To właśnie ta demokracja liberalna stała się jedną z głównych osi podziału w dzisiejszym świecie. Tylko tak naprawdę stało się nią słowo liberalna. Bo nawet autokraci nie ośmielą się (jeszcze) mówić, że demokracja jest zła. Liberalizm natomiast to już coś innego i łatwo nadać mu negatywne emocje.
Kim są dzisiejsi liberałowie? No właśnie, siadając z tym pytaniem najpierw zadaję sobie inne – czym jest dla mnie liberalizm? Po pierwsze jest wolnością. Wolnością do tego, by robić to, co się uważa za słuszne, jeżeli nie wpływa to na granice wolności drugiego człowieka. Ta podstawowa wartość, która łączy wszystkich liberałów, jest tak aktualna i potrzebna dzisiaj. Są to zasady moralne oparte na zaufaniu do siebie i drugiego człowieka. Bo jeżeli ja nie wchodzę w granice drugiej osoby, dlaczego ona wchodzi w moje, czyli np. zakazuje kobietom aborcji? No właśnie tej wolności tak bardzo potrzebne jest zaufanie. Zaufanie do siebie, do innych, zaufanie do państwa, które, patrząc na różne sondaże w Polsce i innych krajach ościennych, ciągle spada. Bo to jest właśnie pytanie, czy jesteśmy w stanie zaufać, że inni, nawet jeżeli odmienne wartości są dla nich ważne, będą w stanie dać nam naszą wolność? O tym właśnie jest liberalna demokracja, forma demokracji przedstawicielskiej, w której w zaufaniu wybieramy naszych przedstawicieli. To właśnie ta demokracja liberalna stała się jedną z głównych osi podziału w dzisiejszym świecie. Tylko tak naprawdę stało się nią słowo liberalna. Bo nawet autokraci nie ośmielą się (jeszcze) mówić, że demokracja jest zła. Liberalizm natomiast to już coś innego i łatwo nadać mu negatywne emocje. Czarodziej Dumbledore w „Fantastycznych Zwierzętach” przestrzega: „Rób to co słuszne, a nie to, co łatwe” w kontekście dopuszczenia do wyborów złego czarownika. Słusznym jego zdaniem, jest jego niedopuszczenie. W wyborach może wygrać każdy, jeżeli jest do nich dopuszczony. A widać, że w Stanach Zjednoczonych kandydować może nawet skazany. A demokracja jest oparta na zaufaniu, w USA bez niego nie ma prawa istnieć, bo przy każdej umowie społecznej jest ono podstawą. No właśnie, co z tym wspólnego ma liberalizm? Czy wolność wyboru w czasach, gdy na nasze poglądy wpływ mają chińskie media, social media kierowane przez Elona Muska czy kremlowskie operacje wpływu, jest jeszcze możliwa? Zresztą, jak powiedzą w szczególności Ci, którzy tej wolności używają do manipulacji opinii publicznej – mają do tego pełne prawo, bo przecież jest to wolność słowa. Ta wolność słowa, która jest używana, by wpływać na granice drugiego człowieka, chociażby przez ciągle rosnącą mowę nienawiści.
Komunikacja, dialog, rozmowa – to powinny być kluczowe kompetencje dla każdego człowieka. Nie istniejmy bez siebie. I nawet jeżeli spojrzymy na mnichów objętych klauzulą milczenia czy na pustelnika siedzącego w jaskini – oni wytwarzają inny język, uczą się komunikacji niewerbalnej ze sobą i z otaczającym światem natury. Tak wspaniale pokazał to Herman Hesse w Siddharcie. Większość nieporozumień, z którymi mam do czynienia w życiu prywatnym, zawodowym czy w polityce wynika z braku zrozumienia. Często nie potrafimy nawet określić własnych granic czy słuchać drugiej osoby, by zrozumieć, gdzie są jej. I jeżeli określamy liberałów przez pryzmat tych wolności, to tak bardzo zapominamy o języku, o komunikacji, o słuchaniu. Bo bez tego prawdziwa wolność nie istnieje. Dzisiaj polem walki dla kierunków i ideologii politycznych jest sfera informacyjna. A tam liberałowie są w odwrocie.
Kim są dzisiejsi liberałowie? To właśnie w tym słowie zawiera się definicja i jeżeli mamy się zastanawiać, kim oni są, kim my jesteśmy, to zadajmy sobie pytanie, kto tak siebie określa. Bo w każdym określeniu siebie jest szczypta ogólnej definicji, odrobina maski i doza głębokiego poczucia, że właśnie to dane słowo do mnie pasuje. W zmieniającym się świecie zmieniają się też ramy określeń politycznych. Tak zwana prawica już dawno przestała być w Polsce prawicą w kontekście gospodarczym, ale światopoglądowo chyba nigdy nie była bardziej na prawo. Myślę tutaj głównie o protekcjonizmie państwa połączonym z odchyleniem w kierunku nacjonalistycznym, tylko w dzisiejszym czasie każdemu słowu można nadać inne znaczenie. Jak to ostatnio stało się ze słowem „Zielony”, bazując na operacjach wpływu atakujących Zielony Ład. Sama zmiana słowa nic nie zmieni, bo przy ilości botów, farm trolli i algorytmach, które rządzą Internetem, każdemu słowu można nadać maskę, jak powiedziałby Gombrowicz. Dlatego klasycznie rozumiani dziś liberałowie jako ludzie promujący wartości demokratyczne, ochronę praw jednostki oraz wspierający gospodarkę rynkową, są dziś w odwrocie. Liberałowie potrzebują nowej krwi, wizji, która porwie młodych i wreszcie dobrej komunikacji. Takiej, która nie tylko zaliberalizuje # na chińskim TikToku, ale też dotrze do źródła, stanie się centrum rozmowy i nadziei na przyszłość. Dzisiejsi liberałowie potrzebują wyjść ze swoich bezpiecznych przestrzeni i pokazać, że rozumieją zmiany, które dzieją się w Polsce i na świecie oraz porwać Polki i Polaków do rozmowy o wolności i zaufaniu. Bo dzisiejsi liberałowie stoją na wartościach, tak bardzo potrzebnych w dzisiejszych czasach.