„Ugruntowywanie dziewcząt do cnót niewieścich” jako zadanie edukacji szkolnej po PiS-owskich reformach zostało już obśmiane ze wszystkich stron. Paweł Skrzydlewski, autor koncepcji i doradca ministra Przemysława Czarnka, miał swoje medialne pięć minut. Przed siedzibą ministerstwa odbył się happening pod hasłem „Gruntujemy cnoty niewieście”. Na przekór konserwatywnym przekonaniom prawicy, jako „cechy niewieście” wskazano na przykład: odwagę, niezależność, ambicję, bunt.
I faktycznie, stereotyp biernej i cichej kobiety płynącej z prądem dziejów, pozbawionej sprawczości i w zasadzie niezainteresowanej zabieraniem głosu, nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Spójrzmy na przykład Łodzi, którą często przedstawia się jako miasto kobiet – bezimiennych, źle opłacanych ofiar ciężkich warunków pracy w fabrykach włókienniczych. Po nieco uważniejszym przyjrzeniu się dziejom miasta szybko zauważymy, że w fabrycznych murach, gdzie ok. 80 procent załóg stanowiły kobiety, strajki i protesty były w zasadzie codziennością. W niektórych latach o poprawę swojego losu upominały się pracownice wybranych zakładów, a czasem strajki obejmowały niemal całe miasto. Nadzwyczaj spektakularnym protestem był marsz głodowy kobiet, którego 40. rocznicę właśnie obchodzimy. To największa demonstracja uliczna okresu PRL. Przez centrum miasta przemaszerowało ok. 50 tysięcy kobiet, część z dziećmi w wózkach lub na rękach. Walczyły o godność. Czuły, że są jej pozbawiane przez niewydolny system gospodarczy, który zmusza je do wielogodzinnego stania w sklepowych kolejkach i oferuje ochłapy.
O tradycji kobiecego oporu nie uczą nas w szkołach.
Wracając jednak do cnót niewieścich, w konserwatywnej optyce. Skromność, niepchanie się na afisz, myślenie o innych i niestawianie siebie w centrum wszechświata. A może jednak niektórych warto by do takich cech ugruntować? Mam na myśli na przykład panów, którzy z okazji rocznicy marszu głodowego kobiet zorganizowali w Łodzi uroczystość odsłonięcia tablicy upamiętniającej to wydarzenie. Sześciu mężczyzn w garniturach pociągnęło za wstęgę, by odsłonić tablicę. Wcześniej były przemowy przedstawicieli władzy, IPN-u, Solidarności. Przy mikrofonie nie pojawiła się ani jedna kobieta. Podobno na miejsce przybyło kilka uczestniczek marszu, ale nikt o nich nie wspomniał, nie przedstawił ich, nie oddał im głosu. Przydzielono im rolę publiczności oklaskującej bohaterów i słuchającej, jak mężczyźni objaśniają im świat – a konkretnie opowiadają o marszu, który bez nich i ich koleżanek nie mógłby się odbyć.
Na uroczystość nie otrzymała zaproszenia Janina Kończak – dawna działaczka Solidarności, jedna z inicjatorek marszu, idąca na jego czele i przemawiająca w 1981 roku w imieniu łodzianek. Jerzy Kropiwnicki stwierdził kiedyś, że przemawiała, bo „miała ładny głos”, a tak naprawdę marsz kobiet organizowali mężczyźni. Cóż, raczej nie ze względu na ładny głos wybrano Kończak na przewodniczącą Solidarności w fabryce Stomilu, nie za ładny głos deptała jej po piętach Służba Bezpieczeństwa, która rozkręciła akcję mającą na celu zmuszenie jej do emigracji. A łodzianki nie przyszły na marsz ze względu na walory Jerzego Kropiwnickiego.
„Dziś́ obserwujemy w kulturze bardzo niebezpieczne zjawisko moralne (…) pewnego zepsucia duchowego kobiety, polegającego na rozbudzeniu w kobiecie pychy, która się̨ przejawia próżnością, zainteresowaniem wyłącznie sobą̨, egotyzmem, zwalczaniem obiektywnego porządku na rzecz widzenia siebie” – tłumaczył doradca ministra Czarnka, broniąc potrzeby „gruntowania cnót niewieścich”. Czy aby na pewno to niebezpieczne zjawisko dotyczy kobiet?
Źródło zdjęcia: Archiwum Solidarności
_________________________________________________________________
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.