Jeszcze parę miesięcy temu wydawało się, że Platforma Obywatelska ma w kwestii poparcia wyborców – zwłaszcza jej tradycyjnego elektoratu, czyli klasy średniej – tylko jeden kierunek, to znaczy w dół. Zmiany, które nastąpiły: nowe stanowisko europejskie Donalda Tuska, powołanie rządu Ewy Kopacz, czy wreszcie skład tego rządu (zakopanie topora wojennego wobec Grzegorza Schetyny), zmieniły ten trend. Kolejne badania opinii pokazują, że PO albo wyprzedza nieznacznie, albo osiąga podobny poziom poparcia, co PiS.
Warto zadać sobie pytanie, co spowodowało tę zmianę, co to wróży na przyszłość i jaka powinna być polityka koalicyjnego rządu, aby móc wygrywać kolejne wybory. Moja wstępna diagnoza jest, niestety, rozczarowująca. Wydaje się, iż w PO mało kto zrozumiał skąd wziął się wzrost poparcia. Żeby to zrozumieć, trzeba najpierw zrozumieć kto i dlaczego głosował na Platformę przez te wszystkie lata.
Jest to przede wszystkim nowa klasa średnia ukształtowana w procesie transformacji ustrojowej. A więc nie klasa średnia zatrudniona w państwowych szkołach, uczelniach, czy szpitalach, nie rosnąca i – coraz bezczelniej ingerująca w życie obywateli – warstwa biurokratyczna, ale przede wszystkim ci, którzy tworzą bogactwo w naszej kapitalistycznej gospodarce rynkowej. W ogromnej większości są to specjaliści z różnych firm (głównie prywatnych) oraz przedsiębiorcy. W moich szacunkach wraz z rodzinami tworzą około ośmiomilionowy elektorat, z którym można by wygrywać wiele kolejnych wyborów.
Tymczasem ten elektorat topniał w oczach w kolejnych sondażach. A to dlatego, że obserwował PO, a w szczególności jej przywódcę, jak w sposób skrajnie oportunistyczny forsował rozmaite rozwiązania szkodliwe dla tejże klasy średniej. Basowanie żebraczo-roszczeniowym zapędom rozmaitych kręgów lewicowych i pseudo-prawicowych (PiS, czy grupa wokół Ziobry, to też socjaliści, tyle że narodowi, a nie międzynarodowi) zwiększa obciążenia fiskalne, utrudnia działalność gospodarczą rosnącymi interwencjami i podnosi znacznie poziom niepewności w gospodarce.
Można oczywiście przyjąć za dobrą monetę interpretację, że sukces Donalda Tuska w wyborach do Rady Europy pogłaskał czyjeś ego, poczuliśmy się dowartościowani, itd. Ale ta nowa, transformacyjna klasa średnia – podejrzewam – myśli zupełnie inaczej.
Oto główny oportunista, nadający ton owemu „wmaślaniu” się elektoratowi na obrzeżach głównego nurtu poparcia dla Platformy, pożeglował tam, skąd nie będzie już w stanie wpychać PO w tego rodzaju szkodliwe dla klasy średniej – i dla całej gospodarki – przedsięwzięcia. I zabierze ze sobą ekipę „podpowiadaczy”, z głównym szkodnikiem, Janem Krzysztofem Bieleckim na czele. Jest szansa na nowe otwarcie, czyli powrót do źródeł sukcesu, tak ekonomicznego, jak i wyborczego.
Ale by ta szansa przekształciła się w rzeczywistość rząd premier Ewy Kopacz musi przypomnieć sobie hasło, które prezydent Clinton postawił na swoim biurku w Oval Office: „gospodarka, głupcze!”. I gospodarka rozumiana jako obniżanie poziomu niepewności, obniżanie przeregulowania i obniżanie obciążeń fiskalnych i parafiskalnych, nie zaś oportunistyczne gierki w rodzaju obciążania państwowych firm energetycznych kosztami utrzymania rosnąco niewydajnego górnictwa. Czyli przerzucania kosztów na barki tych, którzy płacić będą rachunki za energię elektryczną.
No i wreszcie trzeba porzucić – ciągle jeszcze pałętające się w myśleniu wyborczym strategów Platformy – mrzonki o jakimś ogromnym elektoracie lewicowym, który można by przyciągnąć do Platformy.
Takiego ogromnego elektoratu nie ma i nie będzie. Coraz bardziej spierniczali nostalgicy po PRL-u i tak podrepczą zagłosować na SLD, a górników i innych lewicowych roszczeniowców z sektora państwowego jest zbyt mało, by mogli przechylić szalę zwycięstwa wyborczego. Z drugiej strony, podobny nostalgiczny i roszczeniowy elektorat na prawo od klasy średniej i swą nostalgię, i roszczeniowość opiera na innej ideologii. Oni też nie zagłosują na PO.
Powrót skłonności do głosowania na PO okaże się tylko chwilowy, jeśli prowadzona przez nowy rząd polityka okaże się kontynuacją tuskowego oportunizmu. Słupki poparcia dla Platformy zaczną znów swój marsz w dół…
