W minioną sobotę, 20 listopada ulicami Warszawy przeszedł Marsz Troski o Oszukanych zorganizowany przez grupę Rodziny bez Granic, Jewish.pl i Dom Otwarty. Już sama nazwa manifestacji wskazuje na niezgodę wobec języka, którym operuje strona rządowa i podległe jej środki przekazu. Oszukani, zamknięci w potrzasku między dwoma reżimami, które licytują się na brutalność, są ofiarami skazanymi na śmierć przez bezwzględnych satrapów.
Stan wyjątkowego bezprawia
Od 2 września do strefy przygranicznej objętej stanem wyjątkowym nie sposób się dostać, ale nawet na terenach z nią sąsiadujących aktywiści oraz przedstawiciele mediów są obcesowo traktowani oraz zastraszani przez funkcjonariuszy Straży Granicznej, policji oraz wojska. Marta Górczyńska z Grupy Granica podczas jednej z konferencji prasowych alarmowała: „W tym momencie w strefę powinni wejść lekarze, powinny wejść służby pomocowe, powinien wejść ktokolwiek, kto jest w stanie tych ludzi uratować. Bo jeżeli nie, gdy wreszcie się skończy stan wyjątkowy, zastaniemy tam masowy grób”.
Kryzys moralny
Jak zauważył Marian Turski dramat na granicy niesie ze sobą dwa rodzaje kryzysów: humanitarny dla tych, którzy umierają z wycieńczenia i zimna w polskich lasach oraz moralny dla nas Polaków, bo będziemy musieli zmierzyć się z kolejną zbrodnią o znamionach ludobójstwa, która podobnie jak Holocaust obciąży nasze sumienia. W podobnym duchu wypowiada się Andrzej Leder: „ Z tymi dziesiątkami, a może już setkami trupów będziemy musieli żyć, będziemy musieli tłumaczyć dzieciom jak to się stało… Kłamać, przemilczać albo ze wstydem mówić prawdę.”
Brak zaufania wobec siebie nawzajem
Przemoc i bezprawie stosowane przez polskie służby mundurowe wobec bezbronnych uchodźców, ale także próby zastraszania mieszkańców oraz aktywistów chcących nieść im pomoc, to działania które będą niosły ze sobą długotrwałe konsekwencje. Jak zauważa Leder: „ Na krótką metę brutalność jest łatwa, ale na dłuższą – najkosztowniejsza. Nie chodzi tu po prostu o uczucia, chodzi o fundamentalne doświadczenie polskiego społeczeństwa.”
Podobnie interpretuje obecną sytuację na granicy Olga Tokarczuk. W swoim liście do uczestników Marszu Troski o Oszukanych przede wszystkim zwraca uwagę na problem „totalnego braku zaufania wobec działań instytucji państwa, jego procedur i – w końcu – wobec innych obywateli”. Jednocześnie podkreśla, że nie zgadza się na „postępującą utratę zaufania do siebie nawzajem”.
Fala pomocy niesie nadzieję
W tej brunatno-błotnistej rzeczywistości, którą od dłuższego czasu buduje nam obóz rządzący promieniem nadziei jest fala pomocy i wsparcia, która płynie na granicę z Białorusią z rąk zwykłych obywateli. Ta oddolna, rosnąca lawinowo aktywność takich grup oraz organizacji jak Rodziny bez Granic, Grupa Granica czy Medycy na Granicy daje poczucie, choć minimalnej sprawczości w dramacie, który toczy się na naszych oczach i wyniszcza nas od środka.
