Turcja pod przywództwem Recepa Tayyipa Erdogana twardo podąża w kierunku religijnego fundamentalizmu wymierzonego między innymi przeciwko kobietom. 20 marca w dzienniku urzędowym Erdogan ogłosił, że jego kraj wycofuje się z konwencji stambulskiej. A wszystko w trakcie debaty o przemocy wobec kobiet, która jest w kraju poważnym problemem.
W dzienniku urzędowym nie podano żadnych formalnych powodów porzucenia porozumienia, ale już od dłuższego czasu opozycja zauważa, że dla tureckich konserwatystów i islamistów konwencja jest niewygodna. Wszystko dlatego, że dokument „uderza w wartości rodzinne” i „promuje homoseksualizm”. Tym właśnie mają być zapisy mówiące o konieczności ochrony ofiar bez względu, między innymi, na ich płeć, rasę, pochodzenie etniczne czy właśnie orientację seksualną. Taką samą argumentację przyjął zresztą Zbigniew Ziobro, kiedy w lipcu ubiegłego roku zadeklarował, że rząd rozpoczyna proceduję wycofania Polski z konwencji.
Decyzja Erdogana spotkała się z szeroką krytyką w środowiskach opozycyjnych i feministycznych. Między innymi Elif Shafak, publikowana na całym świecie pisarka, która w swoich książkach często porusza niewygodne kwestie dotyczące praw kobiet czy przemocy w Turcji, głośno skrytykowała decyzję na swoim Twitterze. Zdaniem Shafak Konwencja Stambulska była jedyną nadzieją w kraju, w którym każdego dnia zabijane są trzy kobiety.
Zdaniem Ministra Spraw Wewnętrznych Suleymana Soylu w ubiegłym roku 266 kobiet zostało zabitych w całym kraju wskutek przemocy domowej. Organizacje walczące o prawa kobiet podważają jednak te statystyki i nazywają je manipulacją. Według danych zebranych przez Kadın Cinayetlerini Durduracağız Platformu (Powstrzymamy Zabójstwa Kobiet) liczby są wyższe. Aż 300 kobiet miało zostać zabitych przez partnerów, ojców, braci, synów. Głównymi przyczynami były powody ekonomiczne, chęć wzięcia rozwodu lub brak zgody na ślub, rozstanie czy zazdrość. Co więcej, dodatkowe 171 kobiet zostało zabitych w podejrzanych okolicznościach, które pozostawiają więcej pytań niż odpowiedzi. Dlatego Shafak mówi, że te trzy kobiety dziennie są w Turcji zabijane tylko za to, że nie zgadzają się na przemoc – fizyczną, psychiczną czy ekonomiczną. Często, zdaniem aktywistów, zabójstwa kobiet klasyfikowane są jako samobójstwa, mimo, że wyniki sekcji zwłok wykluczają taką możliwość.
Tak było w 2018 roku w przypadku Şule Çet, 23-letniej studentki, która przyjęła zaproszenie na kolację od swojego szefa i jego kolegi. Kolacja zakończyła się piciem drinków w biurze na dwudziestym piętrze jednego z wieżowców w Ankarze. Mężczyźni później zeznali, że dziewczyna popełniła samobójstwo skacząc z okna budynku, a policjanci przyjęli ich wersję. Raport z prosektorium wykazał jednak, że została zgwałcona i uduszona, a następnie wyrzucona przez okno, na którym śledczy nie znaleźli jej odcisków palców. Dopiero dwa miesiące protestów sprawiły, że sprawcy stanęli przed sądem.
Tureckie prawo, mimo, że oficjalnie przyjęło Konwencję Stambulską i zobowiązało się do stworzenia narzędzi mających zapobiegać takim sytuacjom, w praktyce dalekie jest od ideału, o czym często mówi Shafak. Ledwie dzień przed wypowiedzeniem Konwencji przez prezydenta Erdogana pisarka udzielała wywiadu amerykańskiej telewizji CNN broniąc na antenie Melek İpek – kobiety, której niedawno postawiono zarzuty zabójstwa po tym jak w styczniu zabiła swojego męża po latach przemocy.
İpek w ostatnich dniach jest najgłośniejszym symbolem tragicznej sytuacji tureckich kobiet. Na zdjęciach wykonanych krótko po styczniowej interwencji policji w jej domu w Antalyi wyraźnie widać na jej twarzy rany i siniaki po pobiciu. Kobieta zeznała wówczas, że mąż szóstego stycznia w nocy chwycił za strzelbę myśliwską, uderzył ją kolbą grożąc jednocześnie, że zabije ich dwie nieletnie córki. Rano opuścił dom pozostawiając żonę skutą kajdankami. Odgrażał się, że kiedy wróci zabije najpierw dziewczynki, siedmio i dziewięcioletnią, a potem Melek. Wrócił po godzinie i nawiązała się między nimi szarpanina, w trakcie której kobieta chwyciła strzelbę i wystrzeliła do męża, który zginął na miejscu. Policję wezwała sama, nadal w kajdankach.
Prokuratura postawiła jej zarzut zabójstwa z premedytacją absurdalny o tyle, że oparty po części na samym zeznaniu Melek, która powiedziała, że mąż znęcał się psychicznie i fizycznie nad nią i dziećmi od lat. Miał ją często skuwać kajdankami, gwałcić i bić, a także grozić śmiercią jej rodzicom. Według prokuratury jej wersja o obronie własnej jest niewiarygodna dlatego, że nie szukała wcześniej pomocy ze strony policji.
Melek İpek została aresztowana i 15 marca po raz pierwszy stanęła przed sądem – za pośrednictwem połączenia video prosto z aresztu. Liczni aktywiści uważają, że przebywa w areszcie niesłusznie, a kobiety w Antalyi protestują domagając się jej uwolnienia. Prawnicy, tacy jak Hulya Gulbahar, zauważają, że choć oficjalnie tureckie prawo chroni kobiety to często nie wykorzystuje instrumentów, które mogłyby zapobiegać takim sytuacjom. Co więcej, często mówi się, że policja staje po stronie mężów i partnerów, namawiając ofiary przemocy domowej by nie opuszczały domów. Rzadko wobec sprawców wystawia się też zakazy zbliżania lub kontaktowania się z ofiarami.
Erdogan, który dekadę temu chwalony był za to, że to właśnie Stambuł dał nazwę pierwszej międzynarodowej konwencji chroniącej kobiety krytykowany jest dzisiaj za to, że jego rząd pozwala na sytuacje takie jak ta, która spotkała Melek Ipek. A do tego organizacje praw kobiet podkreślają, że spotykają się coraz częściej z atakami islamistów.
Zdaje się jednak, że choć opozycja jest mocno wzburzona, dla tureckiego rządu wypowiedzenie konwencji stambulskiej nie jest wydarzeniem istotnym. Prezydencki dekret opublikowany został w środku nocy, a państwowa agencja informacyjna Anadolu i popierające prezydenta media w pierwszy weekend informację o tym fakcie co prawda zamieściły, ale przykrywając ją całą listą sukcesów. Wśród nich można było przeczytać między innymi o protezach, które Turcy dostarczyli poszkodowanym w wojnie domowej kobietom z Syrii, zobaczyć jak prezydent Erdogan celebruje Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa czy jak wojsko prowadzi skuteczne operacje przeciwko Kurdom z PKK w północnej Syrii.
Dopiero reakcja Joe Bidena okazała się na tyle istotna, by pokazać ją pośród głównych wiadomości w niedzielę 21 marca. Amerykański prezydent miał w wystosowanym oświadczeniu podkreślić, że jest to ruch „głęboko rozczarowujący”, bo „wszyscy powinniśmy czynić więcej by budować społeczeństwa, w których kobiety mogą żyć wolne od przemocy”. Dziennikarka Sena Guler, która napisała artykuł na ten temat dla Anadolu odnotowała niezadowolenie Bidena, jak również fakt, że prezydent wspomniał o rosnącej liczbie przypadków zabójstw kobiet w Gruzji. Pominęła jednak, że w swoim oświadczeniu Joe Biden podkreślił przede wszystkim, że to w Turcji, pierwszym kraju na świecie, który podpisał Konwencję Stambulską, coraz więcej kobiet jest zabijanych na skutek przemocy domowej.
Odejście Turcji od Konwencji Stambulskiej jest problematyczne także dla Unii Europejskiej, bo kraj Erdogana oficjalnie pozostaje na liście państw kandydackich. Takie ruchy zdają się jednak wyraźnie pokazywać, że zmierzający coraz szybciej w stronę islamizmu kraj nie jest dzisiaj zainteresowany dalszym zbliżaniem się do Europy. Niestety, ale ofiarami tureckiego konserwatyzmu dzisiaj są przede wszystkim kobiety.
Autor zdjęcia: Halil Ibrahim Cetinkaya