Najbardziej proklimatyczną polityką, jaką może prowadzić polski prezydent, jest wspieranie silnej Unii Europejskiej.
Nie ma w tej chwili na arenie międzynarodowej znaczącego gracza, który traktowałby kwestie klimatyczne równie poważnie, co Unia Europejska. Spośród największych emitentów gazów cieplarnianych, Stany Zjednoczone nie tylko odwracają się od działań klimatycznych, ale i torpedują międzynarodową współpracę, Chiny zaś wysyłają sprzeczne sygnały, z jednej strony szermując panelami i wiatrakami, z drugiej finansując elektrownie węglowe i infrastrukturalną gigantomanię.
Nie oznacza to, że wszystkie proponowane czy podejmowane przez Unię inicjatywy są strzałem w dziesiątkę. Nie oznacza to nawet, że są wystarczające czy wręcz właściwe. Krytycy mają sporo racji, wytykając Unii względne niedofinansowanie programów, przeciwskuteczność niektórych działań czy skrzywienie technokratyczne. Niemniej nie żyjemy w świecie idealnym i trzeba brać, co dają. A Unia daje stosunkowo najwięcej.
Zwłaszcza powiązanie wymogów klimatycznych z odbudową gospodarek po pandemii to polityka więcej, niż właściwa – to polityka niezbędna, byśmy mieli szansę odsunąć w czasie i częściowo zamortyzować najcięższe uderzenia katastrofy klimatycznej. Zarazem zapowiedzi wdrożenia gospodarki obiegu zamkniętego to znak, że Unia nie ogranicza się wyłącznie do działań na rzecz wąsko pojmowanej redukcji emisji dwutlenku węgla: bez zadbania o surowce z jednej strony a odpady z drugiej, nie ocalimy ekosystemów, bioróżnorodności, struktur życia na planecie, od których jesteśmy całkowicie zależni.
Są rzecz jasna rozbieżności, nie brakuje sprzeczności, działają grupy interesów – od rolniczych przez samochodowe po antynuklearne – próbujące z różnych stron podkopać całościową politykę klimatyczną, środowiskową, energetyczną. Ale dlatego właśnie trzeba tym bardziej stawiać na Unię i wspierać Europejski Zielony Ład.
Tu wchodzi do gry prezydent Rzeczypospolitej. Polską politykę klimatyczną kształtuje rząd, jak dotąd uparcie idąc w poprzek realiów i potrzeb. Co gorsza, rząd gra przeciwko Unii, autodestrukcyjnie kierując się fałszywie ujętymi „narodowymi” przesłankami. Dlatego potrzebny jest w państwie ośrodek władzy stanowiący konieczną przeciwwagę i oferujący realistyczną perspektywę.
Stawka jest wyższa, niż tylko możliwość wetowania antyklimatycznych ustaw. Polski prezydent wywodzący się z prounijnej opozycji byłby widomym znakiem, że populistom daleko jeszcze do przejęcia sterów w Unii. Mógłby aktywnie włączyć się w rozmowy i działania twarzą w twarz i ramię w ramię z ważnymi graczami. Zajmując na arenie europejskiej stanowisko w kluczowych kwestiach, wzmacniałby spójność Unii i jej ideową siłę. W ten sposób przyczyniłby się do powodzenia wysiłków na rzecz wdrażania koniecznych reform – klimatycznych i wszelkich innych – jednocześnie kontrując i neutralizując szkodliwe działania obecnego polskiego rządu.
Tak, to scenariusz optymistyczny. Ale wykonalny i na wyciągnięcie ręki.
Książka Dawida Juraszka „Antropocen dla początkujących. Klimat, środowisko, pandemie w epoce człowieka” jest dostępna w sprzedaży w SKLEPIE LIBERTE!