Czyli co czyni z ludzi przyjaźń z Krytyką Polityczną.
Wielki żal mnie ogarnia, kiedy dobrzy reżyserzy pod wpływem swojej wspólnoty, bezmyślnie akceptując jej łatwe wzorce myślenia, zaczynają upowszechniać czarno – biały obraz świata i sprowadzają sztukę do konstrukcji prostej jak cep. Jan Klata w swojej „Ziemi Obiecanej” zdecydowanie za bardzo chciał udowodnić słuszność socjalistycznych tez zaprzyjaźnionej Krytyki Politycznej.
Jan Klata olśnił mnie jakiś czas temu swoim genialnym „Transferem”, który miałem przyjemność oglądać w łódzkim Teatrze Powszechnym podczas XIII Ogólnopolski Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Świetne, wielowymiarowe dzieło w niezwykle sugestywny sposób ukazywało nieszczęśliwe historie zwykłych ludzi, których skrzywdziła wojna. Klata uchwycił wówczas uniwersalność przeżyć zwykłych ludzi różnych nacji. Przedstawieniem świetnie wpisał się w budowanie dialogu i zasypywanie starych ran po drugiej wojnie światowej. A pomysł z zatrudnieniem do przedstawienia prawdziwych świadków historii, ludzi którzy przeżyli wojnę i przesiedlenia w roli aktorów okazał się kreatywnym strzałem w dziesiątkę.
Dlatego kiedy usłyszałem, że bardzo ceniony przeze mnie Festiwal Dialogu Czterech Kultur zamówił u Klaty reżyserię przedstawienia na podstawie „Ziemi Obiecanej” Władysława Reymonta, szczerze pogratulowałem wyboru. Udałem się, więc w czwartkowy wrześniowy wieczór z wielkimi nadziejami do starej fabryki Karola Scheiblera na ulicy Tymienieckiego gdzie miało obyć się obiecujące przedstawienie.
Niestety ale doznałem wielkiego rozczarowania. Jan Klata w swojej „Ziemi Obiecanej” przedstawił świat absolutnie czarno – biały, uszyty pod miarę ideologii, która ma przedstawiać każdego przedsiębiorcę jako fałszywego obłudnika, pozbawionego jakichkolwiek skrupułów i wartości. Oszusta, który nigdy nie dotrzymuje słowa i kreuje świat, który niechybnie zmierza ku katastrofie. Przedstawienie nie zaskakiwało nadmiarem kreatywnych rozwiązań. Niezwykła atmosfera opuszczonej fabryki, dobra rockowa muzyka i jedna oryginalna scena erotyczna z biciem w bębny przez Lucy Cukier i Borowieckiego – Goryla, to zdecydowanie zbyt mało jak na reżysera tej klasy. Sztuce brakowało drugiego dna, ukazania jakiejkolwiek głębi postaci, które zostały karykaturalnie odrealnione, tylko po to aby potwierdzić stereotyp „złego” przedsiębiorcy.
Klata nie pofatygował się też, aby w jakkolwiek sensowny sposób odnieść się do oryginalnej „Ziemi Obiecanej”. Dzieła Reymonta, które mimo wskazywania na problemy wczesnej epoki kapitalizmu, pokazywała obraz wielowątkowy. Obraz w którym było miejsce na młodzieńcze marzenie o niezależności i tworzeniu własnego biznesu, o przyjaźni ludzi rożnych narodowości i o okrutnym życiu, rzeczywistości, która łamała charaktery. To nie była książka, ani potem film, tak prostacko czarno – biały, uszyty na ideowe zamówienie, jak sztuka Klaty. Reżyser odarł też przedstawienie z jakże ważnego kontekstu miejsca w którym było osadzone. „Ziemia Obiecana” przenosi się zatem u Klaty z niezwykłego miejsca, jakim była XIX-wieczna, wspaniała i okrutna zarazem Łódź, w uniwersalne miejsce bez tożsamości. Znowu po to, aby było prościej, po to aby móc zaimplementować swoją antykapitalistyczną wizję do każdego miasta, do każdego miejsca na ziemi. Dialog z przekazem „Ziemi Obiecanej” w oderwaniu od łódzkiego kontekstu, zawsze będzie wybrakowany, niepełny, kaleki. Dla mnie na zawsze ważne pozostanie zdanie wypowiadane przez Dawida Halperna jednego z bohaterów dzieła Reymonta, zdania o Łodzi: „Ja bym chciał żeby moja Łódź rosła, żeby miała wspaniałe pałace, zielone piękne ogrody i w ogóle, żeby był wielki handel, wielki ruch, wielki pieniądz.” Ziemia Obiecana to przecież mit założycielski Łodzi. Kapitalizm i moralność mogą iść w parze.
Klata oderwał sztukę od swoich korzeni, tworząc płaski obraz „złego” przedsiębiorcy, na zamówienie swoich kolegów z Krytyki Politycznej. To tragiczne i niszczące dla sztuki. To również niezwykle szkodliwe społecznie, gdy znów budowany jest fatalny, propagandowy obraz przedsiębiorcy w oczach Polaków. Obraz przypominający komunistyczną propagandę.
Panie Reżyserze, stać Pana na więcej.