_
Filozofia jest walką przeciw zaczarowaniu rozumu przez język.
Ludwig Wittgenstein
Życie jakby za mleczną szybą. Jesteś, ale cię nie widać, nie słychać. Stajesz się cieniem. Masz głos, co wcale nie więźnie w gardle, a zamiast tego trafia w próżnię. Brakuje woli, by poświęcić choć kilka chwil. Jesteś, a jakby cię nie było. Obrazy przewijają się przed oczami, życie toczy się obok. Izolacja, klatka, bojkot, wykluczenie, ostracyzm. Kolejne stopnie „wtajemniczenia” w unieważnienie człowieka. W próbę już nawet nie wykluczenia, ale wymazania w imię… No właśnie, w imię czego? Dookoła odwróceni plecami, a nawet tu, gdzie widać twarze, to patrzą z jakąś niepewnością, niedowierzaniem, czasem strachem, jakby rozmowa oznaczała spotkanie z trędowatym. Jakby klątwa unieważnienia przenosiła się metodą kropelkową. Wysoka zakaźność? Wcale nie, a przynajmniej nie musi taką być, gdy posłużymy się rozumem. Bo gdy jego użycie poprzedzają językowe potyczki, gmatwanina emocji, poczucia i odczucia… Gdy unosząc się gorącym gniewem, urażoną dumą, domniemaniem sprawiedliwości, przemocowym moralizmem, samoobronnym wybieganiem przed szereg, nie dopuszczamy nawet możliwości, że ktoś ma prawo do słowa we własnej obronie, to tak naprawdę przeczymy wartościom, jakie nosimy na wolnościowych sztandarach. Przeczymy rozumowi, tym samym czyniąc szkodę. Nie tylko innym, ale również sobie.
W cancel culture, kulturze – choć wciąż wzdragam się by określać to zjawisko mianem kultury – unieważnienia masz stać się niewidzialny. Nieważne czy „cancelujące” przewinienia są faktyczne, czy urojone; czy mają przełożenie na konkretne sytuacje, słowa, na jakieś „tu i teraz” czy „kiedyś i gdzieś”. Wydarzyło się czy nie… czasem wystarczy domniemanie, jeden czy drugi gest, słowo skręcające nie w tę stronę, zdanie, co uderza w niepasujący do zastanego układu ton. Kiedy indziej błąd, przeinaczenie faktów, plotka, nieprecyzyjnie napisany tweet, przejęzyczenie i.. pozamiatane. Dookoła tylko plecy. Szukamy więc drogi wyjścia z sytuacji, za którą odpowiadamy/bądź nie. Szukamy drogi wyjścia, gdy powiedziało się za dużo, potknęło się w taki czy inny, świadomy czy półprzytomny sposób; a nawet wtedy, gdy rzeczywiście się pobłądziło. Bo nie może się „nie dać”. Kiedy indziej szukamy miejsce na inną wersję świata, na inny pogląd, na nie-wygodność. Pytanie jak bardzo musimy dziś być ostrożni, by nie narazić się na unieważnienie, na przychodzące z zewnątrz skazanie bez procesu, bez udowodnienia winy. I jak to możliwe, gdy kilka minut później prawo do sądu i rzetelnego procesu wymieniamy w katalogu niezbywalnych praw człowieka? Moraliści?
Gdy wieki temu Platon chciał wyrzucić poetów z państwa, miał ku temu mocne powody. Poeta widzi. Poeta tworzy światy. Poeta narusza porządek, ład sztywny tak, jakby krochmalono go kilkanaście razy pod rząd. Rozkrusza to, co skamieniałe. Poeta stawia pytania. Świat barwi albo przekłada go na negatyw. Odczytuje słowa dawno zapomniane, albo tworzy nowe, których domaga się nowy dzień, nowy świat, nowi my. Poeta otwiera furtki – dróg, szlaków, znaczeń. Stoi na straży lub rozwala więzienia. Poeta… I właśnie dlatego poetów Platon chciał wyrzucić z państwa. Dziś słowo „poeta” można swobodnie zamieniać na „niewygodny”/ „wyrzutek”/ „inny”/ „nie nasz”. I tak posuwamy się dalej i dalej, wchodząc w kolejne kręgi unieważnienia. Tyle, że dla Platona owo „wyrzucenie z państwa” nosiło znamiona racjonalności. Rozpędzona cancel culture traci ten walor.
Logos, myślenie, rozum, słowo mają działać przeciwko wykluczeniu. Przeciwko unieważnieniu. Przeciwko zaprzeczeniu naszym podstawowym prawom. Przeciwko wymaganiu, które kieruje się nie konkretem, nie faktem, ale domaga się rozczłonkowania na czynniki pierwsze (bo co też autor miał na myśli); przeciwko brakowi weryfikacji u źródła; przeciwko brakowi wysłuchania każdej z zaangażowanych w sprawę stron; przeciwko daniu nam szansy na racjonalną obronę. Logos, myślenie, rozum, słowo mają działać tak, byśmy wyciągali mądre wnioski, byśmy znajdowali w sobie siłę do dania kolejnej szansy. Bo świat jest tego wart. Bo świat jest wówczas ciekawszy. Bo jesteśmy mądrzejsi niż nasze błędy i nasze uprzedzenia. Bo – tak po prostu – My jesteśmy tego warci.