Obserwujemy kolejną odsłonę greckiej tragedii. Nie pierwszą i nieco tylko bardziej dramatyczną od średniej. Nie zapominajmy, że w Grecji w zamieszkach ginęli już ludzie – i to bynajmniej nie przypadkiem. To scenariusz, który ma dużą szansę się powtórzyć. Niewypłacalność nastąpi najprawdopodobniej w przeciągu kilku dni, o ile nie zdarzy się przełom. Konsekwencje są trudne do przewidzenia, ale na dłuższą metę raczej mniej istotne niż się oczekuje. Tąpniecie będzie i choć bolesne może okazać się oczyszczające. Greków będzie czekało kilka lat zrównoważonych budżetów, inwestorów kolejne zaś przypomnienie, że obligacje państwowe wcale nie są takim bezpiecznym instrumentem (co często było przemilczane w naszej dyskusji o OFE). Nie ma wątpliwości oberwie się także Polsce ze względu na osłabienie waluty, a zapewne także podniesienie kosztu kredytu. No ale tu jesteśmy sami sobie winni odwlekając przyjęcie euro.
Oczywiście pozostaje pytanie dlaczego dramat trwa tak długo (i niewykluczone, ze zakończenie będzie jeszcze odraczane). Odpowiedzi są zasadniczo natury politycznej – Unia nie chce pozwolić Grecji upaść, Grecja nie chce upaść. W nie do końca zrozumiały sposób powiązano niewypłacalność z opuszczeniem Strefy euro, to drugie zaś miałoby być katastrofą. Czemu? – tego nie wytłumaczono.
Dla nas jednak ważniejsza jest dyskusja o przyczynach takiego stanu rzeczy. Oczywiście problemem było rozbuchane i zadłużające się państwo. To wszystko na prezenty socjalne i rozbudowującą się biurokrację. Mimo, że w Grecji to czasy dość odległe, u nas właśnie jest powtórka z rozrywki. Proszę prześledzić jak rośnie armia biurokratów u nas. Do tego obecna kampania: spełnienie połowy przedwyborczych obietnic jest równoznaczne ze scenariuszem gorszym od greckiego. Mam zatem nadzieję, że greckie wydarzenia będą szeroko relacjonowane w naszych mediach. Najlepiej przeplatane kolejnymi obietnicami naszych drogich polityków.
Bowiem i my na bankomacie możemy zobaczyć napis: „nie możesz wypłacić swoich pieniędzy – są potrzebne na pokrycie obietnic wyborczych”. Niech taki obraz towarzyszy nam podczas kampanii i wyborczych decyzji.