Najsłabsza według wszystkich obecnych sondaży partia parlamentarna w Niemczech, liberalna FDP, to ugrupowanie, którego wynik najpewniej okaże się kluczowy dla wyniku wyborczego. Liberałowie przez ostatnie tygodnie odnotowali umiarkowany wzrost poparcia w badaniach opinii publicznej, opuścili oznaczające eliminację z Bundestagu rejony 4% i obecnie oscylują pomiędzy 5 a 6%, przy progu wyborczym ustanowionym na poziomie 5%. Niestety słaby wynik ok. 3% w wyborach do bawarskiego Landtagu na tydzień przez wyborami do parlamentu federalnego może okazać się poważnym psychologicznym handicapem i zepchnąć FDP poniżej progu w najbliższą niedzielę.
Wynik FDP jest zaś absolutnie kluczowy dla układu koalicyjnego po wyborach. Realnie rzecz ujmując przez Niemcami w latach 2013-17 rysują się tylko dwie alternatywy. Pierwszą jest kontynuacja obecnej koalicji chadeckiej CDU/CSU kanclerz Angeli Merkel z liberałami, drugą zaś powrót do tzw. wielkiej koalicji chadeków z socjaldemokratyczną SPD pod kierownictwem tej samej kanclerz federalnej, zgodnie z modelem z lat 2005-09. Jeśli chadecy i liberałowie utrzymają większość, koalicja będzie kontynuowana, jeśli to się nie uda, to z braku jakiejkolwiek innej opcji powstanie sojusz CDU/CSU-SPD. Niemcy nie wybierają więc w tą niedzielę w praktyce szefa rządu – nim Merkel pozostanie na pewno – a koalicję, a więc program rządzenia.
W tym zakresie jest to wybór realny. SPD w okresie kryzysu odeszła znacząco od pozycji umiarkowanych, typowych dla okresu tzw. nowego centrum i rządów Gerharda Schroedera (1998-2005). Jej program to lista życzeń dotyczących zagęszczenia sieci zabezpieczeń socjalnych, za którą stoją niemałe koszty dla finansów publicznych. Wybór socjaldemokratów do roli junior-partnera w rządzie Merkel oznaczałby regres w przynoszących wyraźne już skutki staraniach obecnego rządu, zorientowanych na ponowne rozbudzenie dobrej dynamiki gospodarczej. Zwłaszcza mógłby zagrozić reformie wymuszającej od federacji i landów rezygnację z deficytów budżetowych, która oznacza radykalną sanację gospodarki.
Doświadczenie lat 2005-09 pokazało, że w koalicji z SPD chadecja się także „socjaldemokratyzuje”. Konkurencja obu partii o wyborców nie ustaje pomimo współpracy koalicyjnej i CDU (a zwłaszcza CSU) wykazuje tendencję, aby ścigać się z SPD o wizerunek lepszego św. Mikołaja. Inaczej w koalicji z FDP. Tutaj chadecja z łatwością profiluje się jako tzw. good cop rządu, a w obliczu niezadowolenia elektoratu z posunięć oszczędnościowych czy uelastyczniających wskazuje wygodnie palcem na FDP, niemającą oporów przed wystąpieniem w roli typu bad cop, gdy chodzi o sprawy ważne dla gospodarki. Oczywiście program ponowionej koalicji chadecko-liberalnej będzie bardzo różny od ewentualnej wielkiej koalicji, gdyż w innym punkcie przebiegać będzie linia kompromisu chadeków z tak wyraziście odmiennymi junior-partnerami, jakimi są FDP i SPD.
W niedzielę Niemcy wybierają więc program rządu poprzez dobranie Angeli Merkel junior-partnera do koalicji. Od niemal dwóch miesięcy sondaże były optymistyczne i pokazywały przewagę chadeków i liberałów nad połączonymi siłami opozycji (SPD, Zielonych i Partii Lewicy) rzędu 1-3 pkt. procentowych. Niestety klęska kanclerz w telewizyjnej debacie z liderem listy SPD Peerem Steinbrueckiem poprawiła notowania SPD z ok. 22-25% do ok. 24-27%. To niewiele, ale w efekcie oba bloki idą teraz łeb w łeb i rośnie prawdopodobieństwo wielkiej koalicji (SPD i Zieloni nie są gotowi ani wejść w koalicję z Lewicą, ani pozwolić jej tolerować ich mniejszościowy rząd – tak przynajmniej brzmią na teraz ich deklaracje).
Wobec tej sytuacji FDP ruszyła na ostatnich metrach z kampanią „Idzie o wszystko!”. Liberałowie nawołują zadeklarowanych zwolenników obecnej koalicji w elektoracie CDU/CSU, aby oddali oni tzw. drugi głos na listy FDP, w ten sposób gwarantując jej pokonanie progu. Ale oczywiście wiele zależy od tego, ilu wahających się partie rządowe są w stanie przekonać. 45% to chyba minimum, jakie muszą osiągnąć wspólnie, aby utrzymać większość. Oznacza to, że chadecja musi sięgnąć po 40%, a FDP pokonać próg, ewentualnie możliwy jest też układ 39%-6%. Wyniki słabsze oznaczają wielką koalicję.
Europa marzy o wyjściu z kryzysu, a motor niemiecki bez wątpienia jest tego procesu centralnym wehikułem. Dotychczasowa polityka gospodarcza rządu Merkel i Phillippa Roeslera przyniosła niezłe skutki. Wejście socjaldemokratów do rządu mogłoby niejedno zaprzepaścić. Rozwój spowolniłby za cenę zaspokojenia części roszczeń socjalnych. Dla Polski, której gospodarka jest od niemieckiej niezwykle silnie uzależniona, utrzymanie się FDP w Bundestagu i zwłaszcza w rządzie, jest więc sprawą całkiem istotną. To ostatnie moje zdanie Polacy z niemieckim paszportem mogą śmiało zinterpretować jako apel o oddanie „drugiego głosu” na listę liberałów.