszli wyborcy i wyborczynie, przyszli politycy i polityczki to wiedzą. Potrzebujemy mniej pastwisk, a więcej drzew. Potrzebujemy zrównoważonego systemu rolnictwa opartego na produkcji roślinnej. Potrzebujemy głębokiej reformy prawa łowieckiego, a w mojej ocenie docelowej delegalizacji jakichkolwiek polowań. Potrzebujemy głębokiej reformy systemu badań naukowych. Już o przemyśle futrzarskim, który jest reliktem XIX weku, nie wspominając. Oczywiście ten temat nie może być jedynym tematem na agendzie partii politycznej, ale jest tematem niezwykle ważnym i dotychczas kompletnie pomijanym.
Dlaczego rząd Zjednoczonej Prawicy wstrzymał prace legislacyjne nad „Piątką dla Zwierząt”. Nie była to reforma tak społecznie powszechna jak „500 plus” czy zakaz handlu w niedzielę, ale chyba prezes Kaczyński przestraszył się braku poparcia w swojej własnej partii dla tej inicjatywy?
Jarosław Kaczyński oszukał Polki i Polaków, najpierw wycofując się ze swojej deklaracji, a potem publicznie wspierając jej przeciwników – osoby, które chcą w Polsce dalej utrzymać funkcjonowanie chociażby barbarzyńskiego przemysłu futrzarskiego. Henryk Kowalczyk, który w zeszłym roku został zawieszony w klubie Zjednoczonej Prawicy za sprzeciw wobec „piątki”, jest teraz wicepremierem i ministrem rolnictwa! Przypomnę, co mówił sam Kaczyński, gdy jeszcze udawał, że chce chronić zwierzęta: „Nie brońmy interesów pewnych niewielkich grup, naprawdę niewielkich i nie blokujmy naprawdę bardzo potrzebnego procesu awansu kulturowego naszego narodu. Stosunek do zwierząt to element kultury, a czym ona wyższa, tym ten stosunek jest bardziej humanitarny i lepszy”. Czy to znaczy, że Kaczyński, wycofując się z „piątki”, blokuje awans kulturowy Polek i Polaków?! A może nie jest takim miłośnikiem zwierząt za jakiego się podaje, albo nie jest wcale taki wszechwładny w swoim obozie politycznym? Natomiast z praktycznego punktu widzenia, ustawa „kombo”, uderzająca w wiele grup interesów z silnym lobby (futrzarze z silnymi powiązaniami z biznesmenem Rydzykiem, myśliwi z bardzo silną reprezentacją w Sejmie, czy po prostu silny wiejski elektorat PiS), nie miała wielkich szans na przegłosowanie, niestety. Także dlatego, że potrzeba silnego moralnego kręgosłupa, żeby się pod lobby nie ugiąć. W PiS-ie tego kręgosłupa nie ma.
Sprawiedliwość społeczna, w tym prawa zwierząt są w DNA Zielonych. Dlatego według przyjętego w sierpniu statutu partii nie będziemy akceptować deklaracji członkowskich osób działających m.in. w Polskim Związku Łowieckim czy jakichkolwiek organizacjach lobbujących za krzywdą zwierząt. Dlatego będziemy składać kolejne ustawy zwiększające prawną ochronę zwierząt. A jak będziemy trochę bardziej świadomi jako społeczeństwo, bardzo chciałabym rozmawiać o prawnej podmiotowości zwierząt, ale także o prawnej podmiotowości rzek, gór, puszczy. Natomiast to, co można zrobić już tu i teraz, to zakazać hodowli na futra, zakazać wykorzystywania zwierząt w cyrkach, zakazać polowań zbiorowych, komercyjnych oraz polowań na ptaki. Zakończyć bezsensowną rzeź dzików. Zakazać łańcuchów. Takie projekty składamy i będziemy składać: bardzo kompleksowe, dotyczące konkretnych tematów, obszarów. Projekt ratunkowy do psującego prawo lex Ardanowski złożyliśmy w maju tego roku, do końca 2021 zgłosimy projekt ustawy zakazujący hodowli na futra.
Jak wygląda wasza współpraca w ramach klubu Koalicji Obywatelskiej, czy posłowie Nowoczesnej i Platformy są skłonni popierać propozycje ustaw, które zmienią postrzeganie praw zwierząt oraz sytuację zwierząt w naszym kraju?
Tak, zarówno te projekty dotyczące prawnej ochrony zwierząt, które nasza reprezentacja parlamentarna składa w imieniu klubu (naprawcza nowelizacja ustawy lex Ardanowski, ustawa zakazująca hodowli na futra), jak i projekty rządowe czy innych klubów, które trafiają na salę plenarną („piątka” dla zwierząt, skandaliczna nowela prawa łowieckiego przywracająca możliwość zabierania dzieci na polowania czy chociażby ostatnia bulwersująca nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych), a są opiniowane i prowadzone w ramach klubu przez nasze posłanki, spotykają się z poparciem klubu. Oczywiście jest to wynik ciężkiej pracy, siły argumentów merytorycznych, zarażania wrażliwością oraz, tak sądzę, zaufania w kwestiach, które dla Zielonych są bezdyskusyjne i jednoznaczne, ale niekoniecznie tak oczywiste dla pozostałych osób w klubie. Nie możemy też zapominać, że w parlamencie zmiany przyjmuje się większością, więc niestety, chociaż zbyt powolna, sprawdza się najlepiej metoda małych kroków. Bo przecież nie chodzi o to, aby o zmianach tylko mówić, ale aby je implementować. Oczywiście jako Zieloni widzimy potrzebę zdecydowanie dalej idących zmian, nie tylko objęcia zwierząt rzeczywistą ochroną prawną oraz powołania rzecznika ochrony zwierząt, który będzie odpowiednio umocowany oraz niezależny od organów państwa, ale głęboką, prawdziwą zmianę systemu żywienia, badań naukowych, ochrony zwierząt dzikich czy tzw. towarzyszących. Aby te zmiany były możliwe, pracujemy i będziemy konsekwentnie pracować, przede wszystkim poprzez aktywność legislacyjną, ale również dzięki poruszaniu tych tematów i debatę wewnątrz klubu.
W przyjętej w październiku przez Parlament Europejski rezolucji europosłowie, w tym Zieloni, wzywają do m. in. zapewnienia rolnikom sprawiedliwego udziału w zyskach z żywności produkowanej w sposób zrównoważony. Jest to również jeden z postulatów AgroUnii, zatem chyba macie zbieżne opinie?
Zielonych i rolników – nie tylko AgroUnię – łączy, mam taką nadzieję, dbałość o to samo: powszechnie dostępną, zdrową, bezpieczną i lokalną żywność. W naszym wspólnym interesie leży skrócenie i ulokalnienie łańcucha żywności. W całej UE marnujemy 20% jedzenia, gdy w tym samym czasie 36 milionów ludzi na kontynencie nie stać nawet na posiłek o podstawowej jakości odżywczej. Wspólna Polityka Rolna UE, największa część unijnego budżetu, wymaga pilnej reformy, aby wspierać drobnych lokalnych rolników.
Jest jednak jeszcze inny ważny obszar, w którym porozumienie wydaje się dużo trudniejsze. Prawa zwierząt, szacunek do zwierząt w ogóle. Bo oczywiście w dzisiejszych czasach mogę zrozumieć dyskusję pomiędzy zwolennikami dobrostanu a zwolennikami wyzwolenia zwierząt, i sama tę dyskusję rozumiem raczej jako drogę, pewną sekwencję działań mniej lub bardziej rozłożoną w czasie niż dwa odrębne, alternatywne podejścia. Natomiast mocno wątpię w możliwość współpracy z organizacją, która przywozi do Warszawy już nie tylko zwłoki czy odrąbane głowy zwierząt, które wyrzuca na torowiska, ale żywe świńskie dzieci, przerażone i traktowane jak przedmioty, rekwizyty. To co robi AgroUnia, jest też porażającym symbolem marnowania żywności. Produkujemy, aby wyrzucać. To jest co najmniej nieracjonalne, a regulacji w tej sprawie wymagają od nas nie tylko wyborcy, ale i zdrowy rozsądek.
Jaką rolę w dyskusji o zrównoważonym rolnictwie mają do odegrania media? Niedawno w Tok Fm słyszałam reklamę jednej z sieci supermarketów o promocji na pierś z indyka za 9,99 zł. Czy takich reklam powinno się zakazać, tak jak za chwilę Komisja Europejska zaproponuje bardziej restrykcyjne warunki hodowli drobiu (spowodowane zapowiedzią o odejściu od chowu klatkowego), co podniesie jego cenę?
Reklamy taniego mięsa to wtórny problem. Podstawowym problemem jest samo tanie mięso, a ściślej – nierównowaga cenowa między sztucznie tanimi, subsydiowanymi produktami odzwierzęcymi a produktami roślinnymi, szczególnie pochodzącymi z rolnictwa ekologicznego. Państwo może zakazać reklamowania szkodliwych produktów na poziomie krajowym, ale żeby je w ogóle wyeliminować z rynku, konieczna jest kompleksowa reforma Wspólnej Polityki Rolnej na poziomie europejskim. Powinna być oparta nie tylko na zwiększeniu dobrostanu zwierząt (które na końcu i tak zostaną zabite), ale na przemodelowaniu systemu dopłat, tak żeby przemysłowa produkcja odzwierzęca przestała być opłacalna w porównaniu z produkcją ekologiczną, przede wszystkim tą roślinną z najniższymi kosztami finansowymi i środowiskowymi.
Czy o globalnym ociepleniu lepiej dyskutować latem po ekstremalnej powodzi w Belgii i Niemczech czy w listopadzie, kiedy trzeba zacząć grzać w budynkach? Jak Zieloni chcą przekonać obywateli do przechodzenia na zrównoważoną stronę mocy?
Czas na dyskusje o globalnym ociepleniu się skończył. Katastrofa klimatyczna jest faktem – susze, fale upałów, tornada, nawałnice i powodzie są już naszą rzeczywistością. Ekologiczna transformacja musi być szybka i odważna, ale również uczciwa i sprawiedliwa. Będzie na pewno wyzwaniem, ale też szansą dla Polski na wielki modernizacyjny skok, który unowocześni i uodporni nasza gospodarkę na przyszłe kryzysy. Chcemy wykorzystać tę wielką szansę na stworzenie setek tysięcy nowych zielonych miejsc pracy w zielonym przemyśle. Ochroną polskiego przemysłu w czasie jego zielonej transformacji będzie wprowadzenie na poziomie europejskim tzw. cła węglowego na towary spoza UE (CBAM). Węglowy podatek graniczny ma wyrównać szanse producentów unijnych, w tym polskich. Przejściu przez burzliwy okres posłuży też Klimatyczny Fundusz Społeczny, będący częścią pakietu Fit for 55, który ma zapewnić państwom członkowskim specjalne środki finansowe, aby pomóc obywatelom i obywatelkom w finansowaniu inwestycji w efektywność energetyczną, nowe systemy ogrzewania i chłodzenia oraz czystszą mobilność. Ma on złagodzić negatywne skutki transformacji energetycznej i szybszej redukcji emisji CO2. Będzie on służył ochronie najuboższych, gospodarstw domowych i małych firm przed niekorzystnym wpływem nowych regulacji. Polska ma być największym beneficjentem Klimatycznego Funduszu Społecznego, który wyniesie ponad 72 miliardy euro w latach 2026-2032. Dla naszego kraju przewidziano ponad 17% tej sumy, czyli prawie 13 miliardów euro!
Widziałam też reklamę firmy instalującej fotowoltaikę – „Nie płać za prąd”. To chyba najmocniej trafia do konsumentów, którzy jasno rozumieją, jak uniknąć jakiejkolwiek opłaty. Ale czy wiedzą, że tanio to już było i nie wróci, czy są gotowi na podwyżki cen energii wynikające z objęciem branży ciepłowniczej systemem ETS (opłatami za emisję CO2) ?
Za wzrost cen energii odpowiadają wieloletnie zaniedbania kolejnych polskich rządów, uzależnienie naszej energetyki od węgla oraz zbyt powolna dekarbonizacja. Mateusz Morawiecki mówi teraz na COP26 o rozwoju OZE, ale to rząd PiS praktycznie zabił rozwój energetyki wiatrowej w Polsce, a teraz przepchnął ustawę ograniczającą rozwój fotowoltaiki. Jeśli chcemy ten wzrost cen energii zatrzymać i ograniczyć jego negatywne efekty społeczne, nie możemy dłużej odraczać wejścia na szybką ścieżkę dekarbonizacji i redukcji emisji. Dla kraju o dalekiej pozycji startowej, jak Polska, transformacja energetyczna będzie sporym wyzwaniem, jednak istotne wsparcie mogą stanowić fundusze europejskie i mechanizmy wsparcia finansowane właśnie z systemu ETS. Dobrze wykorzystane pieniądze powinny pozwolić polskim gospodarstwom domowym stać się odpornymi na dalsze wzrosty cen, firmom dokonać zmian technologicznych i odnaleźć się w nowych niszach rynkowych, a rządowi – niwelować ryzyka społeczne. Ale te pieniądze najpierw musimy dostać – i tu widzimy, jak katastrofalne konsekwencje może mieć spór o praworządność między polskim rządem a Unią Europejską. Dewastując niezależne sądownictwo, rząd Morawieckiego uruchomił proces, który może doprowadzić do zablokowania środków z Funduszu Odbudowy i skazania tysięcy Polek i Polaków na ubóstwo energetyczne.
Czy dzięki kampaniom edukacyjnym polscy konsumenci zrozumieją, że nie muszą w styczniu jeść truskawek sprowadzanych z Maroka, w lutym nie dawać kwiatów importowanych z Kenii i aż do marca utrzymywać w domu średnią temperaturę 20 stopni zamiast 25. Czy można zmianę nawyków przyspieszyć przez kampanie informacyjne? Czy po prostu zakazać palenia w kominkach, jak to zrobił rok temu krakowski samorząd?
Kampanie informacyjne, czy wszelkie inne akcje oddolne, uświadamiające, są oczywiście bardzo cenne, bo zmieniają świadomość obywatelek i obywateli i uczulają ich na rozmiar kryzysu klimatycznego, przed którym stoi cała ludzkość. Same z siebie nie doprowadzą do transformacji energetycznej niezbędnej do uniknięcia katastrofy, ale mogą stworzyć klimat społeczny i polityczny do tego, że taka transformacja będzie możliwa. Natomiast nie łudźmy się – dokonać tej transformacji na masową skalę mogą tylko rządy i politycy odpowiednimi zmianami w prawie. Dlatego tak ważny jest po pierwsze nacisk aktywistyczny na zdecydowane działania, a po drugie obecność w parlamentach i rządach takich osób, które rozumieją konieczność zmiany i są w stanie przebudować gospodarkę i społeczeństwo.
Znam innych polityków i polityczki wegan czy wegetarian, dla których ich sposób żywienia jest prywatną, wręcz intymną sferą życia i niepytani nie mają powodu, aby o tym informować, a swoją pracę koncentrują w innych dziedzinach. Czy zatem budowanie popularności na zakazie konsumpcji mięsa i nabiału to dobra droga? Czy nasz sposób na życie, nawet jeśli słuszny, trafny, proludzki, zobowiązuje nas do ewangelizowania innych i zmuszania ich do powielania go? Wydaje mi się, że nie, ale bardzo chciałam poznać twoje zdanie na ten temat.
Nie ma powodu abym ukrywała fakt, że jestem weganką. Jest takie angielskie powiedzenie „Walk the talk”, czyli postępowanie zgodnie z głoszonymi poglądami. Jeśli angażuję się aktywistycznie i politycznie przeciwko wyzyskowi i torturom oraz żeby uchronić świat przed katastrofą klimatyczną, weganizm jest czymś naturalnym. Jeżeli się o kogoś troszczysz, nie robisz mu krzywdy. To proste. Zdaję sobie jednak sprawę, że wiele osób wciąż postrzega odejście od wykorzystywania zwierząt jako ekstremizm, czy zbyt wielkie wyrzeczenie. To oczywiście nie jest prawdą, ale nie mam pretensji do tych osób, bo winę za rozpowszechnianie tych poglądów nie ponoszą one same, tylko bardzo głębokie zakorzenienie w społeczeństwie stereotypów żywieniowych lansowanych przez lobby hodowli przemysłowych i uzależnionych od niego polityków. Procesu nie ułatwia rynek kształtowany przez Wspólną Politykę Rolną, która zamiast promować ekologiczną produkcję roślinną, wspiera przemysł odpowiedzialny za cierpienie, wyzysk, katastrofę klimatyczną i utratę bioróżnorodności. To jeden z przykładów regulacji rynkowych, która działa na niekorzyść całego społeczeństwa. Dlatego konieczne są głębokie zmiany, zaprzestanie dopłat do tego co szkodzi i wprowadzenie w sektorze rolnictwa obowiązującej w Unii zasady „zanieczyszczający płaci”. Natomiast działania aktywistyczne oraz polityczne nie wykluczają zwykłego „zarażania” wrażliwością do zwierząt i natury, nie wykluczają szerzenia wiedzy o tym, jak wygląda przemysł mięsny, mleczarski czy jajeczny, jaki wpływ ma na naszą planetę i na nasze zdrowie. Nie wykluczają dzielenia się bogactwem kuchni wegańskiej. Różne aspekty trafiają do wyobraźni różnych osób. Oczywiście te osoby muszą mieć w sobie gotowość na zmianę. Takie przemiany, często proces, ale też decyzje z dnia na dzień, obserwuję w moim otoczeniu bardzo często. Wiele bliskich mi osób zrezygnowało z mięsa, przeszło na weganizm. A ja uwielbiam dla nich gotować.
Magdalena Gałkiewicz — ekofeministka, weganka, działaczka społeczna, aktywistka, polityczka. Sekretarzyni Zarządu Krajowego, Radna Krajowa oraz współprzewodnicząca łódzkiego koła Partii Zieloni. Współzałożycielka i członkini Stowarzyszenia Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom, wolontariuszka w Fundacji Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva!, zaangażowana w działania oddolnych ruchów społecznych na rzecz praw człowieka, praw zwierząt, ochrony przyrody i klimatu oraz przeciwko myślistwu i faszyzmowi. Członkini komitetów obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej: Ratujmy Kobiety 2017, Projekt Świeckie Państwo, Legalna Aborcja Bez Kompromisów. Organizatorka i współorganizatorka protestów oraz demonstracji w obronie praw człowieka, środowiska, klimatu oraz praw zwierząt.