Gdy ponad rok temu zostałem poproszony przez moje środowisko o reprezentowanie nas poprzez kandydowanie na stanowisko Prezydenta Gdyni od razu założyłem, że start jako kandydat popierany tylko przez Nowoczesną nie ma sensu. Przy obowiązującej dziś ordynacji wyborczej, premiującej najmocniejszych, byłby to tylko kosztowny prezent dla rządzącej Samorządności i Wojciecha Szczurka, jak i dla PiSu oraz Marcina Horały. Mimo, że wtedy jako Nowoczesna mogliśmy spokojnie wystartować sami. Mieliśmy i struktury i stabilne sondaże ponad 10% a także własne zaplecze finansowe. Ówczesna liczba 70 członków partii w Gdyni to była liczba wystarczająca, by przeprowadzić widoczną kampanię w mieście, na wypromowanie mojej osoby i wprowadzenie kilku radnych do Rady Miasta. Jednak ten samodzielny start nie przyniósłby oczekiwanych rezultatów, ze względu na stosowaną w liczeniu głosów metodę D’Hondta, bo nie mieliśmy szans samodzielnie przeskoczyć Samorządność i PiS, a co za tym idzie taki start to byłoby działanie na rozbicie słabej gdyńskiej opozycji. Dlatego od początku najważniejszym wyzwaniem dla mnie było przekonanie najsilniejszych organizacyjnie opozycyjnych ugrupowań w Gdyni, czyli Platformy Obywatelskiej, KOD-u, SLD, Miasta Wspólnego do utworzenia wspólnej listy. Tylko taka, wspólna lista, mogłaby powalczyć o wygraną w mieście z Samorządnością i powstrzymać PiS przed poszerzaniem swojego stanu posiadania w Radzie Miasta.
Rozmowy koalicyjne w sprawie wyborów samorządowych w Gdyni skończyły się fiaskiem. Traktuję to jako osobistą porażkę. Część ugrupowań wybrało wygodniejszą rolę obserwatora. To droga KODu i Miasta Wspólnego. Mimo, że poszczególne osoby z tych organizacji zadeklarowały pomoc, za co chciałbym tu podziękować. Jedynie z SLD finalnie się dogadaliśmy, ale przewodnicząca zarządu regionu Nowoczesnej Ewa Lieder nie zaakceptowała tego związku. Decydująca okazała się postawa Platformy Obywatelskiej, która tej koalicji od początku nie chciała, co mi oświadczył osobiście Tadeusz Aziewicz na naszych dwóch pierwszych spotkaniach. Później wydarzyła się w Warszawie Koalicja Obywatelska, pierwsze sondaże pokazujące efekt synergii, że 2+2=5 i sytuacja się zmieniała o tyle, że gdyńskie struktury Platformy dostały odgórny przykaz, żeby się jednak z nami dogadać co do wspólnego startu.
No to zaczęliśmy rozmawiać i zarazem dostawać kolejne fangi w nos.
-Kandydat na prezydenta z Nowoczesnej? – Austen, ty się nie nadajesz. To nie wchodzi w rachubę.
-Ok, nie ma sprawy. Jak nie ja to kto od Was? – Nikt, bo my nie mamy kandydata.
-Trochę to komplikuje sprawę, ale ok, a co z SLD, KODem? – SLD nie, bo to komuchy, a KOD to fanatycy, tacy sami jak ci od miesięcznic smoleńskich tylko, że nasi. Ewentualnie mogą sobie wystartować na ostatnich miejscach z listy. I tak się nie dostaną.
-No dobra, a co ze mną, mieszkam 35 lat na Dąbrowie i Karwinach więc startując z tego okręgu mógłbym zrobić najlepszy wynik dla listy? –Wiesz Austen skoro mieszkasz tyle lat na Dąbrowie i Karwinach to możesz wystartować z jedynki na Pogórzu i Obłużu. Nic z tą dzielnicą nie masz wspólnego? Dalej się nie da? To świetnie. To da nam gwarancję, że zrobisz marny wynik. Wiesz na Dąbrowie i Karwinach mamy fantastycznych kandydatów. W wieku emerytalnym prezesa spółdzielni mieszkaniowej i emerytowaną dyrektor szkoły podstawowej. Są nasi i gwarantują świetny wynik.
-Przecież ten Wasz radny na Dąbrowie przegrał z jedynką z Samorządności o 2776 głosów, a w innych okręgach różnica między Waszymi jedynkami, a jedynkami z Samorządności nigdzie nie była większa niż 600 głosów. I to tak co wybory. Może coś tu trzeba zmienić? – Ależ skąd taki pomysł. Kandydat jest świetny i zasłużony dla organizacji, poza tym zna się ze Sławkiem Neumanem, a że nie robi wyników to przy tej zażyłości żaden argument.
-A co w takim razie z naszymi pozostałymi kandydatami. Mamy świetnego kandydata na okręg Śródmieście. Rozpoznawalny, udziela się charytatywnie, jest przewodniczącym Klubu Rotarian w Gdyni?- On nie. Możemy mu dać ewentualnie miejsce trzecie. Nie znamy go, ale nie mamy do niego zaufania. Może być człowiekiem Zająca. Dostanie się jeszcze do rady miasta, a potem nas zostawi.
-To może ten młody na Witomino, Wiczlino. Aktywny, społecznik. Jego już poznaliście? – Poznaliśmy i dlatego wiemy, że się nie nadaje. Przyszedł na sesję rady miasta w krótkich spodenkach. Wprawdzie w eleganckich i jest lato, no ale…
Niestety tak to tworzenie koalicji obywatelskiej wygląda w praktyce na całym Pomorzu, no może poza Gdańskiem. Nie ma miejsca na rozmowę o programie, o wspólnych wartościach. Te negocjacje przypominały mi rozmowy na straganie w latach 90tych. Są prowadzone w tym duchu i w takiej formie. Nie mają nic wspólnego z rzeczywistością do której przywykłem na przykład w biznesie, który prowadzę.
Ta koalicja z perspektywy Gdyni, Pomorza przypomina reanimowanie poprzez Nowoczesną zombie, jaką jest dziś pomorska Platforma. Tym stała się PO poprzez brak kadencyjności, a co za tym idzie brak rotacji. Na Pomorzu mimo stosunkowo mocnych struktur Nowoczesnej na tle kraju nie udało się nigdzie, podkreślam nigdzie wynegocjować w ramach KO, czy prezydenta z Nowoczesnej, czy burmistrza, czy wójta, czy nawet sołtysa. Nawet tam gdzie PO tak jak w Gdyni nie ma zamiaru wystawić kandydata. Ta koalicja na Pomorzu to fikcja na użytek opinii społecznej, która tego od PO wymagała. Ta żenująca akcja bilboardowa- PiS wziął miliony, którą dziś widzimy w całym kraju, a mogłaby być kampanią Samoobrony Andrzeja Leppera, lub następną akcją Fundacji Narodowej w duchu sędzia ukradł kiełbasę – więc przejmijmy sądy, jest klasycznym przykładem na to, że PO nie wyciągnęło żadnych wniosków z ostatnich przegranych wyborów i nadal myśli, że polski wyborca to idiota.
Strategia, którą prezentowała w negocjacjach z nami Platforma, że jak mamy pięciu radnych w Gdyni, to po koalicji z Nowoczesną musimy mieć tych samych 5+1 wyklucza sens koalicji z Nowoczesną i z kimkolwiek innym, który by się znalazł na naszym miejscu. Nic dziwnego, że wyborca, w takiej sytuacji zaczyna podejrzewać, że im nie chodzi o to, by współrządzić miastem, województwem, państwem, a to powinno być celem każdego kto decyduje się startować w wyborach, a celem jest przede wszystkim zostanie radnym miasta, radnym województwa, posłem, czy senatorem. Rządzenie to tylko nieistotny bonus w tej układance.
Ja się z takim podejściem nie zgadzam i nie zamierzam tego firmować swoim nazwiskiem, dlatego postanowiłem zrezygnować z kandydowania na urząd prezydenta, jak również zrezygnować ze startu na radnego Gdyni z list Koalicji Obywatelskiej. Jeżeli ten twór w Gdyni rozpatrujemy w kategorii koalicji to możemy to po prostu rozpatrywać jako koalicja Platformy Obywatelskiej z Platformą Obywatelską. Nie oszukujmy się, że jest inaczej. Nawet jeśli to co piszę jest dla Państwa gorzkie, bo chcielibyśmy wszyscy, by było inaczej.
Ten mój brak akceptacji dla tej formy koalicji w Gdynia ma swoje konsekwencje i w związku z tym chciałbym poinformować, że rezygnuje z bycia koordynatorem powiatowym Nowoczesnej w Gdyni, rezygnuję z funkcji przewodniczącego Zarządu koła Nowoczesna Gdynia, rezygnuję z funkcji vice-przewodniczącego Zarządu Pomorskiego oraz rezygnuję z funkcji członka Rady Krajowej Nowoczesnej.
Zdecydowałem się też na krok ostateczny. Dla mnie najtrudniejszy. Rezygnuję również z członkostwa w Nowoczesnej, w której jestem od samego początku, od założycielskiego Torwaru ponad trzy lata temu. Razem ze mną odchodzi z partii moja grupa najbliższych kilkunastu współpracowników, partnerów, przyjaciół. Niestety oddaliliśmy się dziś już tak od tego, o czym wtedy mówiliśmy na Torwarze, że nie jestem w stanie się angażować tak jak wcześniej, a działać na pół gwizdka nie potrafię. Identyfikowałem się w 100% z Nowoczesną stowarzyszeniem, które powstało przed wyborami samorządowymi. To była unikatowa inicjatywa, dająca nadzieję, że inna polityka niż POPIS jest możliwa. Niestety w miarę przekształcania się w partię zaczęliśmy upodabniać się do tych przeciwko którym powstaliśmy. Zostało wypchniętych z organizacji mnóstwo osób, którzy tą organizację na Pomorzu stworzyli. Pierwszy koordynator stowarzyszenia Michał Adamczyk, rzecznik prasowa Alina Geniusz Siuchnińska, szef sztabu wyborczego Tytus Ułanowski, i zmarginalizowanych wielu innych. Ja zostałem, bo chciałem, by to się stało w Gdańsku nie wydarzyło się w Gdyni. Zatrzymać przy nas ludzi, których poznałem w trakcie kampanii wyborczej w Gdyni i z którymi się zaprzyjaźniłem. To mi się w dużej mierze udało. Jednak moja identyfikacja z partią .Nowoczesna Ryszarda Petru nie była już taka sama jak ze stowarzyszeniem.
Potem przez te trzy lata w Gdyni udało się już nam wspólnie w Gdyni dużo więcej. Zebrać kilka tysięcy podpisów pod obroną Trybunału Konstytucyjnego. Ponad pięć tysięcy podpisów gdynian pod programem in vitro dla dzieciaków odrzuconym później przez Samorządność Wojciecha Szczurka. Być uczestnikami, współorganizatorami wielu akcji i protestów, w tym osobiście przemawiać do ponad pięciu tysięcy Gdynian zgromadzonych na Placu Konstytucji, czego nigdy już nie zapomnę. Napisać ponad 100 tekstów dla Liberte!, Naszego Czasopisma, Gazety Wyborczej, itp. Zorganizować Forum Biznesu, debatować ze studentami na Uniwersytecie, zebrać 600 podpisów pod projektem zniesienia opłaty targowej w Gdyni, zainicjować dyskusję, poprzez postulat zniżek dla mieszkańców Gdynia na Openera, o potrzebie wprowadzenia kompleksowej karty dla mieszkańców Gdyni, co jak podejrzewam Samorządność tuż przed wyborami zrobi już na swoje konto.
Przede wszystkim jednak, za sukces tych trzech lat uważam to, że przekonałem się, że takich pozytywnych wariatów jak ja, którzy chcą poświęcać swój czas pro bono, dzielić się swoimi doświadczeniami jest sporo i że są nie tylko w Nowoczesnej, ale i w innych partiach, organizacjach, stowarzyszeniach czy ruchach miejskich. Również są w Platformie. Również są w Koalicji Obywatelskiej. Wszędzie. Dlatego wierzę, że to nie koniec, a początek nowej drogi i tym razem tego nie spieprzymy tego jak w Nowoczesnej. Inna polityka jest naprawdę możliwa. Do tego jednak potrzebna jest, przede wszystkim, zmiana pokoleniowa. Czas, by bohaterowie lat 80tych, którym zawdzięczamy wolność, odsunęli się w cień. Posłowie trzeciej kadencji, radni czwartej i prezydenci piątej. Inaczej zbudujemy kolejną atrapę taką jak Koalicja Obywatelska na Pomorzu i przegramy najpierw w wyborach samorządowych, potem europarlamentarnych, a potem w najważniejszych parlamentarnych przegramy ostatecznie naszą wolność.
Skończę ku przestrodze cytatem z Woody Allena z Annie Hall:
,,Państwo wyglądają na szczęśliwą parę. Jak do tego doszliście.
– Jesteśmy powierzchowni i nie mamy nic do powiedzenia”.