W 1946 roku dwunastoletnia Krystyna Keese, polska Żydówka, która uciekła z warszawskiego getta i przeżyła Holokaust w ukryciu, przybyła do Nowego Jorku i zaczęła opowiadać nowym kolegom z klasy o swoich doświadczeniach z wojny. Nie wierzyli jej. Jedna z dziewcząt oskarżyła Krystynę o kłamstwo: nic tak fantastycznie przerażającego nie mogło się zdarzyć w prawdziwym życiu. Krystyna się nie broniła. Wręcz przeciwnie, wydawało jej się pożądane, by pojmowanie Amerykanów pozostawało ograniczone. W końcu, gdyby nie można było sobie wyobrazić czegoś tak strasznego, być może oznaczało to, że w tym miejscu to nigdy nie mogło się zdarzyć[1].
W 2016 roku 82-letnia Krystyna Keese napisała do mnie. Miała nawrót raka piersi i postanowiła odmówić leczenia. Nie chciała dożyć momentu, w którym Donald Trump rządzi jako prezydent.
***
Wiosną 1943 roku, niedługo po tym, jak Krystyna Keese i jej matka uciekły na ówczesną „aryjską stronę”, Czesław Miłosz patrzył, jak polskie dzieci bawią się na karuzeli w pobliżu, podczas gdy po drugiej stronie muru płonie warszawskie getto. „Obyczaj cywilizacji jest kruchy” – napisał później Miłosz[2].
„Cywilizacja” była neologizmem Oświecenia, chwilą zachwytu nad siłą ludzkiego zmysłu rozumienia, ulepszania i kontrolowania świata. Wszelkie dobre rzeczy, w co wierzyli wyznawcy myśli Oświecenia, były harmonijne: rozum prowadził do prawdy, prawda prowadziła do cnoty, a cnota prowadziła do szczęścia. Uważana za antytezę barbarzyństwa „cywilizacja” oznaczała przezwyciężenie nieporządku i brutalności stanu natury. Centrum cywilizacji stanowił oczywiście Paryż.
W 1789 roku francuscy rewolucjoniści zdobyli Bastylię i ogłosili Deklarację praw człowieka i obywatela. W Paryżu zatriumfował klasyczny liberalizm, skodyfikowana politycznie wersja oświeceniowego racjonalizmu. Opierając się na autonomicznym indywidualnym podmiocie, prawach człowieka i powszechnej suwerenności zapisanej w umowie społecznej, liberalizm zakładał przypadkowy zbieg cnoty i interesowności. A także radosną teleologię postępu poprzez naukę i edukację. Jedyne, co ludzie musieli zrobić, to być rozsądni.
Cztery lata po szturmie na Bastylię Deklaracja praw człowieka ustąpiła miejsca gilotynie. Była to wczesna lekcja kruchości liberalizmu.
Romantycy zbuntowali się przeciwko egzaltacji rozumu. Dla Goethego filozofowie oświeceni traktowali piękno tak, jak entomolodzy motyle. Zimna analiza naukowa zubożała uczucie. Oświecenie przyjęło swoją koncepcję ludzkiego podmiotu z Cogito ergo sum Kartezjusza: „Myślę, więc jestem”. Dla romantyków kartezjańskie cogito było umysłem bez duszy. Sprzeciwiali mu się poprzez Volo ergo sum: „Pragnę, więc jestem”. Bohater „Notatek z podziemia” Fiodora Dostojewskiego wyrażał to z pasją: „Otóż, proszę państwa, rozsądek to dobra rzecz, to bezsporne, ale rozsądek to tylko rozsądek i zaspokaja jedynie potrzebę rozumowania w człowieku, chcenie natomiast jest przejawem pełni życia”[3].
„To, co ktoś pragnąłby ukryć […], właśnie język wydobywa na światło dzienne” – napisał Victor Klemperer, Żyd żyjący w nazistowskich Niemczech. Klemperer, filolog, odnalazł początki nazistowskiego języka w romantycznym buncie, zauważając na przykład, że „Hitler w «Mein Kampf» mówi lekceważąco o «fanatykach obiektywizmu»”[4]. Edmund Husserl, inny wielki profesor, wyrzucony z niemieckiego uniwersytetu jako Żyd, rozpaczał, że racjonalizm Oświecenia został przemyślany zbyt płytko – i z tego powodu stał się śmiertelnie podatny na siły irracjonalizmu. Technisierung wysuszył świat Sinn. Uznając prawdę za nic więcej niż fakty naukowe, straciliśmy poczucie sensu ludzkiej egzystencji. „Bloße Tatsachenwissenschaften machen bloße Tatsachenmenschen” – powiedział Husserl[5].
Krytyka Husserla również podkreśla kruchość liberalizmu: podobnie jak szeroko rozumiany rozum oświeceniowy liberalizm często okazywał się egzystencjalnie wątły, emocjonalnie niesatysfakcjonujący, nie potrafił kultywować solidarności i nie był zdolny do rozwiązania problemu alienacji.
Liberalizm od dawna nie potrafił uchwycić potęgi instynktu i zignorował ciemniejszą, bardziej udręczoną stronę ludzkiej natury na rzecz nacisku na racjonalność.
Długo po młodzieńczej fascynacji faszyzmem i późniejszej emigracji do Paryża rumuński filozof Emil Cioran pytał: „A czym w zasadzie jest Zachód, jaka jest ta wielka cywilizacja francuska, idea uprzejmości, jak nie granicą, którą akceptuje się z powodu rozumu?”[6].
Theodor Herzl był wiedeńskim liberałem – do roku 1894, kiedy został wysłany jako dziennikarz do Paryża, by relacjonować proces kapitana Alfreda Dreyfusa, Żyda i francuskiego oficera wojskowego fałszywie oskarżonego o zdradę. Współczesny syjonizm rodził się, gdy Herzl patrzył na tłum na ulicach Paryża krzyczący: „Śmierć Żydom!”. Dla Herzla proces Dreyfusa ujawnił niepowodzenie nie tylko żydowskiej emancypacji, lecz także liberalizmu oświeceniowego. Dla Hannah Arendt proces Dreyfusa ujawnił jeszcze więcej: motłoch, teraz utożsamiany z „ludem”, wszedł na scenę historyczną. Arendt odkryła początki nazizmu w potajemnym zachwycie burżuazji nad arogancją motłochu. Dla czystej zabawy polegającej na ujawnieniu swojej hipokryzji, jak pisze Arendt, przedstawiciele elity „nie sprzeciwiali się zapłaceniu wysokiej ceny zniszczenia cywilizacji”[7].
Marksizm i Freudowska psychoanaliza były reakcją na słabości liberalizmu. Marks uważał, że pod rzekomą swobodą kapitalistycznych gospodarek panowały groteskowa nierówność, wyzysk i alienacja. Freud uważał, że nasze irracjonalne pragnienia – Lebenstrieb i Todestrieb, Eros i Tanatos – mogą zostać pochowane w naszej nieświadomości, ale nigdy nie zniknęły z naszych najgłębszych jaźni. „We mnie pycha, pożądanie i okrucieństwo” – pisał młody Miłosz[8]. Dla Freuda warunkiem koniecznym istnienia cywilizacji było wyparcie dokładnie tych instynktów. Właśnie dlatego cywilizacja zawsze czyni nas nieszczęśliwymi. Ale nie ma innej drogi. Alternatywą jest barbarzyństwo.
***
Kiedy upadła żelazna kurtyna, Francis Fukuyama uchwycił etos chwili, ogłaszając „Koniec historii”. Zakłócenia dobiegły końca; wróciliśmy do teleologii postępu; liberalna demokracja miała zwyciężyć na wieki.
„Koniec historii” był wersją okrzyku „Zła czarownica nie żyje, a my będziemy żyć długo i szczęśliwie!”.
Był to moment triumfalizmu. Zwycięzcy mogli teraz ukarać pokonanych. Pojawiały się różne formy Vergangenheitsbewältigung i „rozliczania przeszłości”, głównie dyskursywne: listy lustracyjne, zmiany nazw ulic, powtórne pochówki złoczyńców i bohaterów, burzenie pomników, przepisywanie podręczników historii, żądania przeprosin, wyznania skruchy. Chociaż terror skończył się dawno temu, po totalitaryzmie utrzymuje się „duch procesu” – jak pisał Milan Kundera w latach 90. XX wieku.
Ćwierć wieku później wciąż nie porzuciliśmy tego ducha.
W październiku 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość […] zdobyło 37 proc. głosów i większość parlamentarną. Rząd PiS-u lubi porównywać liberałów do świń „oderwanych od koryta”. Odżyło określenie Volksdeutsch z czasów niemieckiej okupacji: teraz tym mianem określa się Polaków, którzy apelują do Unii Europejskiej o zbadanie łamania Konstytucji RP przez obecny polski rząd. Komuniści mówili niegdyś o „wrogach ludu”. Dziś rząd nazywa swoich krytyków „najgorszym sortem Polaków”. Są to ci, którzy odrzucają „radosny nastrój” (kolejna fraza o rodowodzie stalinowskim) autentycznych Polaków, którzy są zwolennikami PiS-u.
W 2016 roku PiS-owski minister kultury ogłosił zamiar faktycznego zlikwidowania Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Projekt o wartości 120 mln dol., w którym uczestniczyło kilkudziesięciu naukowców i ekspertów muzealnych oraz prestiżowa międzynarodowa rada doradcza, miał już 8 lat i miał zostać podsumowany otwarciem muzeum na początku roku 2017. Zasięg muzeum był międzynarodowy; główna ekspozycja rozpoczynała się od upadku liberalnego porządku, do którego doszło po I wojnie światowej, za sprawą włoskiego faszyzmu, niemieckiego nazizmu, polskiego autorytaryzmu, sowieckiego stalinizmu, japońskiego imperializmu. Polska historyk Anna Muller, wykładowczyni University of Michigan, była częścią pierwotnego zespołu, który projektował wystawę. Kiedy zaczęła pracować nad projektem, nie wierzyła, że uda się odzyskać tak wiele artefaktów. Potem zaczęła podróżować, szukając weteranów i ocalałych oraz ich dzieci. Spotkała się z polskim księdzem Mikołajem Skłodowskim, który urodził się w marcu 1945 roku w Ravensbrück, gdzie jego matka była więźniarką. Pokazał on Muller niewielki medalion Świętego Mikołaja, który jego babka przywiozła ze sobą, gdy jej rodzina uciekła z Piotrogrodu w roku 1917 i który kilkadziesiąt lat później jego matka ukrywała w kostce mydła przez cały pobyt w Ravensbrück. Matka księdza nazwała go po Świętym Mikołaju. Gdy się rozstawali, przekazał on Muller medalion do muzeum. W roku 1938 24-letni Jakub Piekarz opuścił małe miasteczko Jedwabne we wschodniej Polsce i udał się do Stanów Zjednoczonych. Trzy lata później, w lipcu 1941 roku, Żydzi z Jedwabnego, w tym rodzice Jakuba Piekarza, zostali zamordowani przez swoich polskich sąsiadów. Wiosną 2000 roku historyk Jan Tomasz Gross opublikował książkę opowiadającą o mordzie w Jedwabnem; po niej odbyła się najważniejsza debata na temat Holokaustu w postkomunistycznej Europie. Jakub Piekarz – wówczas już rabin Jacob Baker – zmarł w roku 2006. W 2013 roku Muller odwiedziła w Nowym Jorku jego córkę, która po pewnym wahaniu przekazała jej listy, fotografie i paszport ojca, z którym opuścił Polskę w roku 1938. Obecnie z muzeum zgromadzono ponad 13 tys. podarowanych artefaktów takich jak medalion ojca Skłodowskiego i paszport rabina Bakera[9].
Kaczyński uważa, że muzeum niewystarczająco wyraża „polski punkt widzenia”.
„Polski punkt widzenia” znajduje się w centrum tak zwanej „polityki historycznej”, która ma na celu kontrolowanie postkomunistycznej narracji XX wieku. Podstawowe zasady są proste: trop Chrystusowego męczeństwa; manichejski podział na niewinność i winę; zapewnienie, że wszystko złe pochodzi z zewnątrz. Polska „polityka historyczna” wsparta siłą prawa karnego głosi, że Polacy są wolni od winy za jakiekolwiek nazistowskie lub komunistyczne zbrodnie. Osoby twierdzące inaczej mogą zostać skazane na karę pozbawienia wolności do lat trzech.
Najbardziej mrożącym przykładem chęci postrzegania siebie jako ofiary cudzej niegodziwości jest teoria spiskowa wokół katastrofy smoleńskiej. 10 kwietnia 2010 roku […] ówczesny prezydent Polski Lech Kaczyński, jego żona i dziewięćdziesięcioro czterej członkowie polskiej delegacji państwowej byli w drodze do Rosji, aby uczcić 70. rocznicę zbrodni katyńskiej: egzekucji ponad 20 tys. polskich oficerów w lesie w Katyniu przez NKWD w 1940 roku. Tego kwietniowego poranka w roku 2010 warunki do lądowania były złe: gęsta mgła i bardzo słaba widoczność. Samolot rozbił się w lesie. Wszyscy pasażerowie zginęli.
Wkrótce po katastrofie odzyskano czarną skrzynkę samolotu. Zapis z kokpitu jasno i boleśnie pokazuje okoliczności wypadku. Był to przypadek zderzenia romantycznej woli z oświeceniowym rozumem: symbolika polsko-rosyjskiego upamiętnienia Katynia miała doniosłe znaczenie. Jak delegacja prezydencka może nie pojawić się na czas z powodu przeszkody technicznej? Rosyjska kontrola ruchu lotniczego zaleciła pilotom zawrócenie samolotu; kontrola ruchu lotniczego w Mińsku była gotowa ich przyjąć. Dowódca polskiego lotnictwa wszedł do kokpitu i powiedział pilotom: „Na razie nie ma decyzji prezydenta co dalej robimy”. Nie chciał opuścić kokpitu. Piloci woleli nie podchodzić do lądowania. „Zmieścisz się, śmiało” – powiedział pilotom dowódca[10].
Wbrew wszelkim obiektywnym dowodom PiS pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego promuje teorię spiskową, twierdząc, że Smoleńsk był zamachem politycznym skonstruowanym przez Rosję i ukrywanym przez zdradzieckich polskich liberałów takich jak ówczesny premier Polski Donald Tusk i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Antoni Macierewicz, minister obrony narodowej PiS-u, obiecał: „Będzie prawda o tej tragedii. Sprawiedliwi zostaną nagrodzeni, pozostali zostaną ukarani”[11].
„Ciężko jest znieść jarzmo życia – pisał Freud – przynosi nam ono zbyt wiele bólów, rozczarowań, zadań, których nie sposób rozwiązać. Nie możemy tego znieść, nie sięgając po środki odurzające”[12].
Teoria spiskowa, podobnie jak polityka historyczna, jest środkiem odurzającym.
Na początku XX wieku Freud przegrał bitwę o serca i umysły mas z Marksem, który w przeciwieństwie do niego obiecywał życie długie i szczęśliwe. Teraz Freud się mści. Podczas amerykańskiej kampanii wyborczej zwolennicy Trumpa wyjaśniali, że pociąga ich jego „szczerość”. Ta „szczerość” nie miała nic wspólnego ze zgodnością między tym, co powiedział, a prawdą empiryczną. (Podczas kampanii prezydenckiej w roku 2016 w „The New Yorker” ukazała się satyra o fact checkerze, który padł z wyczerpania po debacie republikańskiej). To, co zwolennicy Trumpa rozumieli przez „szczerość”, było odrzuceniem represji instynktu, który uczynił cywilizację możliwą. To przynosi pewien rodzaj wyzwolenia – za niewielką cenę zniszczenia cywilizacji. Znajdujemy się w świecie Dostojewskiego, gdzie „wszystko jest dozwolone”.
Jest jeszcze inny sposób, w jaki Freud się mści. Dla Freuda nieświadomość była mrocznym psychicznym schowkiem, do którego zostało upchnięte wszystko to, co nazbyt niepokojące dla świadomości. Coś takiego przeszkadzało przytomności umysłu. Prawda o Smoleńsku jest nie do zniesienia. Chyba najbardziej nie do zniesienia dla Jarosława Kaczyńskiego, który bardzo kochał swojego brata.
W „Gorliwych katach Hitlera…” Daniel Goldhagen twierdził, że od pokoleń Niemcy byli zarażeni wirulentnym antysemityzmem. To byli źli ludzie, którzy lubili zabijać Żydów. Największym przeciwnikiem Goldhagena (spoza grobu) była Hannah Arendt. „Od wielu lat – pisała Hannah Arendt pod koniec wojny – spotykamy Niemców, którzy mówią, że wstydzą się bycia Niemcami. Zawsze kusiło mnie, by odpowiedzieć, że wstydzę się, że jestem człowiekiem”[13]. Wyjaśniając popularność tezy Goldhagena, czeski teoretyk polityczny Pavel Barša napisał: „Jeśli Goldhagen ma rację, wtedy wszyscy możemy spać spokojnie”[14]. Ponieważ, niestety rację mieli Arendt i Freud, a Goldhagen się mylił, nigdy więcej nie możemy spać spokojnie. Wśród nieprzyjemnych przesłań Freuda jest to, że to, co nam zagraża, nigdy nie jest bezpiecznie poza nami. Polityka historyczna i teorie spiskowe – podobnie jak szeroko rozumiany nacjonalizm, zarówno w Polsce, jak i gdzie indziej – służą uchylaniu się od odpowiedzialności, próbie psychicznej pociechy poprzez eksportowanie winy, pragnienie znalezienia bezpiecznego miejsca na świecie.
***
Być może dopiero teraz, gdy stajemy wobec końca „Końca historii”, stawiamy czoła pysze triumfalizmu i temu, że demokracja nie jest żadną gwarancją liberalizmu. „Demokracja nieliberalna”, neologizm Viktora Orbána przywłaszczony od Fareeda Zakarii (i przekształcony jako afirmatywny w przeciwieństwie do krytycznego) nie jest oksymoronem: demokracja i liberalizm nigdy nie były synonimami. W imperium Habsburgów liberałowie stracili władzę właśnie wtedy, gdy rozszerzono prawo wyborcze. Hitler doszedł do władzy w demokratycznych wyborach, podobnie jak niedawno Wiktor Janukowycz. Władimir Putin cieszy się autentycznym poparciem przytłaczającej większości Rosjan.
To nie przypadek, że po śmierci marksizmu i przed „końcem historii” europejscy filozofowie, tacy jak Jan Patočka, Leszek Kołakowski, Krzysztof Michalski, Ágnes Heller i inni skupili się na znaczeniu odpowiedzialności. Odrzucenie „żelaznych praw historii” oznaczało otwarcie przestrzeni dla indywidualnej sprawczości i indywidualnej odpowiedzialności. Historia nie była już „Historią”, ale raczej „naszą historią”: „Życie, historia nie toczy się niezależnie od naszego w niej udziału, jak karuzela, na którą można wsiąść i z której można po chwili zsiąść. Historia jest prawdziwa tylko jako nasza historia: tylko w tym, co robimy, dzieje się historia” – pisał Krzysztof Michalski[15]. Wszystko, co nas otacza, nie zostało przez nas odkryte, ale było w pewnym sensie naszym stworzeniem. Zrozumiałe, że chcieliśmy się uwolnić od odpowiedzialności poprzez przeniesienie jej na pewne mocne fundamenty. Tęskniliśmy za światem niczym ogród, uporządkowanym i bezpiecznym. Ale ten świat, ten ogród, był iluzoryczny. Nie było takiego świata, był tylko ten prawdziwy. Sprzedawca warzyw w eseju Václava Havla, który co rano wystawiał obok marchewki i cebuli napis „Robotnicy świata, łączcie się!”, żył w kłamstwie. Pozornie bezsilny, w rzeczywistości był winny temu, że gra toczyła się dalej. Havel przywołał słowa Jana Patočki, który mówił, że najciekawsze w odpowiedzialności jest to, że nosimy ją wszędzie ze sobą. Oznacza to, że odpowiedzialność należy do nas, że musimy ją zaakceptować i uchwycić tutaj, teraz[16].
Heidegger mówił o Seinsvergessenheit, zapomnieniu o kwestii Bytu. Coś dziwnie analogicznego stało się po roku 1989: w procesie rozliczania się z przeszłością, ponownej oceny winy i niewinności, zapomnieliśmy zapytać o Byt totalitaryzmu, o to, jak powstał i zaistniał totalitaryzm. W maju 2016 roku w Petersburgu odbyły się trzy dni dyskusji w ramach sponsorowanego przez Niemcy programu „Debaty o Europie”. Główne pytanie brzmiało: „Rosja w Europie – Rosja i Europa?”. Rozmowa nieustannie powracała do dwóch bardziej szczegółowych pytań: „Kto był prawdziwym Europejczykiem?” i „Kto powinien przepraszać – i kogo?”. Niemcy dawno przeprosili za nazizm, dlaczego nie było analogicznych rosyjskich przeprosin za stalinizm? Dlaczego Rosjanie zbiorowo nie uznali swojej winy? Było to związane z jednym ze słynnych rosyjskich pytań: Кто виноват (kto vinovat)? Kogo winić? W Petersburgu trwały długie dyskusje o покаяние (pokaianie) – pokucie – słowie w rosyjskim języku mocno naznaczonym podtekstem religijnym. Na jakich warunkach powinna nastąpić покаяние? Przed kim?
Prowadzone dyskusje obnażyły nieporozumienie. Naszym głównym obowiązkiem nie jest zadawanie pytania: kto był – lub jest – winny. W jakich warunkach powinna się odbywać pokuta? Powinniśmy raczej pytać: w jakich okolicznościach nazizm i stalinizm mogły powstać. W jaki sposób granice mogły – i mogą – się tak szybko przesunąć. Jak to, co było niewyobrażalne jednego dnia, mogło się stać nową normalnością kilka tygodni później? Odpowiedzialność oznacza przyznanie się do tego, że jesteśmy podatni na to potknięcie; oznacza zaakceptowanie, że nie ma bezpiecznego miejsca na świecie, że to, co nam zagraża, pochodzi również z nas samych. W XXI wieku, obecnie starszy już rabin Baker przywołał swojego sąsiada z dzieciństwa, Jurka Laudańskiego, który w lipcu 1941 roku był wśród najbardziej gorliwych mieszkańców zapędzających Żydów z Jedwabnego do stodoły. „Nawet Jurek Laudański, jeden z głównych morderców” – powiedział rabin Baker – jako młody chłopak był bardzo miły. Dobrze go pamiętam, mieszkaliśmy niedaleko siebie i rozmawialiśmy często o religii, bo on chciał być księdzem, a ja studiowałem Talmud”[17]. I tak pozostaje pytanie: „Co uczyniło obyczaj cywilizacji tak kruchym wtedy i co może uczynić go kruchym dziś?”. Ponieważ nie chodzi tu o windykację, ale o prewencję; nie powinna to być już więcej medytacja nad przebłagiwaniem za grzechy naszych rodziców i dziadków, ale raczej medytacja nad tym, jaki świat chcemy stworzyć dla siebie i naszych dzieci. Pokuta bez zrozumienia – покаяние bez Verstehen – nie ma znaczenia. Jest to pokrewne kantowskiej koncepcji pojęć bez naoczności – puste. Moralnym imperatywem chwili jest zrozumienie. Wtedy możemy mieć szansę.
Tłumaczenie: Marek Lewoc
Tekst ukazał się w 50. numerze „Transit – Europäische Revue” w roku 2017.
Przypisy:
[1] Cyt. za: K.R. Keese, Shadows of Survival: A Child’s Memoir of the Warsaw Ghetto, Academic Studies Press, Boston 2016.
[2] C. Miłosz, Zniewolony umysł, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999, s. 149.
[3] F. Dostojewski, Notatki z podziemia, Puls Publications Ltd., London 1992, s. 26.
[4] V. Klemperer, LTI: notatnik filologa, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, 1989, s. 69.
[5] E. Husserl, The Crisis of European Sciences and Transcendental Phenomenology, Northwestern University Press, Evanston 1970.
[6] M. Jacob, Wakefulness and Obsession: An Interview with E.M. Cioran, „Salamagundi” 103 (summer 1994): s. 122–145. (tłum. red.)
[7] H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu, t. 1., Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1993, s. 381.
[8] Cytat z wiersza C. Miłosza pt. „Obłoki”.
[9] A. Muller, Objects Have the Power to Tell History, „Political Critique”, 4 November 2016. http://politicalcritique.org/cee/poland/2016/museum-of-the-war/
[10] http://doc.rmf.pl/rmf_fm/store/nowe_stenogramy.pdf
[11] Macierewicz o Smoleńsku: Sprawiedliwi zostaną nagrodzeni, pozostali – ukarani, „Gazeta Wyborcza”, 10 kwietnia 2016.
[12] S. Freud, Kultura jako źródło cierpień, Wydawnictwo KR, Warszawa 1995, s. 19.
[13] H. Arendt, Zorganizowana wina i powszechna odpowiedzialność, przeł. J. Sieradzki, „Literatura na Świecie”, nr 6 (167)/1985, s. 41.
[14] P. Barša, Paměť a genocida: Úvahy o politice holocaustu, Argo, Prague 2011; (tłum. na angielski: Marci Shore).
[15] K. Michalski, Płomień wieczności: eseje o myślach Fryderyka Nietzschego, Znak, Kraków 2007, s. 34.
[16] V. Havel, Siła bezsilnych i inne eseje, Agora SA, Warszawa 2011, s. 87–158.
[17] K. Darewicz, Ufaliśmy sobie, „Rzeczpospolita”, 10 marca 2001.