Nic nie dawały kilkunastokrotne tłumaczenia, że Józef Bąk to nazwa jego prywatnej skrzynki pocztowej, z której wysyłał maile do OLT Express. Mnóstwo ludzi nazywa swoje skrzynki w różny sposób, ale to tylko Michał Tusk miał w tym jakiś ukryty cel. I nieważne, że każdego maila podpisywał albo imieniem, albo pełnym nazwiskiem, albo inicjałami MT. Dla śledczych z komisji (wyjątek nieliczny to poseł Brejza), fakt wysyłania maili ze skrzynki pod nazwą Józef Bąk, to lekko licząc przestępstwo zagrożone karą śmierci. Nie dlatego, że mogłoby to dotyczyć większości internautów, tylko dlatego, że dotyczy to Tuska. Mało ważne którego.
Tymczasem Polska ma swojego rzeczywistego Józefa Bąka. Józefem Bąkiem polskiej prawicy jest Antoni Macierewicz, demiurg tajnych układów i szef upadłych aniołów odpowiedzialnych za stworzenie świata. Jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, poszukiwacza układów wszędzie, tylko nie wokół siebie. A z oddali, zza gęstej jak budyń mgły, Pismo woła: A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz? Albo jak powiesz bratu swemu: Pozwól, że wyjmę źdźbło z oka twego, a oto belka jest w oku twoim? Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka swego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata swego. (Mat. 7:3-5).
W poniedziałek ukaże się nakładem wydawnictwa Arbitror głośna już książka Tomasza Piątka „Macierewicz i jego tajemnice”. Autor obroni się sam (lub nie), ale zanim sięgniemy do niej, przeczytać warto fragmenty wywiadu jakiego Tomasz Piątek udzielił portalowi Na Temat. Skróty są mego autorstwa, zależało mi na pokazaniu najciekawszych kwestii. Cytuję, bo mam wrażenie, że wywiad ten nie jest powszechnie znany.
Jak długo pracowałeś nad książką o powiązaniach Macierewicza?
Tomasz Piątek: Śledztwo prowadziłem przez 18 miesięcy, natomiast samą książkę musiałem napisać w miesiąc, by zdążyć z wydaniem.
Dlaczego o tym napisałeś?
Polacy powinni jak najszybciej się dowiedzieć, kim jest Antoni Macierewicz i jakimi ludźmi się otacza. Minister polskiego rządu jest uwikłany w siatkę GRU, czyli rosyjskiego wywiadu wojskowego z sowieckimi korzeniami.
Czy Antoni Macierewicz jest rosyjskim agentem?
Tego nie wiem, bo nie złapałem pana ministra za rękę, natomiast trudno przypuszczać, by otaczając się przez dziesięciolecia ludźmi z GRU lub mocno powiązanymi z GRU, pan minister przez ten cały czas nie zorientował się co robi i kim są jego koledzy, jego najbliżsi współpracownicy.
Możesz podać przykład takiej osoby?
Choćby Robert Jerzy Luśnia, z którym Antoni Macierewicz współpracował przez 30 lat, najpierw w konspiracji, potem w partiach politycznych, ale także w biznesie. Luśnia był płatnym konfidentem SB. Wiemy to, bo został oskarżony o kłamstwo lustracyjne i jego agenturalną przeszłość potwierdziły wszystkie trzy instancje sądu, włącznie z Sądem Najwyższym.
Ale Prawu i Sprawiedliwości to nie przeszkadza.
Nie, absolutnie nie. PiS-owi nie przeszkadza też, że Robert Jerzy Luśnia był prowadzony przez przez oficera SB Józefa Nadworskiego, który współpracował z najwybitniejszym szpiegiem GRU Markiem Zielińskim (nie należy go mylić z dyplomatą o tym samym nazwisku). PiS-owi nie przeszkadza również, że Luśnia, gdy był wiceprezesem Herbapolu Lublin, bezprawnie przekazywał pieniądze tej spółki firmie Macierewicza, pod nazwą Dziedzictwo Polskie. Przez całe lata był współwłaścicielem i nadal posiada udziały w Dziedzictwie Polskim. Spółka ta wydawała gazetę „Głos”, która w latach 90-tych publikowała antysemickie materiały. Inny ciekawy kolega Macierewicza to Piotr Bączek, obecny szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego – przez całe lata był we władzach partii Macierewicza, czyli Ruchu Katolicko-Narodowego. W tym samym czasie członkiem władz RKN był zresztą Robert Jerzy Luśnia. Nie dziwi więc, że Bączek bronił Macierewicza w sprawie tak zwanego rosyjskiego łącznika, czyli Jacka Kotasa, byłego wiceministra, który łącznie przez kilkanaście lat pełnił najwyższe funkcje w spółce Radius. To spółka związana z mafią sołncewską, najpotężniejszą mafią rosyjską, która jest kierowana na odległość, ale bardzo skutecznie, przez gangstera Siemiona Mogilewicza. To przyjaciel Putina i również jest blisko związany z GRU, bo współpracował z nimi przez wiele lat.
A może Jarosław Kaczyński nie wie o tym wszystkim?
Myślę że wie, że czytał moje artykuły w „Gazecie Wyborczej” na ten temat. Książka podsumowuje tamte publikacje, ale podaje też nowe fakty, nieznane albo przemilczane. Z nich się wyłania przerażający obraz, co najlepiej ilustrują załączone do książki mapy powiązań.
Przypominają układ słoneczny.
Ja to nazywam konstelacjami Macierewicza. Na pierwszej z nich widać, że minister Antoni Macierewicz ma przynajmniej trzy powiązania z Siemionem Mogilewiczem i jeszcze więcej powiązań z Putinem, o czym też piszę w książce.
O, nawet Edmund Janniger się tu znalazł.
Początkowo byłem przekonany, że Janniger jest elementem nieznaczącym w całej sprawie, ale okazało się, że ten człowiek jest doskonale ustawiony. Jest studentem Rutgers University w stanie New Jersey, jego rodzice są tam wykładowcami, nauczają na wydziale medycznym tej uczelni. Tak się składa, że katedrę bankowości na tym uniwersytecie ufundował Thomas Renyi, człowiek, który jest na różne sposoby związany z byłym senatorem i lobbystą Alfonsem Marcello D’Amato. Wielokrotnie o nim pisałem – D’Amato to lobbysta firmy produkującej blackhawki, z którym Macierewicz spotkał się na kilka dni przed zerwaniem kontraktu na caracale. Macierewicz wynajął D’Amato, by lobbował na rzecz Polski w czasie szczytu NATO w Warszawie. Ich kontakty mają długą historię. W latach 80-tych D’Amato współpracował z organizacją polonijną Pomost, a lider tej organizacji, Janusz Subczyński, był wieloletnim wspólnikiem biznesowym Macierewicza w jego firmie Dziedzictwo Polskie. To są powiązania polityczne, mafijne, biznesowe i służbowe (w sensie służb specjalnych), które się przeplatają.
Nie boisz się, że po publikacji tej książki Macierewicz wytoczy ci dziesięć procesów?
Ale pan minister nie wytoczył mi ani jednego procesu po moich dotychczasowych publikacjach. W grudniu opublikowałem w „Gazecie Wyborczej” świadectwo prokuratora krajowego w stanie spoczynku, Włodzimierza Blajerskiego, który publicznie i pod własnym nazwiskiem powiedział, że Macierewicz ukrył papiery kompromitujące Luśnię znalezione w Lublinie. Blajerski powiedział, że działo się to w 1992 roku, gdy Macierewicz był ministrem spraw wewnętrznych. Gdy to opublikowaliśmy, ministerstwo obrony narodowej zapowiedziało pozew, ale do tej pory tego nie zrobiło. Macierewicz mnie nie pozwał, choć minęło już pół roku. Wiesz, dlaczego mnie nie pozywa?
Dlaczego?
Bo piszę samą prawdę. Wyraźnie oddzielam fakty od hipotez. Wszystko co piszę jest udokumentowane. W książce zamieściłem kilkaset przypisów do źródeł – większość z nich jest łatwo dostępna w internecie, tylko nikt tego nie sprawdził i nie zebrał do tej pory.
Czy prawica interesuje się twoją książką?
Rozmawiałem z kilkoma osobami ze środowisk prawicowych, które prywatnie były bardzo zainteresowane moim śledztwem. Prawicowcy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że Macierewicz jest dla nich strasznym obciążeniem. Jednak publicznie nie mogą się do tego przyznać, bo prezes Kaczyński wydał rozkaz, by Macierewicza bronić.
Dlaczego tak mu na nim zależy?
Są na ten temat różne teorie, mówi się, że Macierewicz ma haki finansowe na Kaczyńskiego. Potwierdziło mi to niezależnie dwóch informatorów.
Czego konkretnie mają dotyczyć te haki?
Pierwszej partii Jarosława Kaczyńskiego, czyli Porozumienia Centrum.
A inne hipotezy?
Kolejna jest taka, że chodzi o szantaż polityczny. Macierewicz jest idolem dla najtwardszej części elektoratu wierzącej w spisek smoleński, a także dla narodowców, którzy uważają Kaczyńskiego za starego dziadka, a Macierewicza, choć jest w zbliżonym wieku, za dziarskiego pana od wojska. Utrata tych głosów byłaby zbyt bolesna dla partii, dlatego Kaczyński nie chce się pozbyć Macierewicza. Jest też hipoteza, że trzymając Macierewicza w rządzie Kaczyński wysyła czytelny sygnał Putinowi. „Muszę na ciebie szczekać, muszę cię atakować, bo tego chce mój elektorat, ale trzymam twojego człowieka w rządzie na kluczowym stanowisku. Nie ma między nami wojny”.
Jakie są konsekwencje obecności w rządzie ministra z takimi powiązaniami?
Wystarczy spojrzeć na stan naszej armii. Macierewicz ją niszczy. Twierdzi, że ją buduje. Rekrutuje do Obrony Terytorialnej, która będzie śledzić i meldować co się dzieje w sąsiedztwie… Rekrutowani są tam zwolennicy Putina z Partii Zmiana, neonaziści, ludzie związani z takimi organizacjami jak Falanga. Obrona terytorialna podlega bezpośrednio ministrowi Macierewiczowi, a nie Sztabowi Generalnemu. Posiadanie takiej bojówki wzmacnia pozycję Antoniego Macierewicza, ale niszczy siłę naszej armii. Moi informatorzy mówili, że są naciski na profesjonalnych oficerów, by przechodzili i zostawiali armię na rzecz obrony terytorialnej.
Co cię zaskoczyło podczas pisania tej książki?
Skala tych powiązań. To jest układ. To jest układ polski i globalny, o którym wiele razy mówił nam Jarosław Kaczyński.
Część osób, która usłyszy o twojej książce, od razu pomyśli, że zwariowałeś. Układy, powiązania, sieci… PiS à rebours.
Proponuję, by ludzie przeczytali książkę zanim wydadzą o niej opinię. Analiza powiązań jest bardzo ważną częścią pracy dziennikarza. Tych powiązań jest tyle i są tak dobrze udokumentowane, że moim obowiązkiem było to opisać. Bardzo łatwo rzucać takie puste oskarżenia, jeśli się nie przeczytało tej książki.
Tyle wywiad. Całość do przeczytania na portalu Na Temat. Co się stanie z książką, czas pokaże. Jednak nie o książkę idzie, choć to sedno sprawy. Idzie mianowicie o coś ważniejszego od najlepszego nawet opracowania dziennikarskiego. W normalnym, demokratycznym państwie seria podobnych artykułów i zapowiedź tego typu wydawnictwa, zmiotłaby już dawno każdy rząd z powierzchni ziemi, a głównymi postaciami dramatu zajmowałyby się wszystkie przewidziane do tego celu służby. Od służb specjalnych począwszy, na prokuraturze skończywszy. W każdym normalnym kraju. Ale Polska dziś nie jest normalnym krajem. Wszystkie te służby opanowane są bowiem przez jeden tylko układ, układ powiązań prawicowych: polityczno-biznesowo-medialnych. A najlepszym tego symbolem jest sejmowa komisja ds. służb specjalnych, w której za sprawą PiS zablokowano świętą dla demokracji zasadę rotacyjnego przewodniczenia komisji. Zasada ta obowiązywała nawet, gdy ster rządów trzymała lewica spod znaku SLD. Zastanawiacie się może dalej po co PiSowi jest potrzebne podporządkowanie sądów? No to nie zastanawiajcie się już nad tym dłużej.
To wszystko jednak jest nic wobec totalnej niemocy Opozycji. Jedyne działania jakie można zauważyć, to aktywność ze strony Platformy. Pozostałe partie opozycyjne, liberalne, ludowe i lewicowe, zajmują się wyłącznie sobą. Nie widać żadnego spójnego działania, żadnej spójnej wizji. A przecież nietrudno wyobrazić sobie, co działoby się, gdyby rzecz dotyczyła ministra rządu Platformy. PiS postawiłby na głowie pół świata i część galaktyki.
SKOKi – 5 miliardów złotych, Caracalgate – 13,5 miliarda złotych, deforma edukacji – ponad 20 tysięcy nauczycieli albo straci za chwilę pracę, albo dostanie mniejsze pensum, minister Szyszko kroi jedyną w Europie dziewiczą puszczę, a PiS uderza w samorządy zmianą ustawy o RIO.
Siedem godzin mydli się narodowi oczy, szukając tajemniczego Józefa Bąka w mailach młodego chłopaka (chwilę potem wychodzą na jaw tajne rozmowy właściciela bliskiego prawicy tygodnika “Wprost” z szefem Amber Gold), a tymczasem rzeczywisty Józef Bąk ma w zasięgu ręki największe tajemnice tego państwa. Co robi Opozycja? Kompletnie nie wiem.
W takiej Polsce PiS i jego guru zrobią wszystko, co im się tylko podoba.